– Za nim! – ryknął Sean. Austin i Garrett rzucili się do schodów.

Sean puścił Shannę i spojrzał na nią z rozczarowaniem.

– Ostrzegłaś go, prawda? Współczujesz potworowi, który cię uwięził.

– To nie potwór. I wcale mnie nie uwięził! Odeszłam, kiedy chciałam.

– A potem do niego wróciłaś. Spójrzmy prawdzie w oczy: opanował cię. To ich sposób działania. Manipulują ofiarami, aż te nie wiedzą już, gdzie jest prawda.

Po jej policzkach spływały łzy.

– Nie. Prawda jest taka, że śmierć nie zmienia człowieka. Źli ludzie, tacy jak Ivan Petrovsky, stają się złymi wampirami. Ale inni, jak Roman Draganesti, na zawsze pozostają uczciwi i szlachetni.

Zacisnął usta.

– W wampirach nie ma ani krzty honoru czy szlachetności. To seryjni zabójcy. Od stuleci bezkarnie mordują. – Pochylił się nad nią. – Ale z tym już koniec.

Przeszył ją dreszcz.

– Nie zabijesz wszystkich.

– Ależ owszem. Wbijemy kołki w ich serca, po kolei, aż uwolnimy świat od tej zarazy.

Austin i Garrett wrócili na dół.

– Nie ma go – powiedział Austin. – Zniknął, na piętrze znaleźliśmy tylko odłożoną słuchawkę.

Odetchnęła z ulgą. Roman jest bezpieczny. W domu nic mu nie grozi, ale zadręcza się myślą, że go zdradziła. Musi do niego wrócić.

Ojciec chwycił ją za ramię.

– Idziesz z nami.

Piętnaście minut później siedziała wraz z ojcem na tylnym siedzeniu SUV-a. Austin prowadził, Garrett siedział koło niego.

Wyjrzała przez okno – jechali na Manhattan, zbliżali się do mostu brooklyńskiego.

Roman pewnie jest w swoim pokoju, na górze. Oby środek przestał już działać. Jeśli śpi, nie cierpi. No i Laszlo obudzi się wieczorem w przyjaznym, bezpiecznym miejscu. Miała łzy w oczach, ale opanowała się. – Nie chciała płakać przy ojcu.

– Zdaję sobie sprawę, że masz za sobą ciężki czas – zaczął Sean łagodnie. – Ale już po wszystkim. Nic ci nie grozi.

Nic, poza złamanym sercem, jeśli nigdy więcej nie zobaczy Romana. Odchrząknęła.

– Jak mama?

– Dobrze. Jest w kraju. Twoje rodzeństwo też, ale niestety na razie nie możesz się z nimi spotkać.

Skinęła głową.

– Bardzo mi przykro, że zginęła twoja przyjaciółka – ciągnął. – Wypytywałem o ciebie w Departamencie Sprawiedliwości, ale nie mogli mi nic powiedzieć. Zamartwiali się o ciebie.

– Nic mi nie jest. Było ciężko, ale dałam sobie radę. – Zanim znalazła się w świecie Romana, była bardzo samotna. Już za nim tęskniła. I za Radinką, Gregorim, Connorem. Odkąd straciła Karen, oni okazali się pierwszymi prawdziwymi przyjaciółmi.

– Przypadkiem dowiedziałem się, gdzie jesteś – mówił ojciec. – Moja ekipa od wielu tygodni obserwowała Petrovskiego. Jego dom jest na podsłuchu, telefon też. Słyszeliśmy, jak zadzwonił do gabinetu Promienny Uśmiech. Poznałem cię po głosie i zrozumiałem, że chcą cię zabić.

Wzdrygnęła się na samo wspomnienie tamtego koszmaru.

– Pojechaliśmy do gabinetu, ale ciebie już tam nie było. Wiedzieliśmy, że Petrovsky cię nie dopadł. Wpadłem w panikę. Garrett obserwował dom Draganestiego i widział, jak wychodzisz. Niestety, zgubił cię.

– Obawiałem się, że tamten Rosjanin ją zabije – mruknął Garrett.

