– Czas wracać! – zawołał, wstając. Natychmiast rozległy się protesty. – Spójrzcie! – Wskazał na czarną plamę.
– Przecież to mnóstwo kilometrów stąd! Tu jest rewelacyjnie.
– Naprawdę musimy natychmiast wracać – zarządził Josh. – Kogo brakuje?
– Bryn popłynął obejrzeć drugą stronę rafy – powiedziała Aisłing.
– Musimy go znaleźć. Którędy płynął?
Elvis włączył silnik, a Josh wciągnął kotwicę. Ruszyli wolno wokół atolu, rozglądając się uważnie.
– Tam jest! – zawołała Bella, wskazując rurkę wystającą z wody. Elvis ustawił łódź obok Bryna. Tamten pomachał ręką, ale nie miał zamiaru wychodzić z wody. Josh westchnął.
– Płynę po niego.
Skoczył do wody, podpłynął, zaczął tłumaczyć i wskazywać na zbliżającą się chmurę. Jednak Bryn za nic miał te argumenty.
Bella spojrzała na Aisling.
– Ciebie chyba posłucha?
– Jeśli poprę Josha? Nie. Jest o niego zazdrosny, sama rozumiesz…
Mijały cenne minuty. Wreszcie ktoś zawołał, że obaj płyną do łodzi.
– Po co to zamieszanie? – Bryn był bardzo niezadowolony. – Chmury są daleko, a ja nie boję się deszczu. Ten facet mianował się komendantem i próbuje nami rządzić. Przecież nic nam nie grozi. Ja chcę tu zostać. Głosujmy. Kto jest za mną?
– Tu nie ma gdzie się schronić – stwierdziła Bella. Josh podszedł do Bryna i z odległości kilku centymetrów spojrzał mu w oczy.
– Niczego nie głosujemy – zaprotestował z furią. Bella nie widziała go jeszcze tak rozzłoszczonego. – Nadchodzi burza. Łódź zatonie, jeśli szybko nie dopłyniemy do jakiejś wyspy. Nie mam zamiaru ryzykować życia Belli ani nikogo innego. Radzę ci, usiądź i zamknij się.
Bryn usiadł.
Josh podszedł do coraz bardziej zdenerwowanego Ehtisa.
– Bobra – powiedział, klepiąc go po ramieniu. – Cała naprzód!
– Jakim prawem on nam wydaje rozkazy? – mówił cicho Bryn. – Gdybym wiedział, że będzie tu jak w wojsku, nigdy bym nie przyjechał.
– Szkoda, że nie zostałeś – mruknęła Cassandra. Bella spojrzała na zaniepokojone twarze.
– Josh wie, co robi – zapewniła, żeby dodać wszystkim otuchy. – Jest doświadczonym podróżnikiem. Możemy mu zaufać.
– Słusznie – poparła ją Aisling. – Bryn, zamknij się wreszcie.
Łódź szybko pędziła po nieskazitelnie gładkiej wodzie. Jednak wystarczyło spojrzeć do tyłu, by ujrzeć czarne chmury, które błyskawicznie przysłaniały błękitne niebo.
– Szybciej nie można, prawda? – Josh spokojnie zagadnął Elvisa.
– Nie, proszę pana, więcej nie da się wycisnąć.
– W porządku. Nie przejmuj się. Na pewno zdążymy – zapewnił Josh. Jego słowa sprawiły, że wszyscy poczuli się raźniej, choć nadal nie było widać nawet skrawka lądu.
– Chmury nas doganiają – poinformowała Cassandra drżącym głosem.
– Możemy trochę zmoknąć, ale jeśli dopłyniemy do lądu, damy sobie radę. – Josh kiwnął głową w stronę pojemników z jedzeniem. – Na pewno przynajmniej nie będziemy głodować.
Bella spojrzała na niego z dumą. Przy nim każdy mógł czuć się bezpiecznie.
– Ełvis, widzę, że świetnie sobie radzisz. – Josh pochwalił chłopca, który zagryzał wargi i nerwowo zerkał do tyłu.
– Jasne, że świetnie – odezwał się Bryn z pretensją w głosie. – Szkoda, że nikomu nie chciało się wysłuchać prognozy pogody. To skandal. Zażądam zwrotu pieniędzy i powiem im, że do prowadzenia morskich wycieczek powinni zatrudnić profesjonalistów.
