– Teraz?

– Teraz.

Zaprowadził ją na werandę, podniósł i posadził na parapecie okna. Szybko zeskoczyła i chciała uciec, ale Mike złapał ją i zaczął ściągać z niej sukienkę. Wsunęli się przez okno do błękitnej sypialni.

– Czy drzwi na korytarz są zamknięte? – zapytał Mike.

– Tak, nie chciałam, żeby tu ktoś wchodził.

Przytłumione głosy i śmiechy dochodziły z salonu.

Ale tu, w błękitnej sypialni, było cicho i przytulnie. Pokój jak gdyby na nich czekał.

– Wiec Dziadziuś nie kłamał – szepnęła Maggie.

– Myślę, że żaden z naszych dziadków specjalnie nie dbał o złoto. Może to skarb Dillingera.

– Być może.

Mike zdjął z siebie ubranie, razem osunęli się na wielkie łoże. Zasunął błękitną kotarę. Znaleźli się w magicznym świecie.

Maggie uśmiechnęła się. Uśmiechem śmiałym, wróżącym wiele dobrego, pomyślał Mike, uśmiechem obiecującym więcej miłości i rozkoszy, niż należało się jakiemukolwiek mężczyźnie.

– Nasi dziadkowie – powiedział cicho – byli wspaniali.

– Tak myślisz?

– Doskonale wiedzieli, co robią. Są skarby, które nie mają żadnego znaczenia, bo trzeba je oddawać rządowi. A co to za przyjemność.

– Rzeczywiście.

– Są jednakże takie, które wolno zatrzymać i cieszyć się nimi do końca życia. Maggie, powiedz mi słowa, które tak bardzo pragnę usłyszeć.

– Kocham cię.

– Długo czekałem na te słowa. Powiedz, czy jesteś bardzo grzeszną kobietą?

– Bardzo. Zresztą, czy mogłabym być inna w tej sypialni? Każda kobieta, która się tu znajdzie, musi się stać odważna, zuchwała.

– Na całe życie?

– Na całe życie.

– Zawsze będziemy razem?

– Zawsze.

– Nigdy cię nie puszczę, nie łudź się. W tym łóżku poczniemy mnóstwo dzieci.

– Po raz pierwszy o tym słyszę.

– No właśnie.

– Słuchaj, Ianelli, może powinieneś trochę odpocząć, bo czeka cię dużo roboty.

Mike roześmiał się cicho i przytulił do siebie swoją wspaniałą, zielonooką kobietę. Wcale nie wiedziała, jak gorąco pragnął ją uszczęśliwić. Wcale a wcale.

Jennifer Greene

  • 1
  • 19
  • 20
  • 21
  • 22
  • 23