Gdyby w tym momencie wróciła i błagała, by przyjął ją z powrotem, nawet gdyby przekonywała, że przesadziła z narkotykami i nie zdawała sobie sprawy, co robi, i tak byłoby za późno. Nawet gdyby uwierzył.
Dla niego umarła.
Jak babka, którą kiedyś kochał, jak siostra i brat. Wymazanie ich z serca i myśli wymagało niezwykłego wysiłku, ale w końcu udało się.
Starając się nie myśleć o wydarzeniach ostatniej nocy, Zack usiadł pod drzewem, skąd przez nikogo niezauważony mógł obserwować obozowisko filmowców. Przyciągnął kolana, oparł na nich łokcie i patrzył, jak Rachel wchodzi do przyczepy Tony'ego Austina. Poranne wiadomości pełne były sensacyjnych informacji o incydencie, ze szczególnym uwzględnieniem bójki, przekazanych reporterom przez gości hotelowych, świadków zdarzenia. Dziennikarze jak muchy obsiedli plan filmowy i ochroniarze mieli pełne ręce roboty z zatrzymywaniem ich przy głównym wejściu, tuż przy szosie. Sytuację dopiero nieco uspokoiła obietnica wydania stosownego oświadczenia. Rachel i Tony mieli już za sobą „spowiedź”, ale Zack nie zamierzał przekazać prasie ani słowa komentarza. Na wiadomość, że pismacy są tuż-tuż, a adwokaci Rachel dzisiaj rano w Los Angeles złożyli pozew rozwodowy, zareagował lodowatą obojętnością. Jedyne, co go poruszało, to niemożność uniknięcia ostatniej sceny – tej z Tonym i Rachel, gorącej, gwałtownej, przepełnionej seksem – zanim wieczorem odtrąbią koniec zdjęć. Zupełnie nie wiedział, jak zdoła przez to przebrnąć, zwłaszcza pod bacznym spojrzeniem całej ekipy.
Chociaż, gdy już się z tym upora, wykreślenie Rachel z życia przyjdzie mu o wiele łatwiej, niż myślał ostatniej nocy. Cokolwiek czuł do niej przed ślubem, wkrótce odpłynęło; nie mieli sobie do zaoferowania nic poza seksem i wspólnym wypełnianiem obowiązków towarzyskich. Bez Rachel jego życie nie stanie się bardziej puste i powierzchowne od tego, jakie wiódł przez ostatnie dziesięć lat.
Na czole Zacka pojawiła się zmarszczka. Z podziwem obserwował maleńkiego owada dzielnie wspinającego się na źdźbło trawy, tuż przy jego biodrze; własne życie wydało mu się beznadziejne, pozbawione głębszego sensu, satysfakcji. A przecież, jak pamiętał, nie zawsze tak myślał…
Gdy przybył do Los Angeles w wozie Charliego Murdocka, już próba przetrwania była wyzwaniem, praca, jaką z pomocą Charliego dostał przy załadunku w Empire Studios, zaiste heroicznym wysiłkiem. Miesiąc później reżyser, kręcący niskobudżetowy film o gangu chuliganów terroryzujących podmiejskie liceum, postanowił znaleźć kilka nowych twarzy – statystów tworzących tłum – i zatrudnił Zacka. Rola wymagała od chłopca jedynie stania pod ceglanym murem, z wyniośle obojętną, arogancką miną. Dodatkowo zarobione pieniądze okazały się darem niebios. Jak również propozycja reżysera, który posłał po niego kilka dni później:
– Zack, chłopcze, jest coś w twoim wyglądzie, kamera to wydobywa. Na filmie jawisz się niczym zbuntowany, współczesny James Dean, tyle że wyższy i przystojniejszy od oryginału. Scenę, w której wystąpiłeś, zdominowałeś samą swoją obecnością. Jeżeli potrafisz grać, dam ci rolę w westernie, właśnie zaczynamy kręcić. Aha, będzie potrzebne pozwolenie ze związku.
To nie perspektywa wystąpienia w filmie najbardziej podniecała Zacka, najważniejsze były pieniądze. Więc wystarał się o zgodę i nauczył grać.
