O Boże, o czym ja myślę?
Serce Helle zaczęło bić jak szalone. W swej naiwności zaproponowała mu, by położył się spać na ławie, razem z nią! Jak mogła być tak dziecinna?
Co innego pisać i tęsknić do wymyślonych, nierealnych postaci, a zupełnie co innego znaleźć się tuż obok żywego mężczyzny z krwi i kości i nagle poczuć jego bliskość, bliskość istoty przeciwnej płci. Jednocześnie przecież bardzo wysoko oceniała Petera Thorna jako człowieka.
Helle westchnęła z drżeniem. Nagle zgrzytnęło przesuwane krzesło i Peter wstał od stołu, gdzie siedział i pisał. Podszedł do ławy, zatrzymał się i przyglądał się z góry dziewczynie, wyprostowany, postawny i bardzo przystojny w swym mundurze leśniczego, w koszuli rozpiętej pod szyją.
Helle zdawało się, że widzi go po raz pierwszy w życiu. Była tak wstrząśnięta, że wstrzymała oddech, patrząc na Petera szeroko otwartymi oczami.
– A więc już się obudziłaś – odezwał się z uśmiechem. – Jak się czujesz?
Chwilę trwało, zanim zdołała odpowiedzieć:
– D… dobrze.
Zmarszczył czoło i spojrzał na nią pytająco.
– Jesteś głodna?
– Nie wiem. Nie zastanawiałam się.
– Na pewno jesteś. Przygotowałem ci coś do jedzenia. Usiądź, zaraz przyniosę.
– Nie, wołałabym usiąść przy stole. Nigdy nie lubiłam jeść w łóżku.
Uśmiechnął się ze zrozumieniem.
– Ja też nie. Proszę, weź ten koc i okryj się.
Odwróciła się plecami, wychodząc spod kołdry.
– Na dworze już ciemno – zauważyła, poklepując Zara.
– Tak, zrobiło się późno. Włóż pantofle, bo się przeziębisz.
Założenie ogromnych męskich pantofli okazało się niełatwe, gdy obie ręce dziewczyny zajęte były przytrzymywaniem koca, tak by się nie zsunął jej z ramion.
Helle wydawało się, że między nią a Peterem wytworzyło się jakieś dziwne napięcie. Spytała z wahaniem:
– Czy mogę na moment wypożyczyć Zara? Muszę wyjść. Chciałabym też się trochę umyć…
– Oczywiście. Ale najpierw sprawdzę, czy na zewnątrz jest bezpiecznie.
Wreszcie dziewczyna usiadła przy stole, drżąc od chłodu, który panował na dworze.
– Ależ ty nic nie jesz, Helle. Siedzisz i dłubiesz w talerzu.
– Nie jestem głodna – mruknęła. – Chyba zbyt wiele dziś przeżyłam.
– Rozumiem – powiedział, nie rozumiejąc ani trochę. – Może dać ci następną tabletkę nasenną, żeby nie nachodziły cię czarne myśli?
Helle musiała się roześmiać.
– Czy myślisz, że proszki nasenne zaradzą wszystkim kłopotom?
Zamilkła przestraszona. Peter poczuł się nieswojo.
– Co się stało, Helle? Dlaczego tak dziwnie przez cały czas na mnie patrzysz? Jakbym przybył z innej planety?
Wydaje mi się, że przybyłeś, pomyślała. Ukochana istota. Nigdy przedtem nikogo nie kochałam. Dlaczego musiałam wybrać właśnie tego, który nie potrafi dostrzec we mnie kobiety?
Helle nie mogła zrozumieć samej siebie. To dziwne, że oto siedzi, przytrzymując kurczowo koc w obawie, że Peter zobaczy zbyt wiele jej ciała, a jednocześnie coraz bardziej pragnie zwrócić na siebie jego uwagę. Czego właściwie chce?
Wydawał się taki dojrzały, taki męski. Helle uważnie śledziła ruchy jego rąk… A kiedy czasem przypadkiem musnęły jej skórę, drżała i płonęła. Wszystko w nim zdawało się objawieniem.
– Nie wiem – odparła zmieszana. – Jestem jakaś nieswoja, to pewnie za sprawą lekarstwa. Musisz mieć dla mnie dużo cierpliwości.
