Uśmiechnęła się z lekka. Miał nadzieję, że powie „nie” i będzie można zapomnieć o całej sprawie.

– A jak myślisz? Westchnął ciężko.

– Myślę, że tak. Otworzyła usta, żeby zapytać, co wobec tego ma zamiar zrobić, ale zrezygnowała. Wprawdzie Raf zaczynał się otwierać, ale nadal był twardym, niezależnym człowiekiem. Jego skorupa twardniała przez trzydzieści cztery lata. Rozłupanie jej było poważną operacją. Użyła już w tym celu maczugi, teraz przyszła kolej na subtelniejsze narzędzia. Wyłożyła karty na stół, teraz ich życie zależało od tego, którą z nich wybierze.

Mimo że nie obiecał jej niczego konkretnego, czuła, że rozwiązanie sprawy Niki nie jest beznadziejne. Jeżeli rzeczywiście miał zamiar przemyśleć sytuację, istniała szansa, że odkryje prawdę.

Uśmiechnął się nagle tym swoim znaczącym, obiecującym uśmiechem, który sprawiał, że zapominała o wszystkim prócz tego, że jest kobietą.

– Mamy tu sytuację jak z „Paragrafu 22”. – Nie przestawał się uśmiechać. – Znalazłem się w potrzasku. Jeżeli będę się z tobą kochał, powiesz, że pragnę tylko twego ciała, jeżeli nie będę, poniesiemy niepowetowaną stratę.

Uniósł pytająco brwi. W jego roziskrzonych oczach czytała obietnicę wszystkich możliwych rozkoszy.

– To nie jest najodpowiedniejsze miejsce, ale czy masz ochotę się ze mną kochać? Teraz, zaraz?

Propozycja była nęcąca. Tak, miała ochotę się kochać! Tu, teraz! Z nim mogła to robić wszędzie. Potrafił nadać wszystkiemu nieprawdopodobnie erotyczną treść. Wiedziała, że byłoby wspaniale, przez chwilę, a potem odwróciłby się od niej, zaspokojony…

– Nie, Raf – odparła z wysiłkiem, bo uczucia malujące się na jej twarzy zadawały kłam słowom.

– Wróć ze mną do domu, Taniu – powiedział miękko i było to zaproszenie do miłości, o jakiej w samochodzie nie mogła nawet marzyć.

Odrzucenie tej propozycji omal jej nie zabiło, ale zrobiła to. Odwróciła gwałtownie głowę, żeby nie widzieć kuszącego wzroku Rafa.

Usłyszała jego westchnienie.

– Wydawało mi się, że nie udawałaś dzisiaj… u matki. Myślałem, że może zmieniłaś zdanie.

– Nie udawałam – odparła zwięźle. – I nie zmieniłam zdania.

– Taniu… – Włożył w to jedno słowo cały swój uwodzicielski kunszt. Przesunął zmysłowo opuszkami palców po jej ramieniu i dopiero potem dotknął twarzy. Delikatnie odgarnął jej włosy za ucho.

– Spójrz na mnie – zamruczał. Serce tłukło się w niej boleśnie. Zacisnęła konwulsyjnie dłonie, wbijając paznokcie w ciało.

Nie podda się. Nigdy, nigdy! Jeżeli ulegnie, Raf wsadzi ją z powrotem do złoconej klatki, tym razem już na dobre.

Odwróciła głowę i spojrzała mu w twarz. W jej oczach zobaczył mękę pożądania i tęsknoty.

– Postawiłam pewien warunek, Raf – powiedziała ze smutkiem – i nie cofam go. Jeżeli będziesz naciskał, prawdopodobnie ci się oddam, ale to niczego nie zmieni. Nadal nie chcę wrócić z tobą do domu.

Odsunął się z grymasem niezadowolenia. Patrzył zdumiony w jej oczy płonące pełnym zdeterminowania uporem.

– Ale dzisiaj… – Uniósł dłonie w błagalnym geście. Tania nie mogła tego znieść. Odwróciła głowę i patrzyła przed siebie niewidzącym wzrokiem.

