– Śpiewasz? – spytała zdumiona.
– A skądże! – zawołał ze śmiechem. -. Ale grywam na saksofonie.
– Chętnie bym cię kiedyś posłuchała.
– Myślę, że to się da załatwić.
– Podoba mi się błysk w twoich oczach, kiedy mówisz o tym miejscu.
– A mnie w twoich – rzekł, napotykając jej spojrzenie.
Przez kilka sekund stali bez ruchu, bacznie się sobie przypatrując. Mieli wrażenie, jakby wszystko wkoło znikło; rozpłynęło się. Parker widział jedynie oczy Holly, szare jak mgła rozpościerająca się nad oceanem, marzycielskie, a zarazem przenikliwe. Oczy, które kuszą, obiecUją…
Wiedział, że to niebezpieczne. Nierozsądne i niebezpieczne. Powinien przerwać to patrzenie w oczy Holly, odsunąć się; zacząć rozmowę na inny temat.
Ale od Holly trudno było odwrócić wzrok.
Nie oddychała. Stała nieruchorno. Czuła, że coś się wydarzyło, że coś między nimi zaiskrzyło. Bała się, że jeśli odetchnie albo wykona krok, czar pryśnie.
Z tyłu głowy słyszała brzęczenie dzwonka znamionujące niebezpieczeństwo. Zignorowała je.
Parker uniósł dłoń i pogładził ją po policzku. Po jej ciele rozeszło się ciepło. Powoli wciągnęła w płuca powietrze. Miała nadzieję, że to ją uspokoi. Tak jednak się nie stało..
Zza ściany docierały przytłumione hałasy, ale ekipa remontowa równie dobrze mogłaby pracować na Marsie. Holly czuła się tak, jakby ona i Parker byli jedynymi ludźmi na Ziemi. Zadrżała. Nogi miała jak z waty, serce jej dudniło.
Wiedziała, czego potrzebuje: kąpieli w lodowatej wodzie, by ugasić ogień, który trawi ją od wewnątrz! Musi się bronić. Nie może ulec pragnieniom. Już raz dostała nauczkę: zaufała, uległa, a potem gorzko tego żałowała. Musi okazać siłę, niezłomność…
Powtarzała to w myślach. Rozum mówił jedno, a serce… Nie potrafiła się opanować. Wpatrywała się intensywnie w wargi Parkera, zastanawiając się, jaki mają dotyk i smak.
Zaschło jej w gardle.
– Czy… – Oblizała spierzchnięte usta. – Parker, czy masz zamiar mnie pocałować? – spytała ochrypłym głosem, przeciągając słowa w typowy dla mieszkańców Południa spośób.
Po twarzy Parkera przemknął cień uśmiechu. – Rozważam to. Jak myślisz? Powinienem? Czy powinien? Miała wrażenie, jakby w jej żyłach płynęła rozgrzana do czerwoności lawa. Nigdy w życiu nie czuła takiego napięcia, takiego podniecenia.
Nie odrywała oczu od twarzy Parkera. Tak, z całej siły pragnęła, by ją pocałował. I robił rzeczy, jakich jeszcze z nikim nie robiła. Żeby kochał się z nią nieprzytomnie i namiętnie…
Z trudem przełknęła ślinę, po czym wolno uniosła obie ręce i przycisnęła je do klatki piersiowej Parkera. Cholera jasna, wiedziała, że źle robi. Że nie powinna. Ale nie umiała się powstrzymać.
– Myślę – powiedziała cicho – że zamiast się zastanawiać, powinieneś natychmiast przystąpić do działania.
Jego usta rozciągnęły się w uśmiechu. Dostrzegła dołeczki w jego policzkach.
– Tata mi zawsze powtarza, że nieładnie jest odmawiać kobiecie.
Zbliżyła się do niego i westchnęła błogo, kiedy objął ją w pasie.
– Twój tata to bardzo mądry człowiek.
– Gaduła z ciebie…
– Nie wiesz, jak mnie uciszyć?
– Wiem.
Zacisnął wargi na jej ustach. Zakręciło się jej w głowie. Była pewna, że świat zadrżał w posadach. A może faktycznie tak się stało? Parker również to poczuł, bo przytulił ją do siebie mocniej. Z jego gardła wydobył się niski pomruk zadowolenia.
