– Dziękuję, mam je przy sobie. Poza tym od dawna nie czułem się tak dobrze jak tutaj w Trollstølen. Zawdzięczam to z pewnością czystemu górskiemu powietrzu.

– Świetnie! Nareszcie jakiś powód do radości w tym parszywym miejscu! I za wszelką cenę staraj się zachowywać najciszej jak potrafisz! Będę do ciebie zaglądał.

Wyszli na ciemny korytarz, ale nie zapalili światła.

– Rikard, czy pamiętasz, z którego pokoju wyszła w nocy Louise?

Zastanowił się przez chwilę.

– Pokój jej i Jarla sąsiadują ze sobą. Trine dobijała się wprawdzie do jej drzwi, ale później przyszła do nas, a jedne i drugie drzwi znajdują się na samym końcu korytarza. Nie, Jennifer, rzeczywiście nie potrafię powiedzieć! Muszę to zbadać.

W milczeniu zbliżyli się do kuchni. Cichutko wśliznęli się do holu.

– Pójdziesz ze mną – oznajmił Rikard.

Jennifer przystanęła.

– Nie. Mimo wszystko u ciebie jest tylko jedno łóżko, a ty też musisz wypocząć. I tak już niedługo będzie widno. Zamknę drzwi na klucz.

– Nie – upierał się Rikard. – Chodź do mnie. Nie musimy spać, jeśli nie będziesz chciała. Muszę z tobą porozmawiać. Jest coś, co muszę wyjaśnić, żeby nie zwariować. To może trochę za mocno powiedziane, ale…

– Czy chodzi o to, co się stało, kiedy wyjechałeś do Oslo? – zapytała cicho.

Wstrzymał oddech.

– Tak.

Jennifer uniosła głowę.

– W takim razie zgadzam się! Chcę to usłyszeć, bo bardzo mnie to ciekawi.

Rikard zauważył, że kiedy zamykał drzwi na klucz, drżały mu ręce.

Jennifer wyczuwała instynktownie, że rozmowa będzie przebiegać zupełnie inaczej niż zwykle. Nerwowo wytarła spocone dłonie o nogawki spodni i czekała, aż ją poprosi, żeby usiadła.

W geście roztargnienia skinął, żeby zajęła miejsce na krześle. Sam przysiadł na brzegu łóżka. Pochylił się w jej stronę.

Zaczął trochę agresywnie:

– Wiesz, że zmarnowałaś wiele lat mojego życia?

– Nie miałam pojęcia – jęknęła przerażona i odruchowo się cofnęła.

– To prawda – powiedział trochę spokojniej. – Przypominasz sobie tę noc, kiedy przyszedłem, żeby się tobą opiekować?

– Wtedy, kiedy moi rodzice pojechali na pogrzeb dziadka i nie odważyli się zabrać mnie ze sobą?

– Tak, właśnie wtedy. Tego wieczoru stało się coś strasznego, chociaż nie sądzę, że ty to zrozumiałaś.

Patrzyła na niego zbita z tropu.

– Nie. Nic nie zauważyłam. Niedługo potem wyjechałeś do Oslo, prawda? Nie dawałeś znaku życia.

– Właśnie z tego powodu wyjechałem do Oslo, dziecino. Nie mogłem już mieszkać w tym samym mieście, co ty.

– Zasmucasz mnie – odparła ze zwieszoną głową. – Nie rozumiem, w czym zawiniłam.

– Nie zawiniłaś świadomie.

– Zechcesz mi o tym opowiedzieć? – poprosiła cicho.

– Tak, myślę, że teraz mogę ci o tym opowiedzieć. Jesteś chyba na tyle dorosła, że zrozumiesz.

Zaczerpnął powietrza, tak jakby szykował się do rozbiegu. Jennifer milczała w oczekiwaniu. Nareszcie zaczął mówić:

– Tamtego dnia byłaś bardzo przygnębiona, a wieczorem do mnie zadzwoniłaś. Twój smutek był tak wielki, że potrzebowałaś towarzystwa, kogoś, kto by cię zrozumiał. Miałem tego dnia służbę, ale dostałem wolne, kiedy wytłumaczyłem, o co chodzi.

– Tak, tak – przyznała Jennifer. – A potem kazałeś mi się położyć, bo nie byłam w stanie mówić.

