– Mam dzisiaj wiele trudnych spraw do załatwienia.

Sama wprowadzałaś do komputerowego kalendarza terminy spotkań – przypomniał jej. – Zrobi się straszny bałagan, jeśli nie będę ściśle stosował się do swoich własnych planów.

Posłała mu powłóczyste spojrzenie, pełne czarnej rozpaczy. To zawsze działało prowokująco, rozbudzało jego męskość, powodowało napięcie dobrze rozwiniętych mięśni ud. Tylko czy o tej porze, tego rodzaju spojrzenie miało jeszcze swoją moc?

On wyglądał seksownie. Niemożliwe, żeby nie miał ochoty na więcej, pomyślała. Postanowiła sprawdzić, czy jest kimś ważnym w jego życiu, czy spełni jej prośbę.

– Proszę cię, Davidzie, nie zostawiaj mnie teraz samej. Zobaczysz, że nie będziesz tego żałował. Potrafię cię uszczęśliwić.

Jeszcze raz uwodzicielsko naprężyła ciało. Wyglądało na to, że nie jest zachwycony rozwojem wydarzeń.

– Proszę, Davidzie, zostań ze mną.

Doskonale zdawała sobie sprawę, że wkroczyła na bardzo śliski teren. Prawdopodobnie popełniła błąd, żądając od niego, by nie odchodził. Ale to było silniejsze od niej. Nie podejrzewała nawet, że przez cztery miesiące tyle nagromadziło się w niej żalu. W desperackim usiłowaniu zainteresowania go własną osobą, potrząsnęła głową, aż pukiel jej długich włosów ułożył się pomiędzy piersiami. Kiedyś bardzo mu się to podobało.

Zmierzył ją wzrokiem.

– Więc mówisz, że nie dałem ci satysfakcji. Zaczerwieniła się, niezdolna zaprzeczyć, że zachwycił ją, że to było cudowne. Zdawał sobie z tego sprawę. Jednak w szerszym rozumieniu, w sensie nie tylko fizycznym, czuła, że to ona ma rację. On jej nie zaspokoił.

– Chciałabym, żebyśmy spędzali razem więcej czasu – powiedziała.

Żywiła nadzieję, że teraz on coś zaproponuje, żeby poczuła się usatysfakcjonowana.

– Spędziliśmy razem całą noc – rzekł sucho. – Jak długiej nocy byś chciała?

Zaczął wkładać spodnie.

Wiedziała, że noc oznacza dla niego to samo, co seks. On nic nie rozumiał. Naprawdę trudno było się z nim dogadać.

– Chciałam poważnie z tobą porozmawiać.

– Za dwie godziny spotkamy się w biurze. – Znowu spojrzał na zegarek. – Czy to nie jest dla ciebie wystarczająco poważne?

– Nie o to chodzi.

Czuła się dotknięta jego brakiem zainteresowania. Zdawała sobie sprawę, że właśnie teraz przegrywa, że strzela w tym meczu samobójcze bramki, ale zbyt zdenerwowała się jego egoizmem, żeby mogła się z tego wycofać.

– Chciałabyś jeszcze?

– Tak.

– De razy?

– Raz wystarczy. Ale teraz, zanim wyjdziesz. Znowu nerwowo spojrzał na zegarek.

Bunt został ogłoszony. Wypowiedziała słowa, których nie mogła już cofnąć. Rubikon został przekroczony. Caitlin czekała z zainteresowaniem, co z tego wyniknie.

Ciemne, kobaltowe oczy patrzyły na nią badawczo. Nad czymś się zastanawiał.

David nigdy nie łączył biznesu ze sprawami prywatnymi. To była jedna z jego żelaznych zasad. W biurze on był szefem, a ona jego asystentką. Nigdy nie zrobił ani nie powiedział niczego, co mogłoby wzbudzić czyjeś domysły i podejrzenia. Nikt absolutnie nie orientował się, iż byli kochankami i że razem spędzali noce. To była ich osobista sprawa. Coś, czego nie zamierzał ujawniać.

Niektórych spraw, związanych z jego dziwną egzystencją na kilku wyspach, nie potrafiła zrozumieć.

