Policja w Vindeid zaczęła działać. Bystrzy i energiczni dziennikarze też się tam udali, żeby spróbować szczęścia. Niestety, nie powiodło im się.
W przeciwieństwie do tych, którzy pojechali do Boren…
Rikard poprosił Jennifer, żeby zaniosła Jarlowi Fretne dzbanek gorącej kawy i małą przekąskę. On tymczasem miał trzymać straż w kuchni i dopilnować, żeby nikt za nią nie poszedł.
Kiedy byli ze sobą sam na sam, starali się na siebie nie patrzeć. Wkradł się między nich jakiś nieznany dotąd nastrój, znikła dawna spontaniczność. Wyznanie Rikarda ani trochę nie pomogło, stało się tylko jasne, że musi nastąpić ostateczne rozstrzygnięcie. Albo ich przyjaźń przetrwa, albo też umrze śmiercią naturalną. Obie możliwości wydawały się Jennifer nie do przyjęcia. Czy musiał jej o tym mówić? Czy nie byłoby lepiej zachować tego miłego, nie zobowiązującego status quo?
Jennifer wiedziała, że jest teraz niesprawiedliwa w stosunku do Rikarda i nieszczera wobec siebie samej. Już od dawna nie istniało żadne status quo, przynajmniej jeśli o nią chodzi.
Przystanęła z dzbankiem i talerzykiem w jednej ręce, otworzyła drzwi kluczem otrzymanym od Rikarda. Weszła tyłem do pokoju.
– Przynoszę ci trochę…
Zamilkła. W pokoju panowało lodowate zimno. Fretne leżał nieruchomo na łóżku, twarz miał zasłoniętą kocem.
Jennifer zamarła w bezruchu, krew tętniła jej w uszach.
– Fretne? – zapytała ostrożnie. – Dlaczego tak leżysz? To tylko ja, Jennifer, przyniosłam ci jedzenie.
Och, przyszło jej do głowy idiotyczne skojarzenie z Czerwonym Kapturkiem i wilkiem! Podeszła do łóżka śmiertelnie przerażona, żeby odsłonić koc.
W tej samej chwili uświadomiła sobie, że w pokoju unosi się mdły, obrzydliwy zapach.
Zimno – koc – zapach…
Jennifer jęknęła, skoczyła do drzwi i otworzyła je. Wyjrzała na korytarz. Wszystko się zgadza! Pomyliła się i weszła do pokoju, w którym leżał Børre Pedersen.
Drżącymi rękami podała Jarlowi jedzenie i raz jeszcze obejrzała jego ranę.
No, pomyślała. W każdym razie już wiem, że to był koszmarny sen, kiedy widziałam twarz zmarłego w swoim pokoju. Trudno było wymazać z pamięci ten widok. W gorączce śniło jej się tyle niesamowitych rzeczy. Przypomniała sobie na przykład, że przez całą noc układała małe okrągłe miseczki, nie mogąc zrobić z nimi porządku.
To był niezwykle denerwujący sen, który uporczywie powracał. W końcu zaczęła nienawidzić niewinnych naczyń.
Jarl Fretne dopytywał się, co się dzieje w domu, ale Jennifer nie miała zbyt wiele do opowiedzenia. Jedyne, o czym mogła mówić, to lęk i beznadziejna tęsknota za powrotem do ludzi.
Potem wyszła, zostawiając lektora samego w przymusowym odosobnieniu.
– Louise – rzekł zdecydowanie Rikard. – Mogę z tobą porozmawiać?
– Oczywiście!
– Chodźmy do mojego pokoju. Wprawdzie Jennifer tam czyta, ale ona jest wprowadzona w sytuację. Nie musisz się jej obawiać, to najuczciwsza ze wszystkich znanych mi dziewczyn.
Jennifer przyjęła ich z pytającym, odrobinę nieprzytomnym uśmiechem i odłożyła książkę. Czytała ckliwą powieść pod tytułem „Bez zrozumienia”. Dzieło to było tak szmirowate, że od pewnego czasu wywoływało u niej mdłości, więc z tym większą wdzięcznością przywitała odmianę.
Kiedy usiedli, Rikard od razu przystąpił do rzeczy.
