Powoli odkrywała twarz. Dłonie zsuwały się jakby z niedowierzaniem, a potem pogładziły jego policzek. – Siergiej – wyjąkała niepewnie. – Siergiej?

Złapał oddech i podniósł głowę, by na nią spojrzeć. – Powiedziałaś! – zawołał uszczęśliwiony. – Wreszcie powiedziałaś! Po raz pierwszy udało ci się wymówić moje imię!

– Siergiej – powtórzyła, a oczy jej lśniły. – Siergiej, Siergiej… Czy tobie też się wydaje, że mnie kochasz? Ze to nie jest tylko moje urojenie? Naprawdę odwzajemniłeś wtedy mój pocałunek? Siergieju, mój ukochany

Bez pośpiechu, tak jakby czas nagle przestał płynąć, pochylił się nad Franciszką. Jej usta były na pół otwarte, wargi lśniące i kuszące. Poczuł na szyi jej drżące dłonie. Delikatnie przyciągnął ją do siebie. Franciszka przymknęłą oczy i cicho jęknęła, gdy ich usta się spotkały.

Kiedy wypuścił ją z objęć, popatrzyli na siebie w sku= pieniu, pełni oczekiwania i napięcia, porażeni tym, co się stało. Ale on znowu wziął ją w ramiona, jakby przyciągany niewidzialną siłą. Ich pocałunki stawały się coraz gorętsze. Stracili poczucie czasu i miejsca. Siergiej już zapomniał o dzielącej ich przepaści. Całował szyję ukochanej, a jego dłonie sunęły odkrywczo wzdłuż jej ciała.

– Siergiej – jęknęła.

Popatrzył w jej twarz, na której malowało się szczęście i uniesienie. Oczy Franciszki błagały, by ofiarował jej całą swoją miłość. Niecierpliwymi dłońmi ściągnął z niej piękną suknię, a ona, wsunąwszy ręce pod koszulę, gładziła go po szyi i plecach, szepcząc nieprzerwanie jego imię w radosnym upojeniu. Popatrzyła na niego i usta jej zadrżały.

– Och, Siergieju – rzekła żałośnie. – Tak długo za tobą tęskniłam.

– Tak, Franciszko – wyszeptał odurzony szczęściem. – I ja za tobą, tak wiele lat…

Siergiej zeskoczył z siodła i zsadził Franciszkę z jej konia.

– To tutaj, kochanie! – zawołał, usiłując przekrzyczeć szum wody. – Tutaj jest twój zaczarowany pałac. Franciszka ze smutnym uśmiechem popatrzyła na potężny, lśniący wodospad. A więc to jest jej „wieża”. Niepojęte! Tak wiele wiązało się z nią wspomnień, dobrych i złych.

Właśnie jechali do domu Siergieja, żeby się dowiedzieć, co tam słychać, i zabrać Taja. Oczywiście wcześniej wysłali list i otrzymali odpowiedź, ale Franciszka koniecznie chciała zobaczyć znowu starą zagrodę w górach. Poza tym strasznie była ciekawa maleńkiej imienniczki.

– Pomyśl, Miro ma córeczkę – roześmiała się do Siergieja. – Moja mama była jedyną córką, ja także. Wiadomo, czego możesz się spodziewać.

– No, no – odrzekł Siergiej. – Miro i ja, jak ci wiadomo, reprezentujemy płeć męską, więc nie bądź taka pewna. Ale nawet jeśli będziemy mieć tylko jedną córeczkę, to i tak będę ją kochał równie mocno, jak to dziecko, które kiedyś znalazłem w lesie.

– W takim razie wiem, że będzie jej dobrze – odpowiedziała ciepło Franciszka.

Oswoiła się już z myślą, że zamieszkają we dworze. Postanowiła to zrobić dla Siergieja, choć on o tym nie wiedział. Kiedy oglądali posiadłość, dostrzegła w jego oczach ogromny zapał. Udzielał wielu mądrych rad i propozycji, co można by zmienić i ulepszyć. Zrozumiała, że jest człowiekiem, który się o wszystko za troszczy, a to miejsce zostało jakby dla niego stworzone. Bo czy właściwie miał do czego wracać? Przecież nie mógł w nieskończoność nielegalnie przeprowadzać ludzi przez granicę!

Bez trudu znaleźli ludzi chętnych do pracy we dworze. Historia młodej dziedziczki szybko rozeszła się po mieście i wszyscy solidarnie postanowili przyjść jej z pomocą. Dom gruntownie wyremontowano i usunięto wszelkie przedmioty, które by mogły przypominać czasy Sacka. Komendant policji stracił stanowisko i wolność, lecz nikt – prócz niego samego – nie martwił się z tego powodu.

Siergiej i Franciszka przeprowadzili wiele poważnych rozmów, nim zdecydowali o swojej przyszłości. Oboje wiedzieli, że nie są w stanie bez siebie żyć. Poza tym Franciszka potrzebowała wsparcia Siergieja, myśl o tym, że ktoś obcy miałby zarządzać dworem, śmiertelnie ją przerażała. Musiał więc ukryć swą dumę i pogodzić się z myślą, że to ona ma pieniądze. Wiedział, że nigdy mu tego nie wypomni ani nie wykorzysta przeciwko niemu. Franciszka postawiła tylko jeden warunek: kiedy się pobiorą, posiadłość stanie się w całości własnością Siergieja. Miał to być jej prezent ślubny dla niego. W obecnym stanie majątek nie przynosił większych dochodów, za czasów Sacl~ą bardzo podupadł. Ale właśnie w tym, że Siergiej miał szansę przywrócić mu świetność i pomnożyć fortunę, upatrywali możliwości zniwelowania różnic między nimi.

Kiedy mówił, że nie ma nic, co mógłby jej ofiarować, przypominała, jak wiele otrzymała od niego przez te wszystkie lata, gdy żyła pod jego dachem. Franciszka doszła do siebie, z jej oczu zniknął strach i smutek. Stała się znów spokojna, pogodna i ufna jak wówczas, gdy przebywała ~~ górskiej zagrodzie. Pozyskała w mieście wielu now5•ch przyjaciół, zadowolonych, że we dworze znów mieszkają porządni ludzie.

Siergiej bardzo się zmienił. Odmłodniał, często się śmiał, a głębokie bruzdy i zmarszczki zniknęły z jego twarzy. Z czasem uznał, że nawo przyjemnie być właścicielem wielkiej posiadłości. Cieszył się, że zajmuje się czymś konkretnym, że może spożytkować swe siły na przywracanie świetności majątkowi. Udowodnił, że nie sprawia mu to trudu, jeśli tylko ktoś pomoże mu w pracy papierkowej. Może Miro, po ukończeniu szkoły? Trzeba to przemyśleć.

Anuśka powiedziała kiedyś Siergiejowi, że potrzeba mu jakiejś misji, zadania. Właśnie mu je powierzono. Wiedział, że się sprawdził. Franciszka na pewno nie poradziłaby sobie bez niego. Ta świadomość bardzo go podbudowała. A jeszcze mocniejszy się poczuł, kiedy Franciszka, uśmiechając się swawolnie, przytuliła się do niego. Całowali się długo, aż w końcu osunęli się na rozgrzany słońcem mech. Ujął jej twarz w dłonie i z wdzięcznością przyjął podziw promieniujący z jej oczu.

Potem poprowadzili konie z dala od szumiących wód, by mogli ze sobą rozmawiać…

Margit Sandemo

  • 1
  • 21
  • 22
  • 23
  • 24
  • 25
  • 26