Jak bardzo się myliła!

Przeszli już więcej niż połowę drogi, w oddali ukazał się ich oczom widok na drugą stronę doliny, podobny do tego, który Tova oglądała z okien swej chaty.

– Jestem głodny – powiedział Ravn, zatrzymując się nagle przy szemrzącym strumyku. Usadowił się na pochylonym nisko tuż nad ziemią pniu brzozy.

Naprzeciwko znajdował się drugi pień, idealne siedzisko, tyle że kiedy Tova usiadła, jej kolana niemal dotknęły kolan wojownika.

Ravn wyjął resztkę chleba, który jedli poprzedniego dnia, i podzielił go na dwie kromki. Popijali wodą ze strumienia. Nie padło między nimi nawet jedno słowo, ale Ravn nie spuszczał wzroku z Tovy, co wprawiało ją w zakłopotanie. Starała się ładnie jeść, mimo że on wcale nie zwracał uwagi na takie drobiazgi. Odgryzał duże kęsy mocnymi zębami.

Kiedy się najadł, dręczący go niepokój zniknął.

– A więc nie chcesz ze mną rozmawiać? – odezwał się złośliwie, otrzepując dłonie.

Tova zapatrzyła się w dal.

– Nie o to chodzi. Wolę się nie odzywać, bo wszystko, co powiem, wywołuje w tobie gniew.

Milcząc, wpatrywał się w nią intensywnie, nie do końca uświadamiając sobie, jak wielką mu to sprawia przyjemność.

– Przypuszczasz więc, że poślubisz jakiegoś bogatego właściciela dworu, a nie bardzo masz na to ochotę? – zapytał z ironią. Pragnął ją trochę podrażnić, a tymczasem dręczył samego siebie. – Powiedz w takim razie, czego tak naprawdę chcesz?

Na jej twarzy odmalowała się bezradność i wstręt.

– Nic cię to nie obchodzi.

Zdenerwował się i zamknąwszy jej nadgarstki w żelaznym uścisku, syknął:

– Odpowiadaj na moje pytanie!

Pochyliła głowę, jakby skrywając przed nim swe oblicze.

– Chciałabym poślubić kogoś, kogo będę naprawdę kochała.

– Aha… pragniesz kochać? – prychnął. – To znaczy pójść z wybrankiem do łoża? – zarechotał pogardliwie, pragnąć zawstydzić dziewczynę. Ale Tova, choć znużona już jego napastliwością, nie dała się tak łatwo zbić z tropu.

– Oczywiście – odpowiedziała spokojnie. – Przecież miłość polega także na tym! Jednak jeśli ludzie czują do siebie niechęć, czy można nazwać takie uczucie prawdziwym?

Kiedy podniosła oczy, poczuła na sobie palące spojrzenie Ravna. Zastanawiała się, o co mu właściwie chodzi. Czy pod tą bryłą lodu, przesyconą na wskroś nienawiścią, kryją się jakieś ludzkie odruchy?

Ravn właściwie sam dobrze nie wiedział, co mu się roi w głowie. Jego myśli kłębiły się chaotycznie. Ciągle czuł na swojej skórze dotyk jej kształtnych dłoni. Gdy dziewczyna nabrała podejrzeń, jakie nim targają uczucia, odsunęła na bok kolana. Ale on błyskawicznie uwięził je między swymi nogami i mocno przycisnął. Zadrżała, co Ravn przyjął ze złośliwym zadowoleniem i nasilił uścisk.

– Idźmy już – wyszeptała zdrętwiałymi wargami dziewczyna.

Ohydny śmiech wydobył się z jego gardła. Miał nad nią teraz przewagę. Dobry Boże, jak bardzo jej nienawidził, nienawidził z całej siły. Jak Grjot mógł mu to zrobić?

Zapragnął do reszty ją upokorzyć.

– A jeśli ci zdradzę, że nigdy nie wyjdziesz za mąż? Co na to odpowiesz?

Zbladła jak płótno, tylko jej ciemnoniebieskie oczy błyszczały niby dwie gwiazdy.

– Czy mówisz poważnie? – wyszeptała.

Do licha! Że też zawsze w jednej chwili zgaduje jego zamiary!

Ale tym razem Tova opacznie pojęła słowa Ravna.