Bolly zamknęła oczy. Oszołomiona, ledwo zachowując równowagę, z żarem odwzajemniała pocałunki. Nigdy w życiu się tak nie całowała, z taką pasją i namiętnością. Nigdy nie była tak bliska omdlenia. Nigdy nie miała tak wielkiej ochoty po prostu wtopić się w mężczyznę, połączyć z nim fizycznie, emocjonalnie. Nawet nie przypuszczała, że jest zdolna do tak silnych odczuć.
Jego dłonie gładziły ją po plecach, palce uciskały talię, biodra. Objęła go mocno za szyję, namiętnie reagując na każdy dotyk, pieszczotę, pocałunek. Była głodna i spragniona, jak piechur, który po wielu tygodniach, może miesiącach męczącej wędrówki wreszcie dotarł do celu. Chciała więcej czuć, więcej brać i dawać. Chciała, aby zdarł z niej ubranie i się z nią połączył. Chciała wyć z rozkoszy, chciała…
Za dużo chce!
Kiedy to sobie uświadomiła, odskoczyła jak oparzona. Parker patrzył na nią zdumiony. Dzieliło ich pół metra. W ciąż czuła na języku smak jego ust, wciąż wciągała w nozdrza j ego zapach. I dygotała na całym ciele.
– Dlaczego? – spytał, odruchowo wyciągając do niej rękę. Jego oczy płonęły namiętnością.
– Nie mogę – wyszeptała, z trudem łapiąc oddech. Była przekonana, że za moment serce jej eksploduje. – To dla mnie za szybkie tempo. Zbyt intensywne. Nie potrafię tak…
Pokiwał ze zrozumieniem głową, po czym nabrał w płuca powietrza. Po chwili je wypuścił. Nie pomogło. Przez kilkanaście sekund oboje ciężko dyszeli. Wreszcie przeczesał ręką włosy.
– W porządku, tempo faktycznie było szybkie – oznajmił, wzrokiem nakazując jej, by milczała. – Ale nie ma w tym nic złego. Nie trzeba się buntować czy sprzeciwiać.
– Ja… ja tak nie potrafię – rzekła Holly, marząc o tym, aby znów znaleźć się w jego ramionach.
Ależ jej było w nich dobrze!
Do Parkera ciągnęła ją jakaś magnetyczna siła. Ale już raz to przeżyła, a potem cierpiała. Wprawdzie tamto nie było tak intensywne, ale też straciła głowę i dała się ponieść fali. Bała się kolejnej porażki, ponownego bólu.
– Intuicja każe ci się wycofać? Roześmiała się cicho.
– Wprost przeciwnie. Intuicja mówi mi: wracaj! Ciesz się życiem!
– A więc…? – Uniósł pytająco brwi. Wzięła głęboki oddech.
– Jeśli chodzi o uczucia, jestem dziś znacznie bardziej ostrożna niż dawniej – oznajmiła, zastanawiając się, dlaczego mu o tym mówi. – Widzisz, kilka lat temu byłam zakochana. Przynajmniej tak mi się wydawało. On… był podobny do ciebie.
Parker zmrużył oczy.
– Podobny do mnie? To znaczy?
– To znaczy, że pochodził z wyższych sfer. Należał do elity Nowego Orleanu. Jego rodzina pewnie była równie bogata jak twoja. Mieliśmy z sobą tyle samo wspólnego, co ja z dworem królowej angielskiej.
– Holly, na miłość bos…
– Poczekaj, daj mi dokończyć. – Uniosła rękę, prosząc, by jej nie przerywał, i wzięła kolejny głęboki oddech. Po chwili kontynuowała: – Byłam święcie przekonana, że go kocham. Czułam dreszcze, sam jego widok przyprawiał mnie o zawrót głowy. Rozkwitałam, kiedy się pojawiał, i więdłam, kiedy odchodził. Wierzyłam, że on mnie również kocha. Okazało się jednak, że po prostu się nudził, że umilał sobie czas.
Parker postąpił krok w jej stronę. Holly się cofnęła.
– Nie, nie podchodź – poprosiła. – Opowiadam ci o tym, żebyś wiedział, dlaczego zachowuję się tak, a nie inaczej. Dlaczego nie ufam mężczyznom.
