– Już wysłuchałam dziś jednej nauki na temat mojego zachowania, a wkrótce mam dostać następną, więc nie krępuj się, panie, dołóż jeszcze swoją.
Jack, który dokładnie pamiętał każdą chwilę ich wspólnej podróży, także te czułości, przywarł plecami do ściany. W nocy nie miał kłopotów ze snem, przeciwnie, nachodziły go zdumiewające zjawy.
Odwiedziła go Marie Claire, bezcielesna jak cień, i nijak nie mogła współzawodniczyć z żywą, pełną wigoru kobietą. W tych snach najważniejsza była Anna, z bladą twarzą otoczoną burzą czarnych włosów i uśmiechniętymi, czerwonymi ustami. Jack był za to wściekły na pannę Latimar.
Teraz na kamiennych schodach w Ravensglass znowu poczuł wątły aromat pachnidła, który towarzyszył mu i drażnił jego zmysły przez całą drogę z Transmere.
– Dziękuję za pozwolenie, ale zostawię to Jej Królewskiej Mości. O ile wiem, jest od kilku godzin w nie najlepszym nastroju.
– Naprawdę? – Wbrew swym wcześniejszym śmiałym myślom Anna bardzo spuściła z tonu. Może zawiniło to, że Jack wycofał wsparcie dla jej osoby i zdawał się znów przebywać w tym nieosiągalnym miejscu, gdzie żył do tej pory? W każdym razie Anna dokuśtykała na dół pełna złych przeczuć.
Elżbieta nie kryła niezadowolenia ze swojej damy. Zaraz po posiłku wezwała Annę na posłuchanie w małym, zimnym przedsionku przy wielkiej sali. Od swoich dam oczekiwała nienagannego pod każdym względem postępowania i dobitnie dała temu wyraz.
Jednakże tego ranka, składając raport, Jack Hamilton zdołał jakoś wpoić królowej przekonanie o dzielności i determinacji, jakimi w trudnej sytuacji wykazała się panna Latimar, ponieważ zaś królowa wysoko ceniła obie te cechy, nie okazała się dla swej poddanej tak surowa, jak początkowo zamierzała.
Mimo to Anna odeszła z poczuciem, że została przykładnie skarcona. I nagle przyszło jej do głowy, że przez całe dwa dni ani razu nie pomyślała o Ralphie Montereyu.
ROZDZIAŁ DZIEWIĄTY
Odwilż przyszła nagle pięć dni później. Mieszkańcy Ravens – glass spodziewali się tego, bo śnieg o tak wczesnej porze roku zawsze kończył się gwałtownym ociepleniem. Po dwóch dalszych dniach Hamilton uznał, że drogi stały się przejezdne i wysłał ludzi na rozpoznanie. Ci po powrocie poinformowali go, że obszar objęty opadami śniegu był stosunkowo niewielki, toteż królowa poleciła swej świcie przygotować się do rychłego wyjazdu.
Dzień przed wyjazdem, gdy wszystkie pozostałe damy, wśród rozgardiaszu i narzekań, gorączkowo się pakowały, panna Latimar postanowiła pójść na spacer. Ponieważ było błotniście, ciepło się ubrała i włożyła solidne trzewiki. Jej noga miała się już dużo lepiej.
Na zamglonym niebie ukazało się nawet blade słońce, co bardzo ucieszyło Annę. Gdy doszła do pomnika Marie Claire, usłyszała za sobą kroki, więc przystanęła. Jack Hamilton, który pierwszy raz od czasu śnieżycy zdołał zorganizować ćwiczenia batalionu, dał wojsku godzinę przerwy na posiłek, sam więc również miał wolną chwilę.
Skłonił się przed Anną.
– Cieszysz się pani wolnością i oddychasz świeżym powietrzem?
– Jak widzisz, panie, chociaż mam nadzieję, że tym razem nie skończy się to katastrofą. – Pomyślała, że jeśli celowo jej unikał od powrotu z Transmere, to robił to z dużym powodzeniem. Przez ten czas rzadko widywała go w wielkiej sali, a zamieniła z nim nie więcej niż kilka zdań.
