– Właśnie taka już jest. – Hassan westchnął. – Wyruszyła, nie mówiąc nikomu ani słowa. Cieszę się, że jest bezpieczna.

– Nie rozumiem, dlaczego nic nie wie o naszych zaręczynach. – Kardal zabębnił palcami po biurku,

– Kiedy zacząłem jej o tym mówić, wpadła w szał i wybiegła z pokoju, zanim zdążyłem przekazać szczegóły. Cóż, jest tak samo kapryśna i nieinteligentna jak jej matka. Należy się obawiać, że urodzi niezbyt bystre dzieci. Nie zdziwię się, jeśli teraz, gdy już ją poznałeś, zerwiesz zaręczyny.

Kardal wiedział, że król Hassan nie przejmował się zbytnio swoją córką, ale to, co usłyszał, było jednak szokujące. Tak obraźliwie i lekceważąco wyrażać się o własnym dziecku… Poza tym, choć Sabrina nie była kobietą, jaką Kardal wybrałby sobie za żonę, to na pewno nie była też głupia, tylko wręcz przeciwnie, mogła zadziwić wykształceniem, bystrością i inteligencją.

Oczywiście z uwagi na jej charakter zastanawiał się nad zerwaniem zaręczyn, lecz rozdrażnił go Hassan, który był przekonany, że Kardal, poznawszy Sabrinę, musiał się do niej zrazić.

– Nie podjąłem jeszcze ostatecznej decyzji – odpowiedział w końcu Kardal.

– Nie musisz się spieszyć. Wcale tak bardzo za nią nie tęsknimy.

Na tym rozmowa się zakończyła. Kardal zadumał się. Sabrina wspominała o nie najlepszych relacjach z rodziną, jednak nigdy by nie przypuszczał, że rodzony ojciec tak nisko ją cenił. Wprawdzie opinia Hassana o córce nie miała wpływu na decyzję Kardala, za to mogła wyjaśnić kilka rzeczy.

– Strasznie się zamyśliłeś. Czyżbyśmy wyruszali na wojnę?

W drzwiach biura stał Rafe Stryker, były amerykański oficer sił powietrznych, a obecnie szef ochrony Miasta Złodziei.

– Niestety wszędzie taki spokój, że z nudów można skonać. – Kardal roześmiał się. – Mówiąc poważnie, mam dla ciebie dobre wieści. Król Hassan zapalił się do pomysłu, by wspólnie stworzyć siły powietrzne. Już wygospodarował odpowiednie kwoty. Będziesz miał te swoje fruwające zabawki, choć są diabelnie drogie.

– Też ci na tym zależy.

– Oczywiście, Rafe. Czeka cię dużo pracy, bo jesteś głównym koordynatorem tego projektu.

Do ochrony roponośnych terenów nie wystarczały już dotychczasowe metody, stąd pomysł utworzenia wspólnych sił powietrznych. To, że za realizację tego zadania odpowiedzialny był cudzoziemiec, stało w sprzeczności z tutejszymi obyczajami i praktyką, jednak Rafe był kimś wyjątkowym. Przez lata udowodnił swoją lojalność wobec Kardala, zdarzyło się nawet, że własnym ciałem osłonił go przed zdradzieckim ciosem noża, przypłacając to ciężką raną. Łączyła go z księciem głęboka przyjaźń, a mieszkańcy miasta traktowali go jak swojego, tytułując zaszczytnym mianem szejka.

Na twarzy Rafe'a pojawił się wyraz lekkiego rozbawienia.

– Słyszałem, że w pałacu pojawiła się niewolnica. Podobno znalazłeś tę kobietę na pustyni i uznałeś za swoją własność.

Kardal zerknął na zegarek.

– Wróciłem niecałe cztery godziny temu, a ty już o tym wiesz.

– A więc to jednak prawda. Naprawdę bawi cię posiadanie niewolnic?

– Wcale mnie nie bawi. – Dotąd poza matką nikt nie wiedział, kim naprawdę jest Sabrina, i tak powinno pozostać, jednak Rafe'owi ufał bezgranicznie. – To księżniczka Sabra, córka króla Hassana, zwana Sabriną Johnson.

