Służba, która była z Jasmine całe jej życie, zaczynała niknąć w oczach. Adali miał już około dziewięćdziesiątki. Nigdy jeszcze nie słyszała, żeby ktoś żył tak długo. Rohana i Toramalli były już po osiemdziesiątce. Kiedy się urodziła, bliźniaczki miały po dziesięć lat, a Jasmine miała wkrótce skończyć siedemdziesiąt jeden. Co pocznie, kiedy straci ich wszystkich?
Adali, powróciwszy do Anglii, spędzał dni siedząc przy oknie na słońcu. Becket zajmował się Queen's Malvern, by Adali już nic nie musiał robić. Ostatnio Rohana i Toramalli nie były w stanie wcześnie wstawać. Narzekały, że bolą je kolana i szurały nogami przy chodzeniu. Ręce Toramalli były już zupełnie powykręcane. Jej mąż, Fergus, wcale nie miał się lepiej. Cały dzień on i Red Hugh grali w szachy. Tej gry nauczył ich Adali. Jesteśmy domostwem pełnym starców, pomyślała Jasmine.
Lady Sabrina Stuart wyszła za hrabiego Lynmouth drugiego maja. Dzień był słoneczny, ciepły i bezwietrzny. Panna młoda miała na sobie starodawną jedwabną suknię, która należała do jednej z jej przodkiń, choć nikt nie wiedział do której. Znaleziono ją w kufrze na strychu, leżała wiele lat, doskonale zachowana. Włosy miała rozpuszczone i na głowę włożyła jedynie wianek ze stokrotek. Jej przystojny narzeczony miał na sobie błękitny kaftan z aksamitu z rękawami ozdobionymi wodospadem błękitnych wstążek. Weselne przyjęcie urządzono na trawniku przy starej kapliczce rodzinnej.
Markiz Westleigh z żoną przybyli na tę uroczystość wraz z dziećmi, zięciami i synowymi oraz wnuczętami. Zaproszono również sąsiadów. Przygotowano ruszta do pieczenia wołowiny. Na stoły wystawiono wiejską szynkę, pieczone kaczki z nadzieniem z rodzynek i jabłek w śliwkowym sosie. Z Glenkirk przysłano wędzone łososie, które leżały teraz na srebrnych tacach, ozdobione rzeżuchą. Obok stały półmiski z gęsią w cieście, potrawka z królika w czerwonym winie i kotlety jagnięce oraz wielki indyk nadziewany wiśniami, śliwkami i ryżem z szafranem. Miseczki ze świeżym groszkiem, buraczkami, karczochami w białym winie i szparagami w białym sosie rozstawiono przy mięsnych daniach. Goście mogli posmakować też ostrego sera cheddar, łagodnego francuskiego brie, świeżo upieczonego chleba ze śmietankowym masłem. Na deser było ciasto i świeże truskawki. Wino pochodziło z Archambault i Chermont. Pito też miejscowe piwo i jabłecznik.
Tańczyli proste wiejskie tańce, grali na trawniku w kule i strzelali z łuku do ustawionych w tym celu tarcz. Śpiewali do samego wieczora, a gdy nadszedł czas, para młoda z chichotem uciekła na górę, odprowadzana przez weselników. To był wspaniały dzień dla wszystkich. Gdy siedzieli wieczorem przy kominku, państwo młodzi byli już zajęci sobą, a dzieci dawno spały, rozprawiali o tym, jak udała się uroczystość.
W środku nocy Rohana obudziła swoją panią.
– Już pora – skinęła znacząco, a Jasmine wstała, włożyła szlafrok i poszła za służącą do pokoju Adalego.
Czekała tam już na nie Toramalli. Jasmine usiadła przy łóżku starego sługi i wzięła go za rękę. Staruszek oddychał płytko, z każdą chwilą coraz słabiej. Jasmine pomyślała, że nie zauważył jej przyjścia, więc odezwała się cicho:
– Adali.
Otworzył brązowe oczy i uśmiechnął się, widząc swoją panią.