– Na szczęście zadzwoniłaś do pizzerii. Ich też mieliśmy na podsłuchu, więc cię odnaleźliśmy. Czekaliśmy przed hotelem, potem pojechaliśmy za tobą… i znów zgubiliśmy.

Garrett poczerwieniał.

Shannie zrobiło się go żal. Sprawić zawód jej ojcu to poważna sprawa.

– Teraz pracujesz w CIA?

– Teraz i zawsze.

– Och. – Powstrzymała jęk. A więc od lat ich okłamywał.

– Ostatnio dostałem nowe zlecenie – mam stworzyć specjalny zespół do zlikwidowania największego zagrożenia w historii ludzkości.

Z trudem przełknęła ślinę.

– Wampiry?

– Tak. – Padł na siedzenie. – Pięć miesięcy temu, w St. Petersburgu, zobaczyłem, jak mężczyzna atakuje kobietę. Wyjąłem broń, krzyczałem, że ma ją puścić i się cofnąć. Puścił ją. Osunęła się na śnieg. Strzeliłem – nie przejął się. I wtedy poczułem chłód w głowie i głos, który kazał mi zapomnieć. Mężczyzna zniknął. Kobieta była martwa i miała na szyi dwie ranki. – Wzruszył ramionami. – Pewnie nieraz ich widziano w ciągu minionych wieków, ale modyfikowali ludziom pamięć, żebyśmy zapomnieli o tym, co widzimy. W moim wypadku mu się nie udało.

– Jesteś odporny na kontrolę umysłu.

– Jak my wszyscy, cały zespół. Dlatego jest nas tak mało. Na całym świecie bardzo niewiele osób jest w stanie oprzeć się kontroli umysłu, a tylko my możemy pokonać te potwory.

Odetchnęła głęboko, absorbowała te rewelacje.

– Od… Od jak dawna wiesz o tym darze? Wzruszył ramionami.

– Od jakichś trzydziestu lat. Kiedy wstąpiłem do CIA, odkryli to i zrobili mi testy, nauczyli tym kierować, manipulować ludzkimi umysłami. Przydaje się, kiedy ma się do czynienia z hołotą.

– Od początku byłeś szpiegiem, a nam mówiłeś, że jesteś dyplomatą.

– Matka nie mogła się dowiedzieć. I bez tego było jej ciężko, ciągle się przeprowadzaliśmy, ciągle za granicą.

Przypomniała sobie mamę – zawsze pogodna i uśmiechnięta. Była opoką, źródłem wsparcia dla dzieci, traktowała rewolucje w ich życiu jako kolejne przygody.

– Świetnie sobie radziła. Ojciec się skrzywił.

– Początkowo nie. Ale z czasem wiedziałem, jak sobie z tym radzić i osiągałem lepsze rezultaty.

Radzić? W jej sercu zrodziło się straszne podejrzenie.

– Jak to: radzić?

– Wspierałem ją. Mentalnie. Dzięki temu znosiła to o wiele lepiej.

Straszne przeczucie przeradzało się w pewność.

– Manipulowałeś mamą?

Mężczyźni na przednich fotelach wymienili spojrzenia. Sean spojrzał na nią z irytacją.

– Nie dramatyzuj. Po prostu pomogłem jej zachować równowagę psychiczną. W innym wypadku biedaczka załamałaby się nerwowo.

Zazgrzytała zębami.

– Robiłeś to dla jej dobra?

– No, tak. Wam też pomagałem. Łatwiej mi było pracować, kiedy w domu był spokój.

Narastał w niej gniew.

– Kontrolowałeś nas? Byliśmy taką Rodzinką ze Stepford, tak?

– Uspokój się. Jesteś za dorosła na fochy. Zacisnęła pięści, oddychała głęboko.

Nie wierzyła własnym uszom. Przez tyle lat tęskniła za rodziną. Czyżby wszystko, całe jej dzieciństwo, to jedno wielkie kłamstwo? Nic nie było prawdziwe?

Nagle poczuła przypływ ciepła, coś atakowało jej umysł. Zamknęła oczy, odparła atak.

– Tak jest – szepnął Sean.

Uniosła powieki, spojrzała na ojca. Nacisk zelżał.

– To ty?

Wzruszył ramionami.

– Sprawdzałem, jak się trzymasz. Zawsze uważałem, że jesteś najsilniejsza. A im bardziej mnie zwalczałaś, tym większa była twoja moc.

