– Cóż, dziewczyny, jeśli chcecie wyglądać jak najpiękniej na powitanie swoich mężczyzn, musicie teraz zejść na dół. Wkrótce dopłyniemy do St. Mary's Town. Kobiety zgarnęły dzieci i zniknęły pod pokładem. Do pozostałych podszedł Aaron Kira.

– To dzikie miejsce, milady. Zastanawiam się, czy będą tu jakieś interesy do prowadzenia. Czas pokaże. Ponad wodą przetoczył się odgłos armatniego strzału.

– Zobaczyli nas – ciągnął kapitan – i dali znać wszystkim mieszkańcom, że niedługo będziemy wpływać do portu. – Zwrócił się do Fortune: – No, kuzynko, jesteś już prawie w domu. Wiem, że Kieran czeka na ciebie z niecierpliwością. Musisz być przygotowana, że jest to miejsce zupełnie odmienne od tych, które znasz, Fortune. Na pewno zbudował już dom, ale nie oczekuj takiego domu, do jakiego przywykłaś. Później będziecie mieli lepszy, ale ten pierwszy w niczym nie będzie przypominał tego, co sobie wyobrażasz. Warunki życia są tu nadal bardzo prymitywne.

– Nie strasz mnie, Ualtarze – odpowiedziała.

– Nie mam takiego zamiaru. Mówię tylko, że twój nowy dom będzie bardzo różny od Queen's Malvern, zamku twojego ojczyma czy nawet Erne Rock. Bardziej będzie przypominał duży, wiejski dom – odrzekł.

– Obym tylko nie musiała mieszkać w wigwamie, jak osadnicy w zeszłym roku. Zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest stary świat, Ualtarze. Wszystko tu będzie nowe, poza jednym, poza miłością, jaka łączy mnie i Kierana – powiedziała i uśmiechnęła się.

– Dzielna z ciebie dziewczyna.

„Róża Cardiffu” wpłynęła bez przeszkód do mającego kształt krzyża portu w St. Mary's Town i zacumowała. Fortune i Rois stały z dziećmi na rękach, przebiegając wzrokiem tłum zebrany na przystani. Koło nich tłoczyły się inne kobiety i dzieci, niektóre już płakały na widok swoich mężczyzn. Spuszczono trap i kapitan O’Flaherty zszedł na ląd w towarzystwie swojej kuzynki. Nadal jednak nie było ani śladu Kierana. Nagle pojawi! się Kevin. Porwał w objęcia Rois i Brendana, a w jego oczach zabłysły łzy radości. Fortune zaczekała, aż się przywitają ze sobą pocałunkami i uściskami, a Kevin nacieszy się synem, którego zobaczył po raz pierwszy. Brendan nie był pewny, czy ma się rozpłakać na widok tego wielkiego mężczyzny, który tak mocno go przytulał. W końcu Kevin zorientował się, że jego pani czeka bez słowa. Oderwał się od Rois i ukłonił przed Fortune.

– Witaj w Mary's Land, milady. Powinna cię ucieszyć wiadomość, że „Highlander” zawitał do portu już tydzień temu. Konie znajdują się już na pastwisku, a twój dobytek jest bezpieczny w Kaprysie Fortuny.

– W Kaprysie Fortuny? – Patrzyła zdziwiona. Kevin uśmiechnął się.

– Pan nazywa tak posiadłość, milady – powiedział. – Zbudowaliśmy piękny dom dla ciebie i dla malutkiej.

– Gdzie jest mój mąż? Czy dobrze się czuje? Dlaczego nie wyszedł nam na spotkanie, Kevinie? – zapytała Fortune, a na jej ślicznej twarzy pojawiło się zatroskanie.

– Wszystko przez tę dziewkę służebną, milady. Sto razy mówiono jej, żeby nie włóczyła się po lesie, ale oczywiście dziś rano wybrała się tam znowu i udało jej się zabłądzić. Wiele Księżyców, stary czarownik Wicocomoco, przyprowadził ją z powrotem, płaczącą i krzyczącą, że Indianie chcą ją oskalpować. W tej sytuacji pan nie chciał jej zostawiać samej. Wiedział, że pani zrozumie, milady.

– Biedna dziewczyna – powiedziała Fortune, ale nie czuła cienia współczucia dla tej nieznanej służącej, która nie posłuchała Kierana. – Może pojawienie się pani Kaprysu Fortuny poskromi dziewczynę i nauczy ją właściwego zachowania.