– Wydaje mi się – powiedział z naciskiem – że rozwiązałem dręczącą nas tajemnicę, ale jest jedna rzecz, która się nie zgadza.
Louise czekała bez słowa.
– Pierwszej nocy, kiedy byłem z Jennifer w piwnicy, ktoś stamtąd wybiegł i nas zamknął. To byłaś ty, prawda?
Nie odpowiedziała od razu, po prostu obserwowała go, paląc papierosa.
– Dlaczego tak uważasz?
– Myślę, że czegoś szukałaś. Czy nie mam racji? Czegoś, czego nie znalazłaś.
W dalszym ciągu milczała.
– Nie znalazłaś tego również następnej nocy na piętrze. Ogarnęła cię taka rozpacz, że przeżyłaś tam załamanie nerwowe. Później przyszło jeszcze jedno, wtedy próbowałaś stąd uciec. Teraz się uspokoiłaś, być może tylko chwilowo.
Jego słowa nie doczekały się odpowiedzi, jedynie na twarzy Louise malowało się coraz większe napięcie.
Rikard kontynuował:
– Bo na razie już tak nie cierpisz z powodu braku alkoholu, prawda?
Przez chwilę wyglądało na to, że Louise rzuci się do wyjścia i ucieknie, ale się opanowała.
– To niedorzeczne! Co za pomysły przychodzą ci do głowy?
– Byłaś tak lekko ubrana. W Boren jest sanatorium odwykowe dla alkoholików. Uciekłaś stamtąd?
Strzepnęła popiół z papierosa.
– Nie, to nie było konieczne. To nie jest zakład zamknięty, mogę przychodzić i wychodzić, kiedy tylko chcę. Sama prosiłam, żeby mnie przyjęto, ale po kilku dniach nie mogłam tam wytrzymać. Pragnęłam tylko, żeby móc wypić chociaż jeden kieliszek, śniły mi się butelki wina. Powiedziałam więc, że mój mąż zachorował i muszę pojechać do domu. Nie wiem, czy mi uwierzyli, bo przecież nie mam już męża. W Boren wprowadzono zakaz sprzedaży alkoholu, więc zdecydowałam się pojechać tym dodatkowym autobusem do Vindeid, bo tam jest sklep monopolowy i restauracja. I w ten sposób znalazłam się w tym piekle. Hotel dla abstynentów!
Rikard i Jennifer siedzieli w milczeniu.
Wreszcie przerwała je Jennifer, pytając naiwnie:
– Może właśnie to zadziała? Być może twoje ciało tego potrzebowało, żeby się odzwyczaić?
Twarz Louise Borgum wykrzywił gorzki grymas.
– Żeby to było takie proste! Ale może tak, może nie. Wiem tylko, że w ciągu spędzonych tutaj dni przeszłam piekło. I jeszcze to, że próbowałam to ukryć…
Zaczęła cicho płakać.
Jennifer usiadła koło niej i położyła jej dłoń na ramieniu.
– Dziękuję – szepnęła Louise. – Jesteś bardzo miła, Jennifer. To takie niesprawiedliwe! Egil pije dużo więcej ode mnie, musimy to robić ze względów reprezentacyjnych, ale on może przestać, kiedy tylko chce. A ja nie. Mam o wiele niższy próg odporności niż on. Ale… jak się zorientowałeś, Rikardzie?
– Kojarząc mnóstwo szczegółów. Te potłuczone butelki na piętrze… Nie natknęłaś się na nie przez przypadek. Rozbijałaś je o ścianę z wściekłości i rozczarowania, nieprawdaż? Dlatego, że były puste.
– Tak – przyznała ze wstydem.
Ale Rikarda bardziej zajmował jego problem.
– A więc to ty byłaś w piwnicy?
– Tak. Przepraszam, że was tak mocno odepchnęłam i zamknęłam! Byłam zdesperowana, nie panowałam nad sobą. Bałam się, że zostanę zdemaskowana, jeszcze wtedy was tak dobrze nie znałam.
Rikard odetchnął z wyraźną ulgą.
– No, w takim razie zagadka jest już prawdopodobnie rozwikłana. Brakowało mi tylko wyjaśnienia tego epizodu z piwnicą. Wobec tego myślę, że możemy się przygotować na ostatni akt.
