Oceniała chłodno swoje szanse na ucieczkę. Nie miała skrępowanych rąk ani nóg, więc gdyby nadarzyła się okazja…
Nawet nie przypuszczała, że nastąpi to tak szybko. Mężczyzna, który przez cały czas milczał, wyszeptał coś do swego towarzysza i obaj bardzo się zirytowali. Tova usłyszała, że odchodzą na bok, najprawdopodobniej po to, by naradzić się w spokoju.
Dobiegły do niej jedynie strzępki zdań:
– Nie, nie możemy – mówił z gniewem ten, który ją niósł. – Ravn jest śmiertelnie niebezpieczny. Że też diabli go tu przynieśli!
Więcej już nie usłyszała. Błyskawicznie zerwała z oczu przepaskę i rzuciła się do ucieczki. Potrafiła naprawdę szybko biegać i nim mężczyźni zdążyli się zorientować, że popełnili fatalny błąd, była już daleko.
Biegła, jakby nagrodą za zwycięstwo było życie. Wpadła w gęsty jodłowy las rosnący powyżej dworu rycerskiego. Drogę w dół miała odciętą, uciekała więc na oślep pomiędzy gęstymi drzewami i potężnymi skałami.
Przez chwilę jeden ze ścigających był już tak blisko, że mignęła jej jego twarz. Bez trudu poznała okrutne lisie rysy człowieka, który ranił Ravna.
Drugiemu nie zdążyła się przyjrzeć.
Obcy szybko się zmęczył i gdy zabrakło mu sił, klnąc głośno zaprzestał pościgu. Drugi zaś nie pomógł mu wiele, zmęczył się już wcześniej, niosąc dziewczynę na plecach.
Tova nie przestawała biec w dół zbocza, przekonana, że kieruje się w stronę dworu.
Myliła się jednak.
Teren stawał się coraz bardziej niedostępny i dziki i nagle dziewczyna uzmysłowiła sobie, że zmierza wprost ku przepaści przy Wilczej Jamie.
Stanęła i nasłuchiwała, ale w lesie panowała kompletna cisza. Najważniejsze, że odzyskała orientację. Musi zawrócić, pobiegła za daleko na zachód! U stóp przepaści ciągnie się przecież droga do Grindom.
A jeśli natknie się na pościg?
Nie, lepiej będzie, jeśli spróbuje się wspiąć trochę wyżej, nie może dać się złapać przy urwisku!
Z wysiłkiem pokonywała skały, wielkie głazy, poskręcane pnie sosen, aż w końcu znalazła się na bardziej płaskim, porośniętym lasem terenie.
Teraz powinna skierować się w stronę dworu. Koniecznie musi wrócić, ostrzec Ravna, obudzić ojca i…
Zesztywniała. Znów posłyszała głosy. Ścigający byli tak blisko, że Tova wpadła w panikę i na oślep rzuciła się w stronę domu.
Nagle przeszył ją ostry ból i runęła jak długa na ziemię. Świat zawirował jej przed oczyma i powoli pogrążyła się w ciemności.
Tymczasem Ravn wyszedł do sieni i ze zdumieniem zobaczył tam Borghild, która natychmiast spytała go o Tovę.
– Rzeczywiście, Tova przyszła tu do mnie, ale wygoniłem ją do łóżka, bo tylko mi przeszkadzała.
Borghild wyglądała na przerażoną.
– Obudził mnie hałas – powiedziała. – Najpierw nie zastanowiło mnie to zbytnio, ale po jakimś czasie zmiarkowałam, że łóżko Tovy jest puste…
Znów wróciło owo nieznośne ściskanie w dołku.
– Sprawdzałaś u mnie w izbie, to znaczy w jej alkierzu?
– Zapukałam, bo pomyślałam sobie, że może tam jest – Borghild zarumieniła się i spuściła wzrok, ale Ravn udawał, że tego nie zauważa. – Nikt jednak nie odpowiadał. Gdzie ona może być?
– Szła do drzwi – zaczął Ravn, a jego oczy pociemniały z przerażenia. – Czekaj, cii!
Przyciągnął Borghild do siebie, pozostawiając uchylone drzwi. Szybko zdmuchnął płomień świecy.
Od strony lasu dobiegły ich jakieś stłumione głosy. Do dworu zbliżali się dwaj mężczyźni.
