Jej życie, jak zresztą Madame zapowiedziała od początku, poddane było rygorowi, pełne wyczerpującej pracy i przerastających jej wyobrażenia codziennych poświęceń. Przez trzy pierwsze lata znosiła to jednak z niezłomną, niezachwianą determinacją. Tymczasem skończyła dziesięć lat. Żyła tylko tańcem i ustawicznym dążeniem do doskonałości. Czternastogodzinny dzień spędzała prawie wyłącznie w salach ćwiczeń. Była niestrudzona, zawsze gotowa poprawić to, czego się już nauczyła. Madame była z niej nad wyraz zadowolona, jak zapewniała ojca Daniny, kiedy się z nim widziała. Odwiedzał córkę kilka razy do roku, zawsze podbudowany widokiem jej tańca, podobnie jak nauczyciele.

Kiedy przyjechał na pierwszy jej większy występ na scenie, miała czternaście lat. Tańczyła w roli partnerki Franza w mazurze z Coppelii. Była już pełnoprawnym członkiem corps de ballet, nie tylko uczennicą. Wielce to usatysfakcjonowało ojca. Spektakl był piękny, a precyzja, elegancja stylu i po prostu siła talentu Daniny zapierały dech w piersiach. Ojciec miał łzy w oczach, kiedy patrzył na jej występ, ona zaś, kiedy ujrzała go za kulisami po spektaklu. Był to najbardziej porywający wieczór w jej życiu, marzyła więc tylko o tym, by podziękować ojcu, że przywiózł ją tutaj przed siedmioma laty. Spędziła właśnie w balecie połowę życia, a było to jedyne życie, jakie znała, i jedyne, jakiego pragnęła.

W rok później tańczyła w roli Wróżki Bzu w Śpiącej królewnie, a w wieku lat szesnastu miała świetny występ w Bajaderze. Jako siedemnastolatka została primabaleriną. Nikt, kto widział ją w Jeziorze łabędzim, nie potrafiłby o tym zapomnieć. Madame wiedziała, że brak jej dojrzałości, że prawie nie widziała świata, że nie zna życia, ale dziewczyna miała tak niewiarygodną technikę i styl, że przełożona wstrzymywała oddech i dawała jej pierwszeństwo przed wszystkimi.

Cesarzowa i jej córki znały ją już dobrze. Dziewiętnastoletnia Danina tańczyła na prywatnym spektaklu przed carem w Pałacu Zimowym. Było to w kwietniu 1914 roku. W maju otrzymała zaproszenie na występ w carskiej rezydencji w Peterhofie. Wraz z madame Markową i kilkoma gwiazdami baletu jadła tam obiad z rodziną carską w prywatnych apartamentach. Nigdy jeszcze nie spotkał dziewczyny taki honor i żaden hołd nie znaczył dla niej więcej. Uznanie ze strony ich cesarskich mości było najwyższym awansem, jedynym zaszczytem, do którego na prawdę tęskniła. Ich fotografię w małej ramce umieściła przy swoim łóżku. Szczególnie lubiła spotkania z księżniczką Olgą, tylko o kilka miesięcy młodszą od niej samej. Była też oczarowana carewiczem, który miał dopiero dziewięć lat, ale Daninę uważał za bardzo ładną, jak zresztą każdy, kto ją zobaczył.

Wraz z dojrzałością Danina zyskała rzadki wdzięk, delikatność i równowagę, pewną figlarność, a zarazem ujmujące poczucie humoru. Nic dziwnego, że carewicz bardzo ją polubił. Był wątły, chorował przez całe dzieciństwo. Nie bacząc na tę jego wątłość, żartowała z niego i traktowała go całkiem normalnie, i to właśnie lubił. Był wyjątkowo mądrym, wrażliwym dzieckiem, chętnie podejmował z nią każdą rozmowę. Wydawała mu się taka mocna, taka zdrowa.