I nie okazało się to dla niego niczym specjalnie trudnym. Zanim opuścił dom babki, całymi latami „grał”, udając, że sprawy, dla niego istotne, nie obchodzą go ani trochę. Później zaprzątało go tylko jedno: chęć dowiedzenia babce i wszystkim w Ridgemont, że nie tylko przetrwa bez jej pomocy, ale także odniesie sukces. Aby osiągnąć swój cel, gotowy był zrobić niemal wszystko, obojętne, ile wymagałoby to wysiłku.
Ridgemont było małym miastem i Zack nie wątpił, że wiadomość o jego niesławnym odejściu rozeszła się lotem błyskawicy. Po wejściu na ekrany pierwszych filmów, w których grał znaczące role, przeczytał każdą linijkę listów od wielbicieli, z nadzieją, że ktoś, kogo kiedyś znał, rozpoznał go. Niestety! Jeżeli nawet tak się stało, nikt nie zadał sobie trudu, by napisać.
Przez jakiś czas snuł marzenia o powrocie do Ridgemont, z ilością gotówki wystarczającą na wykupienie Stanhope Industries, i pokierowaniu fabryką. Ale nim w wieku dwudziestu pięciu lat zgromadził majątek wystarczający do przejęcia firmy i zrozumiał, że nawet gdyby stał się właścicielem całego miasta ze wszystkim, co się w nim znajduje, niczego by to nie zmieniło. Wtedy miał już za sobą Oscara, stopień naukowy, obwołano go objawieniem i chodzącą legendą. Mógł przebierać w najlepszych rolach, w banku miał fortunę; rysowała się przed nim wspaniała przyszłość.
Udowodnił wszystkim, że Zachary Benedict potrafi przetrwać, mało tego, znaleźć się na samym szczycie. I wtedy poczuł się wypalony, utracił sens życia.
Na filmowej niwie osiągnął, jak mu się wydawało, wszystko, zaczął więc szukać nowych wrażeń. Budował wille, kupował jachty, jeździł samochodami wyścigowymi; na wytwornych przyjęciach otaczał się najwspanialszymi kobietami, potem brał je do łóżka. Uwielbiał ich ciała, czasem cenił towarzystwo, ale nigdy nie traktował poważnie, a one rzadko, prawdę mówiąc, tego oczekiwały. Stał się seksualnym trofeum, pożądanym głównie dla „zaszczytu”, jakim było przespanie się z gwiazdorem; często aktorki uwodziły go z powodu jego znajomości z producentami. Podobnie jak inne supergwiazdy przed nim – symbole seksu – padł ofiarą własnego sukcesu: wysiadając z windy czy wstępując do restauracji, ryzykował spotkanie z natarczywymi wielbicielami; w hotelach kobiety wciskały mu w dłoń klucze od swoich pokoi albo przekupywały pracowników recepcji, by wprowadzili je do jego apartamentu. Bywał zapraszany na weekendowe przyjęcia przez żony producentów, które wymykały się z łóżek mężów, by bez żenady rzucić się mu w ramiona.
Choć często korzystał z podsuwanej mu karty seksualnych uciech, sumienie, a może resztki jankeskiego purytanizmu sprawiały, że mierziły go toczone w ekspresowym tempie romanse, mdliło na widok pieczeniarzy, pochlebców i rozpustników zamieniających Hollywood w kanał, tyle że bez ustanku dezynfekowany i perfumowany, by nie urazić niczyjej wrażliwości.
Pewnego ranka obudził się z uczuciem, że nie zniesie takiego stanu rzeczy ani chwili dłużej. Miał dość seksualnych ekscesów, nudziły go hałaśliwe przyjęcia, irytowało towarzystwo neurotycznych aktorek i ambitnych gwiazdek; był zdegustowany życiem, jakie prowadził.
By wypełnić pustkę, zaczął rozglądać się za nowym wyzwaniem, uzasadnieniem dla swej egzystencji. Gra w filmie nie stanowiła już dostatecznego bodźca, pomyślał więc o reżyserowaniu. Gdyby w tej dziedzinie nie wykazał się talentem, krytyka nie pozostawiłaby na nim suchej nitki, jednak myśl o narażeniu na szwank dotychczasowej reputacji tylko pobudzała. Pomysł reżyserowania już od dawna kołatał się gdzieś w podświadomości, teraz stał się nowym wyzwaniem. Zack podjął działania z determinacją, z jaką robił dotąd wszystko. Prezes Empire, Irwin Levine, próbował odwieść go od pomysłu, przekonywał i prosił, ale w końcu, jak aktor przewidywał, skapitulował.