Przerwał jej.

– Dziwne, że nigdy nie widziałem cię płaczącej. Przypuszczam, że w swojej samotności musiałaś w sobie wykształcić samodyscyplinę. Ale wtedy było ci wyjątkowo ciężko. Nie płakałaś, ale drżałaś na całym ciele, byłaś blada i szczękałaś zębami. Chciałem, żebyś zaczęła płakać, ale nie potrafiłaś.

– Tak, posłuchałam się ciebie i poszłam się położyć, ale zgodziłam się na to tylko pod warunkiem, że będziesz siedział w pokoju obok i że zostawisz otwarte drzwi.

Rikard potakująco skinął głową. Jennifer widziała, że jest dość niespokojny.

– Czytałem siedząc na krześle i słyszałem, jak się przewracasz z boku na bok. W końcu przyszłaś do mnie i powiedziałaś, że nie możesz spać.

– Tak, pamiętam.

Teraz trudno mu było mówić.

– I wtedy… zrobiłem coś głupiego, czego potem żałowałem przez wiele lat. Przytuliłem cię i pozwoliłem ci usiąść na kolanach.

– Tak – szepnęła Jennifer. – W życiu nie czułam się tak wspaniale. Promieniowałeś ciepłem, siłą i bezpieczeństwem.

– Bezpieczeństwem? – powtórzył z ironią. – A więc ty nic nie rozumiesz, dziewczyno?

Odwróciła głowę i popatrzyła na niego zdumiona.

– Nie.

Rikard był bardzo zdenerwowany.

– Psychicznie byłaś jeszcze dzieckiem, ale mimo to miałaś już piętnaście lat. Byłaś ubrana tylko w nocną koszulę, wprawdzie z grubej flaneli, ale i tak! Byłaś taka szczupła, że czułem każde żebro, ale równocześnie zaczęłaś nabierać kobiecych kształtów, a ja…

Siedziała bez ruchu.

– A ja… Jennifer, to było przerażające, ale nagle zdałem sobie sprawę, że chcę cię mieć. Ciebie, niewinne dziecko! Można chyba powiedzieć, że mnie podniecałaś, ale to było coś więcej. Nie rozumiesz? Ty i ja spędzaliśmy wtedy ze sobą mnóstwo czasu… Ja… naprawdę cię kochałem!

Jennifer zauważyła nagle, że kurczowo ściska oparcie krzesła. Nie ważyła się nawet oddychać.

Rikard kontynuował, pełen pogardy do siebie:

– Ale jestem „człowiekiem honoru”, więc wyjechałem.

Usilnie się starała jasno myśleć.

– Szkoda, że nie zostałeś! – tyle tylko mogła z siebie wydobyć. W ogóle nie mogła się skoncentrować na jego słowach, pamiętała tylko własną bezmierną tęsknotę.

– Czy ty tego nie rozumiesz? Gdybym został, zrobiłbym ci dokładnie to samo, co ten łobuz!

Jennifer zerwała się z krzesła. Z wypiekami na policzkach i walącym sercem stanęła przy oknie. Nareszcie dotarł do niej sens jego słów.

Rikard? Rikard na miejscu tamtego? Czy jego też by uważała za łajdaka?

Na tym się kończyły jej myśli i uczucia. W żaden sposób nie mogła wyobrazić sobie tej sceny. Ona, z taką bujną wyobraźnią, nie potrafiła przewidzieć, jak by zareagowała.

Rikard również wstał. Wyczuwała jego ogromną niepewność.

