– Może najpierw powiedz nam, o co chodzi – zaproponował Harry.

Mówił takim tonem, jakby mimo wszystko podejrzewał, że w jakiś sposób idzie o pieniądze. Nerissa pomyślała, że jedyną oszczędnością, jaką jeszcze mogą poczynić jest rezygnacja z jego studiów w Oksfordzie. Bezwiednie wyciągnęła ku niemu rękę, gdy Delfina oznajmiła:

– Może będziecie zaskoczeni, gdy powiem, że zamierzam poślubić księcia Lynchester!

Teraz z kolei Harry zamarł w bezruchu ze zdziwienia, a potem zawołał:

– Księcia Lynchester? Nie wierzę.

– Czyżbyś nie życzył mi szczęścia? Sądziłam, że będziecie dumni z siostry, która zostanie żoną najlepiej urodzonego, pomijając oczywiście rodzinę królewską, księcia w Wielkiej Brytanii, pierwszego pośród parów.

– Jeśli mam być szczery – powiedział Harry – to wygląda mi na cud. Kiedy ślub?

Dopiero po chwili namysłu Delfina odpowiedziała:

– Szczerze mówiąc nie poprosił jeszcze o moją rękę, ale wiem, że zamierza to uczynić.

– Więc nie mów hop, zanim nie przeskoczysz, to jedyne, co mogę ci poradzić. Wiele słyszałem o tym człowieku, bo wszyscy o nim mówią. Konie Lynchestera wygrywają wszystkie zawody, ale jego samego nie zdołała jeszcze zdobyć żadna kobieta.

– Żadna przede mną – powiedziała Delfina z mocą.

Poirytowana wątpliwościami brata rzuciła mu gniewne spojrzenie. Zmierzyli się wyzywająco wzrokiem.

Nieprzyjazne milczenie przerwała Nerissa:

– Jeśli książę uczyni cię szczęśliwą, najdroższa, to oczywiście życzymy ci wszystkiego dobrego, a jestem pewna, że gdy powiesz ojcu o swoich zaręczynach, będzie bardzo dumny.

– No i bardzo podekscytowany – wtrącił Harry. – Lynchester ma najpiękniejszy elżbietański dom w kraju, a tata pracuje teraz nad tym właśnie okresem.

– To mi bardzo pomoże – powiedziała prędko Delfina.

– W czym? – zapytała Nerissa.

Jej siostra siedziała w milczeniu. Wreszcie przemówiła:

– Spróbujcie zrozumieć to, co powiem. Książę Lynchester zaleca się do mnie od dwóch miesięcy i jestem niemal pewna, że oświadczyny są tylko kwestię paru dni. – Krzyknęła cichutko, acz triumfalnie, po czym ciągnęła dalej: – Pomyślcie, co to oznacza! Wejdę do rodu stawianego obok rodziny królewskiej. Zostanę jedną z najważniejszych osób w kraju, panią wielu domów, z których najwspanialszym jest Lyn w hrabstwie Kent. Będę nosić klejnoty, na widok których wszystkie damy zzielenieją z zazdrości, a przejdę do historii jako najpiękniejsza z księżnych Lynchester!

Jej głos brzmiał jak triumfalne fanfary.

Natomiast Nerissa zapytała spokojnie:

– Czy bardzo go kochasz?

– Czy go kocham? – Delfina zamilkła na chwilę. – To trudny człowiek, nigdy nie wiadomo co myśli. Jednego tylko jestem pewna, mianowicie jego cynizmu wobec kobiet. Nic dziwnego, przecież wszystkie mizdrzą się do niego, błagając choćby o jedno spojrzenie. – Zaśmiała się niezbyt przyjemnie, a potem dodała: – Ale ze mnie on oczywiście nie spuszcza wzroku, wybrał mnie spośród całej reszty i sprawił, że jestem na wszystkich ustach w Londynie. Teraz oboje gościmy u markiza Sare.

Harry podniósł brwi.

– Więc jesteś na zamku Sare? – zawołał. – To zaledwie pięć mil stąd.

– Tak. Dlatego zdołałam tu przybyć, w czasie, gdy wszyscy panowie udali się na przejażdżkę.

