– Rozumiem. Tutaj jest niebezpiecznie. Wyjadę… a ty przyjedziesz jak najszybciej.

Wiedziała, że nie ma sensu się z nim spierać. Wiedziała, że on ma rację, chociaż okropna była sama myśl o wyjeździe bez niego. Skoro jednak on jedzie na Syberię z carem, najlepiej pewnie będzie, jeżeli ona ruszy przedtem do Ameryki.

– Kiedy przyjedziesz, jak sądzisz?

– Nie później niż we wrześniu, tym razem jestem tego pewien. Będę szczęśliwy, wiedząc, że jesteś bezpieczna daleko stąd.

Objął ją i przytulił, ona zaś rozpłakała się, marząc o chwili, kiedy znowu będą razem. Nikołaj wiedział już, że Marie i chłopcy cało i zdrowo dotarli do Anglii. Teraz chciał mieć pewność, że i Danina jest bezpieczna. Wiedział, że jego kuzyn roztoczy nad nią opiekę. Wiktor przy rzekł mu już uczynić dla nich wszystko, co w jego mocy, Nikołaj zaś miał do niego pełne zaufanie. Wiedział, że Danina znajdzie w nim wszelkie oparcie. On sam, Nikołaj, będzie mógł odetchnąć swobodniej, towarzysząc rodzinie carskiej w drodze do Tobolska, później zaś odbywając po wrotną podróż do Petersburga. A potem wyruszy statkiem do Ameryki, żeby być z Daniną, i zacznie się ich nowe życie.

Przedstawił Marie przed jej odjazdem swoje plany, ona zaś ku jego zaskoczeniu okazała dla nich zrozumienie, zapewniając, że w każdej chwili będzie mógł odwiedzić chłopców. Nikołaj jednak, tak samo jak ona, wiedział, że mogą minąć lata, zanim uda mu się wrócić do Europy. W każdym razie na długo skończyła się ich małżeńska farsa. W głębi serca czuł się teraz bardziej mężem Daniny niż Marie. Stan prawny i papiery nic już dla niego nie znaczyły. Marie, żegnając się z nim, życzyła mu szczęścia, a chłopcy i on sam płakali. Marie miała suche oczy. Czuła ulgę na myśl o tym, że wreszcie opuszcza Rosję, a z Nikołajem w głębi serca rozstała się już dawno. Doktor więc po spełnieniu swoich obowiązków wobec rodziny cesarskiej miał wreszcie zyskać wolność.

– Wpadnę tu znowu za kilka dni – obiecał Daninie na pożegnanie. – Będziemy mogli zatrzymać się w hotelu do twojego odjazdu.

Chciał znowu być z nią, leżeć przy niej, obejmować ją, wiedzieć, że jest bezpieczna na statku. Zanim dziewczyna odpłynie, on musi być z nią. Niespełna pół roku temu opuściła Carskie Sioło i wróciła do Petersburga z powodu choroby madame Markowej, ale dla nich obojga tych pięć miesięcy było jak całe życie. Cały ich świat zmienił się nie do poznania, a miał się zmienić raz jeszcze, kiedy spotkają się w Vermoncie. Nigdy już nic nie będzie dla nich takie, jak było; doktor modlił się tylko, żeby było lepsze. Wolałby wyjechać z nią razem, ale we własnym sumieniu nigdy by sobie tego nie wybaczył. Najpierw musiał się upewnić co do bezpieczeństwa rodziny carskiej. Przynajmniej tyle był im winien za przychylność, którą mu okazywali przez lata jego służby przy dworze.

