– Na co patrzą ci homogenizowani? – spytał, pokazując głową chłopaków na placyku.
– Kto? – spytałam.
Wyjaśnił mi, że tak nazywa tych chłopaczków, którzy są wszyscy jednakowi i wszyscy są członkami tego samego stada; to sposób na odróżnienie ich od dorosłego świata.
– Hm, masz jakiś dziwny sposób określania nas… w każdym razie obserwują twój motor, twój urok i zazdroszczą mi, bo rozmawiam z tobą. Jutro zapytają, kim był ten chłopak, z którym rozmawiałam.
– A ty im powiesz prawdę? – spytał pewny odpowiedzi. Drażniła mnie ta jego pewność siebie, więc powiedziałam:
– Może tak, może nie. Zależy, kto mnie o to spyta i w jaki sposób.
Patrzyłam, jak językiem zwilżał usta, patrzyłam na jego długie, czarne jak u dziecka rzęsy i na jego nos, który wydaje się idealną kopią mojego. I patrzyłam na jego penis, który powiększył się, gdy zbliżyłam się do jego ucha i szepnęłam mu:
– Chcę, byś mnie wziął, teraz, przy wszystkich. Spojrzał na mnie, uśmiechnął się, napinając nerwowo usta, tak jakby chciał powstrzymać nerwowe podniecenie i powiedział:
– Loly, Loly… chcesz, żebym oszalał?… Przytaknęłam powolnym ruchem głowy, lekko się uśmiechając.
– Pozwól mi powąchać twój zapach, Lo.
Podsunęłam mu wtedy swą niewinną szyję, a on ją powąchał, napełniając swe płuca moim waniliowo-piżmowym zapachem, po czym rzekł:
– Muszę uciekać.
Nie mogłam pozwolić, by odjechał, tym razem postanowiłam grać do końca.
– Chcesz wiedzieć, jakie mam dzisiaj majtki?
Już miał zapalić silnik, ale spojrzał na mnie zszokowany i w zaćmieniu umysłu odpowiedział, że tak. Odciągnęłam spodnie, lekko je rozpinając, a wtedy spostrzegł, że nie mam majtek. Popatrzył na mnie, czekając na wyjaśnienia.
– Często wychodzę bez majtek, lubię to – powiedziałam. – Pamiętasz, że nie miałam ich też tamtego wieczora, kiedy zrobiliśmy to po raz pierwszy?
– Zaraz doprowadzisz mnie do szału.
Przysunęłam się do jego twarzy, zachowując między nami bardzo małą i w związku z tym dość niebezpieczną odległość, i popatrzyłam mu prosto w oczy.
– Tak, to jest właśnie to, co zamierzam zrobić. Patrzyliśmy na siebie, nic nie mówiąc przez wiele minut, chwilami potrząsał głową i uśmiechał się. Przysunęłam się ponownie do jego ucha i powiedziałam mu:
– Zgwałć mnie tej nocy.
– Nie, Lo, to niebezpieczne.
– Zgwałć mnie – powtórzyłam prowokująco i natarczywie.
– Gdzie, Mel?
– W tym miejscu, gdzie byliśmy za pierwszy razem.
29 marca 1.30
Wysiadłam z samochodu i zamknęłam drzwi, zostawiając go w środku. Zapuściłam się w ciemne i wąziutkie dróżki, a on odczekał trochę, zanim ruszył za mną. Szłam sama po nierównym bruku, w dali słyszałam szum morza, a potem już nic. Patrzyłam na gwiazdy i wydawało mi się, że słyszę także ich dźwięk, nieuchwytny dźwięk ciał wysyłających nieregularne światło. Potem silnik i reflektory jego samochodu. Zachowałam spokój, chciałam, by wszystko wydarzyło się tak, jak zaplanowałam – on w roli kata, a ja ofiary. Cielesnej ofiary, upokorzonej i podporządkowanej. Ale umysłem – moim i jego – steruję ja, tylko ja. To ja chcę tego wszystkiego, ja jestem panią. On jest panem na niby, panem, który jest moim niewolnikiem, niewolnikiem moich żądz i moich kaprysów.
