– I nigdy pan sobie nie wybaczył – nie musiała pytać. – Mimo że zrobił pan to, co należało.

– Tak – przyznał. – Musiałem wybrać między rolą księcia Bewcastle'a i brata. Wobec chłopca, którego kochałem całym sercem. Wtedy po raz pierwszy stanąłem przed dylematem i musiałem dokonać wyboru. Podjąłem decyzję nie jak brat, tylko jak książę. Od tamtej pory nieustannie wybieram w ten sam sposób. I tak pewnie będzie aż do śmierci. Jestem przecież arystokratą i mam obowiązki wobec setek, być może tysięcy ludzi. Nie wolno mi ich z siebie ot tak zrzucić. Nie mogę więc zapewnić pani, że się zmienię, by spełnić pani marzenia. Twierdzi pani, że jestem zimny, pełen rezerwy i surowy. To prawda. Ale nie cała.

– Tak – rzuciła. Nie wiedziała jednak, czy jakiś dźwięk wydobył się z jej ust.

Stał przed kominkiem w lekkim rozkroku, z rękami założonymi na plecy i z wyniosłą miną, tak sprzeczną z jego słowami. Choć może nie. Wybrał rolę księcia Bewcastle'a i to ona zdominowała jego życie.

– Nie mogę pani ofiarować tego, kim nie jestem – dodał. – Mogę mieć tylko nadzieję, że zobaczy pani też we mnie człowieka o złożonym charakterze. Kilka dni temu zarzuciła mi pani, że noszę maskę. Myliła się pani. Noszę płaszcz księcia Bewcastle'a i zakrywam nim Wulfrica Bedwyna, ale i jeden, i drugi to ja. Nie przestaję być mężczyzną, mimo że w swym życiu na pierwszym miejscu stawiam obowiązek. Zastanawiała się też pani, czy jestem bezdusznym arystokratą do szpiku kości. Nie jestem. Gdybym był, czy zachwyciłbym się panią i nie mógł się uwolnić od wspomnień o niej? Nie jest pani kobietą, na którą książę Bewcastle w ogóle zwróciłby uwagę, a cóż dopiero zaczął się starać ojej względy.

Christine siedziała nieruchomo.

– Przepraszam, pozwoliłem sobie na dygresję – rzekł. – Miałem radosne, szczęśliwe dzieciństwo. Rodzice byli dla mnie dobrzy, choć jako nastolatek uważałem, że ojciec mnie nie kocha.

– Co się stało? – spytała.

Wydała mu się zachwycająca. Nie mógł się uwolnić od wspomnień o niej. Nie mógł się uwolnić?

– Gdy skończyłem dwanaście lat, ojciec miał atak serca – wyjaśnił. – Przeżył, ale dla niego był to sygnał, że serce może odmówić mu posłuszeństwa w każdej chwili. Był jednym z najbogatszych, najpotężniejszych ludzi w Wielkiej Brytanii. Posiadał ogromny majątek. Miał ogromne przywileje, ale też obowiązki. A jego najstarszy syn i dziedzic był szalonym, zbuntowanym dzikusem.

Niewiarygodne, że mówił o sobie.

– Pozostałem w Lindsey Hall, lecz zostałem niemal całkowicie odseparowany od rodzeństwa – ciągnął. – Oddano mnie pod opiekę dwóch guwernerów. Nieczęsto widywałem ojca, rzadko matkę. Aidan, Rannulf, w końcu i Alleyne wyjechali do szkół, czego ja też bardzo pragnąłem. Prawie nigdy ich nie widywałem, nawet gdy przyjeżdżali do domu na wakacje. Przebywałem w ścisłej izolacji. Walczyłem, buntowałem się, awanturowałem i dąsałem. I uczyłem się. Miałem pięć lat, by nauczyć się wszystkiego, czego będę potrzebował przez resztę życia. Oczywiście nikt nie wiedział, czy będzie mi dane aż pięć lat. Mógł być tylko rok albo jeszcze krócej. Ojciec zmarł, gdy miałem siedemnaście lat. Na łożu śmierci pocałował mnie i powiedział, że miłość czasem rani, ale nie przestaje być miłością. On nie miał wyboru. Byłem jego synem i kochał mnie, lecz jako jego dziedzic musiałem się nauczyć, jak zająć jego miejsce.

