Uniosła ich fala niewypowiedzianej rozkoszy.

ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY

Obudziła się przytulona do Michaela, ogarnięta błogim uczuciem, że zawsze powinna spać w jego opiekuńczych ramionach. Miała złudzenie, że po długiej nieobecności wróciła do domu. Nie pamiętała, kiedy była taka zadowolona, a nawet zachwycona, że żyje. Chyba jedyny raz zdarzyło się to przed pięciu laty.

– Mikę?

Śpiący nawet nie drgnął.

– Michaelu?

– Mmm?

– Czy naprawdę nie jesteś związany z Kathy?

Michael otworzył oko i zerknął na nią z ukosa.

– Tak.

– Więc czemu dawałeś mi do zrozumienia, że ją kochasz?

– Boja wiem… Tyle opowiadałaś o Hungerfordzie… Czasem jeszcze bolą mnie rany sprzed lat, więc mniej lub bardziej świadomie chciałem; żebyś wiedziała, że ja też komuś się podobam. Zdawało mi się, że będziemy kwita, ale wiem, że to dziecinne. – Ironicznie wykrzywił usta. – Całkiem zapomniałem, co ci o niej opowiadałem, ale po przyjęciu mi przypomniałaś i uważałem, że lepiej nie zaprzeczać i nie wyjaśniać. Miałem inne sprawy na głowie… – Przewrócił się na bok, oparł na łokciu, położył dłoń na jej udzie i rzekł przytłumionym głosem: – Zastanawiałem się, czy zdołam trzymać ręce z dala od ciebie.

– Przepraszam, że tak się wtedy zachowałam.

– Postąpiłaś słusznie.

– Nie byłam do końca przekonana – przyznała się. – Żal mi, że straciliśmy tyle czasu. Mogliśmy od początku spać tak jak teraz…

– Zostało jeszcze kilka nocy. Objęła go i gorąco pocałowała.

– Kiedy musisz jechać?

– Za jakieś dwa tygodnie.

– Czternaście dni – szepnęła, nie ukrywając rozczarowania.

– Po przyjęciu powiedziałeś, że powinniśmy posłuchać głosu krwi i wykorzystać razem spędzany czas.

– Nadal tak myślę. I niczego się nie spodziewamy, prawda?

– Zaczął ją pieścić. – Powinniśmy się cieszyć każdym dniem i nie martwić na zapas. – Pocałował ją w szyję. – Mam rację?

– Nie wiem… – Przyciągnęła jego głowę do piersi. – Chyba naprawdę nie ma sensu sprzeciwiać się naturze. Jesteśmy idealną parą, bo dobrze nam z sobą i nasze ciała doskonale się rozumieją. Prawda?

– Tak.

Zamknęła oczy, poddała się rozkosznym pieszczotom i odsunęła na później ponure myśli o pustce, jaka ją czekała po rozstaniu.

Pewnego ranka Maud Brooke zwróciła się do Rosalind ze słowami:

– Jedziemy dziś do adwokata. Nie byłaś nigdzie poza Askerby, więc wybierz się z nami do Yorku. Należy ci się mała odmiana.

Rosalind nie miała ochoty nigdzie jechać, ponieważ na wsi czuła się zdumiewająco dobrze. Chwilami marzyła tylko o tym, by czas stanął w miejscu, Jamie był bezpieczny i szczęśliwy, dni wypełnione śmiechem, a noce miłością. Od tygodnia co noc była coraz bardziej szczęśliwa, więc nie potrzebowała żadnej zmiany.

Starsza pani jednak nalegała, a Jamie aż podskakiwał z radości, że zobaczy coś nowego, więc dała się przekonać. Właściwie było jej obojętne, gdzie jest, pod warunkiem że Michael znajduje się w pobliżu.

Pani Brooke usiadła obok kierowcy, któremu radziła, jak ma jechać. Michael uprzejmie kiwał głową, lecz nie stosował się do poleceń, ponieważ były niewykonalne i mógłby spowodować wypadek. Tylko dzięki temu, że nie usłuchał jej wskazówek, znalazł dogodny parking przy głównej ulicy.

