– Nie mogę z tobą jechać, mamo – oznajmiła z dziecięcą godnością. – Tata mnie potrzebuje. Muszę zostać i opiekować się nim.

– Dziękuję ci, kochanie – rzekł z uczuciem Gustavo. Crystal przyszedł z pomocą jej talent aktorski.

– Słusznie postąpiłaś. Powinnaś zostać i dbać o tatę. -Powtórzyła to parę razy jak mantrę, której zamierzała się odtąd trzymać. – A teraz muszę wracać. Gustavo, odwieź mnie.

– Szofer to zrobi, ja zostanę z Renatą.

– Szofer? To ja umieram ze strachu o dziecko, a ty mnie wysyłasz z szoferem? Serca nie masz! – pożaliła się Crystal.

– Oczywiście, że nie możesz jechać z kimś obcym, ja cię odwiozę – zaofiarował się Freddy, który w pewnym momencie wślizgnął się do pokoju, niezauważony przez nikogo.

Crystal odwróciła się do niego z wdzięcznością.

– Och, Freddy, jesteś taki kochany!

– Cała przyjemność po mojej stronie – oświadczył i zabrał ją, na odchodnym mrugnąwszy porozumiewawczo do Joanny, która mogła tylko z dezaprobatą potrząsnąć głową.

Ona wyszła również, zostawiając Gustava z córką. Ujrzała go ponownie dopiero po kolacji, gdyż wtedy zszedł na dół, wyraźnie szukając jej. Mocno ujął Joannę za ręce, uścisnął.

– Dziękuję ci z całego serca. Sam nigdy bym nie wpadł na podobne rozwiązanie. Jak ja w ogóle dawałem sobie radę bez ciebie? Twój przyjazd odmienił wszystko. Gdybym tylko…- Zamilkł.

– Gdybyś co?

– Gdybym tylko słuchał twoich rad wcześniej – zakończył nieco niezręcznie, więc Joanna domyśliła się z łatwością, że wcale nie to chciał pierwotnie powiedzieć.

– Najważniejsze, że Renata wyszła z tego z twarzą. W końcu to ona podjęła decyzję, a to bardzo ważne.

Gustavo z ociąganiem puścił jej dłonie.

– Będę ci wdzięczny do końca życia. Nawet nie umiem ci powiedzieć, ile dla mnie uczyniłaś i jak wiele to dla mnie znaczy.

Czekała na coś więcej, liczyła, że Gustavo jednak zdradzi jej, co naprawdę miał przed chwilą na myśli, lecz on zachował to dla siebie.

ROZDZIAŁ DWUNASTY

– Dajcie latarkę! – zażądała podekscytowana Joanna, gdy wreszcie ekipie udało się zrobić niewielki otwór w ostatniej warstwie cegieł, z których zbudowano budzącą ich ciekawość ścianę.

Chwilę potem usiadła, jakby ją ścięło z nóg.

– Co tam jest? – Usłyszała wokół siebie głosy swoich pracowników.

– Sami popatrzcie i powiedzcie, co widzicie, bo może mi się tylko wydawało.

Zaglądali jeden po drugim, ale nikt się nie odezwał, ponieważ wszystkich zamurowało. Patrzyli po sobie w milczeniu.

– Chyba powinnam jechać po Gustava – odezwała się w końcu Joanna.

Znalazła go w gabinecie, gdzie wraz z córką pochylał się nad atlasem świata, coś jej objaśniając.

– Chciałam was zabrać na wykopaliska i pokazać pewną rzecz – rzekła tak spokojnie, jak tylko zdołała.

– Jeszcze pracujecie? Myślałem, że już wracacie na kolację.

– To lepsze niż kolacja.

– Co jest lepsze niż kolacja? – spytał zdumiony dziwnym światłem, jakie ujrzał w jej oczach.

– Sam się przekonaj.

Spojrzał pytająco na córkę, a ta zdecydowanie wzięła go za rękę.

– Idziemy, tato.

Joanna zawiozła ich na miejsce. Już z dala widzieli łunę świateł, gdyż z samochodów wyciągnięto potężne reflektory, więc zrobiło się widno jak w dzień.