– Kardal, co tu się dzieje! Przecież to twoja narzeczona.

– Właśnie. Ojciec poinformował ją o zaręczynach, ale nie poznała szczegółów, bo się wściekła i uciekła na pustynię. Nie chcę, żeby ludzie się dowiedzieli, kim naprawdę jest.

– A ona ma nie wiedzieć, kim ty dla niej jesteś…

– Właśnie.

– Kiedy zgodziłem się dla ciebie pracować, wiedziałem, że nie będzie nudno. Nie mogę się doczekać, żeby ją poznać. Nigdy jeszcze, poza twoją matką, nie spotkałem prawdziwej księżniczki… ani prawdziwej niewolnicy.

Kardal wiedział, że jego przyjaciel żartuje, a jednak bardzo mu się nie spodobało, gdy wyraźnie zainteresował się Sabriną. Co u licha!

– Na pewno natkniesz się na nią. Wprawdzie otrzyma zakaz opuszczania tej części zamku, w której została umieszczona, ale można jej dużo zakazywać… Jeśli więc zobaczysz, jak błąka się po korytarzach, odprowadź ją do jej pokoi.

– Jasne… Gdzie się wybierasz? – z kpiącym uśmieszkiem spytał Rafe.

– Muszę przygotować się do bitwy. Jeśli mam poślubić tę rozwydrzoną księżniczkę, to najpierw muszę ją okiełznać.

ROZDZIAŁ 5

Następnego ranka, około dziesiątej, Kardal wkroczył do komnaty Sabriny. Dał jej całą noc, by mogła się pogodzić z sytuacją, wątpił jednak, by zdołała zaakceptować jego postępowanie. Wiedział przecież, jak bardzo potrafiła być uparta.

Spodziewał się, że księżniczka znowu czymś w niego rzuci, szykował się też na kolejne potyczki słowne. Oczywiście to on w końcu zwycięży, lecz wiedział, że Sabrina nie podda się bez walki. Ze zdumieniem uświadomił sobie, że nie może się już doczekać tego spotkania.

Kiedy wchodził do pokoju, wciąż jeszcze uśmiechał się do swoich myśli, lecz nagle instynkt, który nieraz uratował mu życie, nakazał mu gwałtownie się cofnąć.

Ostrze noża do owoców przecięło pustkę.

Kardal chwycił uzbrojoną dłoń, a potem uniósł Sabrinę w powietrze.

– Puszczaj mnie, draniu! – krzyknęła z furią.

Brutalnie cisnął ją na łóżko i opadł na nią całym ciężarem. Udami zablokował jej nogi, a dłońmi unieruchomił nadgarstki. Sabrina wiła się i szarpała, ale nie miała szans.

– Dzień dobry, niewolnico. – Drwiąco patrzył w ciskające błyskawice oczy. Mocno ścisnął jej prawy przegub, aż musiała wypuścić nóż. – Naprawdę myślałaś, że tak łatwo się mnie pozbędziesz?

– Nie liczyłam na to – warknęła. – Gdybym miała pistolet albo sztylet… Niestety to tylko nożyk do owoców. Nie da się nim nikogo zabić. Mogłam tylko zaprotestować przeciwko bezprawiu.

– Kobietom przystoją bardziej pokojowe metody wyrażania niezadowolenia. Lamentowanie, zawodzenie, ewentualnie demonstracja lub strajk… – szydził.

– Strzeż się, książę. Znajdę sposób, by cię zabić. Nie znasz dnia ani godziny – wycedziła przez zaciśnięte zęby.

Naprawdę gotowa była to zrobić, wiedział o tym. Mogła zaimponować odwagą i determinacją. Zawsze to szanował, nawet u największych wrogów.

A może po prostu była zbyt głupia, by zrozumieć konsekwencje swych postępków? Zaatakować Księcia Złodziei…, Niewielu się na to zdobyło.