Elvis słuchał tego zupełnie załamany. Nie dość, że odpowiadał za łódź pełną turystów, którą właśnie doganiał sztorm, to jeszcze grożono, że jego rodzina straci jedyne źródło utrzymania.
Bella spojrzała na Bryna.
– Jeśli uda nam się wrócić, to dzięki Ems-owi, a nie tobie – powiedziała dobitnie. – Odczep się od tego przerażonego dzieciaka! – syknęła przez zaciśnięte zęby.
– Nie tylko on się boi – dodała Cassandra.
Ktoś zauważył wysepkę i humory natychmiast się poprawiły. Niestety był to fałszywy sygnał. Chłodny powiew wiatru niebezpiecznie zakołysał łodzią. Sytuacja stawała się coraz poważniejsza.
– Ściągnijmy daszek – zarządził Josh, próbując rozwiązać jedną z linek.
– Zaraz zacznie padać. Przemokniemy do suchej nitki – zaprotestował Bryn.
– Jeśli wiatr zawieje trochę mocniej na ten daszek, łódź przechyli się lub zatonie. Deszcz będzie wtedy najmniejszym problemem – wyjaśnił cierpliwie Josh, walcząc z trzepoczącą tkaniną. Inni mężczyźni ruszyli mu z pomocą.
Tymczasem fale rosły z minuty na minutę. Nie tylko Cassandra zbladła jak ściana. Bella obserwowała ze zdumieniem, jak gwałtownie zmieniła się pogoda. Deszcz uderzył w nich jak wodospad. Josh przejął ster od Elvisa, który zaczął wylewać wodę z łodzi.
– Wszyscy wylewają wodę! – Josh starał się przekrzyczeć wiatr.
Bella rozejrzała się. Tylko maski do nurkowania nadawały się do tego celu. Szybko sięgnęła po jedną, drugą podała Cassandrze, która wpadała w coraz większą panikę. Aisling rozdała maski na swoim końcu łodzi. Nawet Bryn sięgnął po jedną. Bella doszła do wniosku, że wreszcie dotarło do niego, że sytuacja jest poważna. Co ja tu robię? – pomyślała. Powinnam siedzieć przy komputerze albo w jakiejś kafejce, a nie w łódce tonącej na środku Oceanu Indyjskiego!
Ktoś obok zaczął płakać. Bella nie rzuciła się z pocieszeniami, tylko szybciej zaczęła wylewać wodę. Pracowała jak robot, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wokół. Nie usłyszała nawet okrzyku Elvisa, który wreszcie wypatrzył wysepkę.
Łódź niebezpiecznie zbliżyła się do skał otaczających skrawek lądu. Josh zamienił kilka słów z Elvisem, włożył buty i przeszedł na dziób.
– Co chcesz zrobić? – krzyknęła Bella.
– Nie możemy uszkodzić łodzi. Elvis wpłynie między skały. Ja wyskoczę na mieliznę i wciągnę was na brzeg.
– To zbyt niebezpieczne! – Była przerażona.
– Na pewno się uda – odpowiedział i wyskoczył z łodzi, trzymając w ręku linę. Zniknął w topieli, ale szybko się wynurzył. Po chwili naprężył linę i walcząc z falami, powoli przeciągnął łódi w płytkie miejsce. Wszyscy wyskoczyli do wody i zaczęli przenosić na brzeg zapasy, torby, zrolowany daszek.
– Witajcie w raju! – zawołała Bella. Odpowiedziały jej niepewne uśmiechy. Bella nie poddawała się, starając się wszystkich rozweselić. Josh z Elvisem zakotwiczyli łódź i solidnie przywiązali do skały, Wysepka była niewielka, niemal zupełnie pozbawiona roślinności. Na przeciwległym końcu odkryli mniejszą, lecz bardziej zaciszną plażę, i przy skalnej ścianie przywiązali daszek zabrany z łodzi. Nie zapewniał prawdziwej ochrony, bo wiatr miotał deszczem we wszystkich kierunkach, ale cała grupa zebrała się pod nim, by odetchnąć choć przez chwilę.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Tylko Josh nie odpoczywał.
– Powinniśmy tutaj przenieść łódź – powiedział. – Mielibyśmy ją na oku, a przede wszystkim ta plaża jest lepiej osłonięta.