– Wiesz, że nikt nie pojmie za żonę zhańbionej kobiety? – zawołała zrozpaczona. – Jak mógłbyś dopuścić się tak ohydnego czynu? Przecież nic do mnie nie czujesz, nie łączy nas nawet cień sympatii, przeciwnie, nie cierpisz mnie!

Słowa dziewczyny spadły na niego niczym grom z jasnego nieba, powoli uświadamiał sobie ich sens. Błogie odrętwienie opanowywało z wolna jego ciało. Dotyk jej kolan, który początkowo wywoływał przyjemne mrowienie, przemienił się w pulsującą gorączkę. Odnosił wrażenie, że zapaliły się między nimi języki ognia. Od pierwszej chwili, gdy spotkał tę dziewczynę, szukał jej bliskości, tęsknił za nią, sam tego nie pojmując. Teraz czuł, że twarz mu goreje, a całe ciało płonie. Poderwał się i wrzasnął, nie panując nad sobą:

– Chodź już, przeklęta czarownico! Wracamy do dworu rycerskiego!

Szarpnął ją, żeby wstała, a jego twarz, niezwykle pociągająca w swej dzikości, znalazła się tuż przy jej twarzy.

– Co ty sobie w ogóle wyobrażasz? Że chciałbym cię tknąć? Nie rozumiesz, że masz umrzeć? Zabiję cię, choć jeszcze nie teraz, nie mam zamiaru wlec martwego ciała taki kawał drogi.

Tova nabrała powietrza głęboko w płuca, a z jej ust wydobył się krzyk:

– Ravn, nie! Nie, nie możesz tego zrobić!

– Nie mogę? – wrzasnął z furią, wlokąc ją za sobą. – A jak myślisz, po co niby cię dziś odprowadzam? Mam rozkaz rzucić cię martwą na dziedziniec dworu, by wszyscy zobaczyli, jaka kara spotyka tych, którzy sprzeciwiają się Grjotowi.

– Czy… czy mój ojciec najechał na Grindom? – jęknęła Tova.

– A jak sądzisz? – odpowiedział, nic nie wspominając o tym, że ktoś inny wydał taki rozkaz.

Jak opętany pędził przez las, tak że Tova ledwie za nim nadążała. Była kompletnie oszołomiona, nie mogła… nie chciała zrozumieć.

W głowie Ravna tymczasem dojrzewała inna myśl, przed którą bronił się zaciekle. Jeśli dziewczyna i tak ma umrzeć… dudniły w nim słowa. Jeśli i tak ma umrzeć…

Był tak wzburzony, że gnał na oślep przed siebie. Znajdowali się tuż przy torfowiskach leżących w sąsiedztwie rycerskiego dworu. Nagle poślizgnął się i noga wpadła mu w jakieś zagłębienie. Instynktownie zwolnił uścisk wokół dłoni dziewczyny. Ta zareagowała błyskawicznie. Niczym spłoszona sarna pobiegła przed siebie w stronę zabudowań.

– Tova! – zawołał i zamilkł gwałtownie, jakby trafiony strzałą.

Wymówił jej imię!

Wypełniło go osobliwe, niezwykłe uczucie. Tova… Ile miękkości, jakie pokłady ciepła tkwią w tej dziewczynie… Ściskanie w dołku, które dokuczało mu przez całą powrotną drogę, ustąpiło. Poczuł dziwny zawrót głowy.

Tova zatrzymała się gwałtownie, usłyszawszy jego wołanie. Dźwięczna cisza wibrowała nad torfowiskiem.

Przez chwilę wydawało się, że dziewczyna zawróci, poda mu dłonie, by je skrępował, jeśli zechce, ale wnet ocknęła się i z krzykiem rzuciła się przed siebie, jakby stawką za zwycięstwo w tym biegu było jej życie.

– Nie! – krzyczała. – Nie wrócę, zabijesz mnie, ty potworze!

Śmiertelny strach dodał jej skrzydeł. Słyszała za sobą ciężkie kroki Ravna, domyślała się jego wściekłej desperacji i przerażona szlochała głośno.

Był tuż-tuż, wyciągnięta ręka zacisnęła się w żelaznym uścisku na ramieniu dziewczyny, gdy nagle gdzieś za wzgórzem odgradzającym ich od dworu rozległ się krzyk, nieludzki ryk, jakiego dotąd nigdy nie słyszała.

Zatrzymali się gwałtownie.