– Wyjęliśmy kolejną cegłę, teraz lepiej widać – entuzjazmował się Hal.

– Co lepiej widać? – dopytywał zaintrygowany Gustavo. Joanna podała mu latarkę i wskazała otwór. Chwilę potem usłyszała zduszony okrzyk.

– Czy to jest to, co myślę? – upewnił się.

– Tak, to wygląda na złoto – przyświadczyła Joanna.

– Zaginiony skarb Montegiano – mruknął do siebie.

– Trochę potrwa, zanim zdołamy się tam dostać i wszystko wydobyć – uprzedziła Joanna. – Ale wygląda to całkiem obiecująco.

– Rozumiem. Dziękuję, że mi to pokazałaś. Och, gdybym tylko miał pewność, gdyby można było już wiedzieć… – gorączkował się.

– Cierpliwości, tato – powiedziała tonem niani Renata, która bardzo sobie wzięła do serca, że ma się nim opiekować.

Obudziła się w nocy, czując w pokoju czyjąś obecność.

– Kto tu jest?

– To tylko ja – odpowiedział jej znajomy głos. – Nie pukałem, żeby nie ściągnąć niczyjej uwagi. Nie zapalaj światła.

Wzrok zaczął jej przywykać do ciemności, więc wreszcie ujrzała Gustava siedzącego na brzegu łóżka. W jego oczach błyszczało podekscytowanie, a na ten widok Joannie serce zabiło szybciej. Zakradł się w nocy do jej sypialni…

– Co ty tu robisz? – wyszeptała.

– Nie mogłem spać. Leżałem i myślałem. Jesteśmy na progu czegoś zupełnie nowego. Czujesz to?

– Tak.

Czemu jej nie pocałował? Od tamtej wspólnie spędzonej nocy coś ich dzieliło, jakby padł między nich cień, lecz Gustavo wreszcie przyszedł do niej. Tylko dlaczego nie próbował jej dotknąć?

– Nie mogę już dłużej czekać. Zróbmy to.

– Tak? – spytała bez tchu.

– Jedźmy i sprawdźmy, czy to naprawdę złoto. Jest jeszcze ciemno, ale zaraz zacznie się rozwidniać.

Głęboko dotknięta wpatrywała się w jego twarz, którą widziała coraz wyraźniej.

– Po to do mnie przyszedłeś?

Nie zwrócił uwagi na ton jej głosu, był zbyt pochłonięty myślą o skarbie.

– Wiem, że nie powinienem, ale mnie rozumiesz, prawda?

– Tak, zaczynam cię rozumieć… W porządku, poczekaj na dole, zaraz do ciebie zejdę.

Kiedy znaleźli się na miejscu, rzeczywiście powoli świtało. Ponieważ wieczorem ekipa wyjęła jeszcze kilka cegieł, otwór się powiększył, więc Gustavo próbował się przez niego przecisnąć, lecz okazał się za szeroki w ramionach.

– Nie dam rady. Szkoda, prawie już czegoś dosięgłem…

– Czekaj, ja spróbuję, jestem szczuplejsza. – Joanna znikła do połowy w otworze, a po chwili zażądała: – Wyciągnij mnie. Mam coś.

Gustavo chwycił ją wpół i wyciągnął, lecz potem nie puścił. Stał, trzymając Joannę w objęciach i oddychając z trudem jak ktoś głęboko poruszony.

– Nie wiem, czy odważę się na to spojrzeć – wyznał zmienionym głosem. – Tak wiele od tego zależy…

– Doprawdy? – Nie zdołała do końca ukryć smutku, ponieważ koniec końców majątek okazał się dla Gustava ważniejszy od niej. – Skoro to takie istotne, przyjrzyjmy się znalezisku.

Na jej dłoni spoczywała duża, dość toporna brosza z żółtawego metalu, ozdobiona nieforemnymi kawałkami czegoś, co wyglądało na stare kolorowe szkło.

– Tylko tyle? – stwierdził z bezbrzeżnym rozczarowaniem Gustavo. – Tania błyskotka z brzydkich szkiełek?

Joanna żachnęła się z oburzeniem. Teraz jej oczy błyszczały z podekscytowania.