– Daję głowę, że mają tam parę wspaniałych koni.

– Książę powiedział, że chciałby zobaczyć mój dom i zaproponował, abyśmy zjedli tu jutro kolację.

Zapadła zupełna cisza. Delfina wiedziała, że rodzeństwo wpatruje się w nią rozszerzonymi ze zdumienia oczami.

– Obiad tutaj? – wyrwało się wreszcie Nerissie. – Jak to możliwe?

– Książę chce przybyć na kolację o siódmej. Opowiedziałam mu o Queen’s Rest, moim starym domu, w którym bawiła królowa podczas jednej ze swych podróży, a także o zainteresowaniach taty architekturą. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że książę słyszał o książkach taty.

– Ale jak on ma zjeść tu kolację? – zapytała Nerissa z rozpaczą. – Co mam podać na stół?

– Zaraz wam powiem. Dlatego właśnie przyjechałam. – Rozejrzała się po salonie, jakby dla uspokojenia, po czym powiedziała: – Pokój wygląda całkiem nieźle, ale musicie postawić świeże kwiaty i oczywiście nowe świece. To samo odnosi się do jadalni. Podejrzewam, że jest tak samo zaniedbana jak zawsze, ale przynajmniej portrety przodków robią wrażenie, a meble pasują stylem do wnętrza.

– Ależ Delfino – zaczęła Nerissa.

– Posłuchajcie – przerwała Delfina. – Książę nie ma pojęcia o istnieniu któregokolwiek z was, więc nie widzę powodu, aby nagle przedstawiać rodzinę, która może wydać mu się przeszkodą.

– Dokąd mamy się udać, skoro ma nas tu nie być? – zapytał Harry ostro. – Poza tym nie będziesz miała wiele do jedzenia, chyba, że przywieziesz je z sobą.

– Pomyślałam o wszystkim – powiedziała powoli Delfina. – Co do Nerissy, to ona pozostanie tutaj, choć książę jej nie zobaczy.

– Więc gdzie mam być?

– W kuchni! Przecież i tak zawsze tam tkwiłaś na zmianę z mamą.

– To znaczy, że mam ci ugotować obiad, a ty nie przedstawisz mnie mężczyźnie, którego zamierzasz poślubić?

– Wyraziłaś to bardzo prosto i rzeczowo.

– A kto poda posiłek, skoro nie wolno mi pokazywać się w jadalni? – dopytywała się Nerissa.

Delfina obróciła się ku Harry’emu. Nie musiała nic mówić.

– Niech mnie kule biją, jeśli się na to zgodzę. – Jej brat nie wyglądał na zachwyconego. – Opuściłaś nas, Delfino. Nie odpowiadałaś na listy Nerissy, nawet nie raczyłaś przybyć na pogrzeb mamy! Składamy ci najserdeczniejsze życzenia, bądź szczęśliwa ze swoim księciem, ale nie pomożemy ci usidlić go w sposób tak podstępny i, szczerze mówiąc, nieelegancki.

Delfina nie wydawała się zmieszana.

– Nie uwierzę, abyś był tak głupi i odmówił pomocy, gdy usłyszysz, w jaki sposób wyrażę swą wdzięczność.

– Ja osobiście, a chyba Nerissa także, nie mam zamiaru dalej tego wysłuchiwać – powiedział Harry. – Jestem też przekonany, że gdy tata dowie się o twojej propozycji, będzie przerażony. Może i jesteśmy biedni, Delfino, ale nasza krew w niczym nie ustępuje książęcej! A mamy też składnik, którego może jemu brakuje, mianowicie godność.

Jakież było jego zdziwienie, gdy Delfina roześmiała się.

– Oto mowa Stanleyów! – skwitowała. – Trzeba ją włożyć między opowiastki, jakich słuchaliśmy w dzieciństwie, o odwadze naszych przodków na polu bitwy, o ich poparciu dla wygnanego Karola II, wreszcie o tym, jak wychwalali pod niebiosa swoje szlachetne urodzenie, choć kieszenie świeciły pustkami. To wszystko oczywiście chwalebne, ale ja osobiście wolę pieniądze.

– To nie ulega najmniejszej wątpliwości – powiedział ironicznie Harry.

