Jeśli Tony pragnął inteligencji…
– Masz na myśli, że ten człowiek mógł wtedy opuścić Verdun, być zwolniony albo przeniesiony, albo…
– Albo być może po prostu śmierć Wiriona drastycznie zmieniła sytuację. Może to go przestraszyło. Wirion wolał raczej sobie strzelić w łeb, niż przyznać się i ponieść karę za nadużywanie władzy – powiedział Tony z satysfakcją.
– Nie zdawał sobie sprawy, jak gwałtownie się wyrażał. Emily zadowolona była, że Tony może jej powiedzieć, co myśli, bez ważnia każdego słowa, ale bezwiednie pomyślała też, że nigdy w taki sposób nie przemawiał do Letty.
– Ten człowiek mógł obawiać się, że jego powiązania z gubernatorem wyjdą na jaw – dodał.
– Rozumiem. Innymi słowy, jeśli ktoś został zwolniony przed 1810 – jest czysty, a zwolniony albo przeniesiony później – nie wiadomo.
Myśl o tym, co masz w tej sprawie do zrobienia – upominała samą siebie.
– Dokładnie. To w każdym razie niewiele zmienia sytuację. Ten, kto miał dostateczne wpływy, by uzyskać zwolnienie, uzyskał je wcześniej.
Z wyjątkiem osiemnastoletniego Tony'ego, lorda Varrieura, który nie chciał widzieć, jak angielskie pieniądze przechodzą w ręce Francuzów. Jak on wówczas wyglądał? – zastanawiała się Emily. Czasami wydawało się, że niewiele w nim pozostało z tamtego chłopca. Patrzyła na jego profil, na trochę za duży nos, na bliznę na skroni.
– Tony. A co jeśli on umarł? – Miała taką obawę. To wszystko może być na nic.
– Mógł, jak sądzę, choć w żadnym wypadku nie był stary. To pamiętam dobrze. I każdy, kto był w stanie wywieść w pole Castlereagha i jego agentów musi być bardzo sprytny, zbyt sprytny, by uwikłać się w pojedynek czy coś takiego.
Uśmiechnął się do niej, zanim z uwagą począł manewrować powozem w gęstniejącym ruchu ulicznym. Czy Emily pomyślała, że mało w nim z chłopca? Najwyraźniej Tony podszedł do całej sprawy z wielką dozą młodzieńczego entuzjazmu. Tez zapał był powodem lekkiego niepokoju, lecz Emily rozsądnie odsunęła od siebie niemiłe uczucie.
Jeśli nawet nic więcej nie wyniknie z ich rozmowy, warto było po prostu jeszcze raz pobyć razem, móc używać imienia Tony'ego bez zastanowienia się dwa razy, czy ktoś nie podsłuchuje. W towarzystwie, nawet przy Castlereagh oboje zwracali się do siebie bardzo oficjalnie. Lord Palin. Panna Meriton. Tony parę razy się potknął – przypomniała sobie.
Niestety, nie mogła wmawiać sobie, że on kierował się tym samym uczuciem co ona. Była na to zbyt inteligentna.
– Powiedz mi, Tony, co dokładnie zapamiętałeś z tej rozmowy? – spytała, próbując skoncentrować się na sprawach bieżących.
– Pamiętam głównie wrażenie. Zanim zdałem sobie sprawę, o czym oni rozmawiają, myślałem o moim własnym spotkaniu z Wirionem. – Skoncentrował się. – To był głos dżentelmena, dobrze wychowanego, ani młodego, ani starego.
– Powiedziałeś przedtem, że to był jeden z d'etenus, ale czy to nie mógł być oficer?
– Nie, nie sądzę, w każdym razie nie zawodowy. Może z milicji. Było w nim coś zbyt przypadkowego jak na zawodowego oficera. – Tony wykrzywił twarz z niesmakiem.
– Co takiego?
– Pamiętam satysfakcję w jego głosie. NIczego nie żałował. Chciałbym wierzyć, że był zdesperowany. Zapłata z pewnością była dość nędzna. Jakoś pewien byłem, że on się z niej ucieszył.
– Zatem ktoś, kto nie pochodził z najlepszego towarzystwa. Ani nawet z trochę mniej dobrego – zasugerowała.