– Mam ze sobą wóz, milady. Załoga statku załadowała już nań pani dobytek i najlepiej będzie, jeśli zaraz wyruszymy w drogę. Mieszkamy jakieś pięć mil od miasta – powiedział Kevin, przerywając jej rozmyślania.

– A co z innymi osadnikami? I z panem Kirą?

– Mężczyźni wiedzą, gdzie zabrać kobiety i dzieci, milady – padła odpowiedź. – Panie Kira, ten mały domek naprzeciwko portu – pokazał ręką – został kupiony dla pana, wraz ze służącym. Aaron Kira podziękował Kevinowi, pocałował Fortune w rękę i pożegnał się, po czym ruszył w stronę swojej nowej siedziby.

Kevin pomógł zająć miejsce swojej pani i żonie na twardej, drewnianej ławce wozu. Każda kobieta trzymała na kolanach dziecko. Potem sam wspiął się na wóz i dał znać, by ruszono. Po chwili pogrążył się w rozmowie z Rois. Przez chwilę Fortune słuchała ich jednym uchem, po czym jej myśli uleciały ku mężowi, który wolał zostać z rozhisteryzowaną służącą niż wyjechać na powitanie żony, niewidzianej od niemal dwóch lat. Zaczęła się zastanawiać, czemu zadała sobie trud założenia dla niego swojej najlepszej sukni. Wydawało jej się, że Kieranowi bardziej zależy na służącej niż na własnej żonie. Czy poślubienie go było błędem? Czy popełniła błąd, przepływając ocean i oddalając się od swojej rodziny? Wkrótce się przekona. Jeśli Kieran się zmienił, za parę tygodni wróci do Anglii z kapitanem O’Flahertym. Nie zostanie tam, gdzie nie będzie chciana ani kochana. Wygładziła palcami błękitny jedwab sukni. Powiew ciepłego wiatru poruszył białe pióra przy kapeluszu i musnął jej policzek.

Kieran ujrzał ją siedzącą na ławce wozu, który wjechał na pełne kurzu podwórko przed domem. Jej niebieska suknia nie była ani ciemna, ani jasna. Śnieżnobiały, obszyty koronką lniany kołnierzyk kontrastował z jedwabiem. Miała na sobie skórzane rękawiczki, wykończone delikatną, złotą koronką. Jeszcze nigdy nie widział jej w kapeluszu. Była szalenie elegancka. Dlaczego go poślubiła? Czemu przebyła całą tę drogę, żeby zamieszkać w tym dzikim miejscu? Czy nadal go kochała? Nagle spostrzegł na jej kolanach małe dziecko. Poczuł ucisk w piersiach. Kiedy wóz zatrzymał się przed nim, z trudem mógł wydobyć głos.

– Kieran! – Zapomniał już, jak słodki był jej głos. Uśmiechnęła się. – Bałam się o ciebie, kiedy nie wyjechałeś nam na powitanie. Powitasz nas teraz w domu?

– Na Boga, ależ mi ciebie brakowało! – wybuchnął. Widząc jego ogniste spojrzenie, Fortune natychmiast zapomniała o swoich wątpliwościach, tak jak on zapomniał o własnych.

Rois posadziła synka na kolanach ojca i wzięła na ręce Aine, śpiewając przy tym ulubioną kołysankę dziewczynki, żeby zaskoczone dziecko nie zaczęło płakać. W tym czasie rodzice małej mogli się wreszcie przywitać jak należy. Rois świetnie wyobrażała sobie rozczarowanie, jakie czuła jej pani, że Kieran nie wyjechał jej na spotkanie.

Właściciel Kaprysu Fortuny porwał żonę w objęcia, przytulił mocno i namiętnie ucałował. Jego wargi paliły jej usta. Czuł gotujące się w nim pożądanie i zamarzył, żeby mogli zaszyć się gdzieś na tydzień czy dwa, żeby się kochać. Fortune zarzuciła mu ręce na szyję i przywarła do niego najmocniej, jak tylko mogła, wzdychając z nieukrywaną przyjemnością, gdy bez końca całował jej usta, twarz, powieki, aż zawołała:

– Przestań, kochanie!