– Dobrze. Słucham.
– Właściwie niewiele już zostało do opowiedzenia.
Na samo wspomnienie przeszłości poczuła ukłucie bólu. Na szczęście ból zdążył już nieco stępieć.
– Tego dnia, kiedy się przed nim otworzyłam, kiedy wyznałam mu miłość, mój ukochany wsiadł w samolot i uciekł z Nowego Orleanu. Uciekł daleko, żebym przypadkiem go nie odnalazła. Do Europy. Podobno wciąż mieszka w Paryżu.
– Co za kretyn.
– Owszem, kretyn – zgodziła się Holly.
Zacisnęła powieki. Nie można bezkarnie bujać w obłokach, pomyślała. Wtedy, przed laty, była zaślepiona. Nie chciała widzieć prawdy. Gdyby otworzyła oczy, nie przeżyłaby później takiego zawodu. Oznaki, że Jeffjej nie kocha, że traktuje ją jak zabawkę, były widoczne od samego początku.
Ani razu nie zaprosił jej do domu, nie przedstawił rodzicom, przyjaciołom. Zawsze spotykali się u niej w mieszkaniu. Kolacje jadali w małych knajpkach w Dzielnicy Francuskiej, dokąd raczej nie zapuszczali się ludzie zjego środowiska. Ryzyko, że wpadną na jego znajomych, którzy zaczną się zastanawiać, co łączy go z jakąś młodą piosenkarką jazzową, było znikome.
Tłumaczyła sobie, że Jeffpragnie ją inieć wyłącznie dla siebie, że z nikim nie chce się nią dzielić. Głęboko w to wierzyła. Chciała wreszcie do kogoś należeć. Być dla tej osoby kimś ważnym. Za długo była sierotą, przybłędą.
Więc kto tak naprawdę był kretynem? Jeff? Czy może jednak ona?
– Częściowo ja też ponoszę za to winę – dodała po chwili. – Może nawet większą niż on. Nie zwracałam uwagi na dzielące nas różnice. Totalnie ignorowałam fakt, że nasze światy do siebie nie przystają. Ja nie pasowałam do świata elit, który jest i twoim światem. Źle oceniłam sytuację; wzięłam namiętność za miłość. Pieszczoty traktowałam jako dowód uczucia. Drugi raz nie popełnię tego błędu. Nie mogę i nie chcę.
Znów postąpił krok w jej stronę, a ona znów się cofnęła. Lecz tym razem Parker się nie zatrzymał. Przysunąwszy się bliżej, zacisnął ręce na jej ramionach.
– Żadne z nas nie mówi o miłości, Holly. A ja niczego od ciebie nie żądam.
– Nie twierdzę, że żądasz. – Uniosła brodę i popatrzyła mu dumnie w twarz. Musi udowodnić, jeśli nie jemu, to przynajmniej sobie, że jest silna i potrafi powiedzieć: nie. – Po prostu chcę, abyś wiedział, że nie zamierzam ulegać pożądaniu. Nie pozwolę, aby rządziła mną namiętność. Nie interesuje mnie romans, o którym od początku wiem, że do niczego nie doprowadzi.
– Innymi słowy, boisz się być ze mną sam na sam? Nie ufasz sobie?
– Co takiego? – zapytała oburzona. I nagle dojrzała błysk wesołości w jego oczach. – Proszę bardzo. Jak chcesz, możesz się ze mnie wyśmiewać. W filmach to ładnie wygląda: bogaty chłopiec z dobrego domu spotyka biedną dziewczynę. W życiu jednak ten scenariusz się nie sprawdza. W każdym razie mnie on nie interesuje. Nie chcę być czyjąś wstydliwą tajemnicą, urozmaiceniem życia lub rozrywką, ktÓrej mężczyzna się oddaje, kiedy nie ma nic ciekawszego do roboty.
– Uważasz, że tak cię traktuję? Jak wstydliwą tajemnicę, urozmaicenie lub rozrywkę? – Przyciągnął ją do siebie bliżej. – Jesteś inteligentną kobietą, Holly, ale marnym sędzią ludzkich charakterów.
"Miłosny blues" отзывы
Отзывы читателей о книге "Miłosny blues". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Miłosny blues" друзьям в соцсетях.