– W porządku – powiedziała, lekko nim potrząsając. – Nie traktuj wszystkiego tak poważnie. – Ale postaraj się szybko skończyć, bo lada dzień zadzwoni do ciebie Olimpia.

– Nie należy do wielkodusznych dam.

– Ale jest ambitna. Bez ciebie jej notowania spadają.

– Skąd wiesz?

– Jeden z naszych wykładowców współpracuje z jej stacją. Chodzą plotki, że próbowali znaleźć kogoś na twoje miejsce, ale się nie udało. Widzowie nieustannie dopytują się o ciebie. W zasadzie możesz być pewien angażu.

Uwierzył jej w sprawie Olimpii. Rzeczywiście zadzwoniła tydzień później, jak zawsze pełna wdzięku i pewności siebie. Jakby tamten wieczór w jej mieszkaniu nigdy nie miał miejsca.

– Czujesz się już dobrze? – zapytała.

– Czuję się świetnie.

– Mam robotę, która cię zainteresuje. To byłoby…

Było to super zadanie, które od razu wprowadziłoby go znów na szczyt.

– Interesujące… – skomentował niezobowiązującym tonem, który powinien dać Olimpii do myślenia.

– To dobrze. Musisz wyjechać w przyszłym tygodniu…

– Zaczekaj. Jeszcze się nie zgodziłem. Istnieją pomiędzy nami pewne niedomówienia…

– Zdumiewa mnie, że chcesz do tego wracać.

– Mnie z kolei nie dziwi, że wolisz uniknąć tego tematu. Uważam jednak, że powinienem ci wyjaśnić swoje zachowanie przy tych facetach z Forest Glades. Robi mi się niedobrze na sama myśl, że rzeczywiście próbowałaś mnie zamknąć, byle tylko uniemożliwić mi powrót do Kelly. Z drugiej strony możliwe, że działałaś dla mojego dobra…

– Możliwe? – wykrzyknęła. – Dostałeś wtedy ataku szału, straciłeś rozum! Potrzebowałeś pomocy, więc ją ściągnęłam.

– To nie była właściwa pomoc.

– A co ze mną? – zapiszczała nerwowo. – Opowiadałeś o swojej żonie i dziecku przy tych facetach! Jak wtedy wyglądałam? Odpowiedz!

– Jeśli byś ich nie ściągnęła, nigdy by do tego nie doszło. Przyznaję, że była to złośliwość z mojej strony.

– Jeśli cię wtedy źle zrozumiałam, przykro mi – powiedziała pojednawczo. Bez Jake'a jej notowania spadały gwałtownie.

– Zostawmy to. Tak czy owak, nie mogę wyjechać w przyszłym tygodniu ani w następnych. Kelly wkrótce urodzi i muszę być na miejscu.

– A więc ludzie mają czekać w nieskończoność, aż znowu staniesz się mężczyzną gotowym do pracy? – Olimpia pozwoliła sobie na tę nieostrożność.

– Aż znowu stanę się mężczyzną – powtórzył, smakując te słowa.

– Nie to miałam na myśli – wycofała się żywo.

– Nie dbam o to, co masz na myśli – powiedział. – Dzięki tobie zdałem sobie sprawę z wielu rzeczy i zmieniłem moje wyobrażenia o byciu prawdziwym mężczyzną. Nie mogę wykonywać tej pracy, Olimpio. Ani w przyszłym tygodniu, ani w następnym. Nigdy. Nie zamierzam obserwować narodzin mojego dziecka ze spakowaną walizką, patrząc na zegarek. I nie mogę powiedzieć Kelly, żeby się pospieszyła, ponieważ muszę zdążyć na samolot. Zamierzam być przy niej także po narodzinach, kiedy będzie mnie potrzebować bardziej niż kiedykolwiek. Skończyłem włóczęgę po świecie. Bawiłem się świetnie, ale była to zabawa kosztem Kelly. Zakończyłem tamten etap w życiu.

– A wiesz, co ludzie mówią? – zapytała Olimpia jadowicie. – Że straciłeś swój nerw.

– Niech mówią, co chcą.

– Nigdy już nie odzyskasz popularności.

– Może zasłużę na inną. Myślę, że czas na nowe wyzwania.

