– A więc ludzie używają Boga dla swoich własnych celów, mamo? – rzekła w zamyśleniu Fortune. – Mam wrażenie, że to bardzo niegodziwe.

– Owszem. Wychowałam cię tak, żebyś była tolerancyjna wobec innych ludzi i religii, skarbie. Nie pozwól nikomu się zmienić – poradziła Jasmine córce.

– Nie pozwolę – zdecydowanie odpowiedziała Fortune.

– Kiedy się zakochasz, twój ukochany może mieć na ciebie wpływ – zauważyła matka.

– W takim razie nie zakocham się nigdy – spokojnie stwierdziła Fortune. – Z moich obserwacji wynika, że dzisiejsi mężczyźni nie są podobni do mojego ojczyma. On cię szanuje i słucha twoich rad. Takiego człowieka chcę poślubić, mamo. Mam nadzieję, że William Devers okaże się właśnie taki.

– Twój ojciec szanuje mnie, bo go do tego zmusiłam. Natomiast jeśli chodzi o moje rady, to wysłuchuje ich, ale rzadko z nich korzysta. Mężczyźni są pod tym względem bardzo uparci, Fortune. Musisz nauczyć się znajdować okrężną drogę, żeby postawić na swoim – z uśmiechem powiedziała Jasmine.

– Widziałam, jak pracowałaś nad tatą – odpowiedziała Fortune, chichocząc. – Gdy byłyśmy małe, zakładałyśmy się z Indią, ile czasu zajmie ci skłonienie go, żeby postąpił zgodnie z twoją wolą.

– Doprawdy? – rzuciła cierpko Jasmine. – Która z was częściej wygrywała zakład?

– Ja – odpowiedziała Fortune z pewnym zadowoleniem. – India zawsze za bardzo się spieszyła, żeby wygrać. Tymczasem ja, podobnie jak ty, czekałam na właściwy moment. Cierpliwość może być ogromną zaletą w postępowaniu z mężczyzną.

Jasmine ponownie wybuchnęła głośnym śmiechem. Pieszczotliwie poklepała córkę po policzku.

– Nie wiedziałam, że mam takie mądre dziecko, Fortune. Obawiam się, że William Devers dostanie więcej, niż oczekuje – rzekła ze śmiechem.

– Jedyną rzeczą, której oczekuje William Devers, jest mój posag – ostro rzuciła Fortune. – Bardzo się zdziwi, kiedy się dowie, że zamierzam zatrzymać swój majątek. Może nie chcieć takiej dziewczyny za żonę, mamo.

– Wówczas okazałby się głupcem – padła odpowiedź.

– Kto byłby głupcem? – James Leslie, książę Glenkirk, podszedł do relingu, dołączając do żony i pasierbicy.

– Och, po prostu mówiłyśmy o mężczyznach – powiedziała Fortune.

– Chyba niezbyt pochlebnie, dziewczyno – odpowiedział książę. – Jesteś podniecona, moja ślicznotko? Już wkrótce, za kilka dni, poznasz młodego człowieka, który najpewniej zostanie twoim mężem.

– Zobaczymy – spokojnie rzekła Fortune.

James Leslie głęboko wciągnął powietrze. Co było nie tak z jego pasierbicami? Wychowywał je od małych dziewczynek i zwykle łatwo było nimi sterować. Dopóki nie dochodziło do kwestii małżeństwa. Nadal miał w pamięci zerwanie stosunków ze starszą, Indią, które poprawiły się dopiero niedawno. Obiecał Indii, że już nigdy nie zwątpi w żadne ze swoich dzieci. Była to obietnica, której zamierzał dotrzymać.

– Masz rację, dziewczyno. Zobaczymy. Jeśli młodzieniec okaże się okropnym ciemięgą, nie będę chciał, żeby moja córeczka poślubiła głupca czy łajdaka – oświadczył książę.

Jasmine Leslie uśmiechnęła się. Dostrzegła wyraz oczu męża i wiedziała, że jego cierpliwość została wystawiona na ciężką próbę. Jednak zareagował właściwie. Może da się nauczyć starego psa nowych sztuczek.