Tego wieczoru zgodnie z planem odjechał, a wrócił do Petersburga na trzy dni przed datą odpłynięcia statku Daniny. Kiedy przybył, obserwowała właśnie przebieg ćwiczeń wraz z madame Markową. Któraś z uczennic w jej poszukiwaniu weszła bezgłośnie do sali. Danina obejrzała się i dostrzegła Nikołaja, który przypatrywał się jej, stojąc w progu. Pojęła, że zaczynają się przerażające chwile pożegnań i że zbliża się pora jej odjazdu. Poczuła, że siedząca obok niej Madame zesztywniała. Danina przez dłuższą chwilę patrzyła na nią, a potem z wolna ruszyła ku Nikołajowi, zupełnie już nie kulejąc. Spakowane bagaże stały w pokoju, w którym sypiała, była więc gotowa do odjazdu. Układała właśnie ostatnie rzeczy, a Nikołaj czekał w korytarzu, kiedy do pokoiku weszła Madame. Stanęła, mierząc wzrokiem walizki na podłodze. Cały dobytek Daniny mieścił się bez trudu w dwóch wysłużonych sakwojażach. Dziewczyna stała, wpatrzona w swoją mistrzynię, i żadna przez dłuższą chwilę nie odezwała się ani słowem. Danina nie ufała własnemu głosowi, a ta, która przez piętnaście lat była dla niej matką, wydawała się porażona smutkiem.

– Nie sądziłam, że ten dzień kiedykolwiek nadejdzie. – Głos starszej pani drżał. – Nie sądziłam też, że kiedykolwiek pozwolę ci wyjechać, nawet gdyby nadszedł… A teraz cieszę się, że jedziesz. Chcę, żeby ci było dobrze, żebyś była szczęśliwa. Danino. Musisz stąd wyjechać.

– Tak bardzo będzie mi pani brakowało. – Danina zrobiła dwa długie kroki i objęła Madame. – Wrócę jeszcze kiedyś do pani.

W głębi serca Madame wiedziała jednak, że tak się nie stanie. Nie wierzyła, patrząc na to dziecko, które tak kochała, a dziś już kobietę, by kiedykolwiek tutaj wróciło. Czuła podświadomie, że to jest ich ostatnia wspólna chwila.

– Nigdy nie powinnaś zapominać o tym, czego się tutaj nauczyłaś, czym to dla ciebie było, kim tutaj byłaś… i kim zawsze będziesz. Zabierz to wszystko ze sobą. Danino, zachowaj to w sercu. Nie możesz się tego wyzbyć. To cząstka ciebie samej.

– Nie chcę pani opuszczać. – W głosie Daniny brzmiała udręka.

– Musisz. On przyjedzie do ciebie, kiedy będzie mógł, do Ameryki, i będziecie razem żyli szczęśliwie. Wierzę w to. Życzę ci tego.

– Chciałabym zabrać panią ze sobą – szepnęła Danina, tuląc się do przełożonej i pragnąc, by tak zostało zawsze.

– Zabierzesz mnie… a cząstka ciebie na zawsze zostanie tutaj ze mną. Tutaj. – Smukłym palcem pokazała na serce. – Pora na ciebie. Danino – dodała, odsuwając się, by podnieść jedną z walizek. Danina wzięła drugą. Wyszły powolnym krokiem na korytarz, gdzie czekał Nikołaj. Od razu dostrzegł, jaka to trudna dla nich chwila. Zbliżył się, by uwolnić je od bagażu.

– Jesteś gotowa? – zapytał łagodnie Daninę. Skinęła głową i ruszyła w stronę frontowego wyjścia. Madame po dążyła za nią z wolna, przedłużając każdą sekundę pożegnania.

Kiedy doszły do drzwi, te otworzyły się nagle. Do budynku weszła dziewczynka ośmio- czy dziewięcioletnia, dźwigając sakwojaż. Za nią dumnie stanęła jej matka. Dziewczynka była ładna, z długimi jasnymi warkoczami. Patrzyła wyczekująco na Daninę.

– Czy pani jest tancerką? – zapytała śmiało.

– Byłam. Już nie jestem.

Ta odpowiedź w obecności Nikołaja i Madame dużo kosztowała Daninę.

– A ja mam zamiar zostać baletnicą i zamieszkać tutaj na zawsze – oświadczyła dziewczynka z uśmiechem.

Danina skinęła głową, przypominając sobie dzień własnego tutaj przybycia. Była wtedy wystraszona znacznie bardziej niż to dziecko, znacznie mniej pewna siebie, no i znacznie młodsza. Nie miała też matki, która by jej towarzyszyła.