Pracowali w tych samych godzinach. Jeżeli ona była wolna, to i on też. Nie widziała żadnego powodu, żeby musiał teraz tak wcześnie wychodzić.

– Czy nie możemy wziąć jednego dnia urlopu i spędzić go razem? – błagała.

Wzruszył ramionami.

– Zrobiłbyś wreszcie coś spontanicznego, zamiast sztywno trzymać się swoich zasad. To by mi sprawiło dużą przyjemność.

– Mówisz jak uczennica, która chciałaby iść na wagary.

– Już dawno jestem dorosła i pracuję w poważnej firmie – przypomniała mu.

Zdegradował ją do roli uczennicy.

– Odwołaj swoje dzisiejsze spotkania handlowe – prosiła. – Zobaczysz, że tego nie pożałujesz.

– Nie mogę.

– Chodź znowu do łóżka, pieść mnie i całuj – kusiła. Spojrzał na nią gniewnie, tym razem jak na rozkapryszone dziecko.

Wsunął koszulę do spodni. Zapiął rozporek. Zaczął wciągać skarpetki. Pociągnęła nosem.

– To są wczorajsze skarpetki. Musisz je zmienić w domu.

Kiedyś zaproponowała, żeby zostawiał u niej zapasową bieliznę, wtedy mogliby jeść razem śniadania. Ona gotowałaby mu to, co najbardziej lubi, i biegała rano do sklepu po świeże bułeczki.

Odpowiedział wówczas lodowatym głosem, że nie śmiałby jej robić kłopotu swoją brudną bielizną. Jedyne, na co zgodził się już wcześniej, to szczoteczka do zębów i maszynka do golenia. Śniadania go nie interesują, woli jeść w domu i jej nie fatygować.

Widać było, że boi się angażować w coś więcej. To jej się nie podobało. To ją raniło i robiło z niej tymczasową panienkę na wezwanie.

Desperacko próbowała coś zrobić, by znaczyć dla niego więcej niż wszystkie kobiety, które miał wcześniej.

– Dlaczego nigdy nie zapraszasz mnie do siebie do domu? – zapytała. Wiedziała już, że i tak wszystko stracone i postanowiła brnąć dalej.

– Wygodniej jest, jeśli ja przychodzę do ciebie. Dla twojego dobra – wyjaśnił.

Włożył skarpetki. Poszedł do przedpokoju po obuwie. Wsunął stopy do butów i zaczaj zawiązywać sznurowadła.

Dla jej dobra! Coś podobnego! To jedynie zręczny wybieg, pozwalający trzymać ją z dala od jego domu. Przez to nie mogła uczestniczyć w jego prywatnych sprawach, dzielić z nim życia.

Caitlin wiedziała, że mieszkał na Lane Cove, niedaleko budynku firmy na Chatswood, w ekskluzywnej północnej dzielnicy. Jej własne mieszkanko znajdowało się dosyć blisko, jednakże nie aż tak bardzo, żeby stwarzać okazję do niepotrzebnych plotek.

Miała pełną świadomość tego, że jej kochanek urządził się bardzo wygodnie. I jeżeli postanowi zakończyć ich związek w jednej krótkiej chwili, nie będzie to dla niego żadnym problemem, Nie będzie musiał odbierać od niej żadnych przedmiotów, ani narażać się na awantury z jej strony, że nie dopełnił wobec niej jakichś tam zobowiązań. Nigdy nic jej nie obiecywał. Nie musiał poczuwać się wobec niej do kłopotliwej odpowiedzialności. Zechce z nią zerwać, to po prostu wyjdzie od niej o szóstej czterdzieści pięć po raz ostatni i już nigdy nie wróci. Nie będzie musiał się tłumaczyć.

Wstał, poszedł do drugiego pokoju, z szafy wyjął marynarkę, włożył ją. Potem wziął leżący na fotelu krawat. Wrócił do sypialni. Przejrzał się w lustrze, wygładził koszulę, poprawił marynarkę.

Jego spojrzenie prześlizgnęło się po jej zgrabnej figurze. Caitlin nadal całkiem naga leżała na łóżku.