– Wróćmy lepiej do kabiny, skarbie – zwróciła się księżna do córki – i sprawdźmy, czy wszystko jest gotowe do dalszej części naszej podróży.

– Mamo, pozwól mi zostać i przyglądać się tej ziemi – poprosiła Fortune.

– Dobrze – powiedziała Jasmine, wzięła za rękę męża i odciągnęła go. – Ona chce być sama, Jammie.

Kiwnął głową i oboje opuścili pokład statku.

Fortune pozostała pogrążona w myślach. To było miejsce jej urodzenia, które opuściła jako kilkumiesięczne niemowlę. Irlandia nic dla niej nie znaczyła. To była nazwa. Nic więcej. Jaka była naprawdę? I jaki okaże się Maguire's Ford? Mama powiedziała, że zamek, który jej przypadnie, nie jest duży. Nazywał się Erne Rock i stał nad jeziorem. Mama mówiła, że to słodkie miejsce i że była tam szczęśliwa z Rowanem Lindley. Fortune zmarszczyła brwi. Czy może być naprawdę szczęśliwa w miejscu, gdzie brutalnie zamordowano jej ojca? Ojca, którego nigdy nie znała, bowiem zginął niedługo po tym, jak została poczęta?

Przez całe życie czuła jego brak. Jakże często, zatrzymując się u swojego starszego brata Henry'ego w Cadby, wpatrywała się w wiszący w domu portret Rowana Lindleya. Wysoki, silnie zbudowany Rowan miał mocno zarysowaną szczękę i dołeczek w brodzie. Miał brązowe włosy i złociste oczy. Nosił się z pewną arogancją, zupełnie naturalną u mężczyzny, którego rodzina władała tymi samymi ziemiami od czasów przed normańskim podbojem. Henry Lindley był zbudowany podobnie jak ojciec, a India, będąca mieszanką obojga rodziców, odziedziczyła po ojcu jego słynne oczy. Fortune uwielbiała portret Rowana Lindleya. Chłonęła go za każdym razem, gdy go widziała, jakby mogła dostać coś od swojego ojca.

Nie była podobna ani do ojca, ani do matki. Nie było w niej nic, co mogłaby przypisać ojcu. Miała zielono – niebieskie oczy swojej prababki de Marisco i, jak jej powiedziano, płomiennoczerwone włosy praprababki O'Malley. Jej babka Gordon stale powtarzała, że Fortune jest brzydkim kaczątkiem w łabędzim gnieździe, ze swoją bladą cerą i rozwichrzoną głową. Fortune uśmiechnęła się do siebie. Ciekawa była, jak wygląda William Devers i, jeśli go poślubi, jak wyglądać będą ich dzieci.

Zaczęło kropić i Fortune szczelniej otuliła się peleryną. Słyszała powiedzenie, że w Irlandii w jednej chwili pada, a w następnej już świeci słońce. Zerknęła w górę i zobaczyła chmury, szybko przesuwające się po niebie, ale gdzieniegdzie widniały łaty błękitu. Roześmiała się i doszła do wniosku, że jej się to podoba. Nagle wyjrzało słońce, sprawiając, iż poranek stał się jasny i dość ciepły. Statek płynął teraz znacznie wolniej, bowiem w miarę, jak zbliżał się do brzegu, zwijano kolejne żagle. Zazwyczaj rzucano kotwicę w zatoce, ale dzisiaj, ze względu na ogromną ilość bagażu należącego do lady Fortune Lindley, wpłynęli do portu.

Gdy żeglarze wylegli na pokład, żeby zacumować, Fortune ujrzała wysokiego dżentelmena stojącego na brzegu i obserwującego manewry. Zaciekawiło ją, kim był. Miał na sobie czarne spodnie, kamizelę bez rękawów z jeleniej skóry, z rogowymi guzikami, białą, lnianą koszulę i buty z miękkiej skóry, a włosy równie płomienne, jak jej. Fortune pomyślała, że w jego obecności sama nie będzie się tak bardzo rzucać w oczy. Dżentelmen stał w pobliżu ogromnego powozu, zaprzężonego w sześć pięknych kasztanów. Fortune z zadowoleniem spostrzegła, że zwierzęta były starannie dobrane. Ponieważ statek, którym podróżowali, oraz port należały do rodziny, wiedziała że powóz również był ich własnością.