Kiedy podeszli bliżej, Borghild i Ravn mogli usłyszeć, o czym rozmawiają.
– Nie, nie powinniśmy teraz iść do chaty, bo jeśli dziewczyna jakimś cudem wróci, podniesie krzyk. A wtedy najlepiej, by nas nie było w pobliżu. Widziała cię?
– Nie, na pewno nie. Pojęcia nie mam, gdzie nam zniknęła.
– Przypuszczam, że spadła z urwiska w pobliżu Wilczej Jamy. Pokój jej duszy.
Głosy oddaliły się.
– Znasz ich? – wyszeptał Ravn.
– Nie wiem – odparła strapiona Borghild. – Złapiesz ich, panie?
– Najpierw musimy odnaleźć Tovę. Nie ma chwili do stracenia. Gdzie jest Wilcza Jama?
– Wskażę drogę. Czy mam kogoś jeszcze zbudzić?
– Szkoda czasu. Chodź!
Jak tylko mogli najszybciej ruszyli w stronę lasu.
– Czy myślisz, że mogła spaść w przepaść? – zapytał, z trudem kryjąc lęk.
– Nie! Tova doskonale zna to miejsce, jako dziecko często bawiła się w lesie i zawsze trzymała się z dala od przepaści.
Skąd się wziął w nim ten okropny niepokój? Nigdy dotąd nie odczuwał czegoś podobnego.
Gdy oddalili się od dworu na tyle, że nikt nie mógł ich usłyszeć, Ravn zawołał głośno:
– Tova! Tova! Pomóż mi! – zwrócił się do Borghild. – Może dziewczyna się mnie lęka?
– Was, panie? – odezwała się oschle służąca. – Z pewnością nie!
Ravn popatrzył na nią zaskoczony, ale w mroku nocy trudno było odgadnąć wyraz twarzy kobiety.
Zaczęli nawoływać na przemian, ale nikt im nie odpowiadał.
Naraz stanęli jak wryci. Gdzieś z góry doleciało ich żałosne pojękiwanie.
– To ona – powiedziała uradowana Borghild. – Usłyszała nas!
Służąca z trudem nadążała za Ravnem, który pośpiesznie wspinał się pod górę.
Zawołał raz jeszcze Tovę. Teraz jej głos słychać było wyraźniej, ale pobrzmiewały w nim nuty cierpienia.
Ravn przyspieszył kroku, pragnąc jak najszybciej spotkać dziewczynę, choć jednocześnie czuł, że coś go powstrzymuje.
Serce zaczęło mu bić nierówno, jakby targane dwiema przeciwstawnymi siłami: poczuciem lojalności wobec Grjota i budzącym się człowieczeństwem.
Z trudem przedzierał się przez zarośla wśród drzew rosnących tak gęsto, jakby od wielu lat nie przechodzili tędy ludzie.
Przeklęta dziewczyna, sama sobie jest winna, myślał ze złością. Po co w ogóle wychodziła, po co przez cały czas deptała mu po piętach? Dostała nauczkę, jak spotkam tych dwóch, co ją porwali, jeszcze im podziękuję. Zrobili dokładnie to, co i ja bym uczynił!
– Tova? – zawołał.
Odpowiedziała gdzieś z bliska.
– Tu jest! – zawołał do Borghild, zdumiony, że głos mu się łamie. Przedarł się przez plątaninę gałęzi i stanął jak porażony.
– Tova! – wyszeptał i upadł na kolana tuż przy niej. Serce zabiło mu tak mocno, że aż poczuł ból w piersiach.
– Och, Ravn, dziękuję, że przyszedłeś – jęknęła żałośnie i niepewnie wyciągnęła do niego ręce.
W duszy Ravna jakby coś pękło. Nagle jego serce napełniło się nieznanym mu dotąd uczuciem – uczuciem żalu i współczucia dla innej istoty ludzkiej.
Tova leżała w dziwnej pozycji. Stopa utkwiła jej w potrzasku zastawionym na wilka.
Ravn ostrożnie uniósł dziewczynę i ułożył wygodniej, a potem obejrzał nogę.
– Czy to coś poważnego? – spytała z niepokojem, wykrzywiając twarz z bólu.
Stary przerdzewiały potrzask nie zaciskał się dokładnie i to właśnie uratowało nogę Tovy. Rana wyglądała jednak groźnie i krwawiła obficie.