Christine nagle zrozumiała, że książę nigdy nikomu nie opowiedział tej historii. Tak jak ona tylko jemu opisała okoliczności śmierci Oscara. Ta świadomość niezmiernie ją przeraziła. Łzy napłynęły jej do oczu. On otwierał przed nią serce. Ponieważ… ponieważ wydała mu się zachwycająca i nie mógł się uwolnić od wspomnień o niej. Właśnie po to zaprosił ją do Lindsey Hall, przyprowadził tu, do gołębnika, do swego ustronia. I prosił, by zechciała dać mu szansę.

Zrozumiała, że jest w nim śmiertelnie zakochana. A jednak…

A jednak nie wierzyła już w długie, szczęśliwe życie jak w bajce. Nie była już młodą dziewczyną jak dziesięć lat temu, gdy rzuciła się na oślep w związek, którego pewnie by unikała, gdyby zdążyła poznać Oscara lepiej. Kochała męża do końca, ale w głębi serca wiedziała, że jest słabym człowiekiem. Ich związek nie dorósł do jej marzeń o wielkiej, namiętnej miłości na całe życie.

Teraz była mądrzejsza i znacznie bardziej ostrożna. Doskonale zdawała sobie sprawę, że po oświadczynach i ich przyjęciu nie będzie bajki i długiego, szczęśliwego życia. A jednak…

A jednak książę był mężczyzną, którego wbrew uprzedzeniom polubiła. Którego wbrew sobie zaczynała podziwiać. Jak nie podziwiać człowieka, który tak cenił honor i obowiązek? Który ponad osobiste szczęście przedkładał obowiązek wobec setek, może nawet tysięcy poddanych? Jego ojciec zadbał, by przymusowa, często twarda edukacja nie złamała jego ducha, by książę pozostał człowiekiem. Po śmierci ojca mógł przekreślić wszystko, co mu wpojono. Mógł stać się szalonym, ekstrawaganckim młodzieńcem jak wielu mężczyzn w podobnej sytuacji. Był na tyle bogaty i potężny, że uszłoby mu to płazem.

A jednak wytrwał. W wieku siedemnastu lat przywdział płaszcz księcia Bewcastle'a i nosił go dzielnie, ze stoickim spokojem, przez całe życie.

Jak mogłaby go nie podziwiać? Dobry Boże, jak mogłaby go nie kochać?

Uśmiechnęła się.

– Dziękuję – rzekła. – Zdaję sobie sprawę, że pan jest bardzo skryty. Tym bardziej jestem mu wdzięczna, że pokazał mi to czarowne miejsce i opowiedział o sobie.

Patrzył na nią nieprzeniknionym wzrokiem, groźny i surowy jak zawsze.

– Marzyłem niemal od roku, by zobaczyć panią w tym miejscu – odezwał się. – Tu, gdzie pani teraz siedzi. Nie będę pani o nic dzisiaj prosił. Jeszcze za wcześnie. Powiem tylko jedno. Nie przyszedłem tu z panią, by ją uwieść. Ale bardzo pani pragnę. Chciałbym być z panią blisko. Tutaj, w tym łóżku. Móc bez zahamowań wyrazić, co do pani czuję. I doświadczyć tego, co, być może, pani czuje do mnie. Bez przymusu i zobowiązań. Chyba że będą konsekwencje, choć kiedyś twierdziła pani, że są niemożliwe. Christine, czy będziesz się ze mną kochać? Ach, jednak poprosiłem.

Oniemiała. Przez głowę przelatywały jej dziesiątki myśli. Drżenie ogarnęło całe jej ciało. Poczuła nagłe pożądanie, ostry ból przeszył jej łono i spłynął między uda. Zabrakło jej tchu. Tutaj? Teraz? Znów? Wspomnienia tamtego wieczoru nad jeziorem w Schofield powróciły szeroką falą. Odpowiedziała tak jak wtedy.

– Dobrze.

Podszedł do niej i wyciągnął rękę. Odsunęła owczą skórę na bok i podała mu dłoń. Uniósł ją do ust.