Danina obiecała Aleksemu, że któregoś dnia będzie mógł przyjrzeć się jej nauce w klasie, jeżeli madame Markowa pozwoli. Co prawda nie mieściło się jej w głowie, jakim cudem Madame miałaby się nie zgodzić na odwiedziny tak wpływowej osoby, jeżeli pozwoli na nie stan zdrowia i doktorzy. Hemofilia carewicza wymagała stałej obecności przy nim paru lekarzy zapewniających mu pomoc w razie wypadku. Danina współczuła mu, z wyglądu był chory i nieznośnie słabowity, a przecież otaczała go aura ciepła, życzliwości i czegoś bardzo miłego. Cesarzowa była wzruszona jej do niego stosunkiem.

Koniec końców Madame wraz z Daniną otrzymała tego lata zaproszenie od cesarzowej na tydzień do Liwadii, do carskiego pałacu letniego na Krymie. Był to niebywały zaszczyt, ale mimo to Danina nie paliła się do wyjazdu. Nie mogła pogodzić się z myślą o opuszczeniu zajęć i prób na siedem dni. Z pilności sama siebie poganiała do upadłego. Odpowiadały jej surowe wymagania twardego, wyczerpującego, niemal klasztornego życia, któremu wszystko składała w ofierze. Wszystko, co miała, co mogła, co śmiała poświęcić. Dawno już w tej gorliwości przeszła najśmielsze oczekiwania swojej preceptorki. Miesiąc minął, zanim Madame przekonała ją, by przyjęła cesarskie zaproszenie, i to tylko dlatego, że odmowa równałaby się obrazie carycy.

Były to pierwsze jej wakacje, jedyny okres od ukończenia lat siedmiu, kiedy nie tańczyła, nie zaczynała każdego dnia rozgrzewką o piątej, nie zaczynała lekcji w klasie o szóstej, a prób o jedenastej, kiedy przez czternaście godzin na dobę nie zmuszała swojego ciała, by dokonywało rzeczy niemożliwych. W Liwadii, w lipcu tamtego roku, po raz pierwszy w życiu pozwalała sobie na zabawę i wbrew samej sobie bardzo to lubiła.

Madame obserwowała Daninę. Wydawała się jej niemal dziecinna. Bawiła się z wielkimi księżniczkami w morzu, dokazywała z nimi, zaśmiewała się i opryskiwała wodą. Aleksego traktowała z wielką delikatnością. Miała dla niego macierzyńskie uczucia, co z kolei bardzo wzruszało jego matkę. Dzieci zaskoczyło odkrycie, że Danina nie umie pływać. W karnym i dręczące surowym życiu, które prowadziła, nie miała czasu uczyć się czegokolwiek prócz tańca.

W piątym dniu jej pobytu Aleksy znowu poczuł się źle po tym, jak wstając od stołu po obiedzie, nabił sobie małego siniaka na nodze. Na dwa następne dni został uwięziony w łóżku. Danina siedziała przy nim, opowiadała mu różne rzeczy, które zapamiętała z dzieciństwa w kręgu ojca i braci, snuła nie kończące się opowieści o balecie, o jego surowej dyscyplinie i o innych tancerzach. Słuchał jej godzinami, póki nie zasnął, trzymając jej dłoń. Pomalutku wysunęła się na palcach z pokoju, żeby przyłączyć się do reszty. Było jej go strasznie żal, współczuła mu z powodu okrutnych rygorów, narzuconych przez chorobę. Był taki niepodobny do jej braci albo do chłopców, z którymi ćwiczyła w balecie, zdrowych i pełnych sił.

Aleksy był nadal słaby, ale czuł się już lepiej, kiedy obie, Madame i ona, wyjeżdżały w połowie lipca carskim pociągiem do Petersburga. Wakacje były cudowne, niezapomniany tydzień. Wiedziała, że na zawsze zapamięta tych siedem dni swojego życia. Nigdy nie zapomni zabaw i zażyłości z rodziną carską, piękna otoczenia i tego. jak Aleksy próbował uczyć ją pływać, udzielając instrukcji z krzesła na pomoście.

– Nie, nie tak, głuptasie… tak…

Demonstrował ruchy ramion, które usiłowała naśladować, a potem oboje zaśmiewali się do rozpuku, kiedy to nie wychodziło i Danina udawała, że się topi.

