19.10

Jestem zaniepokojona i zmieszana. Zderzenie z tym, czego jeszcze kilka godzin temu nie znałam, było raczej gwałtowne, choć może wcale nie takie wstrętne.

Jego dom letniskowy jest bardzo piękny, otoczony bujnym zielonym ogrodem i masą kolorowych kwiatów. W niebieskim basenie odbijał się blask słońca, a woda zachęcała, by się w niej zanurzyć; właśnie dziś jednak nie mogłam, bo miałam okres. Spod płaczącej wierzby obserwowałam innych, jak nurkowali i bawili się, podczas gdy ja siedziałam przy bambusowym stoliku ze szklanką mrożonej herbaty w ręku. Patrzył na mnie, uśmiechając się od czasu do czasu, a ja z radością odwzajemniałam uśmiechy. Potem zobaczyłam, jak wspina się po schodkach i idzie w moim kierunku, ze strużkami wody ociekającymi powoli po lśniącym torsie, poprawiając jedną ręką mokre włosy i pryskając dokoła drobnymi kropelkami.

– Przykro mi, że nie możesz się zabawić – powiedział z lekką ironią.

– Nie ma problemu – odpowiedziałam. – Poopalam się trochę.

Nic nie mówiąc, wziął mnie za rękę, drugą schwycił zimną szklankę i odstawił na stół.

– Dokąd idziemy? – spytałam ze śmiechem, ale i z pewnym niepokojem.

Nie odpowiedział i zaprowadził mnie do drzwi, do których prowadziło jakieś dziesięć schodków, wyjął spod wycieraczki klucze; jeden z nich wsunął do zamka, patrząc na mnie przebiegłymi, błyszczącymi oczyma.

– Ale dokąd mnie prowadzisz? – spytałam z tym samym, dokładnie skrywanym niepokojem.

I znów żadnej odpowiedzi, tylko lekkie parsknięcie śmiechem. Otworzył drzwi, wszedł do środka, wciągając mnie za sobą, i zamknął je za moimi plecami. W niesamowicie gorącym pokoju, oświetlonym tylko przez promyki światła przenikające przez żaluzje, oparł mnie o drzwi i namiętnie całował, pozwalając mi rozkoszować się swymi ustami o smaku truskawek i w kolorze łudząco przypominającym te owoce. Opierał się rękami o drzwi, mięśnie ramion miał napięte i mogłam pod palcami poczuć ich siłę, głaszcząc je i przebiegając po nich podobnie do dreszczy, które przebiegały po moim ciele. Potem ujął mą twarz w dłonie, zostawił w spokoju moje usta i spytał cicho:

– Miałabyś na to ochotę?

Przygryzając wargi, powiedziałam, że nie, ponieważ nagle ogarnęło mnie tysiące obaw, zupełnie niesprecyzowanych, abstrakcyjnych. Zacisnął mocniej dłonie na moich policzkach i z siłą, która może według niego miała być pieszczotą, popychał moją głowę coraz niżej, ukazując mi nagle Nieznane. Teraz miałam go przed oczyma, pachniał mężczyzną i każda jego żyła wyrażała taką siłę, że wydawało mi się, iż muszę się z nią zmierzyć. Wsunął się pewnie pomiędzy me wargi, zabierając ze sobą smak truskawek, którym były jeszcze przesiąknięte.

Potem pojawiła się kolejna niespodzianka i poczułam w ustach dość pokaźną ilość gęstego, ciepłego i kwaśnego płynu. Poderwałam się nagle pod wpływem tego nowego odkrycia, co sprawiło mu lekki ból, ale przytrzymał rękami moją głowę i jeszcze mocniej przycisnął do siebie. Słyszałam jego zadyszany oddech i w pewnym momencie wydało mi się, że gorący powiew tego oddechu dotarł aż do mnie. Połknęłam ten płyn, nie wiedząc, co z nim robić. Mój przełyk wydał lekki odgłos i zrobiło mi się wstyd. Gdy jeszcze klęczałam, zobaczyłam, że opuszcza ręce i pomyślałam, że chce unieść moją twarz. On tymczasem podciągnął kąpielówki i usłyszałam dźwięk gumy uderzającej o zlaną potem skórę. Podniosłam się więc sama i popatrzyłam mu w oczy, czekając na jakieś słowo, dzięki któremu poczułabym się pewniejsza i szczęśliwa.

