Zaopiekował się mną. Okazał mi tyle serca…

Nie przyszło jej nawet na myśl, że kapitan Rodan mógł się kierować uczuciem o wiele gwałtowniejszym niż ojcowska troska. Uznała, że jest pijany i nie wie, co czyni. Ludzie często pod wpływem alkoholu robią rzeczy, których potem gorzko żałują, na które nigdy nie odważyliby się po trzeźwemu. Nie, kapitan nie zrobił tego świadomie! Może nie chciał jej zranić, wprawić w zakłopotanie? To ona bezwstydnie zaczęła tę grę. Jak spojrzy, mu teraz w oczy?

Zdyszana i roztrzęsiona wpadła na Mira. Z trudem łapała oddech.

– Jest tam… w lesie – wydukała w końcu. – Wydaje mi się… że powinien wracać do domu.

– Jest chory?

– No, niezupełnie.

– Nie denerwuj się, Siergiejowi alkohol nie szkodzi, poza tym że całkiem traci pamięć. Nie powinien w ogóle pić, a już szczególnie teraz, po doznanym niedawno urazie głowy. Słyszałem, że się z kimś bił.

Franciszka starała się odzyskać równowagę. – To nie było nic groźnego.

– Aha! Znam dobrze Siergieja. Po pijanemu wyczynia niesamowite rzeczy, na szczęście jednak następnego dnia o niczym nie pamięta.

Iskra nadziei zapłonęła w jej sercu. – Nie pamięta? – zapytała.

– Nic, kompletnie nic. Zapomina o wszystkim.

– Dzięki ci, dobry Boże – szepnęła po cichu; tak by Miro jej nie usłyszał.

ROZDZIAŁ VII

Po tym zdarzeniu Franciszka bardzo się zmieniła, przycichła i zamknęła w sobie. Za dnia znikała przeważnie u Anuśki. Ożywiała się jedynie w dni świąteczne, kiedy przyjeżdżał Miro. Siergieja właściwie unikała, co ogromnie go martwiło, zwłaszcza że po powrocie z wesela odnosiła się do niego z równą nieśmiałością jak na póczątku. Czy coś się tam wydarzyło? Wiedział od Mira, że w jej obronie pobił jakiegoś mężczyznę. Nic jednak nie pamiętał.

Czasami tylko, gdy spoglądał na delikatnie wykrojone usta dziewczyny, przemykała mu przez głowę dziwna myśl, iż zna ich smak. Prześladowało go wrażenie, że kiedyś stęskniona tuliła się do niego. Lecz to pewnie był sen, a może marzenie wywołane pożądaniem, do którego nigdy nikomu by się nie przyznał. Nie mógłby skrzywdzić Franciszki. Jego pragnieniem było jedynie dobrze ją wychować.

Zwierzył się ze swych zmartwień Anuśce..

– Dziewczyna przechodzi teraz trudny okres, kapitanie – powiedziała sąsiadka. – Sama sobie będzie musiała z tym poradzić. Daj jej trochę spokoju. Pewnego dnia wszystko wróci do normy.

– Czy to przez Mira wpadła w takie przygnębienie? Anuśka zamyśliła się.

– Częściowo tak. Domyślam się, co ją trapi, ale ona nie chce mi się zwierzyć. Poradzę ci jednak coś, kapitanie! Musisz zadbać, by przebywała więcej wśród młodzieży, spotykała się z rówieśnikami. Ona żyje jak pustelnica!

– Myślałem już o tym – zgodził się z Anuśką Siergiej. – Zabierz ją w tym roku na zabawę dożynkową. Jest już dorosła. Powinna mieć szansę spotkania kogoś równego sobie stanem.

Siergiej spojrzał bacznie na sąsiadkę.

– A więc myślimy o tym samym… Sądzisz, że Franciszka wywodzi się z wyższych sfer?

– Z całą pewnością – westchnęła głęboko Anuśka. Ma dostojniejszych przodków, niż ktokolwiek z nas może sobie wyobrazić. To nie jest dziewczyna dla Mira ani dla moich synów.

Usta Siergieja wykrzywił grymas bólu.

