Regan oderwała rozszerzone z podziwu oczy od pięknych tkanin i spojrzała na madame Rosę.

– Oczywiście, mamy tu jeszcze dodatki – oświadczyła krawcowa i dała znak, żeby rozpakowano pozostałe próbki.

Na stercie materiałów spoczęły pióra, jedwabne i aksamitne wstążki, ręcznie tkane koronki wymieszane ze sznurami drobnych pereł, srebrne frędzle, dżety, jedwabne kwiaty, złota siatka oraz misterne zapinki.

Oszołomiona Regan patrzyła w niemym zachwycie na tę barwną kolekcję.

– Może przyszłyśmy trochę za wcześnie, mademoiselle – powiedziała łagodnie madame Rosa. – Monsieur Travis powiedział, że na przygotowania mamy tylko jeden dzień. Musimy skroić suknie zanim panienka wypłynie na morze. Wynajął szwaczkę, która popłynie z panienką i wykończy wszystkie stroje zanim dotrzecie do Ameryki.

Regan doszła już do siebie i zastanawiała się, czy Travis jest świadom, czego się podjął. Wątpiła, czy Amerykanin zdaje sobie sprawę z tego, jak kosztowne są kobiece toalety. Wuj Jonatan ciągle jej powtarzał, że usługi krawcowych są nieprawdopodobnie drogie.

– Czy Travis dowiadywał się o koszt tych sukien? – zapytała.

– Nie – odparła zaskoczona madame Rosa. – Przyszedł do mnie wczoraj późnym wieczorem, ponieważ słyszał, że jestem najlepszą krawcową w Liverpoolu i zamówił komplet strojów dla młodej damy. Nie wspominaliśmy o cenie, ale wydaje mi się, że monsieur Travis nie musi się o to martwić.

Regan otworzyła usta, ale zaraz je zamknęła. Uśmiechnęła się lekko. A więc to tak! Ten wielki zamorski gbur myśli, że wciąż jest w amerykańskiej puszczy! To będzie niezła zabawa. Przez dzisiejszy dzień nacieszy się materiałami i dodatkami, uda, że zamawia mnóstwo najróżniejszych strojów, a potem z przyjemnością obejrzy minę Travisa, kiedy ten dostanie rachunek opiewający na sumę wyższą, niż kiedykolwiek by się spodzie wał. Oczywiście Regan postara się, żeby dostał rozliczenie jeszcze zanim kobiety zaczną kroić jej suknie. Nie chciała, żeby pracowały za darmo, bo przecież Travis na pewno nie będzie w stanie za płacić za jej zamówienie.

– Od czego zaczniemy? – zapytała słodko. Oczy jej błyszczały z radości, że utrze nosa temu bufonowi.

– Najpierw zajmijmy się wyborem sukien – zaproponowała madame Rosa, podnosząc z łóżka próbki muślinu.

Kilka godzin później Regan nie była już tak radosna. Żałowała, że nie dostanie żadnego z tych strojów, a zamówiła garderobę godną księżniczki. Zażyczyła sobie sukien muślinowych w rożnych kolorach i krojach, sukien balowych z jedwabiu i aksamitu, strojów codziennych, a nawet do konnej jazdy, co ją szczególnie rozśmieszyło, ponieważ nigdy nie siedziała na koniu. Zadysponowała też uszycie kilku peleryn, płaszczy, żakietów, jak również koszul nocnych, gorsetów i obszywanych koronką halek. Wykorzystała wszystkie pokazane jej rodzaje materiałów, nie pomijając prawie żadnego koloru.

Kiedy wniesiono południowy posiłek, Regan ucieszyła się, że to koniec spotkania. Była już zmęczona.

– Ależ to dopiero początek – oświadczyła madame Rosa. – Po południu zjawią się tu kuśnierz, modystka, szewc i rękawicznik. Trzeba będzie też zdjąć miarę na wszystkie stroje.

– Tak, oczywiście – wyszeptała dziewczyna. -Jak mogłam zapomnieć?