Zaparło jej dech.

– I dlatego mnie odesłałeś. Nie mogłeś nade mną zapanować.

– Ej! – Pogroził jej palcem. – Wydałem na ciebie majątek. Zdobyłaś najlepsze wykształcenie. Nie masz powodów do narzekań.

Czuła łzy pod powiekami.

– Tęskniłam za wami. Poklepał jej dłoń.

– My za tobą też. Zawsze byłem z ciebie dumny, Shanno. Wiedziałem, że pewnego dnia będziesz tak silna jak ja.

Odsunęła się od niego. Dobry Boże. Czy w ogóle znała matkę? Rodzeństwo? A może to tylko roboty za sprawą ojca? Przez tyle lat cierpiała, że ją odesłali. Teraz sobie uświadomiła, jak wielkie miała szczęście. Mogła dorosnąć wolna, wyrobić sobie własny światopogląd.

To, co robi ojciec, jest złe. Likwidacja wszystkich wampirów to czystka etniczna. Zbrodnia nienawiści.

Wyjrzała przez okno. Co robić?

– Powiedz, jakim cudem Draganesti był przytomny za dnia? – zagadnął ojciec.

– To genialny naukowiec. Testował nowy środek. Ryzykował życie, żeby ratować przyjaciela.

Sean się żachnął.

– Mówisz o nim jak o bohaterze. Uwierz mi, jeśli zgłodnieje, nie zawaha się ciebie zabić.

Zazgrzytała zębami.

– Wynalazł syntetyczną krew. Ocalił miliony istnień ludzkich.

– Pewnie tylko po to, żeby on i jego kumple mieli więcej jedzenia.

Spojrzała na niego.

– Gdybyś go dobrze poznał, wiedziałbyś, że to dobry człowiek. Ale ty nawet nie próbujesz. Chcesz ich wszystkich zniszczyć.

Zmarszczył brwi.

– Zapominasz o bardzo ważnej rzeczy. To już nie ludzie. To mordercy.

– Owszem, to ludzie. Roman i jego klan nie atakują ludzi. Chcą nas chronić. To Petrovsky i Malkontenci nas atakują.

Pokręcił głową.

– Syntetyczna krew to nowość. Zanim Draganesti ją wynalazł, też żywił się ludzką krwią. To potwory. Nie zrobisz z nich świętych.

Westchnęła. Ojciec zawsze był uparty.

– Są dwa rodzaje wampirów – współczesne, pokojowo nastawione, i Malkontenci.

– A my zabijemy wszystkich – dokończył Sean.

– W tym co mówi, może być ziarno prawdy – odezwał się Austin. – Podsłuchiwałem Petrovskiego. Draganesti to jego największy wróg. Była mowa o wojnie wampirów.

– Super – mruknął Garrett. Sean spojrzał na córkę.

– Te wybuchy w Romatechu… Wiesz, kto za tym stoi?

– Petrovsky i Malkontenci. Chcą zniszczyć całe zapasy krwi syntetycznej i zmusić wampiry do zabijania ludzi.

– Co jeszcze wiesz?

– Roman i jego przyjaciele nie chcą do tego dopuścić. Są gotowi za nas walczyć.

Zmrużył oczy.

– Jakoś trudno mi w to uwierzyć.

– A niech walczą – rzucił Garrett. – Może się wzajemnie wykończą. I ułatwią nam zadanie.

Roman, Connor, Ian i inni Szkoci mieliby ryzykować życie w walce? Zrobiło jej się niedobrze na tę myśl. Może mogłaby ich jakoś powstrzymać.

Samochód skręcił na podjazd przed hotelem.

– Tu się zatrzymamy? – zapytała.

– Tylko ty. Austin z tobą zostanie, na wszelki wypadek. Garrett i ja musimy coś załatwić.

Zostawią ją ze strażnikiem. Trudno będzie skontaktować się z Romanem.

– Jak już mówiłem – ciągnął ojciec – nasz zespół jest mały. Wszędzie szukam ludzi zdolnych oprzeć się manipulacji umysłem. Każdy Amerykanin o takim darze ma moralny obowiązek do nas dołączyć.