Poczuł jej słodki zapach. Ponieważ zostawiono jej tylko ów idiotyczny haremowy strój, znów musiała go na siebie włożyć. Wiedział, jak bardzo nienawidziła tych skąpych szmatek, w których tak bardzo mu się podobała. Szczególnie pełne piersi rozsadzające zbyt ciasną górę kostiumu…

Najchętniej zacząłby się z nią kochać, nie zważając na nic. Po prostu rozsadzało go pożądanie. Musiał jednak nad nim zapanować. Mógł sobie nazywać ją niewolnicą, mógł jeszcze jakiś czas ciągnąć tę grę, ale Sabrina była przede wszystkim księżniczką i królewską córką. Takiej kobiety, choćby nawet i nie dziewicy, nie bierze się tak po prostu do łóżka. Należy do wyższej sfery, stoi za nią majestat urodzenia i tytułu. Gdyby ją zniewolił, a potem odtrącił, zhańbiłby również siebie, swoją książęcą godność. Tak więc kochając się z Sabriną, musiałby potem uznać ją za swoją żonę. A wcale nie był pewny, czy chce to zrobić. Spojrzał na nią.

– Nie jesteś zbyt posłuszną niewolnicą.

Popatrzyła na niego z wściekłością, wijąc się i próbując wyrwać z jego uścisku. Ze zdumieniem stwierdził, że kompletnie nie zdawała sobie sprawy, jak wielką sprawia mu przyjemność, tak wiercąc się w jego uścisku…

– Jako nadzorca niewolników nie dałeś mi instrukcji, jak mam się zachowywać – rzuciła cierpko. – A nie wiedząc, czego ode mnie oczekujesz, nie mogłam być nieposłuszna.

– Od prawieków obowiązuje zasada, że niewolnik nie atakuje swojego pana. Wszyscy o tym wiedzą.

– Może wszyscy panowie. Niewolnicy niekoniecznie.

Zastanowił się nad jej słowami, po czym puścił ją.

– Trafna uwaga. Potrzebujesz niewolniczej edukacji. A więc po pierwsze zapamiętaj sobie, że pod żadnym pozorem i w jakiejkolwiek formie nie wolno ci na mnie napadać.

Zręcznie ześlizgnęła się z łóżka i wstała. Kardal po chwili też wstał.

– Wolałabym najpierw przedyskutować tę część o nieposłuszeństwie.

– Nieważne, czego ty chcesz. To druga zasada, A teraz żądam, abyś mnie obsłużyła. Przyda ci się lekcja niewolniczej uległości.

– Wątpię – odparła, krzyżując ręce na piersi. Kardal pociągnął za zwisający z sufitu sznur.

– Mam ochotę się wykąpać.

Sabrina zamrugała.

– I to, że weźmiesz kąpiel, ma mnie nauczyć uległości? Ciekawe, w jaki sposób? Chyba nie chcesz mnie zmusić, bym piła wodę, którą zabrudzisz?

– Ależ skądże! Zamierzam cię zmusić, żebyś mnie umyła.

Sabrina zbladła.

– Nie mówisz tego poważnie…

– Jak najbardziej poważnie.

Była wstrząśnięta. Czyżby? – pomyślał. To tylko gra. Udaje niewiniątko, a przecież… Spojrzał na jej krągłe piersi, na biodra i na długie, osłonięte tylko przejrzystym tiulem nogi. Był przekonany, że żadna kobieta, a już szczególnie tak piękna kobieta, wychowując się w Stanach Zjednoczonych, i to w rozpustnej Kalifornii, nie mogła pozostać niewinna. Myślała, że zdoła go oszukać. W porządku, pozwoli jej odgrywać to przedstawienie tak długo, jak długo będzie to zgodne z jego planami.

Rozległo się pukanie do drzwi.


Sabrina powtarzała sobie, że to się nie dzieje naprawdę. To niemożliwe, żeby miała na sobie ubranie, w którym wyglądała jak przebrana za sułtańską nałożnicę prostytutka i żeby Kardal domagał się, by go wykąpała. I w ogóle cała ta historia z niewolnicą… Dlaczego był taki okrutny i perwersyjny? Co działo się w jego duszy? Czyżby był zboczeńcem, sadystą lubującym się w dręczeniu innych? Nie, to musi być sen…

Lecz oto w drzwiach stanęła Adiva, której Kardal polecił przygotować kąpiel.