Teraz też jej nie słuchał, tylko wbił wzrok w posąg zmarłej żony. Był ubrany w barwy swojego batalionu, lecz nie miał nakrycia głowy, a w ostatnich dniach ostrzygł się prawie na zero.
– Naturalnie cieszysz się, panie, z tego, że żołnierze znowu mogą ćwiczyć, a ty zająć się wojaczką.
– Co? Ach, tak. Jest bardzo łatwo stracić sprawność, oddając się jedynie zabawom pod dachem. – Wciąż przyglądał się w skupieniu marmurowej postaci.
– Przypuszczam, że jutro nas odprowadzisz, Jack, ale już teraz chciałam ci podziękować za gościnność i za to, że mnie uratowałeś, kiedy przez brak rozsądku znalazłam się w opałach.
Wreszcie na nią spojrzał.
– Przedwcześnie się ze mną żegnasz, pani. Jadę z wami do Greenwich.
– Naprawdę?
– Naturalnie. Osobiście eskortowałem Jej Wysokość do Ravensglass, więc muszę dopilnować również, by bezpiecznie wróciła do swojego pałacu.
– Aha.
– Mam nadzieję, że nie sprawiłem ci tym, pani, przykrego zawodu.
Dlaczego on zawsze jest taki napastliwy? – zastanawiała się. Dlaczego ukrywa swoją wrażliwość, którą doskonale widziała w Transmere, a także w innych sytuacjach? Dla każdego obserwatora jest oczywiste, że Jack Hamilton to wyjątkowo troskliwy komendant i nawet najbardziej niedbałego rekruta traktuje z uwagą, choć szorstko.
– Ależ skąd! Skąd ci to przyszło do głowy, panie? Czy jednak zniesiesz ponowne rozstanie z Ravensglass?
Spojrzał na nią gniewnie. Anna miała na myśli jedynie jego obowiązki komendanta twierdzy, Jack jednak uznał jej słowa za aluzję do ponownego opuszczenia grobu Marie Claire.
Przez dłuższą chwilę mierzył ją wzrokiem. Ostatnio rzeczywiście jej unikał, co miało ścisły związek z jego poczuciem lojalności. Ta panna wkradała się do jego myśli, a nawet do snów, a to po prostu było zdradą wobec kobiety, która tak długo stanowiła treść jego życia!
– Sir? – przerwał mu rozmyślania jeden z jego ludzi, który stanął obok w pozie pełnej szacunku. – Jest przy bramie dżentelmen, który domaga się, by go wpuścić.
– Jak się nazywa?
– Ralph Monterey.
Anna nie posiadała się ze szczęścia. Ralph przyjechał tutaj! Jack, zerknąwszy na nią, pomyślał, że panna wygląda tak, jakby ktoś zapalił świece w jej oczach. Szorstkim tonem nakazał podwładnemu wpuścić gościa i Ralph na pięknym koniu wjechał kłusem na dziedziniec.
Monterey opuścił Greenwich przy pięknej pogodzie. Zapewniono go, że dojedzie do celu bez kłopotów, po drodze jest bowiem wiele szlacheckich dworów, w których można się zatrzymać. Jednakże gdy miał przed sobą już tylko ostatni etap drogi, pogoda nagle się popsuła. Lord i łady Glenning z wielką serdecznością zaproponowali mu gościnę, póki natura nie stanie się bardziej łaskawa.
We dworze przebywało wówczas dość dużo ludzi, toteż Ralph bardzo miło spędzał tam czas. Tom Glenning zapewnił go, że orszak z Greenwich bez kłopotów dojechał do Ravens – glass i zaproponował wspólny wyjazd do twierdzy, gdy tylko przyjdzie odwilż. Stosownego dnia okazało się jednak, że lord jest niedysponowany, więc Ralph ruszył w drogę sam.
Teraz podjechał do miejsca, w którym stała Anna, zeskoczył z konia i zamiótł przed nią ziemię kapeluszem.
– Anno, moja droga, jak dobrze znów cię zobaczyć. Tyle czasu tutaj jechałem. Czy już całkiem we mnie zwątpiłaś?
Dziewczyna pomyślała nie bez poczucia winy, że od wielu dni prawie nie myślała o swym narzeczonym. Teraz jednak mu to wynagrodziła, nadstawiając policzek do pocałunku.