W miarę upływu czasu, coraz trudniej było ją zadziwić. Kuśnierz przyniósł błamy z soboli, gronostajów, szynszyli, bobrów, rysi i kóz angorskich. Musiała wybierać podszewki, kołnierze i mankiety do uprzednio wybranych płaszczy. Szewc zabrał kawałki materiałów, żeby ufarbować kilkanaście par miękkich, płaskich pantofelków na kolory pasujące do barw jej sukien. Opisał też dokładnie buty spacerowe, które miał dla niej wykonać. Modystka i madame Rosa ustaliły z rękawicznikiem, jakie rękawiczki będą odpowiednie do strojów i kapeluszy dziewczyny.

Kiedy zapadł zmrok, wszyscy poczuli się znużeni, a najbardziej sama Regan. Miała wyrzuty sumienia, że cały dzień pracy tych ludzi pójdzie na marne, ponieważ żaden Amerykanin nie byłby w stanie zapłacić za wszystkie zamówione przez nią stroje. Nakazała madame Rosie przedstawić Travisowi wszystkie rachunki, zanim ktokolwiek weźmie nożyce do ręki. Poleciła jej rozpocząć realizację zamówienia dopiero wtedy, gdy będzie miała pieniądze w ręku. Krawcowa uśmiechnęła się grzecznie i odparła, że jutro z samego rana rozliczenie będzie gotowe.

Gdy Regan wreszcie została sama, opadła na fotel, zmęczona długim dniem i nieustannie dręczącym ją poczuciem winy. Ona była świadoma, że prowadzi grę, ale rzemieślnicy będą bardzo rozgniewani, kiedy się dowiedzą, że nikt im nie zapłaci za tyle godzin wysiłku.

Kiedy na schodach rozległy się ciężkie kroki Travisa, dziewczyna była w bardzo złym nastroju – a wszystko przez niego. Zaledwie otworzył drzwi, cisnęła w niego butem i trafiła go w ramię.

– O co chodzi? – zapytał z szerokim uśmiechem.

– Myślałem, że przynajmniej dzisiaj mój widok cię ucieszy. Ciągle narzekasz, że nie masz, co na siebie włożyć.

– Nie prosiłam cię o nowe ubrania! Nie masz do mnie żadnych praw, a już szczególnie nie masz prawa zabierać mnie do swojego barbarzyńskiego kraju. Nie pojadę, słyszysz? Jestem Angielką i zostanę w Anglii.

– Razem z rodziną i przyjaciółmi? – spytał ironicznie. – Spędziłem kolejny dzień na poszukiwaniu twojego domu, i nadal bez rezultatu. Przeklęci łajdacy! – zaklął przeczesując palcami włosy. – Co za ludzie mogli wyrzucić na ulicę takie dziecko?

Być może było to tylko zmęcznie i brak snu, ale oczy Regan wypełniły się wielkimi, kryształowymi łzami. Przez ostatnie dni była rozzłoszczona sytuacją, w której się znalazła, więc nawet do niej nie dotarło, jak bardzo zraniło ją odkrycie, że narzeczony odnosi się do ich małżeństwa z największą niechęcią, a wuj jej nie znosi. Ostatnio żyła w świecie marzeń, miała nadzieję, że Farrell i Jonatan przyjdą jej z pomocą, ale przecież Travis na pewno pukał również do ich drzwi. Czy powiedzieli mu, że jej nie znają?

Zanim cokolwiek zdołała odpowiedzieć, Travis wziął ją w ramiona. Próbowała się wyrwać.

– Zostaw mnie – protestowała słabym szeptem, ale chociaż go odpychała, trzymał ją mocno, dopóki nie ukryła twarzy na jego piersi. Szloch wstrząsał całym jej ciałem.

Travis natychmiast podniósł ją z podłogi, usiadł na fotelu i usadził ją sobie na kolanach jak małe dziecko.

– Wypłacz się, kotku – powiedział łagodnie. – Kto, jak kto, ale ty z pewnością tego potrzebujesz.

W mocnym uścisku nieznajomego, który pokazał jej, jak wygląda miłość, dbał o nią i ochraniał, podczas gdy ludzie, którzy mieli obowiązek się nią opiekować, wyparli się jej, Regan wybuchnęła jeszcze żałośniejszym płaczem. Najbardziej bolała ją utrata nadziei na to, że zostanie oswobodzona przez Farrella, że jeszcze raz ujrzy ukochanego. Teraz nie będzie już miała możliwości udowodnić mu, że potrafi być dobrą żoną. Zostanie wywieziona do Ameryki, a najbliżsi nie będą nawet wiedzieli, że wyjechała.