– Czyś ty zwariował? – Głos Olimpii pełen był potępienia. – Skończysz, prowadząc programy ogrodnicze!

– Lubię ogrodnictwo – odpowiedział Jake, który nigdy w życiu nawet nie podlał kwiatka. – Myślę o kupnie domu z ogrodem. Do widzenia, Olimpio. Naprawdę, do widzenia.

Odłożył słuchawkę i przez chwilę przeżuwał tę rozmowę. Potem uniósł głowę i zobaczył stojącą w drzwiach uśmiechniętą Kelly.

– Słyszałaś? – Było to raczej stwierdzenie niż pytanie.

– Słyszałam. Odmówiłeś podjęcia pracy, żeby być przy mnie, kiedy narodzi się dziecko.

– Żeby być z tobą po narodzinach dziecka – poprawił, pomagając jej usiąść na kanapie. – Dla mnie to teraz najważniejsza rzecz na świecie. Nasza trójka powinna trzymać się razem, również potem. Wyjdź za mnie za mąż, Kelly.

– Co takiego?

Jake klęknął przy kanapie; jego pełne przejmującego wyrazu oczy znalazły się na poziomie oczu Kelly.

– Chcę cię poślubić – powiedział gorączkowo. – Zawsze chciałem cię poślubić, od pierwszego razu. Byłaś moją miłością i moją gwiazdą, ale byłaś również… – Zawahał się.

– Byłam również czym? – Nie wierzyła własnym uszom.

– Opoką – powiedział w końcu. – Zabrało mi wiele czasu, żeby zdać sobie z tego sprawę. Zawsze stanowiłaś dla mnie podporę. Dawałaś mi poczucie bezpieczeństwa. Zacząłem to rozumieć, kiedy wystąpiłaś o rozwód. Byłem takim arogantem, bo nie mogłem uwierzyć, że rzeczywiście będziesz w stanie przez to przejść. Myślałem, że szybko zdasz sobie sprawę, jak mnie potrzebujesz. Nie byłem w stanie przyznać się przed sobą, że to ja ciebie potrzebowałem.

Miałem nadzieję, że zdążę wrócić na czas, żeby odwieść cię od rozwodu. Zgodziłbym się na wszystko, żebyś tylko ze mną została. Ale pomyliłem datę i gdy przybyłem, było już po prostu za późno. Gdy cię zobaczyłem na przyjęciu, doznałem szoku, ponieważ nie mogłem cię rozpoznać. Zaczynałem podejrzewać, że w ogóle nie miałem racji. Nagle znalazłem się na morzu – bez steru, bez kompasu, bez Kelly. Nie tylko straciłem moją ukochaną, straciłem również najlepszego przyjaciela, który był mi podporą w najcięższych zmaganiach. Stanąłem do najtrudniejszej walki mojego życia – walki o moją żonę. Zamiast mi doradzać, znajdowałaś się po drugiej stronie barykady.

– Szkoda, że mi tego nie powiedziałeś – odezwała się miękkim głosem.

– Może bym spróbował, gdybym mógł porozmawiać z Kelly. Ale jej tam nie było! Wysłała na swoje miejsce Carlottę. A Carlotta… O mój Boże!

– Wydawało mi się, że ją polubiłeś – wspomniała Kelly zalotnie.

– Spędziłem z nią najwspanialszą noc w życiu i mam nadzieję… – Wahał się przez chwilę, zanim powiedział prawie ze wstydem: – Mam nadzieję, że spotkamy się znowu. Ale tamtej nocy mnie przestraszyła. Nagle zorientowałem się, przeciwko czemu wystąpiłem, z jaką determinacją byłaś gotowa zacząć nowe życie i jak mało miałaś powodów, żeby żałować przeszłości. Zauważyłem mężczyzn, który cię pożądali, którzy prawdopodobnie doceniliby cię bardziej ode mnie. I po tej niesamowitej nocy… następnego ranka czekałem, że mnie pocieszysz, powiesz, że wszystko pomiędzy nami się ułoży, ale ty powiedziałaś, że to był wspaniały sposób zakończenia naszego małżeństwa. Gdy to usłyszałem, musiałem od razu wyjść, żebyś się nie zorientowała, jak bliski byłem błagania cię, żebyś mnie znów przyjęła.