– W powietrzu czuć śmierć – wymamrotał Ravn, który zdawał się całkiem zapomnieć, po co jeszcze przed chwilą gonił Tovę. Dziewczyna także stała nieruchomo, całą swą uwagę skupiając na tym, co się przed nią działo. Ale w lesie wszystko gwałtownie ucichło.

Ravn chwycił dziewczynę za ramię i poprowadził na szczyt, skąd widać było drogę prowadzącą do Grindom.

W tym miejscu poprzedniego dnia ujrzeli grupkę jeźdźców kierujących się w stronę fiordu. Teraz dostrzegli większą gromadę zbrojnych przejeżdżających przez las, ale ciągnącą do dworu rycerskiego.

– To Grjot! – odezwał się Ravn z niedowierzaniem. – Poznaję po barwach końskich okryć. Co on tam robi?

– W słońcu błyskają tarcze i miecze – jęknęła Tova. – Powiedz, Ravn, coś ty rozpętał?

– Porwanie dziewicy na nowo rozjątrzyło starą nienawiść. To nie moja wina!

– Och, biedny ojciec! – jęknęła żałośnie. – Muszę mu pomóc, zawiadomić, że żyję i…

– Chyba nie wiesz, co mówisz – warknął i pociągnął ją ścieżką w dół. – Grjot przybył tutaj i czeka, abym wykonał zadanie.

Tova w desperacji wymierzyła mu siarczysty policzek

– Pozwól mi odejść! – zawołała. – Jakie znaczenie ma to, czy wykonałeś swoje zadanie? I tak wkrótce dojdzie do wojny.

– Nie mam pojęcia, co tu sprowadza Grjota, ale nigdy go jeszcze nie zawiodłem.

Znów poczuł ściskanie w dołku, zbierało mu się na mdłości Czuł się tak, jakby wypełniała go miażdżąca pustka.

Grjot rozkazał… Muszę mu być posłuszny… Jestem wyćwiczony, silny, zimny, pozbawiony uczuć. To dla mnie drobnostka… i tak nie mogę znieść tej nędznej istoty.

Wydawało mu się, że jego twarz przybiera bladozieloną barwę.

Jedną rękę położył Tovie na karku i ścisnął mocno, a drugą sięgnął po nóż.

Nie, jeszcze za wcześnie, jeszcze za daleko stąd do dworu. Nie bez ulgi zsunął dłoń z rękojeści noża. Potrzebował jeszcze trochę czasu, by przygotować się do tego, co miało się zdarzyć. Wiedział, że wówczas pójdzie mu jak z płatka.

Ale Tova nie zamierzała opuszczać bez walki ziemskiego padołu Szybkim ruchem wyszarpnęła mu nóż i rzuciła jak mogła najdalej we wrzosowiska. Ravn wrzasnął i zacieśnił uścisk na jej szyi. Tova zaczęła się szarpać i walczyć niby dzikie zwierzę. Kopała, drapała, darła mu ubranie, a gdy ugryzła go w rękę, zaklął głośno.

Ale oczywiście siłą nie dorównywała Ravnowi. Mimo że podrapała mu twarz aż do krwi, powalił ją w końcu w trawę.

– Potwór – syknęła, a jej oczy ciskały błyskawice.

Jej opór rozwścieczył Ravna. Bolały go pokopane nogi, kaftan miał w strzępach. Z jeszcze większą nienawiścią spojrzał z góry na twarz Tovy. Jej pierś podnosiła się i opadała ciężko po stoczonej walce.

Chciał rzucić jej kilka upokarzających słów, ale szyderczy uśmiech zgasł nagle na jego ustach.

Jakaż ona piękna, gdy tak się gniewa, przyszło mu na myśl. Ale nie tylko jej uroda go zafascynowała. Dostrzegł w tej młodej kobiecie coś nieznanego, coś, czego nie mógł ogarnąć rozumem, a co poruszało najczulsze struny w jego sercu, uczucia, o których nie miał pojęcia, że w nim tkwią. Być może urzekła go jej odwaga i siła, a może kobieca delikatność. Nie miał pojęcia. Z taką desperacją walczyła o życie, i to nawet z niezłym skutkiem! W jednej chwili przywołał z pamięci poprzedni wieczór, kiedy okazała mu tyle serca i tak niepokoiła się tym, że jest przemarznięty. Wtedy jej oczy patrzyły inaczej. Wyrażały troskę, której nikt mu do tej pory nie okazał. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo za czymś takim tęskni.