Zaparkował samochód, zgasił światła i silnik i wysiadł. Przez moment myślałam, że znów zostałam sama, ponieważ nie słyszałam żadnych dźwięków… Wreszcie usłyszałam go, nadchodził powolnym, spokojnym krokiem, ale jego oddech był szybki i zadyszany. Poczułam go z tyłu, chuchnął mi w szyję. Niespodziewanie ogarnął mnie strach. Valerio zaczął iść za mną coraz szybciej, podbiegł i przytrzymując mnie za ramię, uderzył mną o mur.
– Panienki z ładnym tyłkiem nie chodzą same po ulicach – powiedział, zmieniając głos.
Jedną ręką trzymał mnie za ramię, sprawiając mi ból, drugą popychał głowę do muru, dociskając mocno mą twarz do chropowatej, omszałej powierzchni.
– Nie ruszaj się – rozkazał.
Czekałam na następny ruch, byłam podniecona, ale i przestraszona. Zadawałam sobie pytanie, jak naprawdę bym się czuła, gdyby zgwałcił mnie jakiś nieznajomy, a nie mój słodki profesor. Potem odrzuciłam tę myśl, przypominając sobie jeden z wcześniejszych wieczorów i wszystkie te gwałty na duszy, jakim wielokrotnie zostałam poddana… i pragnęłam jeszcze więcej gwałtu, tyle gwałtu, że więcej nie da się już wytrzymać. Przyzwyczaiłam się, być może już nie potrafię bez tego żyć. Wydawałoby mi się to dziwne, gdyby pewnego dnia delikatność i czułość zapukały do moich drzwi i chciały wejść od środka. Przemoc zabija mnie, wyniszcza, kala mnie i żywi się mną, ale dzięki niej i dla niej udaje mi się przeżyć, jest moim pokarmem. Wykorzystał wolną rękę, by poszukać czegoś w kieszeni spodni. Ściskał mocno moje białe nadgarstki, na chwilę mnie zostawił i uchwycił drugą ręką tę rzecz, którą wyjął z kieszeni. To był bandaż, którym owinął górną część mojej twarzy, zakrywając mi oczy.
– Tak wyglądasz pięknie – powiedział. – Podnoszę ci spódnicę, kurwo, nie odzywaj się i nie krzycz.
Czułam, jak jego ręce wsuwają się do moich majtek, a palce pieszczą moją cipkę. Potem wymierzył mi tak bolesny policzek, że aż zajęczałam z bólu.
– No nie… powiedziałem ci, żebyś nie wydawała żadnego dźwięku.
– Przecież powiedziałeś mi, żebym się nie odzywała i nie krzyczała, a ja tylko zajęczałam – wyszeptałam, świadoma, że mnie za to ukarze.
Istotnie, wymierzył mi jeszcze bardziej siarczysty policzek, a ja nie wydałam żadnego dźwięku.
– Grzeczna, Loly, grzeczna.
Nachylił się, przytrzymując mnie rękami tak, bym się nie ruszała, i zaczął całować moje pośladki, na które rzucił się z całą gwałtownością. Zaczął je powoli lizać, a moje pragnienie, by mnie posiadł, nasiliło się jeszcze bardziej i nie mogłam się powstrzymać. Wygięłam się odpowiednio, by mógł zrozumieć moje intencje. W odpowiedzi dostałam kolejny policzek.
– Kiedy ci powiem – rozkazał.
Pozbawił mnie możliwości patrzenia, a także najwyższej rozkoszy, mogłam tylko chłonąć dźwięki i dotyk jego dłoni na mym ciele.
Zwolnił moje nadgarstki i przywarł do mnie całym ciałem. Obiema rękami schwycił moje piersi, wolne od czegokolwiek, co mogłoby je uciskać. Schwycił je mocno, sprawiając mi ból, zaciskał je palcami, które wydawały mi się rozpalonymi kleszczami.
– Delikatnie – szepnęłam słabiutkim głosem.
– Nie, będzie tak, jak ja powiem. – Wymierzył następny, siarczysty policzek. Gdy podwijał moją spódnicę aż po biodra, powiedział: – Chciałbym wytrzymać jeszcze trochę, ale już nie mogę. Za bardzo mnie prowokujesz i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko cię zadowolić.
Jednym ostrym pchnięciem wszedł we mnie głęboko, wypełniając mnie swym podnieceniem, swą niekontrolowaną namiętnością.