– Myślę, że będziesz tu bardzo szczęśliwa. – Uśmiechnęła się do małej przez łzy. Madame dostrzegła to. – Musisz pracować bardzo, bardzo ciężko. Bez przerwy. Dzień w dzień. Musisz to pokochać nade wszystko w świecie i wyrzec się wszystkiego, co uwielbiasz robić, czego pragniesz, co posiadasz, o czym myślisz… to będzie odtąd całe twoje życie.

Jak Madame umiała to wytłumaczyć dziewięciolatkom? Jak umiała sprawić, że niczego bardziej nie pragnęły? Jak umiała im wpoić gotowość do poświęceń i wyrzeczeń, niemal do ofiary własnego życia? A czy w ogóle je tego uczyła? Czy też one same musiały się takie urodzić? Danina nie znała odpowiedzi. Po prostu pogłaskała dziewczynkę, mijając ją w progu, i ze łzami w oczach obejrzała się na Madame. Nie wiedziała, jak ma się pożegnać po tylu latach poświęcenia, oddania i miłości. Jak ma to oddać, skoro jest po wszystkim? Dla niej to już koniec bajki. Koniec z tańcem. Dla tego dziecka to dopiero początek.

– Niech pan się nią opiekuje – po cichu zwróciła się Madame do Nikołaja, kiedy dziewczynka z matką ich wyminęły. A potem po raz ostatni dotknęła ręki Daniny, od wróciła się i uroczystym krokiem ruszyła z powrotem, aby nie zobaczyli, że płacze. Danina stała i przez długą chwilę patrzyła za nią, później zaś po raz ostatni z wolna przestąpiła próg, z ociąganiem, ale wreszcie znalazła się na zewnątrz. Nie była już cząstką zespołu baletowego, nie należała już i nigdy nie będzie do niego należeć. Tej chwili śmiertelnie się bała przez całe życie. Teraz właśnie nadeszła. Danina nie jest już cząstką tego świata, opuściła go na zawsze. Nie było już możliwości zmiany, nie było odwrotu. Drzwi zamknęły się za nią cicho.

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY

Ostatni dzień w Petersburgu spędzili, spacerując po ulicach, zaglądając w miejsca, które niegdyś razem odkryli. Była to jakby litania wspomnień i udręki, aż nagle Danina poczuła, że nie wie, po co ma wyjeżdżać. Oboje kochają ten kraj, dlaczego mieliby go opuszczać? Nie łudzili się jednak. Było groźnie. Skończyły się w Rosji ich czasy. Nigdy już nie będą mogli tutaj żyć. Tym bardziej teraz, kiedy szaleje rewolucja. Gdyby nie to jednak, Marie po zostałaby na miejscu i nie zwróciła Nikołajowi wolności. Danina nie miałaby dokąd odejść z baletu. Musieli przebyć tysiące kilometrów, żeby podjąć wspólne życie w nowym świecie. Oboje wiedzieli jednak, że warto. Rozstanie było rozdzierająco bolesne. Nazajutrz ona będzie na statku, on pojedzie za nią za parę miesięcy i zacznie się ich życie we dwoje. Skądinąd było to jak wielka przygoda. Dziewczyna jednak z najwyższym smutkiem pozostawiała ukochanego w Rosji.

Na razie zatrzymali się w hotelu pod nazwiskiem Nikołaja. W drodze powrotnej ze spaceru kupili gazetę i z przerażeniem czytali nowiny wojenne. Bardzo to było przygnębiające, a nie sposób tego ignorować.

Tego wieczora zamówili kolację do pokoju, aby nie tracić ani chwili ostatniego wspólnego dnia i spędzić sam na sam ostatnie godziny. Tyle mieli sobie do powiedzenia, do wymarzenia, do przyrzeczenia. Ich wspólne dni i noce przeszły zbyt szybko. Zapadali tylko w krótką drzemkę w ciągu tych trzech ostatnich dni, nie chcąc tracić ani sekundy danego im czasu. Jej bagaże były spakowane, nieliczną biżuterię i pamiątki miała zabrać ze sobą. Nikołaj wysyłał z nią dwa własne kufry, jakby chciał dowieść, że przyjedzie później. Danina wiozła nawet suknie balowe, które ofiarowała jej cesarzowa, chociaż wiedziała, że są już teraz tylko częścią przeszłości, jak wszystko inne.