W tej chwili Emily zapragnęła umrzeć – tu i teraz przy stoliku, przy którym wypiła prawie całą butelkę wina i zjadła mus łososiowy. Kiedy się odezwała, starannie dobierała słowa:

– Rozumiem, że musiałabym odłożyć na później własne studia. Pomyśl, jak będę się czuć, gdy wreszcie pójdę na uczelnię i znajdę się wśród osób o wiele młodszych ode mnie. Nie będę do nich pasować. Tak się cieszyłam, że w końcu zacznę się uczyć. Ianie, naprawdę nie jestem pewna, czy starczy mi sił na kolejne dwa lata.

– Po pierwsze popracujemy trochę nad twoją kondycją. Musisz podreperować zdrowie. To bezwzględnie konieczne. Weźmiesz sobie dziesięć dni urlopu i przez cały ten czas będziesz leżeć do góry brzuchem. Pomyślałem o tym nie tylko ze względu na ciebie, ale i siebie samego. Jeśli teraz nie skorzystamy z okazji, jaka się nam nadarza, druga taka może się już nigdy nie trafić. Przysięgam, moja kochana Emily, że wynagrodzę ci to wszystko. Ale sam nie zdołam zrealizować swoich planów. Jesteś mi potrzebna.

– Wygląda na to, Ianie, że będę cię jeszcze rzadziej widywała, a więcej pracowała. Powiedziałeś dzisiaj, że zachowujemy się jak nowożeńcy. To nieprawda, już bardziej pasuje do nas określenie obcy. Nawet nie wiedziałeś, gdzie pracuję.

– Pamiętam przecież „Heckling Pete’s”, chociaż już dawno rzuciłaś to miejsce.

– Ty naprawdę chcesz otworzyć tę klinikę, prawda?

– Pragnę tego bardziej niż czegokolwiek na świecie. Przecież to będzie nasz własny interes przynoszący dochody i sami będziemy swoimi szefami. Ustalę takie ceny, żeby ludzie mogli sobie pozwolić na ich zapłacenie. Emily, klinika to maszynka do robienia pieniędzy. I trzeba dwóch lat, żeby ją zdobyć. Posłuchaj głosu swojego serca i powiedz, czy chcesz mi dać jeszcze te dwa lata? Wiem, że proszę o wiele, więc ty sama musisz podjąć decyzję.

Patrzył na nią błagalnym wzrokiem.

Emily kiwnęła głową na znak zgody, bo zbyt była otępiała, żeby zrobić cokolwiek innego, Ian uśmiechnął się i skinął na kelnera, by uregulować rachunek.

– Wszystko ci wynagrodzę, moja kochana Emily. Przyjdzie taki dzień, kiedy spełnię wszystkie twoje najskrytsze życzenia. Cokolwiek by to było. Obiecuję to, Emily.

– Trzymam cię za słowo – wyjąkała. Udało jej się nawet przywołać na twarz blady uśmiech, żeby mężowi było miło.

Po wyjściu z restauracji poszli powoli do domu przytulając się do siebie. Najbliższe dwa lata mieli już dokładnie zaplanowane.

2

Emily ubrała choinkę, żeby zrobić Ianowi niespodziankę i teraz patrzyła na nią z uczuciem czci pomieszanej z lękiem. Ich małe mieszkanko niemal pachniało świętami Bożego Narodzenia. Emily zamierzała przygotować pieczenie dokładnie tak, jak robiła to z okazji świąt jej matka. Chciała też opakować prezenty i może nawet wypić przy tym lampkę wina. W każdym razie cały ten dzień miała tylko dla siebie i mogła z nim zrobić co chciała. „Heckling Pete’s” była zamknięta z powodu prac hydraulicznych, więc Emily udała przed mężem, że się przeziębiła i nie może pracować w klinice. W ten sposób została w domu i żyła wyłącznie przygotowaniami do świąt.

Rzuciła okiem na leżące na stole papiery i rejestry. Czekało ją zrobienie listy płac, wypełnienie formularzy ubezpieczeniowych, wpłacenie pieniędzy do banku i uregulowanie rachunków zarówno tych wystawionych na klinikę jak i domowych. Ale teraz nie chciała się tym zajmować – nie miała zamiaru. Podeszła do szafki ze zlewem, otworzyła ją i zepchnęła na jedną stronę wszystkie środki czystości. W tylnym kącie, gdzie zrobiło się miejsce, położyła dokumenty ze stołu.