– Mam nadzieję, że wystarczy ci energii, żeby dotrzeć na dziewiątą do pracy – powiedział. – Myślę, że nie zechcesz wykorzystywać sytuacji.

Miał surowy, bezwzględny wyraz twarzy.

To było ostrzeżenie. Łagodnie sformułowane, perfekcyjnie zredagowane. Caitlin nie miała jednak żadnych wątpliwości.

Protekcyjnemu tonowi głosu i chłodnemu opanowaniu towarzyszyły migoczące w jego oczach błyski wściekłości i oburzenia.

Dlaczego nie była nikim innym w jego życiu, jak tylko bardzo użyteczną sekretarką i panienką do seksu? Taka sytuacja nagle wydała jej się doszczętnym znieważeniem, obelgą, której nie zamierzała darować. Musiała dotąd chyba nie mieć ani krzty ambicji!

– Masz wrażliwość hipopotama – mruknęła bardziej do siebie niż do niego.

– Zrobię to dla ciebie i puszczę w niepamięć tę nieprzyjemną uwagę – mruknął.

– Jak to szlachetnie z twojej strony.

Targała nią przemożna chęć sprawdzenia, ile naprawdę dla niego znaczy. Wiedziała, że jeśli nawet jego serce było dla niej zimne, trudno to powiedzieć o sprawach czysto fizycznych. Jej ciało na pewno robiło na nim wrażenie. Ale dosyć tego. Musiała wreszcie znaczyć dla niego coś więcej, owszem, ciało było ważne, ale było tylko ciałem.

Wyskoczyła z łóżka z gracją, która przykuła jego uwagę. Uniosła ręce, chwilę trwała w tej pozycji, następnie odrzuciła do tyłu głowę, odgarnęła włosy. Wyprostowała się, eksponując kształtne piersi, odwróciła twarz ku niemu i posłała jedno z tych powłóczystych spojrzeń, które kiedyś wywierały na nim takie wrażenie.

Kręcąc biodrami, powoli, jak w tańcu, skierowała się ku niemu ze zmysłowym uśmiechem na ustach.

Nie mógł oczu od niej oderwać. Tak, przez cztery miesiące zdążyła dobrze poznać, co podniecało go najbardziej.

Chwycił głęboki oddech, napiął mięśnie, zacisnął dłonie. Widać było, iż walczy ze sobą, że jest w rozterce, głęboko nieszczęśliwy. Pożądał jej, to było pewne. Jednocześnie zaś musiał z uporem maniaka trzymać się swego rozkładu dnia. Nie pozwolił, żeby cokolwiek mogło temu przeszkodzić. Jego twarz przybrała wyraz zdecydowania, ale iskierek namiętności, które płonęły w jego oczach, nie potrafił wygasić. Stał jak wrośnięty w ziemię. Nie podszedł do niej ani też nie zbierał się do wyjścia. Po prostu stał.

– Nie chcesz już nigdy więcej kochać się ze mną? – zapytała. – Dzisiaj był ostatni raz, prawda?

– Nie! – niemal krzyknął.

– No to zostań ze mną, pieść mnie.

– Będę głupi, jeśli zostanę.

– Będziesz głupi, jeśli pójdziesz.

– Dzisiaj przyjeżdża delegacja z Europy. Wiedziała, że to zupełnie nie ma sensu, ale nie potrafiła już zawrócić z raz obranej drogi.

– Przełóż to spotkanie na jutro. Gniewnie zacisnął usta.

Ruszyła w jego stronę, grając, starą jak świat, rolę namiętnej kusicielki. Nigdy przedtem nie robiła takich rzeczy, teraz jednak nie mogła opanować wewnętrznej potrzeby, żeby zachowywać się właśnie w ten sposób.

W miłości i na wojnie wszystkie metody są dobre, o ile prowadzą do celu.

Jak dotąd, to David był tym, który w każdej sytuacji przejmował inicjatywę, z bezczelnością, która ciągle jeszcze jej imponowała. Miał prymitywny instynkt myśliwego, nie uznającego żadnych niepowodzeń. Jeżeli jeden sposób zawodził, sięgał natychmiast po następny, aż osiągał to, czego pragnął.