Jack przyglądał im się w milczeniu. Stanowczo zbyt dużo czasu spędził pod dachem w towarzystwie kobiet, a że jego ludzie korzystali z tego, pijąc wino, grając w karty i bawiąc się do późnej nocy, zatracili część swoich walorów. Tym chyba należało tłumaczyć jego irytację na widok spotkania dwojga zakochanych.
Okrywszy twarz Anny pocałunkami, Ralph wyciągnął rękę do Jacka.
– Witam, Jack. Widzę, że należy ci się ode mnie podziękowanie za dobrą opiekę nad tą damą. Wygląda przepięknie, czyż nie?
Jack niedbale uścisnął podaną rękę.
– Wcale nie musiałem się nią opiekować, bowiem panna Latimar mogłaby służyć za wzór dobrego gościa.
– W to nie wątpię. – Ralph rozejrzał się dookoła. – Tutaj chyba nic się nie zmieniło.
– Nic – przyznał Jack. – Przepraszam bardzo. – Odwrócił się i odszedł.
– On też się nie zmienił – roześmiał się Ralph, patrząc za znikającym komendantem. – Pewnie nie wiesz, najmilsza, że kiedyś byłem członkiem wesołej bandy Hamiltona w Ravens – glass.
– Rzeczywiście, nie wiem. – Anna zupełnie nie mogła sobie wyobrazić Ralpha w tej sytuacji, ale przecież jego ojciec należał do najbardziej zasłużonych żołnierzy króla Henryka, zrozumiałe więc, że właśnie tutaj wysłał swojego starszego syna na naukę wojennego rzemiosła. – To bardzo przyjemni kawalerowie, musiałeś czuć się jak w swoim żywiole.
– Dziękuję za zamierzony komplement – odparł Ralph z uśmiechem – ale prawdę mówiąc, przez całe dwanaście miesięcy czułem się tu fatalnie. Nic dziwnego, skoro dowódca jest takim ponurakiem. – Odwrócił się, zdążył jednak zauważyć grymas niezadowolenia na twarzy Anny.
Elżbieta przyjęła Ralpha Monterey a z wielkim ukontentowaniem. Przystojni mężczyźni zawsze ją pociągali, a tym, którzy mieli również cięty język, wprost nie potrafiła się oprzeć. Gdy do tego usłyszała, że odwiedzając Glenningów, Ralph dowiedział się o pobycie swojej pani w Ravensglass i przyjechał specjalnie po to, by towarzyszyć jej w drodze powrotnej do Greenwich, poczuła jeszcze większe zadowolenie.
Drobne minięcie się z prawdą ze strony Ralpha nie było wyłącznie przejawem egoizmu. Gdyby wyznał królowej, że przejechał tyle kilometrów z Greenwich dla jej najmłodszej damy dworu, to Elżbieta odniosłaby się do niego bardzo chłodno, a w dodatku uprzykrzyła życie Annie. Jeśli ktokolwiek starał się o cokolwiek w otoczeniu Elżbiety Tudor, musiał stwarzać wrażenie, że podejmuje swe wysiłki specjalnie dla Jej Wysokości. Ta uznała więc przyjazd Ralpha za godny hołd i stosowne zakończenie interesującej, choć nieoczekiwanie długiej wizyty w Ravensglass. Nic dziwnego, że królowa, wystrojona w szmaragdowozieloną suknię z brylantami, zaprosiła Ralpha na honorowe miejsce obok siebie podczas kolacji, aby wysłuchać wszelkich pozdrowień, jakie zebrał po drodze, a także by jeszcze raz mógł złożyć dowody lojalności wobec swojej pani.
Robert Dudley przyglądał się manewrom Ralpha i reakcjom królowej z ironicznym uśmieszkiem. Przy Elżbiecie wciąż pojawiali się potencjalni rywale, a teraz takim był Monterey. Zdając sobie sprawę z własnej pozycji, traktował to jak coś naturalnego, Jej Wysokość bowiem wręcz prowokowała, by zabiegać o jej względy, ale Montereya nie lubił, ten człowiek miał bowiem w sobie odstręczający chłód.
"Za Głosem Serca" отзывы
Отзывы читателей о книге "Za Głosem Serca". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Za Głosem Serca" друзьям в соцсетях.