Rozmawiali przez cztery godziny i kiedy już wszyscy goście wyszli, odwiózł ją do domu. Za kilka dni znów wybierała się na ranczo. Zamierzała tam zostać przez letnie miesiące, a na planie filmowym pojawić się jesienią. Po raz pierwszy miała współpracować z innym reżyserem. Brian twierdził, że taka zmiana dobrze jej zrobi. Po tym filmie miał już dla niej następną propozycję. Wyglądało na to, że będzie miała pracę przez kilka najbliższych lat. Kiedy znaleźli się na miejscu, zaprosiła go na górę, ale oświadczył, że jest zbyt zmęczony całonocnym przyjęciem. Po południu zadzwonił jednak, pytając, czy nie miałaby ochoty przed wyjazdem zjeść z nim kolacji. Była wzruszona, że zatelefonował.

Poszli do restauracji w Glendale. Usiedli przy stoliku w głębi sali. Crystal odniosła wrażenie, że Brian jest dziwnie smutny. Ciekawa była, co jest tego przyczyną i zdumiała się, gdy ujął jej rękę w swoje potężne dłonie.

– Nie wiem, jak ci to powiedzieć. Długo nad tym myślałem, ale teraz wydaje mi się, że to strasznie głupi pomysł. – Zastanawiała się, co go trapi. Uśmiechnęła się do niego serdecznie. Darzyła Briana ogromną sympatią. Była wzruszona, że Ford tak bardzo ceni sobie jej przyjaźń. – Kiedy wrócisz, chciałbym spędzić z tobą kilka dni. Będzie mi ciebie brakowało, kiedy zaczniesz pracować z kimś innym.

– Z największą chęcią spędzę z tobą kilka dni. – Roześmiała się cicho. – A praca przy nowym filmie nie potrwa długo. Poza tym w styczniu zaczniemy kręcić nasz kolejny obraz. – Zorientował się, że go nie zrozumiała.

– Crystal, chciałbym gdzieś z tobą wyjechać na kilka dni. – Spojrzała spłoszona. Pierwszy raz zaproponował jej coś takiego. – Już dawno z nikim nie czułem się tak dobrze, jak z tobą. – Dziwił się sobie, że powiedział Crystal o swych synach. Od lat z nikim o nich nie rozmawiał. Większość czasu wolnego spędzał samotnie. Zajmował się ogrodem, czytał, chodził na długie spacery, pracował nad nowymi pomysłami i zapoznawał się ze scenariuszami kolejnych filmów. Był chyba jedynym takim statecznym, spokojnym, mądrym, dystyngowanym i szacownym mieszkańcem w całym zwariowanym Hollywood.

– Czy chciałbyś przyjechać na ranczo? – Ponowiła swoje zaproszenie, ciekawa, jak tym razem Brian je przyjmie. Uśmiechnął się i potrząsnął głową.

– Nie chcę zabierać ci twego prywatnego czasu. Moglibyśmy pojechać gdzieś, kiedy stamtąd wrócisz. – A co potem? Czy nadal będą przyjaciółmi?

Trochę ją to niepokoiło, ale w drodze do domu Brian rozwiał wszystkie obawy Crystal. – Nie myśl, że się w tobie zakochałem. Wydaje mi się, że już nikogo nie potrafię pokochać. Mam to za sobą. Prowadzę teraz spokojne życie. – Uśmiechnął się. – Nie chcę dzieci, małżeństwa, obowiązków, kłamstw. Chcę mieć przyjaciela, z którym dobrze mi się rozmawia, kogoś, kto byłby ze mną od czasu do czasu, wcale nie zawsze. Naprawdę nie pragnę niczego więcej i wydaje mi się, że choć jesteś jeszcze taka młoda, tęsknisz za tym samym co ja. Lubisz ciężko pracować, osiągać sukcesy, a potem wracać na swoje ranczo. Mam rację? – Skinęła głową. Dobrze ją znał.

– Tak. Miałam już w życiu wszystko, czego pragnęłam. Mężczyznę, którego kochałam całą duszą i sercem, sukces… a teraz Zeba. Chyba wystarczy.