– Dzisiejszy dzień był bardzo miły – odezwała się nieswoim głosem. – Dziękuję ci za te parę cudownych godzin, ale przyjemnie spędzony dzień nie jest podstawą, na której można budować życie. Zanim zdecyduję się wrócić do domu, muszę mieć pewność, że załatwiłeś wszystko tak, jak prosiłam.

Raf opadł na oparcie fotela.

– Ostrzegam cię, Taniu! – powiedział ponuro. Jego gniew i frustracja uderzyły w nią ciężką falą, serce ścisnęło się bólem. – Przeciągasz strunę. Nie dam się owinąć wokół palca, a już na pewno nie zrobię czegoś, co uważam za złe.

Pochylił się, włączył silnik i samochód znów pomknął szosą. Droga powrotna zajęła im nie więcej niż pół godziny. Raf nie odezwał się ani słowem, ona także nie. Zagryzła usta, walcząc ze łzami, które podchodziły jej do gardła.

Chciał, żeby pogodziła się z istnieniem tej blond żmii!

Gdyby do niego wróciła, byłby bardziej pobłażliwy i uważny, ale wspaniała sekretarka nadal plątałaby się u jego boku. Chciał kompromisu, by zachować i wdzięki żony, i intelekt asystentki. Po tygodniu rozmyślań zdecydował, że pretensje Tani są bezpodstawne, wrócili więc do punktu wyjścia.

To tyle, jeżeli chodzi o nawiązywanie kontaktu z drugim człowiekiem, pomyślała z goryczą.

Raf odprowadził ją aż do stopni werandy.

– Dziękuję ci za dzisiejszy dzień – powiedział, nie patrząc jej w oczy. – Doceniam… twoje wysiłki.

Tania milczała, nie ufając własnemu głosowi. Skinęła tylko głową i odeszła.

ROZDZIAŁ JEDENASTY

Nie wszystko było jeszcze stracone. Zaledwie godzinę później Raf zadzwonił. Tania podbiegła do telefonu szarpana na przemian nadzieją i zwątpieniem. Czy to możliwe, żeby zmienił zdanie?

– Chciałbym zaprosić cię na kolację jutro wieczorem – powiedział. – Obiecuję, że nie będę cię męczył. Chcę po prostu być z tobą, dobrze?

– Tak – odparła zastanawiając się, czy za tym zaproszeniem nie kryje się coś więcej. Jutro Raf spotka się z Niką. Może zdecyduje się zakończyć tę sprawę?

Zapytał jeszcze, o której godzinie ma po nią przyjechać, po czym szybko zakończył rozmowę.

– Babciu, co to wszystko znaczy? Bea była zorientowana w sytuacji, gdyż wnuczka zdążyła już wypłakać swą rozpacz na jej ramieniu.

– Może Raf nie chce dać za wygraną? – zasugerowała z niewyraźnym uśmieszkiem.

I miała rację.

Niemal codziennie Raf zapraszał żonę na kolację. Te wyprawy nie miały nic wspólnego z interesami. Zabierał ją do najlepszych restauracji w Sydney w celach czysto prywatnych. Dopytywał się o pracę u Grahama, opowiadał o transakcjach, nad którymi pracuje, rozmawiali na wszystkie możliwe tematy. Dotykał jej tylko wtedy, kiedy wymagała tego uprzejmość. Nie próbował nawet pocałować jej na dobranoc.

Prowadził bardzo sprytną i bardzo dobrze przemyślaną kampanię, której ostatecznym celem było odzyskanie żony. Na początek chciał udowodnić, że nie jest dla niego jedynie „rzeczą”. W pewnym sensie była mu bardzo wdzięczna za te starania, nie mogła jednak zapomnieć, że dokładnie to samo robił przed ślubem. Nie miała już żadnej pewności, że historia się nie powtórzy.

Każde spotkanie było jedną wielką udręką. Spędzali wieczory przy restauracyjnych stolikach, marząc tylko o tym, by paść sobie w ramiona. Narzucony sobie całkowity zakaz jakiegokolwiek kontaktu fizycznego rodził w nich ciężką, stale pogłębiającą się frustrację. Tania wiedziała, że Raf czekał, żeby się załamała.