– Tak mi ciebie brakowało – powiedział niskim głosem. – Do tej chwili wydawało mi się, że wiem, jak bardzo. Teraz rozumiem, że nic nie wiedziałem i że moja tęsknota za tobą była nie do ukojenia. Witaj w domu, ukochana! Witaj w Kaprysie Fortuny! – I począł ją ponownie całować, a ona syciła się jego uczuciem. Wszystko będzie dobrze.

– Mama! – rozległ się cienki głosik Aine, w którym wyraźnie pobrzmiewała nuta zniecierpliwienia. – Kim był ten mężczyzna, który zabierał jej mamę?

Kieran i Fortune oderwali się od siebie z radosnym śmiechem. Fortune wzięła córkę od Rois i podała ją Kieranowi.

– To twój tata, kochanie – wyjaśniła córeczce.

Aine uważnie przyjrzała się wielkiemu mężczyźnie, który trzyma! ją na rękach. Zasłoniła rączkami twarz, po czym wstydliwie obserwowała go przez szparę pomiędzy paluszkami.

– Tata? – powiedziała, uważnie analizując słowo. Potem zaczęła się wyrywać, krzycząc: – Na dół! Na dół! Kieran postawił dziecko na ziemi.

– Nie chcę taty – zdecydowanym głosem oświadczyła Aine, odwróciła się i przywarła do matki. Na twarzy Kierana pojawiło się zaskoczenie, a potem smutek.

– Nie lubi mnie – rzekł oszołomiony. Fortune roześmiała się i przekazała córeczkę Rois.

– Nie jest przyzwyczajona do mężczyzn, to wszystko. Przez większość czasu mama i ja mieszkałyśmy same w Queen's Malvern. Kiedy przyjeżdżał mój ojciec, był bardziej zajęty czarowaniem Autumn, którą uwielbia, niż zajmowaniem się Aine. Nasza córka przyzwyczai się w końcu do ciebie, Kieranie. Ignoruj ją, a przyjdzie do ciebie, kochany. A teraz chcę obejrzeć mój dom! Odsunęła się od męża i spojrzała na swoją nową siedzibę. Budynek był wysoki na półtora piętra, zbudowany z drewnianych bali, z trzema ceglanymi kominami i drewnianym dachem. Z zadowoleniem spostrzegła, że okna miały szyby i ciężkie okiennice. Kapitan O’Flaherty miał rację, gdy mówił, że dom nie będzie podobny do niczego, co dotąd znała. Niewątpliwie był inny.

– Pod domem jest piwnica – odezwał się Kieran, mając nadzieję uzyskać od niej jakąś opinię. – Kiedyś zastąpimy go murowanym, ale teraz ledwo zdołaliśmy zrobić cegły na kominy.

Fortune kiwnęła głową. W końcu odezwała się:

– Jak duży jest w środku?

– Na parterze są cztery pokoje oraz spiżarnia i mały schowek. Służący śpią na górze, która nie jest zbyt przestronna. Kevin i Rois mają w pobliżu własny domek – odpowiedział.

– Służący? Ilu? – Była zaskoczona, ale przypomniała sobie opowieść o służącej, która zatrzymała jej męża.

– W domu są trzy służące, a w stajni czterech mężczyzn – odparł. – Kupiłem ich w Wirginii.

– Czy kupowani służący nie są po prostu przestępcami, zesłanymi do kolonii?

– Niektórzy tak, ale wielu zostało skazanych na podstawie śmiesznych oskarżeń. Są też tacy, którzy sami oddali się w niewolę, bo po siedmiu latach służby odzyskują wolność i otrzymują własną ziemię. Pani Hawkins, która jest naszą kucharką, nie mogła zapłacić medykowi opiekującemu się jej umierającym mężem. Ten kazał ją wywieźć. Dolly, którą kupiłem, żeby doglądała Aine, jest katoliczką. Służąca Comfort Rogers została przyłapana na kradzieży chleba, którym żywiła swoje rodzeństwo. Czterej mężczyźni, których nabyłem, aby pomagali w polu i przy inwentarzu, są purytanami. Takie są te ich zbrodnie, ale w Mary's Land są mile widziani. Wszyscy są dobrymi pracownikami. Nie wprowadziłbym do domu niebezpiecznych przestępców, najdroższa. Boże! Nawet w tym pokracznym kapeluszu z białymi piórami jesteś taka piękna. – Znów ją pocałował, tym razem szybko i mocno. Fortune roześmiała się.