– Nie, nie wystarczy. Pewnego dnia chciałbym cię zobaczyć z kimś, na kim ci będzie zależało. Ale teraz zachowam się jak egoista – uśmiechnął się – i będzie mi miło usłyszeć, że zgadzasz się poświęcić nieco swego czasu takiemu starcowi jak ja.

Słysząc to wybuchnęła śmiechem. Wyglądał na dwadzieścia lat młodszego, niż był w rzeczywistości, a już przynajmniej na dziesięć. Dbał o siebie. Grał w tenisa, dużo pływał, rzadko zarywał noce i nigdy nie hulał. Nie słyszała, by kiedykolwiek związał się z jakąś gwiazdką, a nawet z uznaną sławą kina. Był taki, na jakiego wyglądał – pracowity i cholernie sympatyczny.

– Kiedy wracasz?

– Zaraz po Święcie Pracy. – Wkrótce potem przystępowała do kręcenia nowego filmu. Sprawiał wrażenie całkowicie zadowolonego. Mógł czekać nawet tak długo i nie zamierzał odwiedzać jej na ranczo w dolinie.

W ciągu lata dzwonił do Crystal kilka razy, wysłał parę książek, które sądził, że powinny się jej spodobać, a na urodziny – wspaniały kapelusz kowbojski. W tym roku skończyła dwadzieścia osiem lat. Czasami myślała o Brianie. Wydawał się inny niż mężczyźni, których poznała wcześniej. Kiedy wróciła do Los Angeles, Brian czekał na nią, tak jak obiecał. Wyjechali na kilka dni do Puerto Vallarta. Brian nie znikał tak jak Ernie, nie prowadził żadnych tajemniczych interesów ze swymi "przyjaciółmi", którzy prawdopodobnie później go zamordowali i pozwolili, by winą za jego śmierć obarczono Crystal.

Nowy film okazał się dobry. Wyglądało na to, że nikt nie zauważył zmiany, jaka zaszła w życiu prywatnym Crystal. Jej związek z Brianem Fordem cechowała dyskrecja, jak zresztą całe życie Forda. Okazało się, że Ford miał powiązania ze światem polityki i przekazywał olbrzymie kwoty na rzecz Demokratów. Szczególną sympatią darzył młodego Jacka Kennedy'ego, który ubiegał się właśnie o stanowisko prezydenta. W końcu ludzie zaczęli się domyślać, że Crystal coś łączy z Brianem. Zawsze pokazywała się tylko z nim. Ale w Hollywood Brian Ford był świętością. Nie plotkowano o nim, nie wścibiano nosa w jego sprawy. Z czasem w podobny sposób zaczęto też traktować Crystal, co jej bardzo odpowiadało. Uważała, że prasa i tak za dużo o niej pisze. Znajdowała się u szczytu sławy, i była teraz szanowaną aktorką. W kwietniu spełniło się marzenie Briana. Nominacja zaskoczyła Crystal. Na uroczystości ogłoszenia laureatów nagród Akademii Filmowej siedziała z zapartym tchem, obserwując, jak otwierają koperty z nazwiskami wyróżnionych osób. Nagle usłyszała swoje imię. Nie wierzyła własnym uszom. Uznano, że jest najlepszą aktorką. Było to tym cenniejsze, że nagrodę otrzymała za rolę w jednym z filmów Briana. Ścisnął rękę Crystal, gdy wyczytano jej nazwisko. Przez chwilę siedziała oniemiała, bojąc się poruszyć, myślała, że się przesłyszała. Potem wstała i poszła w stronę estrady. Zerwały się oklaski, kamery zwróciły się w jej stronę. Wciąż nie wierzyła, że dzieje się to naprawdę. Widziała wszystko zamazane. Drżącymi dłońmi odebrała statuetkę i spojrzała tam, gdzie wiedziała, że siedzi Brian.