Jednak Nika Sandstrom była nadal zadomowionym gościem w jego życiu.

– Czy ona ciągle jest z tobą? – zapytała Tania pierwszego wieczoru.

– Tak, Nika ciągle u mnie pracuje. – Położył nacisk na słowo „pracuje”.

Kilka dni później Tania zadała kolejne pytanie.

– Czy Nika Sandstrom wie, że spotykamy się wieczorami?

– Nie mam pojęcia – odparł niedbale. – Jeżeli wie, to nie ode mnie – dodał z naciskiem.

– Czy mam przez to rozumieć, że nie omawiasz z nią naszego życia prywatnego? – dopytywała się, chcąc wyjaśnić tę sprawę do końca.

Wydawało jej się, że dostrzega błysk zawstydzenia w jego oczach. Spojrzał na nią z wyrazem ostatecznej determinacji.

– Żałuję, że to zrobiłem. Uwierz mi, Taniu. Obiecuję, że to się już nigdy nie powtórzy.

Omal się nie załamała. Pragnęła mu uwierzyć, pragnęła tego całym sercem. Niestety, pojawił się nowy problem, który zepchnął w cień wszystkie inne sprawy.

Przestała brać pigułki antykoncepcyjne, ale nie dostała miesiączki. Okres spóźnił się już o dziesięć dni. Myślała z przerażeniem, co stanie się z nią i Rafem, kiedy okaże się, że jest w ciąży. Miała absolutną pewność, że mąż nie chce dziecka, ona zaś nie wyrzeknie się go za nic w świecie.

Odczekała jeszcze parę dni licząc na to, że stres ostatnich tygodni mógł spowodować zaburzenia cyklu. W końcu zdecydowała się zrobić test.

Był pozytywny.

Świadomość, że nosi w sobie dziecko Rafa, nie dała jej radości, o jakiej kiedyś marzyła. Okoliczności nie sprzyjały wybuchowi entuzjazmu. Wprawdzie Raf zgodził się na powiększenie rodziny, ale wiedziała aż za dobrze, że zrobił to pod przymusem. Nie chciał dziecka. Pamiętała, jak zareagował na nalegania Sophii.

Czy Raf uwierzy, że zaszła w ciążę przypadkiem, czy też uzna, że wzięła sprawy w swoje ręce? Nie wróciła do domu tamtej pamiętnej nocy, zapomniała o pigułce. Z całą pewnością obarczy ją winą za to, co się stało, nawet kiedy wytłumaczy mu, jak do tego doszło.

Pomyśli, że oszukała go i będzie oszukiwała za każdym razem, kiedy nie uda jej się postawić na swoim. Nigdy jej specjalnie nie ufał, a teraz przestanie w ogóle. Ale to było jego dziecko i Tania pragnęła, by wychowało się w poczuciu bezpieczeństwa, jakie daje obecność obojga rodziców.

Wiedziała, że Raf nie skrzywdzi własnego dziecka. Zrobi wszystko, by zapewnić mu optymalne warunki, nie dopuści, by było dzieckiem rozwiedzionych rodziców. Ale co stanie się z nimi, z nią i z Rafem? Myślała o tym z trwogą.

Nie mogła odwlekać nowiny w nieskończoność. Musiała podjąć decyzję i powiedzieć mężowi, że wraca, bez względu na to, czy panna Sandstrom zostanie, czy zniknie z jego życia. Dobrze chociaż, że Raf nabrał pewnego dystansu do swej zbyt osobistej sekretarki. Miała nadzieję, że to się nie zmieni i w przyszłości będą mogli rozwiązywać swoje problemy sami, bez niszczycielskiego wpływu jasnowłosej wiedźmy.

Zamęt w jej umyśle sięgał szczytu, kiedy ponownie spotkała Jorgana Jorganssona.

Harry zdecydował, że duński przedsiębiorca będzie interesującym gościem w jego programie, ściągnął go więc do studia na wstępną rozmowę. Chciał zrobić rozrywkowo – informacyjny show i zaprosił Jorganssona na lunch, żeby go zrelaksować. Wychodzili już z biura, kiedy na jednym z korytarzy natknęli się na Tanię.