– Nie rozumiesz, o co idzie gra. – Lai mówiła niskim, spokojnym głosem. Ani na chwilę nie odrywała wzroku od mężczyzny na kanapie. Dobrze znała jego siłę, koordynację i inteligencję. Street go nie docenił. Lai nigdy by nie popełniła takiego błędu. – Street chciał wykorzystać rodzinę Chen do walki z ConMinem. Miał nadzieję przejąć kopalnię na rzecz Australii. Rząd australijski nie wydałby polecenia, żeby was zabić, ale gdybyście zginęli w buszu, a Street dostarczyłby swoim szefom dane o kopalni, rząd zarejestrowałby ją i ogłosił, że zginęłaś na skutek wypadku albo z ręki Cole'a. Uniknąłby w ten sposób kłopotliwych pytań ze strony twojego ojca i CIA.

– Ale ja żyję – odparowała Erin. – I wcale nie zamierzam umierać. Odłóż broń, Lai.

– Jeśli to zrobię, Cole cię zabije. Wysłuchaj mnie, Erin. Od tego zależy twoje życie. Cole ma podrobiony skrypt dłużny od Abelarda Windsora, według którego jest posiadaczem połowy Kopalń Śpiącego Psa, ponieważ Abe przegrał je do niego w karty.

– Skąd wiesz?

– Widziałam, jak podrabiano ten dokument – odparła Lai. – Teraz Cole ma połowę udziałów i dodatkowo jeszcze pięćdziesiąt procent twojej części. Prawda, Cole?

– Zgadzam się ze wszystkim, co powiesz. To ty trzymasz pistolet.

Erin szybko spojrzała na Cole'a. Obserwował Lai jak drapieżne zwierzę, tylko czekając na chwilę jej nieuwagi.

– To bardzo ciekawe – odezwała się. – Ale Cole nigdy nic mi nie wspomniał o długu karcianym.

Lai zacisnęła usta.

– Nie musiał korzystać z tego dokumentu. Miał na ciebie lepszy sposób: swoje ciało. To niebezpieczny, wprawny uwodziciel, a ty masz tak mało doświadczenia. Byłaś łatwym podbojem. Pewnie już poprosił cię o rękę. Jeśli nie, wkrótce by to zrobił. A potem, kiedy byś po paru miesiącach umarła – a na pewno tak by się stało – Cole przejąłby kontrolę nad kopalnią i nie odebrałby mu jej żaden rząd ani ktokolwiek inny. Nie wierzysz mi, ale zaraz ci udowodnię, że mówię prawdę – zapewniła szybko. – Posłuchaj uważnie. Od tego zależy twoje życie.

– Cole? – odezwała się pytająco Erin.

– Rób, co ci każe. Wcześniej czy później i tak to usłyszysz. Poróżniaj i rządź. To najstarsza gra pod słońcem. Ale cokolwiek się stanie, trzymaj Lai na muszce. Jeśli o tym zapomnisz, zginiesz.

Lai nacisnęła guzik magnetofonu. Taśma zaczęła się przesuwać.

– Pierwszy głos należy do mojego brata, Winga – wyjaśniła Chinka. – Drugi rozpoznasz sama. To Cole Blackburn. Ta rozmowa odbyła się dzień przedtem, zanim Cole zjawił się u ciebie w Los Angeles.

Chwilę trwała cisza, a potem rozległ się głos.

Rodzina Chen nie zatrudniła cię tylko dlatego, że jesteś doskonałym poszukiwaczem, chociaż niewątpliwie doceniamy twoje umiejętności. Włączyliśmy cię w nasze zamierzenia, ponieważ dostałeś słowne przyrzeczenie od Abelarda Windsora, że dostaniesz pięćdziesiąt procent udziałów w Kopalniach Śpiącego Psa, jako spłatę długu, który zaciągnął wobec ciebie w czasie całonocnej gry w karty. Czy wydał ci skrypt dłużny?

Stary Abe nie był aż takim wariatem. To znaleziono w jego domu.