– Służyłem ci tak długo jak mogłem, moja księżniczko. Będę na ciebie czekał z moim panem. On mówi, że już na mnie pora – odetchnął i zamknął oczy. Umarł o świcie trzeciego maja.
Jasmine nie wspomniała o tym rodzinie. Jej wnuczka zeszła na dół, szczęśliwa, w towarzystwie męża. Dopiero gdy państwo młodzi odjechali, powiedziała pozostałym, że Adali zmarł. Grób wykopano mu na cmentarzu rodzinnym. Tak wiele lat wiernie służył swojej pani. Jasmine szlochała po jego stracie, mając cały czas w świadomości, że niedługo straci też pozostałych.
Kilka dni później Red Hugh przyszedł poprosić, by Jasmine pozwoliła mu pojechać do Glenkirk. Wiedziała, po co chce tam jechać.
– Zostań tam – rzekła. – Minęły już dni, gdy potrzebowałam twojej opieki. Nasza przygoda już się skończyła.
– Zawsze się pani pakowała w kłopoty, kiedy mnie przy pani nie było – przypomniał jej. – Wiele razy o mało pani nie zabito – dodał i ucałował jej wciąż elegancką dłoń.
– Zawieź ode mnie list do Patricka – rzekła. Zapytała drugiego ze służących, czy chce jechać do Glenkirk, ale ten zaskoczył ją, odmawiając.
– Mnie to nie robi różnicy, gdzie umrę. Jak umrę, to umrę i tyle. Poza tym moja kobieta nie zostawiłaby siostry, ja też nie chcę ich zostawiać. Będziemy z panią, póki nas Bóg nie wezwie.
– Mamo, zachowujesz się, jakbyś miała umrzeć. Nie strasz mnie – odezwała się Autumn.
– Na razie nie – odparła matka stanowczo. – Jednak śmierć Adalego uświadomiła mi fakty, o których chciałam zapomnieć. Żadne z nas nie jest już młode. Moi służący mają prawo do odrobiny spokoju na ziemi, nim będą musieli znaleźć się pod jej powierzchnią. Nie chcą jednak wracać do domu.
– Co z nimi będzie, mamo? – zapytała Autumn. – Kochają cię i przez całe życie byli z tobą. Umrą, jeśli nie będą w twojej służbie.
– Może powinnam tylko wziąć kogoś do pomocy dla Rohany i Toramalli – stwierdziła Jasmine. – Obie są zmęczone, ale im nigdy nikt nie pasuje.
– Zdaje się, że po prostu są zazdrosne, że ktoś inny ci służy. Ale pewnie teraz ucieszą się, że dasz im kogoś do pomocy.
Wiosna się skończyła, nadeszło lato. Gabriel Bainbridge kilka razy na krótko pojechał do Durham, by upewnić się, że wszystko w jego majątku idzie sprawnie. Postarał się także, nie mówiąc nic Autumn, by jego dom był gotów na przyjazd żony i dzieci. Minął lipiec i w sierpniu nadeszły straszliwe burze, które położyły zboże i postrącały z drzew jabłka i gruszki. Zboże zebrano, nim wysypało się z kłosów ziarno, ale owoców nie można było jeszcze wycisnąć, bo nie zdążyły dojrzeć.
Dziewiętnastego sierpnia Autumn zaczęła rodzić. Miała ledwie niewielkie skurcze, a gdy nagle poczuła parcie. Wiedziała, że ten poród będzie inny niż poprzednie. Odeszły wody, zmoczyły suknie, a Autumn wołała o pomoc. Potem powtórzył się ból, ostry i gwałtowny, jakby coś miało ją rozerwać. Gabriel Bainbridge nie odszedł. Stał przy niej i ocierał jej czoło, a ona krzyczała i przeklinała z bólu. W końcu po kilku godzinach urodziło się dziecko. Był to ładny mały chłopiec, niestety martwy, bo owinął się pępowiną i był teraz siny na twarzy.
– Dlaczego nie płacze? – zapytała. – Mamo, czy to chłopiec? Obiecałam królowi chłopca. Dlaczego nie płacze?