– Ależ to Rory Maguire! Wyszedł nam na spotkanie. Cudownie! – Jasmine znów znalazła się u boku córki. Pomachała z zapałem.

– Rory! Rory Maguire!

Widział, jak podchodziła do relingu i zatrzymała się koło młodej dziewczyny. Chociaż starsza, nadal była najpiękniejszą kobietą, jaką kiedykolwiek spotkał w życiu. Pomachał w odpowiedzi.

W końcu statek zacumowano i spuszczono trap. Jasmine pospiesznie zeszła na ląd, a w jej ślady ruszyła rodzina i służba. W powitalnym geście wyciągnęła ręce do zarządcy majątku.

– Rory Maguire! Jakże miło z twojej strony, że wyjechałeś nam na powitanie! Przypominają mi się dawne czasy. Dawno mnie tu nie było – zakończyła z uśmiechem.

Ujął jej szczupłe dłonie i ucałował.

– Cai Mille Failte, droga lady Jasmine. Witaj wraz z rodziną ponownie w Irlandii. – Puścił jej ręce z uścisku.

– To mój mąż, James Leslie, książę Glenkirk, Rory – powiedziała Jasmine, pociągając do przodu Jemmiego.

Obaj mężczyźni podali sobie ręce, uważnie mierząc się wzrokiem. Wyraźnie zadowoleni z tego, co zobaczyli, z uśmiechem wymienili powitania.

– Moja żona mówi o panu same dobre rzeczy, Maguire – rzekł książę. – Z niecierpliwością czekam, kiedy ujrzę posiadłość.

– Dziękuję, milordzie. Mam nadzieję, że będziesz zadowolony. Maguire's Ford to wspaniały majątek. – Rory zwrócił się do Jasmine: – Oczywiście wziąłem powóz, milady, i konie, gdyby ktoś wolał jechać konno. Przypominasz sobie chyba Fergusa Duffy. Przyjechał, żeby powozić karocą. O ile pamiętam, twoi służący wolą podróżować powozem.

– Fergusie Duffy, jak się miewa twoja żona Bride? – zawołała z uśmiechem Jasmine do woźnicy. – Moja córka z niecierpliwością czeka, żeby poznać swoją chrzestną matkę. – Księżna wypchnęła do przodu córkę. – Rory, to jest Fortune. Fergusie, to jest lady Fortune.

Woźnica zasalutował na powitanie. Rory Maguire ujął szczupłą dłoń Fortune, uniósł do ust i pocałował.

– Witam, lady Fortune, i mam nadzieję, że Maguire's Ford spodoba ci się na tyle, żebyś chciała tu pozostać.

Fortune spojrzała prosto w niebieskie, oceniające ją oczy. Nagle poczuła, że go poznaje, chociaż widziała tego człowieka po raz ostatni, gdy była maleńkim dzieckiem.

– Dziękuję, panie – odpowiedziała, zdumiona dziwnym uczuciem, jakie nagle ją ogarnęło.

Mam ze sobą śliczną czarną klaczkę, może ci się spodoba – Rory odezwał się do Fortune, puszczając jej rękę.

– Wolałabym tego pstrego, gniadego wałacha – wskazała palcem Fortune, otrząsając się z wcześniejszych emocji.

– Bywa nieobliczalny – ostrzegł zarządca.

– Ja też – odparła Fortune z przekornym uśmiechem.

Rory Maguire roześmiał się głośno.

– Sądzisz, że dasz sobie z nim radę, milady? Nie chciałbym, żeby cię zrzucił.

To by było kiepskie powitanie.

– Nie ma konia, którego bym nie poskromiła – pochwaliła się Fortune.

Maguire zerknął na księcia i księżną, a kiedy James Leslie skinął głową, Irlandczyk powiedział:

– Nazywa się Piorun, milady. Pozwól, pomogę ci go dosiąść.

– A mój bagaż? – zapytała Fortune.

– Będziemy potrzebowali paru wozów – rzekła Jasmine. – Fortune zabrała ze sobą wszystkie swoje rzeczy, bo ma nadzieję, że pozostanie w Irlandii.