Tym razem chciała mieć prawdziwe Boże Narodzenie, Ian jej to obiecał. W zeszłym roku akurat na święta otworzyli klinikę i oboje musieli pracować pozwalając sobie tylko na szklaneczkę likieru jajecznego przed stojącą w poczekalni sztuczną choinką. Wprawdzie uzgodnili wcześniej, że obejdą się bez prezentów gwiazdkowych, ale Emily w ostatniej chwili kupiła mężowi kaszmirową marynarkę, zbyt kosztowną jak na jej możliwości, Ian natomiast nie złamał umowy. Emily długo potem płakała zamknąwszy się w łazience. Przecież ucieszyłaby się nawet z owiniętego w ozdobny papier jednorazowego długopisu.

Popatrzyła na górę prezentów, które zamierzała opakować w srebrny papier. Dekoracji miały dopełnić duże, czerwone kokardy. W myślach wyobrażała sobie reakcję Iana, gdy zobaczy, jaki ogarnął ją szał świątecznych zakupów i strojenia domu. Czy spojrzy na nią z rozczarowaniem w oczach, czy też uśmiechnie się i powie coś miłego i słodkiego? Klinika przynosiła już zyski. Było dokładnie tak, jak Ian przewidział. Pozostało pół roku do spłaty kredytu zaciągniętego na studia Iana. Na razie każdy zarobiony cent szedł na oddanie długów i opłatę czynszu za tanie mieszkanko, które było ich domem.

Przez ostatnie półtora roku Ian pracował ciężej nawet niż żona. Tak jak ona padał ze zmęczenia, ale sam postanowił, że klinika będzie czynna dwadzieścia cztery godziny na dobę. Wracał więc do domu o jedenastej wieczorem i do rana musiał być pod telefonem na wypadek nagłego wezwania. Emily na palcach mogła policzyć noce, które mężowi udało się przespać bez żadnych pobudek. Kiedy Ian padał w końcu na łóżku, tulili się do siebie mówiąc, że jeszcze tylko kilka miesięcy i że warto poczekać. Przed snem Ian całował żonę na dobranoc, dziękując jej, że jest przy nim i pomaga mu. Seks był dla obojga tylko słodkim wspomnieniem. Zbyt byli zmęczeni, żeby zdobyć się na jakikolwiek wysiłek i wciąż obiecywali sobie nawzajem, że gdy przyjdzie weekend, będą tylko odpoczywać i kochać się jak wariaci. Nigdy jednak nie udało im się tego zrealizować. Zwykle w weekendy pojawiały się jakieś nagłe wezwania do chorych, trzeba było zrobić zakupy i pranie, a Emily dorabiała w „Heckling Pete’s”.

Obecnie mieli już nie tylko lekarza na zastępstwo, lecz i drugiego kierownika administracji, Ian wpadł na taki pomysł po to, by mogli zacząć Nowy Rok wypoczęci i pełni energii. Emily wątpiła, czy kiedykolwiek jeszcze poczuje w sobie energię. Cały entuzjazm opuścił ją już dawno temu. Jak wyglądała sytuacja z siłami życiowymi Iana, nie była pewna. Mąż wyglądał na tak zmęczonego, że trudno to było opisać słowami. Czy naprawdę sukces wart był aż takich poświęceń? Młode lata obydwoje mieli już za sobą, o ile w ogóle doświadczyli czegoś takiego jak młodość. Pierwsze lata małżeństwa także już minęły i to bezpowrotnie.

Podobno między trzydziestką a czterdziestką człowiek przeżywa swoje najlepsze lata. Emily zastanawiała się, czy dla nich ten okres życia rzeczywiście okaże się najwspanialszy? Żałowała, że nie ma kryształowej kuli. Wciąż jeszcze rozmyślała, kiedy Ian wrócił do domu.

– Pachnie tu świętami – krzyknął wchodząc.

Emily rzuciła się w jego ramiona.

– Wcześnie wróciłeś. Co się stało? Wszystko w porządku?