Bryn westchnął demonstracyjnie.
– Boże, on teraz uważa się za Robinsona Crusoe! Czy to nie może poczekać? Dopiero usiedliśmy.
– Nie ma na co czekać – stwierdził Josh. – Wszyscy jesteśmy zmęczeni, ale jeśli łódź się zerwie, zostaniemy tu na dłużej i będziemy musieli pobawić się w prawdziwych Robinsonów. Wystarczy przeciągnąć ją wokół brzegu. Potrzebuję choć jednej osoby do pomocy.
– Weź Ełvisa – zasugerował lekceważąco Bryn. – On odpowiada za łódź.
– Elvis to jeszcze dziecko. Jest zmęczony – powiedział Josh, spoglądając na chłopca, który siedział z głową opartą na kolanach.
– Wszyscy jesteśmy zmęczeni! – zaczął Bryn podniesionym głosem.
– Może jednak chwilę odpoczniemy? – wtrąciła Aisling, widząc, że jej ukochany wyraźnie szuka okazji do kłótni.
– Ja pójdę – zgłosiła się Bella, choć czuła, że ma nogi jak z ołowiu. Nie mogła sobie wyobrazić, że wystarczy jej sił, by holować łódź. Wstała i zatoczyła się ze zmęczenia. Josh przypomniał sobie, ile razy robił jej docinki, że zachowuje się jak księżniczka.
Jej propozycja zawstydziła dwóch mężczyzn i w końcu ruszyli we czwórkę. Zjawili się w odpowiedniej chwili, bo miotana wiatrem łódź zaczynała obijać się o skały. Woda przy brzegu nie była zbyt głęboka, ale ślizgali się na niewidocznych kamieniach, a Bella kilkakrotnie wpadła we wzburzone fale. Josh zachęcał wszystkich do wysiłku. Gdy byli już u kresu sił, wreszcie dostrzegli plażę. Pozostali pospieszyli im z pomocą i wciągnęli łódź na ląd. Bella bezwładnie osunęła się na piasek. Natychmiast poczuła, że czyjeś silne ręce unoszą ją w górę. Otworzyła oczy i spojrzała na Josha. Zdawała sobie sprawę, że też musiał być wyczerpany.
– Postaw mnie na ziemi, zanim sam się przewrócisz.
– Zamknij dziób i przestań się wyrywać! – oświadczył stanowczo.
– Jak możesz tak mówić? Nie zapominaj, że jesteśmy narzeczonymi – fuknęła żartobliwie.
– Cały czas pamiętam – zapewnił z powagą. Pozostałe kobiety powitały ją jak bohaterkę. Cassandra pierwsza zauważyła, że Bella ma zranioną stopę.
– Wygląda paskudnie - zauważyła, wskazując na cieknącą krew.
– Pośliznęłam się na kamieniach. Pewnie wtedy to się stało. Moje sandały są do chodzenia wokół basenu, a nie do wspinaczki po skałach – powiedziała Bella, oglądając delikatne paski. – No tak, zupełnie zniszczone.
– Lepiej martw się o nogę, a nie o buty – stwierdził Josh. – Cassandra ma rację. Paskudnie to wygląda. Dlaczego nic nie powiedziałaś?
– Nic nie czułam – wyjaśniła spokojnie, gdy Josh oglądał ranę. Gdyby coś takiego stało się w Londynie, natychmiast wpadłaby w histerię, żądałaby wezwania pogotowia, oczywiście najchętniej z przystojnym lekarzem. – Obejdzie się bez amputacji? – dodała poważnym tonem.
Josh uśmiechnął się ciepło i od razu poczuła się lepiej.
– Jakoś przeżyjesz. Przydałoby się kilka szwów, ale na razie zrobimy opatrunek.
Nie mieli bandaża, więc Josh oddarł szeroki pas tkaniny od swojej koszulki i sprawnie owinął ranę. Bella ze zdziwieniem stwierdziła, że czuje się szczęśliwa. Była pod opieką Josha, nawałnica zmieniła się w drobny deszcz i chwilowo nic im nie groziło.
"Uroki przyjaźni" отзывы
Отзывы читателей о книге "Uroki przyjaźni". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Uroki przyjaźni" друзьям в соцсетях.