Odwróciwszy się, żeby na nią spojrzeć, zapytał:
– Dlaczego tak sądzisz?
– Z wyjątkiem ciebie, najbardziej wpływowi ludzie mogli zapewnić sobie zwolnienie. Bogaci i dobrze urodzeni, którzy pozostali z różnych powodów, byli w stanie prowadzić bardzo eleganckie życie… bale, wyścigi, kluby. Wygląda na to, że twój człowiek nie mógł sobie na takie życie pozwolić, a pragnął go. – Emily odwróciła się zakłopotana badawczym spojrzeniem Tony'ego. – Tylko tak przypuszczam, oczywiście.
– Ufam twoim przypuszczeniom bardziej niż przysięgom innych. Ty rozumiesz ludzi. Ty… – Tony przerwał i z powrotem zainteresował się drogą. Pełna nadziei Emily czekała, co powie dalej, lecz kiedy przemówił ponownie, powrócił do kwestii zdrady.
– Możemy dodać jeszcze trochę pewnych informacji do naszej układanki. To nie był ktoś, kogo znam na tyle, by rozpoznać go po głosie. To oczyszcza paru duchownych i nauczycieli, którzy byli przyjaciółmi Tavvy'ego, i którzy w innym wypadku spełnialiby twoje warunki. Pomyśleć, że kiedyś żałowałem tych godzin, kiedy słuchałem Tavvy'ego, jak dyskutował problemy filozoficzne i z historii naturalnej ze swymi przyjaciółmi!
– Miejmy nadzieję, że nauczył się także logicznej dedukcji – zażartowała, po czym wzięła głęboki oddech. – Mogę zaczynać?
Tony skinął głową i westchnął.
– Honourable (tytuł należny osobom pewnych szczebli arystokracji) Arthur Annesley…
Lista, bardzo skrócona dzięki ściślej dopracowanym kryteriom Emily i Tony'ego, została zwrócona Lordowi Castlereaghowi. Emily przewidywała, że na tym skończy się jej wykład i zastanawiała się, czy kiedykolwiek pozna zakończenie poszukiwania zdrajcy, a nawet czy w ogóle było jakieś zakończenie. W imieniu Tony'ego żywiła nadzieję, że będzie miał w końcu satysfakcję ujrzeć, że człowiek, który wyrządził mu tyle złego, został ukarany. Czego sobie nie wyobraziła, to jak Tony zareaguje na przymus czekania, bezczynnie i cierpliwie, na zawiadomienie o sukcesie.
– Jak mogę tak po prostu czekać? – pytał. – Powiedziałaś, że jakiś człowiek jest odpowiedzialny za odebranie mi dziesięciu lat życia, ale nie martw się, ktoś inny się tym zajmie! To nie dla mnie. Przyznaję, że nie mogę zdziałać tyle co lord Castlereagh, ale to nie znaczy, że mam stać obok i nic nie robić.
Dziwne wydało się Emily stać w wypożyczalni Hatcharda, przeglądać książki na półkach i omawiać próby odkrycia zdrajcy. Z prawej strony widziała, jak stara pani Barres przegląda księgę z kazaniami, podczas gdy jej dwie młode córki próbowały zerknąć do ostatniej powieści wydanej przez Minerva Press. W kącie kapitan von Hottendorf zabawiał Letty, co było nie lada zadaniem, jako że Letty, wciąż mając nadzieję, że uda się zastąpić kimś Edwarda, wydawała się zdecydowana pchnąć kapitana naprzeciw Emily.
A jednak tego sobie nie wyobrażała. Tony zamierzał sam spróbować odkryć swego zdrajcę. Nie, nie całkiem sam. Potrzebował jej pomocy.
– Tony, co według ciebie mogliśmy zrobić?
Odpowiedział promiennym uśmiechem. Pytaniem swoim nie miała zamiaru dodać mu odwagi, lecz najwidoczniej dodała.
– Cóż, posłuchaj, oczywiście – powiedział, jakby to było istotnie najoczywistsze. – Możemy wykorzystać dwie rzeczy: że ludzie chętnie ci się zwierzają i że często mówią więcej niż zamierzali.