– A co z tobą, kapitanie? – zapytała Anuśka. – Poświęciłeś się całkowicie swemu młodszemu bratu i tej dziewczynie. Ofiarowałeś im wiele lat. Czy pomyślałeś kiedyś o sobie, o swej przyszłości? Chyba nie zamierzasz do końca życia parać się tym niebezpiecznym zajęciem?

Słowa sąsiadki poruszyły go i skłoniły do zastanowienia. Nadszedł czas, by poszukał własnej drogi życiowej. Miro i Franciszka poradzą sobie bez niego. Wkrótce opuszczą rodzinne gniazdo, starą chatę pod lasem. W kraju ostatnio tak wiele się zmieniło. Wszystko wskazywało na to, że niebawem zniknie zapotrzebowanie na nielegalne przeprowadzanie ludzi przez granicę. Co wówczas będzie robił? Do wojska nie miał ochoty wracać, zbyt mocno cenił sobie swobodę. Lubił sam decydować o sobie i swym losie.

– Wiesz, kapitanie, czego ci potrzeba? – odezwała się Anuśka. – Misji, jakiegoś zadania, które pochłonęłoby cię bez reszty. Jesteś stworzony do wielkich czynów! Te podejrzane afery, w które jesteś wplątany, to nie dla ciebie!

Siergiej roześmiał się gorzko. Gdzie miałby znaleźć odpowiednią pracę?

– A poza tym – ciągnęła Anuśka – powinieneś się ożenić. Przydałaby ci się jakaś porządna, dojrzała kobieta. Jedź do miasta! Tacy mężczyźni jak ty mają ogromne powodzenie u wdów. Zobaczysz, że będziesz miał w czym wybierać. Przywieź tu którąś!

Jej słowa sprawiły-mu ból.

Nigdy się nie ożenię – rzekł stanowczo.

Anuśka obrzuciła go badawczym spojrzeniem i powiedziała z przestrogą w głosie:

– A powinieneś, kapitanie, i to jak najszybciej!

Miro także się zmienił. Coraz rzadziej przyjeżdżał do domu, a kiedy się już zjawiał, z trudem skrywał zakłopotanie. Na pytania bratą i Franciszki odpowiadał opryskliwie. Wkrótce się wyjaśniło, jaki jest tego powód. Miro zakochał się w dziewczynie, którą poznał w mieście, i wydawało mu się, że jego uczucie zostało odwzajemnione.

– Przywieź ją do nas – powiedział Siergiej – żebyśmy mogli ją poznać.

Miro zerknął niepewnie na Franciszkę, jakby chciał ją przeprosić, ale rozpromienił się, widząc na jej twarzy wyraźną ulgę.

– Och, Miro! – rzekła i pocałowała go. – A ja ciągle miałam wyrzuty sumienia, że nie mogę się w tobie zakochać.

A więc zamartwiała się z powodu Mira, pomyślał Siergiej.

Miro przywiózł dziewczynę, słodką, delikatną istotę o imieniu Ilona. Franciszka na powrót stała się sobą, była pogodna i spokojna. Znów potrafiła się śmiać i żartować z Siergiejem. Wydawało się, że wszelkie trudności zostały przezwyciężone. Robiłem z igły widły, myślał Siergiej. To były tylko przejściowe kłopoty związane z dorastaniem.

Spokój i harmonia nie potrwały długo. Nadeszła pora sianokosów: Pewnego dnia odpoczywali na trawie na skraju lasu, gdzie Franciszka prrygotowała posiłek. Była też z nimi Ilona, ukradkiem trzymali się z Mirem za ręce.

– Powiedz – zaczął naraz Miro, zwracając się do Siergieja. – Czy policja dowiedziała się czegoś o tych trzech typkach, których wtedy aresztowano?

– Nie, nie puścili pary z gęby i w końcu musiano ich zwolnić. Zakazano im jednak pokazywać się w naszym okręgu.

Nikt was potem nie nachodził?

– Nie, było całkiem spokojnie. Opowiedziałem policji historię Franciszki, ale pomimo wielu poszukiwań nie natrafiono na żaden ślad.

– Niepojęte! – zdziwił się Miro.