– Chcesz coś do picia? – spytał.

Ponieważ ciągle czułam kwaśny smak w ustach, powiedziałam, że napiłabym się wody. Wyszedł, a po chwili wrócił ze szklanką w dłoni; tymczasem ja, dalej oparta o drzwi, przyglądałam się z ciekawością pokojowi, w którym wcześniej zapalił światło. Patrzyłam na jedwabne zasłony i rzeźby, na książki i gazety leżące na eleganckich kanapach. Ogromne akwarium rzucało na ściany błyszczące refleksy. Słyszałam hałasy dochodzące z kuchni i nie było we mnie ani zakłopotania, ani wstydu, tylko jakieś dziwne zadowolenie. Dopiero później ogarnął mnie wstyd, gdy obojętnym gestem podawał mi szklankę, a ja spytałam:

– Naprawdę tak się to robi?

– No jasne! – odpowiedział mi z sarkastycznym uśmiechem, który odsłonił jego przepiękne zęby. Wtedy uśmiechnęłam się do niego i objęłam go, a gdy chłonęłam zapach jego karku, poczułam, jak za mymi plecami chwyta klamkę i otwiera drzwi.

– Zobaczymy się jutro – powiedział, i po pocałunku – dla mnie słodkim – zeszłam na dół do pozostałych osób.

Alessandra patrzyła na mnie, śmiejąc się; ja odpowiedziałam lekkim uśmiechem, który natychmiast zniknął, gdy spuściłam głowę – miałam łzy w oczach.


29 lipca 2000

Pamiętniku, już ponad dwa tygodnie chodzę z Danielem i już czuję, że coraz bardziej mi na nim zależy. To prawda, że jego zachowanie w stosunku do mnie jest nieco oschłe i nigdy z jego ust nie słyszę żadnego komplementu ani dobrego słowa, tylko obojętność, zniewagi i prowokacyjne śmiechy. A jednak zachowanie to sprawia, że robię się jeszcze bardziej zawzięta. Jestem pewna, że dzięki namiętności, jaka we mnie drzemie, sprawię, że będzie tylko mój i że sam szybko to dostrzeże. Podczas gorących i monotonnych popołudni tego lata często myślę o jego zapachu, o świeżości jego truskawkowych ust, o mięśniach jędrnych i drżących niczym duże, żywe ryby. I prawie zawsze dotykam się, przeżywając wspaniałe orgazmy, intensywne i pełne fantazji. Czuję w środku wielką namiętność, czuję, jak pulsuje pod skórą, chcąc się wydostać i wybuchnąć na zewnątrz z całą swą mocą. Mam szaleńczą ochotę kochać się, zrobiłabym to nawet teraz i robiłabym to dalej całymi dniami, aż moja namiętność uzewnętrzni się, aż w końcu się uwolni. Wiem jednak z góry, że nie doznam zaspokojenia, że niedługo ponownie wchłonę w siebie to, co rozproszyłam na zewnątrz, by potem znów to utracić, zawsze według tego samego, emocjonującego schematu.


1 sierpnia 2000

Powiedział mi, że nie jestem w stanie tego zrobić, że nie jestem dostatecznie namiętna. Powiedział mi to ze swym typowym, szyderczym uśmiechem, więc odeszłam ze łzami, upokorzona tą odpowiedzią. Siedzieliśmy na hamaku w jego ogrodzie, jego głowa spoczywała na moich nogach i delikatnie pieściłam mu włosy, patrząc na jego przymknięte powieki, powieki osiemnastolatka. Przesunęłam palcem po jego ustach, zwilżając lekko opuszek, a on obudził się i wbił we mnie pytający wzrok.

– Chciałabym się kochać, Daniele – powiedziałam jednym tchem, z rumieńcem na policzkach.

Roześmiał się na cały głos, tak głośno, że omal nie stracił tchu.

– No co ty, dziewczyno! Co chciałabyś robić? Nawet nie potrafisz dobrze zrobić laski.