– Mam, przecież o tym wiesz.
Nagle Zar się poderwał. Z jego gardła wydobywało się głuche warczenie.
Peter natychmiast zgasił lampę i podszedł do okna. Helle wystraszona podążyła za nim niezgrabnie, owinięta w koc.
Okno było nieduże, musiała więc stanąć bardzo blisko leśniczego, żeby cokolwiek zobaczyć.
Na zewnątrz panowała zupełna ciemność. Dziewczyna stała za plecami Petera, czując ciepło, bijące od niego niczym elektryzująca siła i przyprawiające ją niemal o udrękę.
O dobry Boże, pozwól mi uniknąć tego bólu, poprosiła.
Ale czy naprawdę tego chciała? Czy to nie cudowne cierpienie? Czy nie jest tak, że jej życie jakby nagle wypełniło się ekstatycznym napięciem?
Gdyby tylko dostrzegł w niej kobietę! To bardzo męczące nieustannie grać rolę wystraszonego króliczka, kiedy odczuwa się tak szczególne pragnienia!
Zar stał przy drzwiach ze zjeżoną sierścią. Groźnie warczał, gotów wybiec na dwór i bronić swego pana. I swej pani, dodała w myślach Helle.
Peter odwrócił się, żeby przynieść broń, i niechcący zderzył się z dziewczyną.
– Przepraszam – szepnął i pomógł poprawić koc, który przypadkiem zsunął się nieco z jej ramion. Następnie pośpiesznie ruszył ku ścianie, na której wisiała strzelba.
– Widziałeś kogoś? – spytała Helle cicho.
– Nie, ale trzeba być przygotowanym na wszystko. Ty patrz przez drugie okno!
Ach, ci mężczyźni, niczego nie rozumieją!
– Chcę być przy tobie – jęknęła żałośnie.
– Tu w domu jest bezpiecznie. Pospiesz się!
Znowu została odtrącona.
Podskakując, zbliżyła się do drugiego okna po przeciwnej stronie pokoju, z widokiem na zatokę. Na zewnątrz panowała przerażająca cisza. Helle słyszała, jak Peter ładuje broń, i ciarki jej przeszły po plecach.
Oczy dziewczyny powoli zaczęły się przyzwyczajać do ciemności. Mogła odróżnić powierzchnię zatoki pomiędzy z rzadka rosnącymi drzewami oraz nieco ciemniejszy zarys przeciwległego brzegu.
Nagle coś zaszeleściło za oknem, przy którym stała. Zaraz potem rozległ się trzask łamanej gałęzi. Zar zaskowyczał zaskoczony. Peter podbiegł z bronią, Helle pisnęła z przerażenia. Zapanowało zamieszanie. W następnej sekundzie za oknem zamajaczyły poroża dwu jeleni, dumnie kroczących tuż obok leśniczówki.
Helle zdała sobie nagle sprawę, że kurczowo trzyma Petera za ramię, a koc, którym była otulona, zupełnie zsunął się na podłogę.
– Ależ Helle, to tylko jelenie!
Drżała ze strachu – i być może jeszcze z innego powodu – i nie chciała się odsunąć. Peter czule pogładził ją po plecach.
– Tak, moje biedactwo, to dla ciebie zbyt wiele…
Uniosła głowę i przytuliła policzek do jego twarzy.
– Już dłużej tego nie zniosę, Peter. Nie odchodź ode mnie!
– Przecież jestem z tobą – powiedział, nadal niczego nie rozumiejąc. Ostrożnie odłożył strzelbę na stół, by mieć wolne obie ręce.
