– Bella, czy sądzisz, że sprawy między nami zupełnie się zmienią? – spytał nagle Josh.

– Masz na myśli, że to koniec przyjaźni?

– Tak. Zależy mi, żebyśmy przyjaźnili się jak dawniej.

– Mnie też – zapewniła. – Po powrocie wszystko, co działo się na tej wyspie, będzie jak nierealny sen. – Starała się mówić przekonującym tonem.

– Mamy udawać, że między nami nic się nie stało? Wygodnie oparła się o Josha.

– Jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, przyjaźń jest dla nas bardzo ważna i nigdy nie mieszaliśmy jej z seksem.

– Tak było…

– Właśnie, tak było. Teraz zdarzyło się inaczej, zdarzyło się coś cudownego, ale to nie ma nic wspólnego z naszą rzeczywistością. Jednak jutro wracamy do normalnego życia i znów będziemy przyjaciółmi. – Uniosła głowę i spojrzała mu w oczy. – Czy to, co mówię, ma w ogóle jakiś sens?

– Myślę, że tak – powiedział Josh. – Jutro znów wszystko będzie wyglądało inaczej… to znaczy jak dawniej.

– Ale teraz jeszcze jest dziś – stwierdziła Bella i powoli przejechała palcami po jego piersi.

– Słusznie – przyznał Josh. Przesunął się tak, że znalazła się pod nim. Pocałował jej odsłonięte ramię. – Myślisz, że powinniśmy tę noc wykorzystać do końca? – spytał z uśmiechem.

– Niezły pomysł – mruknęła, objęła go i przycisnęła mocno do siebie.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

– Masz ochotę coś zjeść?

– Konam z głodu – przyznała Bella. Uniosła się, żeby spojrzeć na zegar. – O kolacji już nie ma co marzyć.

– Kuchnia na pewno jeszcze jest czynna – powiedział Josh, wstając z łóżka i rozglądając się za spodniami. – Nie mogę pozwolić, żebyś umarła z głodu.

Wyszedł i nie wracał w nieskończoność. Bella była pewna, że nie zjawi się z pustymi rękami. Gdy wreszcie wrócił, trzymał w rękach wielką tacę z apetyczną smażoną rybą, parującymi warzywami i dwiema butelkami schłodzonego piwa.

– Jak ci się udało to załatwić?

– Okazało się, że Elvis jest bratankiem barmana i jednego z kucharzy. Zdążył im powiedzieć, że pomogłem mu podczas zeznań na policji. Teraz traktują mnie jak jakiegoś bohatera. Musiałem wypić drinka przy barze, gdy wuj Elvisa przygotowywał dla nas to wszystko.

– Wspaniale pachnie – zachwyciła się Bella. – No to do dzieła!

Wygodnie siedząc na łóżku, z apetytem rzucili się na jedzenie.

Bella stwierdziła z pewnym zaskoczeniem, że wszystko między nimi było po staremu. Gawędzili, śmiali się i świetnie czuli się w swoim towarzystwie. Później wyszli na zewnątrz. Ruszyli powoli wzdłuż plaży. Bella lekko utykała.

– Jest tak spokojnie – zauważyła, wspierając się na ramieniu Josha.

– Po tym wszystkim, co działo się wczoraj, aż trudno w to uwierzyć – przyznał Josh. Starał się nie myśleć, że następnego dnia czeka ich wyjazd i być może ostatni raz są ze sobą tak blisko.

– Mogłabym tu siedzieć i w nieskończoność patrzeć na morze – powiedziała Bella.

– Zapomnij o widokach. – Pociągnął ją na miękką wydmę i zaczął całować.

– Znów mam piasek we włosach – zmartwiła się Bella. – Chyba powinnam je skrócić, nim zabierzesz mnie na wyprawę.

– Nigdy tego nie rób! – zaprotestował Josh – Przestałabyś być sobą. Podobasz mi się taka jak teraz.

Kiedy wrócili do pokoju, posadził ją na werandzie i cierpliwie szczotkował jej włosy, dopóki nie pozbył się piasku. Potem wrócili do łóżka i kochali się zachłannie, zdając sobie sprawę, że noc jest krótka i trzeba cieszyć się każdą chwilą.