– Gdybym to wiedziała – zamyśliła się. – A jednak…

– A jednak nie był to odpowiedni czas. – Szybko podchwycił jej myśl. – Dla żadnego z nas. Musieliśmy przebyć ciernistą drogę, żeby znów się odnaleźć. Kocham cię, chcę cię poślubić i być z tobą na zawsze.

– Ja również tego chcę. – Dotknęła jego twarzy.

– W takim razie zróbmy to od razu.

– Kochanie, nie możemy…

– Możemy, jeśli tylko załatwimy formalności.

– Ale dziecko może urodzić się w każdej chwili…

– Dlatego trzeba się pospieszyć. Chcę, byśmy byli małżeństwem, kiedy się narodzi. Nie potrafię tego wyjaśnić… Po prostu irracjonalne uczucie.

– Dobrze – zgodziła się, kochając go za ten pośpiech.

– Zrobię to od razu – powiedział, podskakując z radości.

– Zobaczmy, czy moje stare kontakty jeszcze są coś warte.

Szczęście go nie opuszczało. Jeden z przyjaciół wiedział, jak otrzymać specjalne pozwolenie i zaczął działać.

– Ale czy możemy się zarejestrować w urzędzie stanu cywilnego na ostatnią chwilę? – zapytała Kelly niespokojnie.

– Nie pójdziemy do urzędu stanu cywilnego. Pobierzemy się w kościele! – Złapał ją za ręce. – Nie mogę ofiarować ci białej sukni i druhen, ale mogę dać ci kościół i księdza.

Z furią wykręcał numer telefonu.

– Nie powiesz mi, że ktoś z twoich znajomych zna księdza – zdziwiła się Kelly.

– Jeden z moich znajomych jest księdzem i ma wobec mnie dług wdzięczności.

Ślub został wyznaczony za dwa dni. Kelly była oszołomiona, czułą, jak świat wiruje jej przed oczami. Tylko jeden element pozostawał niezmienny – Jake kochał ją bardziej niż kiedykolwiek i łamał sobie głowę, by ją zadowolić.

Wielebny Francis Dayton zgodził się udzielić im ślubu, jak tylko załatwią papiery. Był to mężczyzna po osiemdziesiątce, dawno na emeryturze, ale zapewniał, że nie będzie problemu z „wynajęciem" kościoła.

– Polegam na moich chłopcach – rzekł konspiracyjnie. Chłopcami okazali się jego synowie, który poszli drogą duchową ojca i mieli własne parafie.

Kelly polubiła ojca Francisa. Pomimo swoich lat miał iskrzące się oczy i podchodził do życia jak do wspaniałej przygody.

Carl miał poprowadzić pannę młodą do ołtarza, a jego siostra, Mariannę, zadbać o wygląd Kelly.

– Co zamierzasz zrobić z moim ogromnym cielskiem? – zapytała Kelly, wskazując swój brzuch.

W odpowiedzi Mariannę pokazała jej niebieską, aksamitną pelerynę zapinaną z przodu.

Kelly miała teraz nieco dłuższe włosy, Mariannę zakręciła je więc na grube wałki i tak ułożyła, że tworzyły wokół twarzy aureolę, oczy zaś rozświetlone blaskiem radości prawie nie wymagały makijażu. Zamiast welonu Mariannę wpięła jej we włosy kwiaty, takie same, jakie zdobiły ślubny bukiet.

Ślub odbywał się w małej kaplicy, przylegającej do głównego kościoła, a uczestniczyło w nim zaledwie pięć osób, włącznie z wielebnym Daytonem. Carl i Mariannę pełnili rolę drużbów i jednocześnie świadków.

Kelly przeszła wzdłuż nawy u boku Carla wpatrzona w uśmiechnięte i pełne uwielbienia oczy Jake'a. Wyciągnął do niej rękę i poprowadził przed ołtarz. Wielebny Dayton zakasłał i zaczął czytać liturgię.

Jake ujął dłoń Kelly i z bladą, wzruszoną twarzą powtarzał za księdzem słowa ślubnej przysięgi.