Helle przywarła do niego, żałośnie pochlipując. Nie mogąc się opanować, przesuwała wargami po jego policzku, oszołomiona tak, że drżała na całym ciele i ledwie mogła oddychać. Peter na moment znieruchomiał, lecz nie protestował i szeptał swojemu zajączkowi uspokajające słowa. Zdumiał się nagle, uświadamiając sobie, że jakiś dziwny to zajączek, skoro budzi w nim takie niezwykłe uczucia! Jakże zapragnął odwrócić głowę, poczuć zapach skóry dziewczyny, dotknąć jej wargami…
Okazała się jeszcze bardziej delikatna, jeszcze cudowniejsza, niż się spodziewał. Te nagie ramiona pod jego dłońmi, to szczupłe ciało, które tak idealnie przylegało do jego ciała… Cóż za dziwne ciepło się w nim obudziło? Wszystko zdawało się tak nieziemsko słodkie i jednocześnie tak pełne bolesnej niemal tęsknoty… A gdyby jego usta poszukały jeszcze o mgnienie dłużej…
Kiedy napotkał wargi Helle, obojgu zaparło dech i wszystko wokół zawirowało…
Z oszołomienia wyrwało Petera szczekanie Zara.
Leśniczy odskoczył od dziewczyny.
– Wybacz mi, Helle, ja… nie wiem, jak to się stało. Nie chciałem tego i obiecuję ci, że to się więcej nie powtórzy. Możesz być spokojna.
Helle stała na środku pokoju bezradna i zrezygnowana, nie mogąc zebrać myśli.
Jakże mogła podjąć się pisania o tęsknocie za miłością? Ona, która nigdy nie podejrzewała nawet, że to takie silne uczucie? Fizyczna tęsknota… Jak mogła używać takich słów, skoro nie znała ich znaczenia?
Dopiero teraz mogłaby napisać powieść. Teraz bowiem wiedziała, o czym mówi.
Usłyszała głos Petera.
– Zapomniałem ci dać środek nasenny. Lepiej, żebyś go wzięła, to nie będziesz się dręczyć myślami.
Peter wydawał się taki obojętny. Jak gdyby nic się nie stało!
– Daj mi kilka tabletek – niemal syknęła. – Na pewno będę ich potrzebować!
ROZDZIAŁ IX
Peter leżał, nie mogąc zasnąć. Na zewnątrz zimowa noc, niema i czarna, otulała dom. Powinienem choć trochę odpocząć, pomyślał zdesperowany. W ciągu ostatniej doby miałem zbyt mało snu, a podejrzewam, że jutrzejszy dzień będzie niełatwy.
Jak to się mogło stać? Biedna dziewczyna, nic chyba jeszcze nie rozumie! Być może znienawidzi mnie za to, że straciłem głowę. Pocałowałem ją! Właśnie teraz, kiedy potrzebuje spokoju i poczucia bezpieczeństwa. Pewnie nigdy mi tego nie wybaczy.
Ale była dziwnie łagodna i uległa. I pisała przecież w swej powieści…
Nie, Helle na pewno nie jest taka, jak te lekkomyślne kobiety, igrające z uczuciami mężczyzn i w końcu zrywające z nimi ze śmiechem na ustach. Nie, to moja wina, omal nie uwiodłem niewinnego dziecka.
Ale nie miałem zamiaru jej pocałować. Absolutnie! Co za nieposkromiona siła sprawia, że mężczyzna staje się taki bezradny, niemal traci świadomość? Zmusza go do rzeczy, których…
Jak miękkie i ciepłe były jej wargi! A jak miłe te drobne ręce obejmujące go za szyję!
Nie zdając sobie sprawy z tego, co robi, jakby przyciągany nieznaną siłą, Peter wstał i podszedł do ławy. Zapalił lampkę.
Helle spała. Długie rzęsy rzucały cień na policzki. Wydawała mu się najpiękniejszą istotą, jaką kiedykolwiek widział.
Powoli opadł na kolana i dotknął jej skóry. Twarz dziewczyny okalały lekko kręcące się włosy. Zakręcił jeden z kosmyków wokół palca.
Środek nasenny działał, Helle nawet się nie poruszyła, kiedy opuszkami palców dotykał ostrożnie jej ust.
Była taka piękna! Jakie delikatne krągłe ramiona… Muszę ich dotknąć, muszę!
Peter nie zauważał, że oddycha ciężko, nierówno i z drżeniem. Nie zastanawiając się dłużej nad tym, co robi, przesuwał dłonią po nagiej skórze Helle, czule, niemal bojaźliwie, tam i z powrotem.
"Złoty Ptak" отзывы
Отзывы читателей о книге "Złoty Ptak". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Złoty Ptak" друзьям в соцсетях.