Nic nie można było zrobić. Jasmine pokazała Autumn dziecko, a ona zaczęła wyć z rozpaczy. Nawet Jasmine płakała.
– To wola boska – powiedziała, jakby to mogło wyjaśnić straszliwą tragedię. Odwinęła pępowinę z szyi chłopczyka.
– Znów Bóg! – krzyknęła. – To ten sam Bóg, który zabrał mi męża i mego pierwszego syna! A teraz to maleństwo! Nienawidzę tego Boga za to, że robi mi takie straszne rzeczy, mnie i moim dzieciom! W czym go ukrzywdziło niewinne dziecko, mamo? W czym?
Znów zaczęła wyć z niepohamowanej rozpaczy. Rohana przycisnęła jej kielich z winem do ust.
– Pij, milady. Wycisnęłam do niego sok z maku. Musisz zasnąć, by uciec od bólu.
Autumn przyjęła wino i wypiła wszystko.
– Mam nadzieję, że nigdy się nie obudzę – rzuciła gorzko. – Mam nadzieję, że już się nie obudzę!
– Nie mów takich rzeczy – prosił książę Garwood. – A co z Madeline i małą Margot? Pomyśl o córkach.
– Mama je wychowa.
– A co z nami?
– Znajdziesz sobie żonę – szepnęła zamykając oczy. – Lepszą ode mnie. Bardziej uprzejmą.
– Ale kocham ciebie.
– To miło.
Zaczynała zasypiać. Kocha ją. Ktoś znów mnie kocha, pomyślała i zapadła w nicość.
ROZDZIAŁ 20
Nie chciała się obudzić. Wcale nie miała na to ochoty. Niechętnie otworzyła oczy i zobaczyła siedzące przy łóżku matkę i siostrę. Czuła się pusta. Nie wiedzieć czemu nagle była pusta. Spojrzała na brzuch i dotarło do niej, co się stało. Ledwie mogła oddychać.
– On nie żyje, prawda? – szepnęła.
– Został ochrzczony i pochowany – odparła cicho Jasmine. – Jak się czujesz, drogie dziecko?
– Jak długo spałam? – zapytała, ignorując pytanie matki. Czuła się okropnie, naprawdę strasznie. Jak miała się czuć, kiedy po dziewięciu miesiącach noszenia dziecka pod sercem urodziła je martwe?
– Byłaś nieprzytomna przez dwa i pół dnia – powiedziała matka i wstała. Podeszła do stolika przy łóżku i nalała wina dla Autumn.
Kobieta przyjęła kielich i łapczywie wypiła jego zawartość.
– Muszę napisać do króla – rzekła.
– Już to zrobiono.
– Dziękuję. Nie wiedziałabym, co mu napisać. Obiecałam syna i zawiodłam go. To już drugi martwy syn, co ze mną jest?
– Nic ci nie dolega – zapewniała Jasmine. – Syna Sebastiana straciłaś z powodu szoku po nagłej, niespodziewanej śmierci męża. Ten drugi miał nieszczęście zaplątać się w pępowinę. Udusił się jeszcze przed porodem. Nie chcę cię zasmucać, ale powiem ci tylko, że to był piękny maluch, miał tłuste małe rączki i grubiutkie nóżki. Twarzyczkę też miał śliczną. To straszna tragedia, ale nie było w tym twojej winy, Autumn. Takie rzeczy się zdarzają. – Po chwili dodała: – Wysłałam Charliego do króla, by mu o tym powiedział osobiście i zabrał mój list do Jego Królewskiej Mości. Nikt nie będzie o tym dyskutował na dworze.
– Gdzie go pochowałaś, mamo?
– Obok twojego pradziada. Będzie tam bezpieczny.
– Chcę go zobaczyć – prosiła.
– Za kilka dni, kiedy choć w części odzyskasz siły – odparła Jasmine. – Musisz się dobrze odżywiać i odpoczywać. Ja się tobą zajmę.
– Zdaje się, że nie mam wyjścia – rzuciła z goryczą.
"Królewska Intryga" отзывы
Отзывы читателей о книге "Królewska Intryga". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Królewska Intryga" друзьям в соцсетях.