Film, który dostał od Levine'a do wyreżyserowania, był niskobudżetowym thrillerem pod tytułem „Koszmar”, z dwiema głównymi rolami, jedną dla dziewięcioletniej dziewczynki, drugą dla dorosłej kobiety. Empire dokonało wyboru: dziecko zagra Emily McDaniels, gwiazdka z dołeczkami na buzi a la Shirley Temple, mająca wprawdzie już prawie trzynaście lat, ale wyglądająca na dziewięć, i, co nie bez znaczenia, związana z wytwórnią kontraktem. Kariera Emily dobiegała końca, podobnie jak pięknej blondynki Rachel Evans, którą obsadzono jako odtwórczynię drugiej głównej roli. Rachel we wcześniejszych filmach grała niewielkie role, w żadnej nie wykazując większych aktorskich uzdolnień.
Studio narzuciło Zackowi obydwie dziewczyny, nie próbując nawet ukryć zamiaru udowodnienia mu, że jest aktorem, nie reżyserem. Film w najlepszym wypadku mógł zwrócić koszty, ale przy okazji, na co liczyli dyrektorzy studia, wybić z głowy ich wspaniałemu aktorowi pomysł marnowania talentu po drugiej stronie kamery, podczas gdy po tej właściwej przynosił wytwórni niemałe pieniądze.
Zack domyślał się wszystkiego, ale nic nie mogło go powstrzymać. Zanim rozpoczęto produkcję, przed ekranem w swym domu spędził całe tygodnie na oglądaniu filmów z Rachel i Emily. Na taśmach znalazł fragmenty, choć krótkie, w których Rachel błysnęła prawdziwym talentem, odkrył także chwile, gdy dziecięcy wdzięk Emily przemieniał się w czarującą słodycz podlotka, przemawiającą do kamery, bo autentyczną.
Zack wydobył to wszystko, ba, o wiele więcej, ze swych kobiecych bohaterek podczas ośmiu tygodni pracy na planie. Jego determinacja w dążeniu do sukcesu udzieliła się obu; pomogło jego doskonałe wyczucie tempa i światła. Najważniejsza okazała się jednak intuicyjna wiedza adepta sztuki reżyserskiej, jak najlepiej wyeksponować Emily i Rachel, by oczarowały widownię.
Rachel złościła się – zadręczał ją ciągłymi powtórkami, narzekała na niekończące się ujęcia, ale gdy obejrzeli rezultat pierwszych tygodni pracy, popatrzyła na niego z zachwytem w zielonych oczach i powiedziała miękko:
– Dziękuję, Zack, po raz pierwszy w życiu zobaczyłam, że umiem grać.
– A ja reżyserować. – Poczuł ulgę i nie krył tego.
– Czyżbyś wątpił w swoje umiejętności? Sprawiałeś wrażenie całkowicie pewnego wszystkiego, co robisz! – Rachel była zdumiona.
– Od początku zdjęć nie przespałem spokojnie jednej nocy – wyznał. Po raz pierwszy w życiu odważył się zwierzyć komuś ze swych rozterek. Ten dzień był naprawdę wyjątkowy! Właśnie przekonał się, że potrafi reżyserować. Co więcej, talent odkryty w Emily McDaniels zapewni przyszłość temu uroczemu dziecku. Gdy krytycy zobaczą jej wspaniałą grę w „Koszmarze”, oszaleją z zachwytu. Praca z Emily sprawiła, że zapragnął własnego dziecka. Obserwując serdeczne więzy łączące ją z ojcem, który został na planie, by opiekować się córką, Zack niespodziewanie dla samego siebie zrozumiał, że pragnie rodziny. Tego właśnie mu brakowało – żony i dzieci, by wspólnie mogli cieszyć się sukcesem, by miał o kogo dbać.
"Doskonałość" отзывы
Отзывы читателей о книге "Doskonałość". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Doskonałość" друзьям в соцсетях.