Myśląc o tym, jak nie udało jej się z panem Neale, Emily nie była pewna, czy to prawda.
– A ta druga rzecz? – podsunęła zasępiona.
– Moja znajomość Verdun. Jeśli w tym, co nam powiedzą, będzie jakaś nieprawda, z pewnością to rozpoznam.
Jak mógł mówić tak radośnie i entuzjastycznie? Czy nie zdawał sobie sprawy, że mówi o niebezpiecznym człowieku bez honoru? Trudno było nawet ją przekonać, że Tony'emu teraz nic nie grozi. Zarówno Tony jak i lord Castlereagh dowodzili, że zdrajca występując teraz przeciw Tony'emu na zbyt wiele do stracenia. Jednakże jeśli ona i Tony zaczną węszyć dookoła, to może okazać się nieprawdą.
Emily wyciągnęła książkę z półki i zaczęła kartkować. Myśl o niebezpieczeństwie najwidoczniej Tony'ego nie powstrzyma.
– Co zamierzasz zrobić, jeśli coś odkryjemy?
Tony odebrał jej książkę, odwrócił ją właściwą stroną do góry i oddał.
– Nic. Poinformujemy lorda Castlereagha. Potem on się tym zajmie. Ale coś przynajmniej zrobię.
Zacisnąwszy usta, Emily rozważała konsekwencje. Wiedziała, że sprawa jest poważna, lecz wydawało się wysoce nieprawdopodobne, by ona lub Tony mogli dopomóc lub zaszkodzić. Jeśli tak jest, i jeśli mu to sprawi taką przyjemność… Jego błagalny wzrok był niemal nie do zniesienia.
Mały głosik w środku zaszeptał, że znowu byliby razem. Chwilę dłużej byliby razem.
– Och, dobrze – powiedziała. Nie była to uprzejma zgoda, lecz Tony zdawał się nie zwracać na to uwagi.
– Tu jesteście – przerwała im znienacka Letty, za którą postępował skruszony kapitan von Hottendorf. – Znalazłaś coś? – Wzięła książkę, którą trzymała Emily. – Historia naturalna Selbourne. Czy jesteś pewna, że tego ci trzeba, kochanie?
Kiedy Emily zjawiła się tego wieczora u Parkhurstów, już żałowała swojej decyzji. Wyglądało na to, że bal nie będzie wesoły. Od dnia, kiedy Georgy obraziła Emily swoimi zbyt trafnymi przeczuciami, nie było okazji, by naprawić ich mocno nadwyrężoną przyjaźń. Determinacja Letty, by popchnąć biednego kapitana von Hottendorfa w kierunku Emily stawała się tyleż kłopotliwa, co upokarzająca.
Jednakże miały nastąpić i rzeczy przyjemne. Jutro ona i Tony będą rozmawiać, tylko we dwoje. A dziś wieczorem… dziś wieczorem w ciągu całego jednego walca on będzie trzymał ją w ramionach.
Kiedy Tony podszedł, by zaprosić ją do tańca, uśmiechał się porozumiewawczo. To w tym właśnie domu tańczyła z nim pierwszy raz. Wciąż pamiętała, jak wyglądał, kiedy ujrzała go stojącego przy fortepianie. Jednakże interesy wydawały się nakazem dnia, tak wówczas, jak i teraz.
– Jest jedna rzecz, której nie rozumiem – przyznał Tony cicho, kiedy przechadzali się potem szukając napojów. Starannie wymanewrował tak, by ominąć z daleka matronę, która wydawała się gotowa ich zaczepić. – Ktoś powiedział mi, że jeden człowiek z tej listy – Neale – jest teraz podwładnym lorda Castlereagha. Z pewnością jego lordowska mość zna tego człowieka na tyle, by mu ufać?
– Myślę że jego lordowska mość jest po prostu skrupulatnie uczciwy. Nie przedstawiłby własnego sądu o człowieku jako świadectwa. Jedyna rzecz, która, jeśli chodzi o tego człowieka, może być podejrzana, to że jest na stanowisku, na którym może – prowadzić ten sam rodzaj działalności.
"Brylant czystej wody" отзывы
Отзывы читателей о книге "Brylant czystej wody". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Brylant czystej wody" друзьям в соцсетях.