Szlochanie wreszcie ucichło i Travis pogłaskał dziewczynę po wilgotnych włosach.

– Chcesz mi wyjawić, dlaczego jesteś taka nieszczęśliwa?

Nie mogła mu opowiedzieć o Farrellu.

– Jestem nieszczęśliwa, bo zostałam uwięziona! – oświadczyła tak stanowczo, jak tylko potrafiła i wyprostowała się.

Travis nadal głaskał jej włosy, a po chwili odezwał się cierpliwym i pełnym zrozumienia tonem:

– Wydaje mi się, że byłaś więźniarką jeszcze zanim cię poznałem. Jeśli nie, to dlaczego ktoś pozbył się ciebie jak nic nie wartego śmiecia?

– Śmiecia! – krzyknęła oburzona. – Jak śmiesz tak mnie nazywać!

Zaskoczony Travis uśmiechnął się do niej.

– Wcale nie powiedziałem, że jesteś śmieciem tylko, że ktoś cię potraktował tak, jakbyś nim była. Nie rozumiem, jak możesz pragnąć wrócić do takiego człowieka.

– Ja… ja… Nikt… – wykrztusiła Regan a jej oczy znowu zaszkliły się łzami. Amerykanin wyrażał się w taki dosadny sposób.

– Życie sieroty nie jest takie złe – mówił dalej. – Wiem coś o tym, bo sam od dawna nie mam rodziców. Być może do siebie pasujemy.

Regan spojrzała na niego ze zdziwieniem. Nie wyobrażała sobie, żeby ten człowiek pasował do kogokolwiek. Bez wątpienia, chociaż temu zaprzeczał, już nieraz porywał młode dziewczyny i trzymał je w zamknięciu.

– Podejrzewam, że to, co myślisz, nie spodobałoby mi się – stwierdził ostrzegawczo. – Jeśli przychodzą ci do głowy jakieś niemądre pomysły, to wiedz, że potrafię dbać o to, co do mnie należy.

Co do ciebie należy! – wykrzyknęła. – Prawie cię nie znam!

Uśmiechnął się i przywarł ustami do jej warg. Całował ją tak delikatnie i czule, że dziewczyna bezwiednie zarzuciła mu ramiona na szyję.

Znasz mnie wystarczająco dobrze – wyszeptał miękko. I wbij sobie wreszcie do głowy, że należysz do mnie.

Nie jestem twoja! Ja… – Głos jej zamarł, kiedy Amerykanin zaczął obsypywać jej szyję pocałunkami, delikatnie chwytając zębami skórę. Westchnęła i odchyliła głowę.

Kusicielka! – roześmiał się. – W dodatku całkowicie zrujnowałaś mój plan zajęć. – Zdecydowanym ruchem zepchnął ją z kolan. – Bardzo bym chciał z tobą zostać, ale mam sprawy do załatwienia Zajmie mi to chyba całą noc. Wiesz, że pojutrze wypływamy?

Stała ze spuszczoną głową i milczała. Wstydziła się, że tak szybko i gwałtownie zareagowała na jego pieszczoty. Pojutrze wypływamy! Jeśli w ogóle ma zamiar uciec, musi się pośpieszyć.

Nie pocałujesz mnie na do widzenia? – zażartował Travis, zatrzymując się w drzwiach. – Żadnego ciepłego słowa na odchodne?

Chwyciła drugi but i rzuciła w niego, ale tym razem zdążył się uchylić. Ze śmiechem zamknął za sobą drzwi i zszedł na dół.

Przynajmniej dzisiaj była tak zmęczona, że szybko zasnęła, ale z każdą nocą puste łóżko wydawało się jej coraz większe.

Obudziła się słysząc stłumiony hałas, w którym rozpoznała odgłos kroków Travisa, usiłującego poruszać się po pokoju na czubkach palców. Nie otworzyła oczu. Udawała, że śpi nawet, gdy nachylił się i pocałował ją w policzek. Kiedy wyszedł, nasłuchiwała sennie znajomego zgrzytu klucza w zamku, a kiedy nic takiego nie nastąpiło, usiadła wyprostowana w pościeli. Przetarła oczy i upewniła się, że nie śni – drzwi stały otworem.