– Wingowi chodzi tu o skrypt – wyjaśniła Lai w ciszy, która zapadła, kiedy mężczyźni zamilkli. W tym skrypcie Abe zobowiązuje się oddać Cole'owi Blackburnowi połowę udziałów w Kopalniach Śpiącego Psa, ponieważ o jeden raz za dużo przegrał z nim w karty.

Po kilku chwilach milczenia Wing znów się odezwał.

Rodzina Chen pozwoliła sobie potwierdzić autentyczność tego dokumentu u dwóch specjalistów grafologów, więc nie musisz obawiać się kompromitacji. Nawet bez pisemnego zaświadczenia dług karciany byłby ważny. Kiedy przedstawisz ten dokument, rząd Australii natychmiast uzna twoje roszczenia do kopalń.

Magnetofon zamilkł.

– Jest tego więcej – ostrzegła Lai.

Patrzyła na Cole'a bez drgnienia powiek. Odpowiadał jej tym samym. Po paru sekundach rozległ się głos Winga.

Gdyby kobieta stanęła między tobą a tym skarbcem Pana Boga, to co byś zrobił?

Już dawno się nauczyłem, że diamenty są bardziej stałe niż kobiety.

I bardziej kuszące?

Przez chwilę trwało milczenie, potem usłyszeli Winga.

Czy ją uwiedziesz, czy nie, to twoja sprawa. Masz ją ustrzec przed śmiercią, do czasu kiedy rozwiąże zagadkę Szalonego Abe'a lub dopóki sam nie znajdziesz kopalni. Potem panna Windsor nie ma dla nas żadnego znaczenia. Tylko kopalnia się liczy i za wszelką cenę musi być chroniona.

Nawet za cenę życia Erin Windsor?

W porównaniu z kopalnią, wszystko inne to błahostka.

Pauza, a potem:

W porządku, Wing. Powiedz wujowi Li, że znalazłeś mu odpowiedniego człowieka.

W ciszy szumiała tylko przewijająca się taśma. Lai czekała, nie odrywając wzroku od Cole'a.

– Chciałabym wysłuchać tego jeszcze raz – zażądała Erin ochryple.

Lai jedną ręką po omacku szukała odpowiedniego przycisku, potem zerknęła w bok, żeby sprawdzić, czy dobrze trafiła. Stopa Cole'a wystrzeliła w górę i uderzyła ją w nadgarstek. Pistolet wypadł jej z ręki. Kiedy Cole chwycił ją za gardło, Lai znieruchomiała. Przesunął kciukiem po wyraźnie pulsującej żyłce na szyi Chinki. Ten gest mógł być pieszczotą albo ostrzeżeniem.

– Nie przestajesz mnie zaskakiwać – powiedział. – Od jak dawna szpiegujesz dla Streeta i działasz na szkodę swojej rodziny?

Erin wzdrygnęła się, kiedy usłyszała jego głos. Nie było w nim nienawiści, gniewu, namiętności ani żadnego innego uczucia, tylko nieludzki spokój i cierpliwość. Jasne oczy również spoglądały nienaturalnie spokojnie i bezlitośnie.

– Zaczęłam planować zemstę, kiedy zmusili mnie do usunięcia twojego dziecka i poślubienia trzy razy starszego ode mnie mężczyzny – wyznała Lai. Mówiła nisko, łagodnie i uwodzicielsko, jakby rozmawiała z kochankiem. – To ja skontaktowałam się z Jasonem Streetem. To ja uszkodziłam helikopter i samochód. Poradziłam Jasonowi, żeby wysłał za wami jednego z aborygenów Abe'a, który miał nam donieść, kiedy zginiecie. Potem razem polecielibyśmy na miejsce, naprawili samochód, obwieścili światu waszą tragiczną śmierć i wykupili nowe koncesje na nasze nazwiska.

Z wolna ręka Erin zaciskała się na ciężkim pistolecie. Lai nawet tego nie zauważyła. Skupiła całą uwagę na jasnych oczach byłego kochanka. Mówiła dalej słodkim, melodyjnym głosem, jakby opowiadała o miłości, a nie zemście i śmierci.

– Kiedy weszłabym w posiadanie kopalni, rodzina Chen musiałaby zapłacić za to, że posłużyła się mną jak pionkiem na szachownicy. Nie jestem pionkiem, jestem królową. A mężczyzna przy moim boku byłby królem.