Siergiej zerknął na Franciszkę, która wpatrywała się w niego jakby nieobecna duchem. Zauważył to nie po raz pierwszy. Dziewczyna zorientowała się, że ją obserwuje, i pośpiesznie zaczęła wkładać jedzenie do koszyka. Siergiej zrozumiał, że kilka pełnych napięcia miesięcy pozostawiło w jej duszy trwały ślad. Co jakiś czas wpadała w przygnębienie i zamykała się w sobie.

Nie zasłużyłem na to, Franciszko, powtarzał w myślach. Pragnę tylko twego dobra, czemu więc unikasz mojego wzroku? Dlaczego ciągle stoisz w oknie, jakbyś wpatrywała się w coś, czego inni nie widzą? Z początku wydawało mu się, że to jego choroba wywołała zmianę w zachowaniu Franciszki, ale szybko odrzucił takie tłumaczenie. Nie pojmował, dlaczego gwałtownie rumieni się na jego widok, dlaczego pochlipuje wieczorami w poduszkę. Zastanawiał się nawet, czy przeżycia z dzieciństwa nie pozostawiły trwałego śladu w jej psychice. Ale nie! Był pewien, że zdołała pokonać swoje dawne lęki. Przyczyna musi więc tkwić gdzie indziej. Najgorsze w tym wszystkim było jednak to, że, jak wspomniała kiedyś mimochodem, zamierzała wyjechać gdzieś daleko od domu…

Nie mógł znieść nawet myśli o tym. Przed wielu laty uparcie podążała za nim krok w krok jak anioł stróż, bo nie chciała zostać u Anuśki, a teraz nie chce mieć z nim nic wspólnego…

Miro i Ilona wstali, by wrócić do pracy, ale gdy Franciszka zamierzała podnieść się z miejsca, Siergiej zdobył się na odwagę i położył rękę na jej dłoni. Zamarła. Dlaczego tak trudno mu z nią rozmawiać? Przecież do niedawna świetnie się rozumieli.

– Franciszko… Chciałbym cię zapytać… O coś bardzo dla mnie ważnego. To nie ma związku z tobą. Franciszka wyraźnie się uspokoiła.

– Słucham.

– Chodzi o wesele.

Zacisnęła dłoń na kępce trawy.

– Zastanawiałem się – zaczął Siergiej nieśmiało – czy nie zachowałem się wobec ciebie nieodpowiednio. Czy nie uderzyłem ciebie? Bo wydaje mi się, że się mnie boisz.

Westchnęła udręczona, lecz nadal nie śmiała podnieść na niego oczu.

– Nie, kapitanie Rodan – wykrztusiła w końcu.

– Na pewno nie zachowałem się źle w ten czy inny sposób? Poza tym, że byłem pijany, bo to akurat wiem.

– Nie, absolutnie nie!

– Nie wywołałem jakiegoś skandalu? Nie musiałaś się za mnie wstydzić?

– Nigdy nie musiałam się za ciebie wstydzić, kapitanie Rodan, nigdy! – zapewniła żałośnie.

– W takim razie dlaczego… Poderwała się.

– Czy nie powinniśmy im pomóc?

Wstał, wzdychając ciężko. W końcu odkrył, jak mu się zdawało, przyczynę jej zachowania. Prawdopodobnie zrozumiała, że naleiy do innego świata, i wstydzi się, że jej przybrany ojciec jest takim prostakiem. Jednocześnie wstyd jej, że tak myśli, i… krąg się zamykał. Pewnie odczuwa zażenowanie na wspomnienie zażyłości, jaka ich łączyła, ze skrępowaniem przypomina sobie rozmowy o miłości, jakie prowadzili. Tęskni, chce się stąd wyrwać… Uporczywy ból rozsadzał mu klatkę piersiową.

Po tej rozmowie Franciszka wzięła się w garść i starała się odnosić do Siergieja jak dawniej. Z czasem do domu wróciła miła atmosfera, aczkolwiek oboje wyczuwali w tym pewien fałsz.

– Franciszko – zagadnął ją Siergiej któregoś dnia, kiedy czyścili stajnię. – Nie miałabyś ochoty pojechać do miasta na zabawę dożynkową?