– Przecież wiem, że coś z tego powinniście mieć – ciągnęła dalej Delfina – i gdybyś nie przerwał mi tak niegrzecznie, dowiedziałbyś się, że jestem gotowa zapłacić wam ni mniej ni więcej tylko trzysta funtów.

Zamilkła, a Harry’emu i Nerissie chyba zabrakło tchu w piersiach. Wreszcie Nerissa odezwała się niemal szeptem:

– Czy ja dobrze słyszę? Trzysta funtów?

– Za tę sumę Harry wreszcie kupi konia, bez którego usycha z tęsknoty – odrzekła Delfina. – Zawsze głowa mi pękała od jego skarg. Ty zaś, droga siostrzyczko, raz w życiu sprawisz sobie porządną sukienkę i będziesz mogła zdjąć te łachmany, jakich powstydziłaby się Cyganka.

Harry nie zważał już na jej zgryźliwość, powtarzając wciąż, jakby nie dowierzał własnym uszom:

– Trzysta funtów!

– Daję wam je teraz, ale oczywiście tata nie może się o tym dowiedzieć. On wciąż jest przekonany, że pieniądze się nie liczą, w przeciwieństwie do starych cegieł i walących się ruin, które nikogo poza nim nie interesują. Ale wy, młodzi, powinniście mieć więcej rozsądku.

– Czy stać cię na taki wydatek? – zapytała Nerissa.

– Oczywiście – odrzekła Delfina. – Przecież muszę zadbać o to, aby zaprezentować rodzinę Stanleyów się jak się patrzy i aby książę wiedział, że nie zniża się pojmując mnie za żonę.

– Ale jeśli on cię kocha – zaczęła Nerissa – to nie zrazi się twoją rodziną.

– Jak to dobrze, że nikt z moich znajomych nie słyszy, gdy opowiadasz takie bzdury! – skomentowała niegrzecznie Delfina. – Chyba nie wyobrażasz sobie, że książę Lynchester, który może mieć każdą kobietę w całym królestwie, popełni mezalians! Mogę zostać jego metresą, dobrze zdaję sobie z tego sprawę, ale jestem zdecydowana, tak, zdecydowana, że będę jego małżonką.

Jej determinacja przypomniała Nerissie, jak w dzieciństwie siostra potrafiła znaleźć sposób, by przeciwstawić się matce i zawsze postawić na swoim.

– Jeśli chodzi o mnie – powiedział Harry – uważam, że to obraźliwe, aby książę, czy ktokolwiek inny, oglądał cię ze wszystkich stron jak konia i zastanawiał się, czy warto cię kupić.

– Wulgarnie to wyraziłeś, Harry ale taka jest prawda – przyznała Delfina. – Chyba nie jesteś tak głupi i prostacki jak Nerissa, aby nie wiedzieć, że w dobrym towarzystwie, w jakim się przecież obracam, koligacje i błękitna krew są nieodzowne, gdy przychodzi do zaręczyn. Za wysokie progi na nasze nogi.

Harry roześmiał się.

– Jedno muszę ci przyznać, Delfino, nie owijasz nic w bawełnę.

– Walczę o coś, na czym bardzo mi zależy – tłumaczyła Delfina. – A teraz proszę, abyście odpowiedzieli mi jasno: tak albo nie. Czy pomożecie mi?

W poczuciu, że postawiono jej pytanie zbyt trudne, Nerissa spojrzała na brata. Przed oczyma wciąż miała trzysta funtów i świadomość zmiany życia ich wszystkich, a zwłaszcza Harry’ego. Widziała, że brat toczy z sobą walkę. Nie cierpiał oszustwa i kłamstwa, lecz i jego kusiła perspektywa posiadania okrągłej sumy, zwłaszcza że mógł ją przeznaczyć na konia. Marzył też o ubraniach. Przed powrotem do Oksfordu chciał uprosić Nerissę, aby znalazła pieniądze na nowy frak. Wypadałoby zastąpić wystrzępioną garderobę nową, gdyż jeden z jego kolegów obiecywał, że w następnym semestrze mogą zostać zaproszeni na obiad do pałacu Blenheim.