Ravn usiłował rozchylić żelastwo, ale bez powodzenia.
– Zaraz coś z tym zrobimy – rzucił.
Borghild, zdyszana, właśnie wynurzyła się z gęstych zarośli. Kiedy ujrzała Tovę, krzyknęła przestraszona.
– Nie mogę jej wydostać – rzekł Ravn. – Biegnij szybko do dworu i sprowadź więcej ludzi. Niech wezmą ze sobą narzędzia! Kowal będzie wiedział, co jest potrzebne. I zbudź rycerza! Ja zostanę z Tovą.
– Ale może lepiej ja…?
– Nie, jej potrzebny jest ktoś, kto w razie czego potrafi ją obronić. Czy żyją tu wilki?
– Przez kilka lat nie widzieliśmy ich w okolicy. Ale są tu inne drapieżniki.
– No właśnie, a poza tym nie wiadomo, czy tamci dwaj nie wrócą. Biegnij już, szybko!
Borghild, nie zdążywszy nawet odpocząć, pobiegła z powrotem do dworu.
Zrobiło się cicho. Ravn znalazł kij i podważywszy zatrzaśnięte żelastwo, zwolnił trochę ucisk wokół stopy dziewczyny. Potem usiadł na ziemi, oparł się o pień drzewa i ostrożnie przyciągnął Tovę do siebie. Dziewczyna z całych sił starała się powstrzymać od płaczu, nie chcąc dać po sobie poznać, jak bardzo cierpi, ale raz po raz jej ciałem wstrząsał gwałtowny szloch.
– Wiesz, Ravn, tak bardzo się bałam – wyszeptała.
– Yhm – mruknął, nie mogąc wydobyć z siebie słów. Odchrząknął jednak i po chwili rzekł: – Wczoraj przy kościele powiedziałaś mi, że nie mogłabyś znaleźć u mnie pociechy. Ale teraz znajdujesz.
– Tak, czuję się taka bezpieczna. Mogę tak siedzieć?
Głos znów odmówił mu posłuszeństwa. Tyle pragnął jej powiedzieć, a wydobył z siebie jedynie ledwie słyszalne:
– Tak.
Tova przymknęła oczy i oparła mu głowę na ramieniu. Westchnęła uszczęśliwiona. Samotność, strach i ból ustąpiły miejsca głębokiej uldze.
I tak siedzieli nieporuszeni i milczący przez długą chwilę. Ravn napawał się bliskością drobnego ciała dziewczyny. Obejmował ją opiekuńczo, radując się, że może chronić kogoś słabszego. Znów poczuł kłucie w piersiach. Starając się, by jego głos zabrzmiał surowo, spytał:
– Kim byli ci mężczyźni?
Powoli ocknęła się z odrętwienia.
– Rozpoznałam tylko jednego z nich, Lisa. Tego samego, który ranił cię wtedy w górach. Drugi zapewne był mieszkańcem dworu, bo przez cały czas starał się trzymać z boku i milczał. Teraz uświadomiłam sobie także, że znajoma postać, która mignęła mi w nocy przy starej chacie, to musiał być właśnie mężczyzna o lisiej twarzy.
– Ten Lis mnie prześladuje – rzekł Ravn. – Nie mogę pozbyć się wrażenia, że powinienem wiedzieć, kim jest.
– On ciebie zna.
Ravn, jakby nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, wyciągnął rękę i dotknął piersi Tovy.
– Ile może mieć lat?
– Chyba mniej więcej tyle co mój ojciec. A jak ci właściwie poszło? Znalazłeś coś w chacie?
– Nie, nic nie znalazłem, chociaż przekopałem prawie całą podłogę. Zresztą nie było to trudne, skoro ktoś zaczął już wcześniej. Ale nic tam nie ma.
– Coś mi się zdaje, że robiliśmy wszystko na odwrót. Może oni wcale niczego nie zakopali, lecz przeciwnie, szukają czegoś – myślała głośno Tova, odsuwając dłoń Ravna od swej piersi. Przez cały czas jednak patrzyła na niego z czułością.
"Przybysz Z Dalekich Stron" отзывы
Отзывы читателей о книге "Przybysz Z Dalekich Stron". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Przybysz Z Dalekich Stron" друзьям в соцсетях.