Napisał do niej raz na adres szkoły mały liścik o tym. że tęskni. Jasne było, że chociaż ma tylko dziewięć lat, szaleje za nią. Jego matka zakomunikowała to przyjaciółce z dystyngowanym rozbawieniem. Aleksy w wieku dziewięciu lat ma pierwszą przygodę z baletnicą, zresztą piękną. Co istotniejsze, wiadomo, że to miła osoba. Ale w dwa tygodnie po sielance w Liwadii na świecie zawrzało. Żałosne wypadki w Sarajewie wtrąciły ich nagle w wojnę. Pierwszego sierpnia Niemcy wypowiedziały wojnę Rosji. Nikt nie sądził, by miała potrwać długo, optymiści pod koniec sierpnia przewidywali, że działania zakończą się na bitwie pod Tannenbergiem, tymczasem zaś sytuacja się pogarszała.

Mimo wojny Danina znowu w tym sezonie tańczyła Giselle, Coppelię i Bajaderę. Biegłość osiągnęła zawrotną, w swym rozwoju doszła do takich umiejętności, o jakich marzyła Madame. Jej występ nie mógł rozczarować, wszystko było tak, jak trzeba, a nawet lepiej. Na scenę wnosiła to, co właśnie Madame przed laty wyczuła w jej możliwościach. Miała w sobie dosyć prostolinijnego poświęcenia i nieodzownego samozaparcia. Żadne rozrywki nie odrywały Daniny od jej zajęć. Nie dbała o mężczyzn ani o świat poza sceną. Żyła, oddychała, pracowała i istniała tylko po to, żeby tańczyć. Była tancerką w każdym calu, w przeciwieństwie do niektórych innych, przedmiotu pogardy Madame. Mimo przykładnego treningu i talentu, jeśli takowy miały, aż za często zawracały sobie głowę mężczyznami i romansami. A dla Daniny życie sprowadzało się do baletu, to z niego czerpała siły. Był treścią jej duszy. Był dla niej wszystkim. Żyła dla niego i tylko o niego dbała. To sprawiało, że jej taniec był porywający.

Najlepszy w tym sezonie występ miała w wigilię Bożego Narodzenia. Jej bracia i ojciec walczyli na froncie, car i caryca byli jednak tutaj, oszołomieni pięknem jej tańca. Odwiedziła ich w loży cesarskiej i zaraz spytała o Aleksego. Poprosiła jego matkę o przekazanie mu jednej z róż, które otrzymała, a kiedy wróciła za kulisy, Madame zauważyła, że wygląda na bardziej niż zwykle zmęczoną. Był to długi, porywający wieczór, więc chociaż Danina nie zamierzała się do tego przyznać, czuła się wyczerpana.

Nazajutrz wstała o piątej, nie bacząc na Boże Narodzenie, a o pół do szóstej już robiła rozgrzewkę w sali. Przed południem tego dnia nie było zajęć, nie mogła jednak znieść myśli, że straci całe rano. Zawsze się bała, że zmarnowanie kilku godzin, ba, choćby minuty, może ją kosztować utratę jakiejś części jej wprawy. Nawet w Boże Narodzenie.

Madame zastała ją w sali o siódmej. Po krótkiej chwili coś w ćwiczeniach Daniny wydało się jej dziwne – jakaś niewłaściwa jej sztywność, ociężałość przy wykonywaniu arabesek. Nagle bardzo powoli, jak gdyby w zwolnionym tempie, zaczęła osuwać się na podłogę. Jej ruchy były tak pełne gracji, że mogło się wydawać, iż z absolutną precyzją ćwiczy upadanie. Dopiero kiedy się okazało, że leży bez władnie, po chwili długiej jak wieczność Madame i dwie inne uczennice nagle zdały sobie sprawę, że straciła przytomność. Przypadły do niej, próbowały ją cucić, a Madame uklękła przy niej na ziemi. Ręce jej drżały, kiedy dotykała twarzy i pleców Daniny, czując suche gorąco jej rozpalonego ciała. Kiedy zaś Danina otworzyła niewidzące oczy, preceptorka od razu dostrzegła, że błyszczą gorączką. Przez noc dziewczyna zapadła na jakąś zagadkową chorobę.