Silny, bardzo silny orgazm przeszył moje ciało, opadłam na mur, zdzierając sobie skórę; przytrzymał mnie i czułam na szyi jego gorący oddech, a jego zadyszanie napełniało mnie radością.
Staliśmy tak przez długi czas, zbyt długi, i chciałam, żeby ten czas nigdy się nie skończył. Powrót do samochodu był powrotem do rzeczywistości, zimnej i okrutnej, do rzeczywistości, przed którą -jak zrozumiałam w tym samym momencie – nie można uciec. Ja i on, ten związek naszych dusz musiał się na tym skończyć; okoliczności nie pozwolą nigdy żadnemu z nas, byśmy całkowicie i duchowo byli ze sobą złączeni.
W drodze powrotnej, gdy staliśmy w korku, jaki panuje nocą w Katanii, spojrzał na mnie, uśmiechnął się i powiedział:
– Loly, kocham cię.
Wziął mnie za rękę, uniósł do ust i pocałował. Loly, nie Melissa. On kocha Loly, o Melissie nigdy nie słyszał.
4 kwietnia 2002
Pamiętniku, piszę do ciebie w pokoju hotelowym, w Barcelonie. Jestem na szkolnej wycieczce w Hiszpanii i bardzo dobrze się bawię, nawet jeśli moja złośliwa i tępa profesorka patrzy na mnie krzywo, bo nie chcę zwiedzać muzeów – dla mnie jest to strata czasu. Nienawidzę zwiedzać jakichś miejsc tylko po to, by poznać historię. OK, wiem, że ona też jest ważna, ale co z nią zrobię potem? Barcelona jest taka żywa i wesoła, ale kryje w sobie jakąś głęboką melancholię. Przypomina piękną, fascynującą kobietę o głębokim, smutnym spojrzeniu, które drąży wnętrze duszy. Taką jak ja. Chciałabym przejść się nocą po ulicach, pełnych lokali i ludzi wszelkiego pokroju, ale zmuszają mnie do spędzania wieczorów w dyskotece, gdzie – jeśli dobrze pójdzie – udaje mi się poznać kogoś, zanim się jeszcze kompletnie upije. Nie lubię tańczyć, wkurza mnie to. W moim pokoju jest jeden wielki burdel – ktoś skacze na łóżku, ktoś inny sączy sangrię, ktoś wymiotuje w kiblu; teraz zmykam, Giorgio ciągnie mnie za ramię…
7 kwietnia
Przedostatni dzień, nie chcę wracać do domu. Tu jest mój dom, tu czuję się dobrze, czuję się swobodna, pewna, szczęśliwa, rozumiana przez tutejszych ludzi, mimo iż nie mówimy tym samym językiem. Dobrze mi, gdy nie dzwoni telefon od Fabrizia lub Roberta i gdy nie muszę wymyślać jakiegoś pretekstu, by się z nimi nie spotkać. I że mogę do późna rozmawiać z Giorgio, bez konieczności wsuwania mu się do łóżka i oddawania mu swego ciała.
Gdzie jesteś, Narcyzo, która tak siebie kochała i tak często się śmiała, tak wiele chciała dać i równie dużo otrzymywać; gdzie się podziałaś razem ze swymi snami, swymi nadziejami, swymi szaleństwami, szaleństwami życia, szaleństwami śmierci; gdzie jesteś, wizerunku odbity w lustrze, gdzie mogę cię szukać, gdzie mogę cię znaleźć, jak mogę cię zatrzymać?
4 maja 2002
Dziś pod szkołą czekała na mnie Letizia. Podeszła do mnie, a jej okrągła twarz oprawiona była w wielkie słoneczne okulary, bardzo podobne do tych, które widzę na zdjęciach mojej matki z lat sześćdziesiątych. Były z nią dwie dziewczyny, oczywiście lesbijki.
Jedna nazywa się Wendy, jest w moim wieku, ale patrząc jej w oczy, ma się wrażenie, że jest o wiele starsza. Druga, Floriana, jest niewiele młodsza od Letizii.
"Sto pociągnięć szczotką przed snem" отзывы
Отзывы читателей о книге "Sto pociągnięć szczotką przed snem". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Sto pociągnięć szczotką przed snem" друзьям в соцсетях.