Przez całą drogę Rosalind nic nie słyszała i nie widziała oprócz Michaela. Wpatrywała się w jego głowę i rozmarzona wspominała upojne noce.

– Ros?

Drgnęła, wróciła do rzeczywistości i zorientowała się, że patrzy na pusty fotel, a wszyscy ze zdziwieniem na nią.

– Przepraszam… – Spąsowiała zażenowana. – Śniłam na jawie…

– Co ci się śniło? – zapytał Jamie.

Zerknęła na Michaela i zorientowała się, że on wie, o czym myślała.

– Co się śniło? – Spojrzała na dziecko. – Trudno to wyrazić słowami…

Zamykając samochód, Michael półgłosem zapytał:

– Mnie powiesz to samo?

– Nie.

– No więc?

– Później.

Do kancelarii adwokackiej, która mieściła się przy bocznej uliczce, pani Brooke trafiła bezbłędnie.

– Nie wiem, jak długo to potrwa – zwróciła się do Rosalind. – Wejdziesz z nami, czy poczekasz przed domem?

– Pospacerujemy sobie.

– Nie odchodź za daleko – ostrzegł Michael.

– Nie bój się, nie zabłądzę.

W Londynie uliczny tłum ją przerażał i chyłkiem przemykała z domu lub sklepu do samochodu, ponieważ bała się, że ktoś zastąpi jej drogę i porwie Jamiego. W Yorku miała miłe uczucie, że nikt jej nie zna; wszyscy byli uśmiechnięci i zdawali się przyjaźnie nastawieni do bliźnich. Nie pamiętała, kiedy ostatnio bez konkretnego celu oglądała wystawy. Prawie na każdym rogu popisywali się grajkowie lub akrobaci, co rusz słychać było inne melodie, od utworów z repertuaru klasycznego po modne przeboje.

Gdy wróciła z przechadzki, Michael czekał przed domem. Jamie wyrwał się i pobiegł, więc Michael schwycił go i podrzucił w górę. Rosalind roześmiała się serdecznie, ale spoważniała, gdy spostrzegła zagadkowy wyraz twarzy Michaela.

– Dlaczego masz taką dziwną minę?

– Bo porównuję cię z innymi kobietami i widzę, że wszędzie się wyróżniasz.

– Jak mogę się wyróżniać w takim ubraniu?

– Nie wiem, ale odstajesz od innych.

Zarumieniła się z radości, ponieważ odczytała jego słowa jako komplement.

– Gdzie jest ciocia?

– Adwokat zaprosił ją na lunch i mamy spotkać się tutaj za dwie godziny. – Spojrzał na Jamiego. – Co robimy? Chcesz iść do parku?

– Tak. Dostanę loda?

– Dostaniesz.

Poszli na spacer do parku wokół ruin opactwa. Udało im się znaleźć odosobniony zakątek, skąd mogli obserwować pawie, które kroczyły dumnie i spokojnie, jakby nie widziały leżących na trawie ludzi.

Jamie szybko połknął kanapkę i trochę wolniej loda, przy czym pochlapał sweterek i spodnie. Rosalind wytarła mu buzię i pozwoliła pobiegać.

– Rozsadza go energia – orzekł Michael.

– Tak. Ja w jego wieku nie miałam tyle swobody. Ojciec czasami zabierał mnie ze sobą na Karaiby, ale tam też zajmował się interesami. Oczywiście było pięknie, ale dla bezpieczeństwa nigdy nie pozwalano mi się oddalać. Wolno mi było pływać w basenie, ale koło domu też taki mieliśmy, więc to żadna atrakcja i równie dobrze mogłam siedzieć w Londynie. Szkoda, że nigdy nie zabrał mnie do parku i nie kupił loda.

Michael przez chwilę przyglądał się radosnemu dziecku.

– Dobrze, że chcesz, żeby miał normalne dzieciństwo.

– Teraz zawdzięcza je tobie.

Spojrzała na leżącego obok niej mężczyznę, który jak zwykle zdawał się bliski, a jednak daleki, znany, a mimo to jakby obcy. Przez chwilę patrzyła na niego, jakby go nie znała, a potem z wysiłkiem odwróciła wzrok.