– Powiedziałem, że zmarnowałaś wiele lat mojego życia, Jennifer. Przez ciebie się zastanawiałem, czy jestem jakimś potworem, który nie potrafi znaleźć przyjemności w kontaktach z innymi młodymi kobietami. Wszystkie próby nawiązania bliższej znajomości kończyły się zaledwie po kilku tygodniach. Zaczynałem przypuszczać, że jestem zboczeńcem, którego interesują tylko małe dziewczynki. Podświadomie porównywałem wszystkie napotkane dziewczyny do ciebie, a potem przestawałem okazywać im zainteresowanie, zaniedbywałem je, więc odchodziły. Aż do czasu, kiedy spotkałem Marit. Mieszkała daleko, rzadko się spotykaliśmy, a poza tym miała chłodne, rozsądne podejście do miłości. Zapomniałem o tobie, Jennifer, i nawet jeśli nie byłem szczęśliwy, to przynajmniej udawało mi się zachowywać równowagę. – Przerwał na moment, odetchnął głęboko i zaraz podjął: – A potem spotkałem ciebie, właśnie kiedy zraniła mnie Marit i całym sercem, albo przynajmniej połową, chciałem ją odzyskać. Przezwyciężyłem tę historię z tobą i teraz wydaje mi się, że tamtego wieczoru wiele lat temu czułem do ciebie tylko pociąg fizyczny. Dlatego właśnie wystąpiłem wczoraj z tą głupią propozycją, chciałem z tobą skończyć raz na zawsze, przestać o tobie rozmyślać. Wyobrażałem sobie, że w ten sposób mogę pomóc również tobie. Że dostarczę ci wspaniałych doznań związanych ze współżyciem mężczyzny z kobietą, bo jest to możliwe, nawet jeśli nie ma między nimi miłości. Wystarczy, że będą dla siebie czuli.

Głos miał bardzo niepewny.

– To było skazane na niepowodzenie – odezwała się cicho, nie patrząc na niego. – Sama nie wiem, jak bym zareagowała. Najprawdopodobniej odepchnęłabym cię z wściekłością. A jeśli nie… Cóż, to by oznaczało, że czuję do ciebie więcej niż ty do mnie. Tak czy inaczej, nie chcę mieć z tobą romansu! Ja chcę zachować twoją przyjaźń, Rikardzie, potrzebuję jej.

Pomimo zaskakującego odczucia, że poniósł sromotną porażkę, odezwał się spokojnie:

– W każdym razie już wiesz, co się wtedy stało. Chcę, żebyś została w moim pokoju, a ja pójdę do ciebie. Może usłyszę te odgłosy, o których mówiłaś. Dobranoc, Jennifer.

– Dobranoc – odparła, w dalszym ciągu nie odwracając głowy.

Była smutna. Ich przyjaźń nie mogła być już taka, jak dawniej.

ROZDZIAŁ IX

Tego dnia wszyscy wstali późno. Wszyscy byli przerażeni perspektywą spędzenia kolejnych dni w tym odciętym od świata starym hotelu.

Ivar zaproponował, że skoro on najlepiej zna drogę, a Jennifer ma najbardziej odpowiednie ubranie, to może wspólnie postarają się sprowadzić pomoc. Jednak Rikard zaprotestował tak gwałtownie, że wszystkich to zastanowiło…

Trine zamknęła się na klucz w swoim pokoju i nie chciała do nich przyjść. Zostawiali jej jedzenie przed drzwiami. Kiedy musiała wyjść do łazienki, uzbrojona w masywny świecznik przebiegała w tę i z powrotem jak wicher.

A zatem siedzieli przy stole tylko w czwórkę. Cztery osoby, zebrane wyłącznie ze względów grzecznościowych. Panował bardzo nieprzyjemny nastrój. Nikogo nie cieszył nawet fakt, że temperatura na zewnątrz powoli rosła. Czy mogło być inaczej, skoro mieli między sobą mordercę?


W prasie pojawiły się spekulacje.

Zgłoszono jeszcze jedno zaginięcie – Sveina.

Dopiero teraz zauważono pewną prawidłowość.

Państwo Pedersen mieli córkę w Vindeid. Rikard Mohr jeździł czasami w odwiedziny do swojej dziewczyny, mieszkającej w Vindeid. Lektor Jarl Fretne miał w imieniu swojego przyjaciela załatwić w Vindeid pewną sprawę. A chłopak imieniem Svein pochodził z Boren, miejscowości graniczącej z Vindeid, leżącej po drugiej stronie góry Kvitefjell.

Podawano komunikaty, w których proszono, aby zgłaszać zaginięcie innych osób.

Dyrektor Egil Borgum dowiedział się o tym przez radio. Zadzwonił do Boren pod pewien numer, którego zdążył się nauczyć na pamięć. Dowiedział się, że jego była żona opuściła dom w sobotę, dwudziestego trzeciego października. Zadzwonił na policję i zgłosił zaginięcie Louise Borgum, po czym wsiadł do samochodu i ruszył w długą drogę do Boren.