Mocne palce Cole'a przesuwały się pieszczotliwie po szyi Chinki.

– Królowa kłamstwa – wymamrotał. Spojrzał na Erin. Jej twarz pobladła, a oczy tak pociemniały, że wydawały się teraz czarne, a nie zielone. – Chyba nic nie pomoże, jeśli ci powiem, że zakochałem się w twoich fotografiach, jeszcze zanim cię poznałem?

– Zakochałeś się? Ty? – Erin wydała dźwięk, który mógł być i śmiechem, i szlochem. – Dobry Boże, Cole, naprawdę uważasz, że jestem tak beznadziejnie głupia?

– Spodziewałem się, że właśnie tak zareagujesz. Gratuluję, kochanie. Wreszcie nauczyłaś się, jak dbać o własne życie. Teraz będziesz miała taki sam problem jak ja. Nie będziesz umiała znaleźć niczego, dla czego warto by żyć. – Erin opuściła powieki, nie mogąc znieść smutku w spojrzeniu Cole'a. – Zadzwonię teraz do Chena Winga i powiem mu, żeby zabrał stąd swoją kochającą siostrę. Jeśli to ci się nie podoba, to masz w ręku broń. Użyj jej.

Erin zakręciło się w głowie. Z trudem opanowała lekkie drżenie, jakie owładnęło jej ciałem.

– Ocaliłeś mi życie na pustkowiu – odparła urywanym głosem i opuściła pistolet. – Ja nie pozwoliłam, żeby Lai cię zabiła. Rachunki zostały wyrównane.

Na widok uśmiechu Cole' a Erin poczuła na plecach lodowaty dreszcz.

– Lai nie miała zamiaru mnie zabijać. Chciała, żebym podpisał umowę ślubną. Ale najpierw zastrzeliłaby ciebie.

Chinka wdzięcznie opuściła głowę i pieszczotliwie otarła się podbródkiem o silną rękę Cole'a, która wciąż trzymała ją w żelaznym uścisku.

– Jeśli to dziecko byłoby chłopcem, nigdy bym się go nie pozbyła – oświadczyła matowo. – Ale to była tylko dziewczynka, a ty wyjechałeś do Brazylii. Jeszcze nie jest za późno, ukochany. Ona cię nie zastrzeli. Odbierz jej broń. Razem poskromimy diamentowego tygrysa.

W nabrzmiałej ciszy słychać było tylko urywany oddech Erin. Cole patrzył, jak lufa pistoletu kieruje się na głowę Lai, a palec Erin dotyka spustu. Nie poruszył się, nie przeszkodził, tylko czekał z ponadludzką cierpliwością na decyzję Erin.

– Ty sobie lepiej radzisz z jadowitymi wężami niż ja – powiedziała schrypniętym głosem dziewczyna. – Zabij ją albo zostaw sobie do zabawy. Mnie jest wszystko jedno…

Nie oglądając się wyszła z pokoju.


Rozdział trzydziesty ósmy


– To bardzo miło, że państwo przyszli – powitał ich Chen Wing.

Erin i Matthew Windsor weszli do środka, a Chińczyk zamknął za nimi drzwi biura BlackWing w Los Angeles. Spojrzenie czarnych oczu Winga zatrzymało się na Erin. Wyglądała inaczej niż na fotografii. Była dojrzalsza, bardziej nieufna i opanowana… Włosy związała na karku w gładki węzeł. Miała na sobie kosztowny, ale swobodny strój.

Jednak najbardziej zmieniły się jej oczy. Patrzyły teraz chłodno i badawczo.

– Proszę usiąść – odezwał się Wing.

Uśmiechnął się lekko i wskazał Erin i jej ojcu miejsca za długim stołem konferencyjnym. Na jego środku leżało zamknięte pudło. Erin zerknęła na nie, nie dostrzegła nic interesującego i skoncentrowała uwagę na Chenie Wingu. Na swój sposób był równie urodziwy jak siostra, doskonale zbudowany i inteligentny. Miał takie same przebiegłe czarne oczy.

– Jak się miewa pańska siostra? – zapytał uprzejmie Windsor, kiedy usiedli.