– To autentyczna biżuteria sprzed półtora tysiąca lat, wygląda zupełnie inaczej niż współczesna. Gdy poprzednim razem znalazłam ozdobę ze „szkiełkami", wyceniono ją na pięć milionów dolarów. Przecież to prawdziwe złoto, rubiny, szmaragdy…

Gustavo porwał ją na ręce i przycisnął do siebie z całej siły, niemal miażdżąc jej żebra. Brosza wypadła z ręki Joanny, lecz nie zważał na to, całował ją jak szalony.

– Wygraliśmy! – wykrzykiwał w uniesieniu. – Teraz wszystko będzie dobrze!

– Tak, stałeś się bogaty – odparła oszołomiona.

– Właśnie! I nareszcie mogę ci się oświadczyć! Jej czoło przecięła pionowa zmarszczka.

– Nareszcie? A wcześniej nie mogłeś?

– Nie, bo dopiero teraz jestem niezależny finansowo, więc masz pewność, że nie poluję na twój majątek.

– Wcale cię o to nie podejrzewałam. Postaw mnie! – zażądała.

Zrobił to, lecz nie wypuścił jej z ramion.

– Nie mogłem cię poślubić, kiedy tak rozpaczliwie potrzebowałem pieniędzy.

– Czemu nie? Dwanaście lat temu oświadczyłeś mi się właśnie z tego powodu i nie winiłam cię za to, więc nie zrobiłabym tego i teraz.

– Nie widzisz, że sytuacja jest inna? Wtedy mieliśmy zawrzeć uczciwy układ, każda ze stron coś dostawała, a tym razem…

– A tym razem kochaliśmy się ze sobą – przypomniała mu. – To zmienia wszystko. Przynajmniej w moim odczuciu.

– Tak, ale przedtem powinienem był ci o czymś powiedzieć, lecz nie zrobiłem tego, a potem nie wiedziałem, jak ci to wyznać. Otóż Crystal zażądała ode mnie natychmiastowej spłaty reszty pieniędzy.

– Wiem o tym od Freddy'ego.

– Czy rozumiesz więc, czemu moja sytuacja stała się beznadziejna? Kochaliśmy się, bo pragnąłem tego ponad wszystko na świecie, ale jak miałbym sprawić, byś w to uwierzyła?

– Właśnie tak. Powiedzieć mi.

– Lecz przecież to samo bym powiedział, gdyby mi chodziło o twój majątek! Skąd wiadomo, że moje zapewnienia nie byłyby kłamstwem? Mogłem starać się o ciebie z bardzo niegodnych powodów.

– Zdaniem niektórych postąpiłeś niegodnie, poślubiając inną, ale wtedy nie przeszkadzała ci niczyja opinia! – rzuciła mu prosto w twarz. – Dla Crystal zgodziłeś się znieść ludzkie gadanie, dla mnie jednak nie poświęcisz się w ten sposób.

– Najmilsza…

– Nie nazywaj mnie tak, hipokryto! Gustavo również stracił panowanie nad sobą.

– Kocham cię, więc będę cię nazywał, jak zechcę! A może moje uczucie nie ma dla ciebie znaczenia?

Przez dwanaście lat marzyła, by wyznał jej miłość i w końcu naprawdę to zrobił, jednak w najgorszy sposób – podczas głupiej, nikomu niepotrzebnej kłótni.

– Miałoby, gdybyś rzeczywiście mnie kochał – odparła powoli. – Wygląda jednak na to, że moja osoba znajduje się dość nisko na liście twoich priorytetów.

– O czym ty mówisz? Owszem, źle to wyszło, powinienem był…

– Przy Crystal nie zastanawiałeś się nad tym, co powinieneś, tylko poszedłeś za głosem serca.

– Czy możemy nie rozmawiać o niej?

– Nie, nie możemy! Gdy chodziło o nią, nie dbałeś o to, co ludzie pomyślą, ani nawet o to, co ty sam o sobie pomyślisz, za to kiedy chodzi o mnie, to na pierwszym miejscu stawiasz swoją dumę, na drugim swoją reputację, a dopiero na trzecim mnie. Nie dbam o takie asekuranckie uczucie, nawet od Freddy'ego dostałam więcej.