21

Wulfric podniósł owczą skórę, rozesłał ją na łóżku i odwinął róg prześcieradła. Potem odwrócił się do Christine. Stała tam gdzie przedtem, zdjęła tylko pelisę i rzuciła ją na oparcie fotela.

Miała na sobie żółtą wełnianą suknię z wysokim stanem, niewielkim dekoltem i długimi rękawami. Prostą i bez żadnych ozdób. Światło z okna pomalowało ją z jednej strony na pomarańczowo. Wyglądała zachwycająco.

– Podejdź bliżej ognia – powiedział. Podszedł do niej, oparł dłoń na jej plecach i poprowadził do kominka, by czuli ciepło bijące od płomieni. Nie chciał, by to zbliżenie stało się tylko upustem fizycznego pożądania, tak jak ostatnim razem. Pragnął się z nią kochać.

Nie od razu ją pocałował. Ujął jej twarz w dłonie i kciukami obrysował brwi. Patrzyła na niego szeroko otwartymi oczami. Różowe i liliowe światło z okien ponad ich głowami barwiło jej policzki. Miała piękne usta. Gładkie, miękkie wargi i uniesione w górę kąciki. Zanurzył palce w jej miękkich włosach. Loki wracały na miejsce, jak tylko przesunął dłoń dalej. Śliczne.

Przesunął dłońmi po jej ramionach, aż na plecy, ku rzędowi guziczków. Rozpiął je po kolei i zsunął brzegi sukni do przodu i w dół, aż do talii. Suknia opadła pod własnym ciężarem na podłogę. Christine nie nosiła gorsetu. Nie musiała. Miała wyjątkowo piękną figurę. Od piersi do kolan okrywała ją tylko prosta, cienka koszulka.

Cofnął się o krok i ukląkł na jedno kolano. Zdjął jej buty, potem podwiązki, zrolował i zdjął jej pończochy.

Pocałował jej stopę, postawił na podłodze i musnął ustami kolano.

Wstał. Jeszcze go nie dotknęła. Poznał jednak po jej rozchylonych ustach i wpółprzymkniętych powiekach, że pragnie tego tak samo jak on.

Przycisnął usta do jej ramienia i polizał ciepłe, gładkie, słona – we ciało. Zadrżała mimo ciepła bijącego od kominka. Opuścił ramiączko koszulki i odsłonił pierś. Ujął ją dłonią i przesunął ustami w dół, aż dotarł do jej czubka. Doskonała. Pełna i miękka, jędrna i gładka. Rozchylił usta nad sutkiem, nabrał powietrza i wypuścił je powoli. Zaczął ssać. Dopiero teraz go dotknęła. Zaplątała mu palce we włosach i pochyliła się, by przytulić do nich twarz. Jęknęła cicho i gardłowo.

Pomyślał, że choć już raz obcował z nią cieleśnie, nigdy nie widział jej nagiej. Teraz chciał ją zobaczyć. Kochać się z nią tak, by nie było między nimi żadnych barier.

Pragnienie, pożądanie i tęsknota pulsowały w nim w rytm uderzeń serca. Czuł ciepło ognia na lewym boku.

Podniósł ku niej twarz. Cofnęła ręce.

– Połóż się – poprosił.

Rozebrał ją potem do końca. Smuga różowego światła kładła się na jej piersiach i przechodziła w czerwień na biodrze i udach. Miał ochotę stać i po prostu patrzeć na nią, nie chciał jednak, by zmarzła. Przykrył ją prześcieradłem i owczą skórą. Usiadł na brzegu łóżka, by ściągnąć buty. Potem wstał i zdjął resztę ubrania. Nagi wsunął się pod okrycie i położył obok niej.

Była przyjemnie ciepła. Odwrócił się do niej, dobrze okrył ich oboje i przysunął się bliżej.

Starał sieją rozbudzić, przywołując całe swoje doświadczenie. Cierpliwie pieścił ją dłońmi, ustami i językiem. Cały czas płonął pożądaniem i czekał na chwilę, gdy znów się w niej znajdzie i podda ogarniającej go namiętności.

Nie pozostała bierna. Przesuwała po nim dłońmi, z początku niepewnie, potem z rosnącą śmiałością. Czuł ogień rozpalający jej ciało, słyszał coraz bardziej zdyszany oddech.