– W jak najlepszym. Przyszedłem cię skontrolować. Zadzwoniłem do Garreta i poprosiłem, żeby mnie zastąpił. A Allison wpadnie tu po drodze i odbierze te dokumenty, którymi na pewno się nie zajęłaś. Ona załatwi wszystko jeszcze dziś wieczorem.

– Naprawdę wróciłeś do domu już na noc? – dopytywała się przestraszona Emily.

– Jezu Chryste, Emily, przecież się staram i to bardzo. Ale nie zawracajmy sobie teraz głowy takimi sprawami. Jestem z tobą i będziemy się zajmować tylko sobą. Proponuję, żebyśmy napalili w kominku, uprażyli kukurydzę i obejrzeli dokładnie tę wspaniałą choinkę. Sama ją tak przy- stroiłaś? Pachnie cudownie. Przykro mi, Emily, z powodu wszystkich dotychczasowych świąt Bożego Narodzenia.

– Ciiii, mnie też. Ale cieszmy się chwilą obecną. Aż trudno mi uwierzyć, że gwiazdka już za trzy dni. Chcesz, żebym upiekła indyka?

– A pewnie! Ze wszystkimi dodatkami. I na pasterkę też pójdziemy.

– Och, Ianie, naprawdę? Mówisz poważnie?

– Jasne, że tak. Musimy postarać się częściej chodzić do kościoła. W ogóle zaczniemy robić wiele rzeczy, na które dotąd nigdy nie mieliśmy czasu. Przyszła pora zająć się sobą.

– Co na przykład będziemy robić? – zaciekawiła się, wsuwając się pod jego ramię.

– Pójdziemy jeździć na łyżwach, kiedy stawy zamarzną. Przejdziemy się główną aleją i rozejrzymy dokoła, może wybierzemy się nad ocean i pospacerujemy po molo otuleni w zimowe płaszcze. Pamiętasz? Kiedyś tak robiliśmy. Wałęsaliśmy się godzinami aż odmarzały nam siedzenia, a potem szliśmy na gorącą czekoladę. Chciałbym znów coś takiego zrobić.

– Och, Ianie, ja też. To by było cudowne. I co jeszcze będziemy robić?

– Co byś powiedziała na wycieczkę do Nowego Jorku, żeby pooglądać świąteczne dekoracje? Moglibyśmy pojeździć na łyżwach w Rockefeller Center. – Uszczęśliwiona Emily aż klasnęła w ręce. – A potem przejdziemy się Piątą Aleją i obejrzymy wszystkie te fantastyczne wystawy sklepowe. I przy okazji kupimy sobie nowe ubrania.

– Uszczypnij mnie – poprosiła chrypliwym głosem Emily. Ian spełnił jej życzenie. – Auć! I co jeszcze?

– A jak by ci się podobało pojechać na pięć dni na Kajmany? Tylko we dwoje. Jeśli chciałabyś wybrać się na tę wycieczkę, to chyba nie będziemy mieć problemu ze zrobieniem sobie pięciodniowego urlopu w połowie stycznia.

– Pytasz, czy chcę jechać? To tak jakbyś pytał, czy zamierzam wciąż oddychać. Oczywiście, że chcę. Uszczypnij mnie jeszcze raz. – Ian zrobił, o co prosiła. – No dobrze, rzeczywiście to nie sen.

– Teraz znacznie bardziej się tym cieszymy, prawda? Tak ciężko pracowaliśmy, że obydwoje w pełni docenimy te wakacje. Naturalnie nie możemy zatrzymać się w jakimś drogim hotelu, a jadać też będziemy musieli w tanich restauracjach, bo przelot jest bardzo kosztowny. Masz coś przeciw temu?

– Nic a nic. Czy ten wyjazd to prezent gwiazdkowy?

– Skądże znowu. Kupiłem coś dla ciebie. A ty też masz coś dla mnie? – spytał z łobuzerską miną.

– Pewnie. Och, Ianie, masz całkowitą rację – teraz znacznie bardziej cenię te wczasy. Zaznaczę sobie dzień wyjazdu w kalendarzu i będę odliczać dni, ale to dopiero później. Na razie chcę przytulać się do ciebie.