– Poświęciłeś się dla nas i dzięki tobie możemy żyć normalnie – powiedziała wzruszona. – Sama bym się nie odważyła pójść z Jamiem do parku. Podobnie jak ojciec o mnie, bałam się o niego, ale widzę, że takie spacery są mu potrzebne. Musi bawić się jak inne dzieci, więc gdy wrócę do domu, zaraz poszukam mu kolegów.

„Gdy wrócę do domu”. Po tych słowach zapanowało przykre milczenie, jakby otwarła się przepaść. Michael usiadł i oparł ręce na kolanach, – Czy zastanawiałaś się, co zrobisz, jeśli przed wyjazdem stąd nie będzie żadnej wiadomości z policji?

Mówił spokojnie, więc i ona starała się odpowiedzieć opanowanym głosem, jakby perspektywa rozstania jej też była obojętna.

– Kiedyś i tak muszę wrócić.

Starała się wyobrazić sobie, jak ułoży się jej życie w Londynie, gdy będzie miała wszystko, co chce, oprócz tego, co najważniejsze.

Wszystko prócz Michaela.

W tym momencie świat znienacka zawirował jej przed oczami, ponieważ doznała olśnienia i poznała prawdę. Pokochała Michaela! Całym sercem!

Natychmiast z bólem uświadomiła sobie, że wszystko będzie wyglądało inaczej i życie nie może być takie samo, gdy głęboko i nieodwołalnie się zakochała. Przez tyle lat wmawiała sobie, że nie potrzebuje prawdziwych uczuć, że nie chce powtórnie cierpieć z powodu nie odwzajemnionej miłości, ale to nie pomogło. Pokochała Michaela, jedynego mężczyznę, który jej nie zechce.

Miała nieprzepartą ochotę wyznać mu chociaż raz: „Kocham cię”. Teraz uważała, że to łatwo powiedzieć, a nawet chętnie krzyczałaby na całe gardło, aby wszyscy słyszeli. Pragnienie było tak silne, że zasłoniła usta ręką, ponieważ wyznanie byłoby wielkim nietaktem w stosunku do niego. Kiedyś odrzuciła miłość, którą jej ofiarował, więc teraz nie wypadało o nią prosić.

Tym bardziej że jasno dawał do zrozumienia, iż w jego życiu nie ma dla niej miejsca.

Przypomniała sobie jego słowa: „Niczego się nie spodziewamy. Powinniśmy cieszyć się każdym dniem i nie martwić na zapas”.

Został im zaledwie tydzień i jeśli nie chciała go zmarnować, nie powinna dopuścić, aby Michael domyślił się, prawdy. Postanowiła, że nie zaprzepaści ostatnich dni.

– Nawet jeśli nie znaleziono tego osobnika, będę umiała lepiej sobie radzić. – Spojrzała na Michaela spod rzęs. – Nie wiem, jak ci dziękować za wszystko, co dla nas zrobiłeś. Wolę nie myśleć o tym, jak byśmy sobie bez ciebie radzili.

– Nie masz za co dziękować. – Zajrzał jej głęboko w oczy. – Dobrze mi z Jamiem, a z tobą jeszcze bardziej.

Odsunął kosmyk włosów, opadający jej na czoło, a Rosalind zarumieniła się i serce zaczęło jej bić jak szalone. Miał taki blask w oczach, że czuła, iż mogłaby wyznać miłość, a on uwierzyłby i wybaczył, że przed laty bezmyślnie go zraniła.

– Muszę ci coś powiedzieć – rzekł cicho.

– Co takiego? – spytała z zapartym tchem.

– Przemyślałem to, co mówiłaś po przyjęciu. Skarżyłaś się, że podobasz się mężczyznom tylko ze względu na bogactwo. Mówiłaś, że widocznie jesteś osobą, której nie można lubić, więc chcę cię zapewnić, że można. Ja cię lubię. Bardzo.

Wprawdzie nie usłyszała słów, o których marzyła, lecz wiedziała, że i tak nie zasługuje na tyle szczęścia. Ze wzruszenia miała łzy w oczach.