Patrzyłam na niego zmieszana, upokorzona, chciałam zapaść się pod powierzchnię ogrodu, tak pięknie wypielęgnowanego, i zgnić tam pod ziemią, podczas gdy jego nogi tratowałyby mnie w nieskończoność. Uciekłam, wrzeszcząc ze złością: „Cham!", trzasnęłam gwałtownie furtką i zapaliłam skuter, odjeżdżając z rozdartą duszą i urażoną dumą.

Pamiętniku, czy to naprawdę taki problem pozwolić się kochać? Myślałam, że wypicie jego spermy nie jest konieczne, by zapewnić sobie jego miłość, myślałam, że muszę mu się koniecznie oddać cała, a teraz, gdy się do tego przymierzałam, teraz, gdy mam na to ochotę, on mnie wyśmiewa i przegania. Co mam zrobić? O przyznaniu się, że go kocham, nie ma nawet mowy. Mogę jeszcze spróbować udowodnić mu, że potrafię zrobić to, czego się nie spodziewa, jestem bardzo uparta i dopnę swego.


3 grudnia 2000 22.50

Dzisiaj są moje urodziny. Piętnaste. Na dworze jest zimno, a rano bardzo padało. Przyszło do nas kilka osób z rodziny, których nie przyjęłam zbyt dobrze; rodzice zdenerwowali się i skrzyczeli mnie, gdy goście poszli już do domu.

Problem polega na tym, że moi rodzice widzą tylko to, co chcą widzieć. Kiedy jestem w dobrym nastroju, podzielają moją radość, są ujmujący i wyrozumiali. Kiedy jestem smutna, pozostają na uboczu, unikają mnie jak zadżumionej. Matka mówi, że jestem jak trup, słucham cmentarnej muzyki i jedyną moją rozrywką jest zamykanie się w pokoju i czytanie książek (tego ostatniego nie mówi, ale wyczuwam to z jej spojrzenia…). Mój ojciec nie ma pojęcia, jak spędzam całe dnie, a ja nie mam najmniejszej chęci, by mu o tym opowiadać.

Brakuje mi miłości, chcę, by mnie ktoś pieszczotliwie pogłaskał po włosach, pragnę szczerego spojrzenia.

W szkole też miałam koszmarny dzień. Załapałam dwa nieprzygotowania (nie mam ochoty brać się do nauki) i musiałam pisać klasówkę z łaciny. Myśl o Daniele nurtuje mnie od rana do wieczora i zaprząta mi umysł nawet we śnie; nie mogę nikomu wyznać, co do niego czuję, nie zrozumieliby, wiem to.

W czasie sprawdzianu na sali panowała cisza i mrok, ponieważ wysiadło światło. Pozwoliłam Hannibalowi przejść przez Alpy i pozwoliłam, by gęsi kapitolińskie czekały gotowe do walki, skierowałam wzrok za okno przez zaparowane szyby i ujrzałam swój zamglony, niewyraźny obraz. Bez miłości człowiek jest niczym, pamiętniku, jest niczym… (a ja nie jestem kobietą…).


25 stycznia 2001

Dzisiaj są jego dziewiętnaste urodziny. Gdy tylko się obudziłam, wzięłam komórkę i w całym pokoju rozległ się dźwięk klawiszy; wysłałam mu życzenia urodzinowe, za które na pewno nawet mi nie podziękuje, a być może, czytając je, wybuchnie gromkim śmiechem. I nie będzie się mógł pohamować, gdy przeczyta ostatnie zdanie, jakie mu napisałam: „Kocham Cię i tylko to się liczy".


4 marca 2001 7.30

Wiele czasu upłynęło od momentu, gdy pisałam po raz ostatni, i prawie nic się nie zmieniło; jakoś ciągnęłam przez te miesiące, dźwigając na karku swe nieprzystosowanie do tego świata; dokoła widzę tylko mierność i nawet myśl o wyjściu z domu jest dla mnie udręką. Zresztą dokąd pójść? Z kim?

Tymczasem moje uczucia do Daniela nasiliły się i teraz rozpiera mnie pragnienie, by mieć go tylko dla siebie.