– Nie wiem, co powiedzieć – rozległ się jej śpiewny, gardłowy głos. – Nigdy nie przypuszczałam, że znajdę się na tym miejscu… od czego mam zacząć? Co powiedzieć? Winna jestem podziękowania tylu osobom, które we mnie uwierzyły. Najważniejszą z nich jest oczywiście Brian Ford. Gdyby nie on, zbierałabym teraz winogrona i uprawiała kukurydzę gdzieś daleko stąd. Ale dziękuję również innym… wszystkim, którzy kiedyś we mnie uwierzyli… dziękuję Harry'emu, który zatrudnił mnie jako piosenkarkę, kiedy miałam siedemnaście lat. – Słysząc to Harry aż się popłakał ze wzruszenia. W jego restauracji w San Francisco wszyscy z uwagą oglądali transmisję telewizyjną z wręczenia Oscarów. -… i pewnej wyjątkowej kobiecie imieniem Pearl, która nauczyła mnie tańczyć i przyjechała ze mną do Hollywood… i memu ojcu, który powiedział, bym wyruszyła w świat, zrealizować swoje marzenia… i wszystkim reżyserom, z którymi współpracowałam, a którzy nauczyli mnie tego, co umiem… aktorom i aktorkom, grającym ze mną w tym filmie… i Lauisowi Brownowi, który przedstawił mnie Brianowi Fordowi… wszystko zawdzięczam wam. – Uniosła w górę statuetkę Oscara. W oczach miała łzy. – To wasza zasługa. A także moich przyjaciół, Boyda i Hiroko, którzy opiekują się moim najukochańszym skarbem. – Urwała i uśmiechnęła się. Po policzkach płynęły jej łzy. – Osobne podziękowania składam osobie, która jest dla mnie wszystkim… mojemu najdroższemu Zebowi. – Posłała mu specjalny uśmiech, wiedząc, że prawdopodobnie też ją ogląda w telewizji. – Dziękuję wam wszystkim. – Pozdrowiła zebranych i z Oscarem w ręku wróciła na swoje miejsce. Sala aż trzęsła się od braw. Wiedzieli o procesie, ale wybaczyli jej – zaakceptowali i uhonorowali najwyższym wyróżnieniem.

Kiedy usiadła przy stoliku, Brian otoczył ją ramieniem. Po policzkach Crystal wciąż płynęły łzy. Uścisnęli się serdecznie, a ona uśmiechnęła się do niego zwycięsko.

– Wyjątkowy szczęściarz z tego malca – szepnął.

Kamery pokazywały to Crystal, to bijącą brawo publiczność. Jej wielbiciele cieszyli się, a ludzie, których imiona wymieniła Crystal, świętowali jej zwycięstwo w swoich domach. Lou Brown oglądał transmisję z przyjaciółmi i był głęboko wzruszony. Boyd i Hiroko wznieśli na cześć Crystal toast prawdziwą sake. Pearl rozpłakała się, kiedy tylko usłyszała imię swojej podopiecznej, i nie mogła się opanować, a Harry postawił wszystkim szampana z doliny Napa. Akurat tego dnia Spencer – mocno przeziębiony – nie poszedł na przyjęcie.

Siedział wpatrując się w ekran telewizora, myśląc jak daleko zaszła Crystal i jak bardzo chciałby teraz być przy niej i dzielić jej radość. Cóż za skończony głupiec z niego, że sam wrócił do Waszyngtonu. Czasami zastanawiał się, czy przypadkiem rozmyślnie nie kazała mu wyjechać z ranczo. Może wysyłając go do Elizabeth do Waszyngtonu miała na względzie przede wszystkim jego dalszą karierę? Było to bardzo do niej podobne, ale teraz już za późno, by cokolwiek zmieniać. Zbyt głęboko się zaangażował, zbyt mocno pochłonęła go polityka. Zresztą w życiu Crystal też pojawili się nowi ludzie. Widział, jak uścisnęła mężczyznę, z którym siedziała przy jednym stoliku. Oczywiście doszedł do wniosku, że to ów ukochany Zeb, o którym wspomniała. Miał nadzieję, że jest dobry dla Crystal. Na ekranie wyglądała prześlicznie. Ale znał też drugą Crystal, tę, która pomogła mu zrealizować jego marzenia, tę, która dzieliła z nim wszystkie sekrety… podlotka, którego spotkał dawno temu… kobietę, z którą wrócił do doliny. Dziewczynę, którą kochał nad życie i nadal, po tylu latach, darzył tym samym uczuciem. Myślał, żeby wysłać jej telegram, ale nie wiedział, na jaki adres. Kiedy sobie to uświadomił, jeszcze bardziej posmutniał. Stracił ją, odeszła z jego życia, a była najjaśniejszym jego promykiem. Wyłączył telewizor i leżał, myśląc o Crystal.