Następnego ranka na lotnisku kłębił się tłum. Panowało straszne zamieszanie. Budynek był niewielki i sądząc z mieszaniny języków, łatwo było się domyślić, że kilka samolotów miało odlecieć do różnych europejskich miast mniej więcej w tym samym czasie.

Josh zajął się bagażami, a Bella czekała na uboczu, pogrążona w rozmyślaniach. Rano oboje byli zajęci pospiesznym pakowaniem i niewiele się odzywali, wzajemnie się unikając.

Z zamyślenia wyrwała ją Aisling.

– Jak twoja stopa? – zapytała. Była wyraźnie zmęczona i zdenerwowana.

– W porządku, dziękuję – odpowiedziała Bella. Nie miała ochoty na rozmowę z Aisling, ale obiecała Joshowi, że będzie wobec niej uprzejma. – Wygląda gorzej, niż jest w rzeczywistości. A co u ciebie?

– Czuję się, jakbym popełniła największe głupstwo w życiu – zdobyła się na szczerość. – Po powrocie na wyspę strasznie pokłóciłam się z Brynem. On nie dorasta Joshowi do pięt. Byłam głupia. Wydawało mi się, że naprawdę go kocham. To było jakieś chwilowe zaślepienie, bo zajmuje wysokie stanowisko i jest przystojny. – Westchnęła i zagryzła usta. – Nie sądzę, żeby mnie kochał. Obiecywał, że się rozwiedzie, ale już przestałam w to wierzyć. Powinnam była zostać z Joshem.

– Posłużyłaś się nim jako odtrutką po miłosnym zawodzie. Josh nie nadaje się na zapasowego faceta, zasługuje na znacznie więcej – stwierdziła Bella chłodnym tonem.

– Wiem – przyznała Aisling. – Cóż, głupio postąpiłam.

Pozostaje mi tylko zazdrościć wam szczęścia. Chciałabym również powiedzieć to Joshowi.

Nie było czasu na wspominanie miłych chwil. Bella gwałtownie wróciła do twardej rzeczywistości. Aisling chciała odzyskać Josha, a ona zamierzała pozwolić mu na samodzielny wybór. Wprawdzie najchętniej odepchnęłaby Aisling, zakazała jej zbliżać się do Josha, który zawsze był i będzie jej. Jednak wtedy nie dowiedziałaby się prawdy. Marzyła o spędzeniu z nim reszty życia, ale nie chciała wiecznie zastanawiać się, czy jest dla niego nagrodą pocieszenia.

Uśmiechnęła się promiennie.

– Wiesz, że ja i Josh jesteśmy przyjaciółmi i nie łączy nas nic więcej. Na czas wyjazdu mieliśmy udawać parę narzeczonych. To wszystko.

Aisling wyraźnie odzyskała lepszy nastrój.

– W takim razie powinnam z nim trochę dłużej porozmawiać.

– Jak chcesz. – Bella obojętnie wzruszyła ramionami. – To nie moja sprawa.

Powrotny lot wydawał się trwać w nieskończoność. Bellę cały czas trapiła myśl, że być może straciła szansę na szczęśliwe życie u boku Josha. Miała ochotę spytać go, czy już rozmawiał z Aisling, ale zdawała sobie sprawę, że nie powinna tego robić. Wspominała oświetlony światłem księżyca pokój, w którym zatrzymał się czas. Nie mogła zrozumieć, po co prowadzili rozmowy o przyjaźni, jeśli było oczywiste, że powinni być ze sobą na zawsze.

Na lotnisku Heathrow wylądowali bardzo późno. Bella czuła się śmiertelnie zmęczona, bolała ją noga i czuła, że jeszcze chwila i wybuchnie płaczem.

– Weźmy taksówkę – zaproponował Josh, stawiając na wózku jej ogromną walizę obok swojej niewielkiej torby.

– Świetnie. Będziesz mógł wysiąść po drodze – powiedziała. Chciała w ten sposób dać do zrozumienia, że nie powinien czuć się w obowiązku pojechać do jej mieszkania.