Jennifer popatrzyła na niego z wyrzutem.
– Czy policjanci używają takich teatralnych wyrażeń?
Rikard spojrzał na nią roziskrzonymi radością oczyma.
– Czasami i policjanci mogą sobie na to pozwolić.
– Jasne – Jennifer odwzajemniła jego uśmiech i poczuła, że wystarczy, iż jest dla niej miły, a gotowa pójść za nim w ogień.
Rikard podziękował Louise za pomoc i pozwolił jej odejść.
– To dopiero początek przedstawienia – rzekł do Jennifer, kiedy zostali sami. Miał surowy wyraz twarzy. – Odbędzie się tu prawdziwy spektakl, w którym ty, droga Jennifer, zagrasz jedną z głównych ról!
– Ja? Nic nie rozumiem.
– Zdobędziesz się na taką odwagę? Zdemaskujesz mordercę?
Popatrzyła badawczo na Rikarda i zaczęła żałować swojej obietnicy, że pójdzie za nim w ogień.
– Czy to niebezpieczne?
– Cały czas będę przy tobie.
Po krótkim wahaniu – zastanawiała się, na ile ją stać – skinęła głową.
– Oczywiście, dla ciebie zrobię wszystko.
– Prawie wszystko – poprawił.
– Tak – przyznała. – Prawie wszystko.
Sama myśl, że Rikard mógłby być dla niej kimś więcej niż silnym i godnym zaufania opiekunem, bezgranicznie ją przerażała. Nie potrafiła jednak tego wytłumaczyć.
Słowa Jennifer trochę zabolały Rikarda. Aby zatrzeć to wrażenie, rzucił lekko:
– No, wszystko się chyba wyjaśni, kiedy znowu porozmawiam z Marit, zobaczysz.
– Tak, na pewno – przyznała Jennifer najżałośniejszym i najbardziej grobowym głosem, jaki kiedykolwiek u niej słyszał.
Do licha! Dlaczego musiał wspomnieć Marit? Znowu zranił Jennifer.
Było rzeczywiście tak, jak sam powiedział: Rikard Mohr to chyba niezły policjant, ale jeśli chodzi o kobiety, posiada tyle wyczucia i taktu, co walec drogowy!
Jennifer się wyprostowała i zmieniła temat.
– Już od dawna mówiłeś, że jesteś bliski rozwiązania zagadki. Jak do tego doszedłeś?
– Jeszcze nie wiem wszystkiego – przypomniał. – Børre mi podpowiedział, jak to mogło przebiegać. Wtedy, kiedy wszedł do holu, przemarznięty i na wpół przytomny.
– Ale to były tylko majaki! Mówił o jakichś skrzynkach na listy, przegródkach pocztowych czy czymś takim.
– Właśnie! I to mnie doprowadziło do interesującego odkrycia!
Jennifer popatrzyła na niego wyczekująco, ale nie chciał powiedzieć nic więcej.
– Rikard, na co zmarł Børre?
– Został uduszony poduszką…
– Wiedziałeś o tym przez cały czas?
– Wiele na to wskazywało. Ale nie mogłem uwierzyć, że ktoś z nas byłby zdolny do popełnienia morderstwa!
Jennifer przechadzała się niespokojnie po pokoju.
– Wobec tego wiesz, kto to jest?
– Sądzę, że wiem, Jennifer. To ta sama osoba, którą widziałem w policyjnym protokole. Intensywnie się zastanawiałem nad tym zdjęciem, aż wreszcie doznałem olśnienia. To człowiek bez sumienia, posiadający na swoim koncie liczne drobne oszustwa i różnego rodzaju malwersacje. Jest również podejrzany o popełnienie poważniejszych przestępstw, ale nigdy nie został skazany.
– Czy został ukarany?
– Tylko za drobne wykroczenia, głównie karą grzywny.
– Dlaczego nie interweniowałeś wcześniej?
"W Śnieżnej Pułapce" отзывы
Отзывы читателей о книге "W Śnieżnej Pułapce". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "W Śnieżnej Pułapce" друзьям в соцсетях.