Gdy ruszyli w stronę sali odpraw, natychmiast natknęli się na Aisling. Patrzyła w stronę Bryna, który właśnie zakończył załatwianie formalności.

– Po prostu poszedł sobie i zostawił mnie! – oświadczyła ze złością. – Wraca do żony w Dorking. Podobno tylko ona go rozumie, cokolwiek to miałoby znaczyć – dodała, marszcząc twarz. – Co mam teraz zrobić? Korzystałam z jego mieszkania w Londynie, ale nawet nie zostawił mi klucza, żebym mogła przenocować.

– Chodź z nami – powiedziała Bella. – Możesz przecież zamieszkać u Josha, prawda? Pewnie i tak masz u niego większość swoich rzeczy.

– To prawda. – Aisling spojrzała na niego z nadzieją. – Mogłabym?

Josh zrozumiał, że nie ma wyjścia. Wyglądało na to, że Bella specjalnie pcha go w ramiona Aisling, by podkreślić, że wszystko ma być po staremu. Josh poczuł się dotknięty. Bella nie miała do niego zaufama i, co gorsza, dawała do zrozumienia, że ich wspólna noc już się nie powtórzy. Świetnie. Jeśli chce być sama, niech będzie.

– Oczywiście, żaden problem – powiedział do Aisling.

– Znajdźmy taksówkę.

Wkrótce we trójkę ruszyli w drogę.

– Bardzo mi przykro, Josh – zaczęła Aisling – ale możliwe, że zawaliłam sprawę umowy. Bryn na pewno nie wybaczy mi tego, co mu powiedziałam wczoraj wieczorem. Powinnam była bardziej panować nad sobą, ale wyprowadził mnie z równowagi. Będzie głosował przeciw podpisaniu umowy, a ma mocne układy w C. B. C.

– Nie martw się z góry – pocieszał Josh. – Poczekajmy i zobaczymy, co powiedzą.

– Właściwie nie powinnam mieć żalu, gdybyś zwolnił mnie z pracy – powiedziała smutno.

– Ależ nie chcę, żebyś odeszła z firmy – zapewnił.

– Doskonale pracowałaś. Miałaś też rację w sprawie tego wyjazdu, bo nawiązałem przydatne kontakty. Jeśli nawet nic nie wyjdzie z tej umowy, są szanse na kolejne.

Jasne, on nigdy nie pozbędzie się Aisling. Ona może go poniżać, zawalić najważniejszy kontrakt, a on zawsze będzie chciał ją mieć w firmie, pomyślała przygnębiona Bella.

– Do zobaczenia – powiedziała, gdy taksówka zatrzymała się przed domem Josha.

– Tak… – Zawahał się na moment, jakby chciał powiedzieć coś więcej. W końcu jednak zrezygnował. – Do zobaczenia, Bello.

Taksówka ruszyła i Bella zerknęła przez szybę. Josh otworzył drzwi i przepuścił Aisling. Cóż, wakacje się skończyły i wróciła smutna rzeczywistość, pomyślała Bella.

W domu było zimno i pusto. Zajrzała do kuchni i włączyła wszystkie światła. Lubiła ten dom, lecz teraz wydał jej się smutny i o wiele za duży dla jednej osoby. Gdyby był tu Josh, nie czułaby się taka samotna, ale on był teraz z Aisling! Bella opadła na krzesło przy kuchennym stole, podparła głowę rękami, a łzy same popłynęły jej z oczu.

Czuła się śmiertelnie zmęczona. Gdy w końcu znalazła się w łóżku, zasnęła natychmiast. Rano czuła się okropnie. Spojrzała w lustro na zapuchnięte oczy. Wyglądała równie strasznie, jak się czuła. Na dodatek to był poniedziałek i powinna zjawić się w pracy, uznała to jednak za niewykonalne.

Na wieczór wprosiły się Phoebe i Kate.

– Musisz nam wszystko dokładnie opowiedzieć. Z najdrobniejszymi szczegółami! – zapowiedziały. Na szczęście do tego czasu oczy odzyskały nieco blasku, a świeża opalenizna ukryła sińce. Bella uznała, że wygląda całkiem znośnie.