Dotarła na wysokość kuchni, znajdującej się na tym samym poziomie co piwnica, w której po raz pierwszy ujrzała Andreja na katafalku, tyle że to było po drugiej stronie domu. Ostrożnie zajrzała przez szparę, kucharka uwijała się, krążąc tam i z powrotem w oparach gotowanych potraw. Wszedł Joseph, wydał jakieś polecenie, po czym znowu zniknął.

Svetla była w drodze, cały dom stanął na głowie.

Marie – Louise powoli wspięła się jeszcze wyżej. Nie spieszyła się, musiała zachować ostrożność, nie mogła pozwolić, by ktoś usłyszał jej zdyszany oddech dochodzący z szybu.

Dostrzegła hol i jadalnię. Usadowiła się wygodnie, opierając plecy i stopy o przeciwległe ściany. Jadalnia była pusta, lecz stół nakryto już do obiadu.

Nikt także nie przechodził przez hol, natomiast usłyszała głosy dochodzące z salonu. Hrabina krzyczała coś histerycznie, głos hrabiego drżał, a Etienne wydawał się wściekły.

Marie – Louise zrozumiała. Andrej się ujawnił.

Niepokoiła się o niego. Z mieszkańcami tego domu nie było żartów! Nie wydawali się szczególnie uszczęśliwieni faktem, że widzą go znowu całym i zdrowym. Może z wyjątkiem hrabiny, trudno zgadnąć, co wyrażały jej gwałtowne okrzyki.

Na zewnątrz, na dziedzińcu, dał się słyszeć silnik samochodu. Joseph pospieszył do drzwi, za nim podążyli hrabia, hrabina i Etienne. Wszyscy razem zniknęli.

Powoli do holu wszedł Andrej i przystanął. Wyglądało na to, że zapomniał, iż z szybu windy ktoś może go obserwować. Najwyraźniej wszystkie jego myśli koncentrowały się wokół Svetli.

Zranione serce Marie – Louise biło mocno. Teraz wreszcie ujrzy tę cud – kobietę.

Na schodach dały się słyszeć ożywione głosy. Andrej nerwowo wytarł spocone dłonie o spodnie.

Niestety, szyb usytuowany był w ten sposób, że widziała wyraźnie twarz Andreja jakieś pięć metrów przed sobą, podczas gdy wszystkie osoby wchodzące zwrócone były do niej plecami.

Andrej wyglądał blado i sprawiał wrażenie bardzo zdenerwowanego.

O Boże, jaki jest przystojny! Marie – Louise ogarnęły smutek i tęsknota. Oczywiście, dla niej jest zbyt doskonały. Zawsze czułaby się przy nim gorsza i wdzięczna, że w ogóle zwrócił na nią uwagę. Ciągle by się bała, że go może stracić.

Najlepiej, żeby pozostał przy swojej Svetli.

Marie – Louise otarła oczy, żeby wyraźniej widzieć.

Drzwi się otworzyły.

– Zaraz będzie obiad! – zawołała hrabina i wszyscy podążyli za nią.

Andrej został sam w holu. W chwilę później ktoś do niego podszedł.

– Andrej! – dał się słyszeć aksamitny głos.

Kobieta miała na sobie białą koronkową sukienkę sięgającą aż do kostek. Do tego dziewczęce białe buty I biały kapelusz z szerokim rondem. Ciemne włosy opadały kaskadą ku cienkiej jak u osy talii i krągłym biodrom. Postać w koronkach wyciągnęła do Andreja drobną delikatną dłoń, aby mógł ją ucałować.

Brakuje jej tylko parasolki, wówczas pasowałaby idealnie do okresu przełomu wieków, pomyślała ponuro Marie – Louise. Niewygodna pozycja zaczęła jej dokuczać, poza tym czuła kłucie w sercu. Ona, która myślała, że tak ładnie wygląda w swej bawełnianej sukience! Kim była w porównaniu z tym wolnym od wad objawieniem?

Znała już to spojrzenie Andreja, pełne czci i uwielbienia dla Svetli! Teraz jednak było ono zupełnie pozbawione wyrazu. Spojrzał na Svetle, ujął jej dłoń i pocałował – jakby z obowiązku? Marie – Louise tak się wydawało, ale naturalnie się myliła. Prawdopodobnie starał się nie okazywać uczuć.

– Najdroższy Andreju! – odezwała się nieznajoma melodyjnym głosem. Marie – Louise nienawidziła jej za to, że wymieniła jego imię. – Mój uroczy przyjacielu, jak cudownie cię znowu zobaczyć! Przykro mi z powodu twojego brata. Jan miał zawsze szczególne miejsce w moim sercu.

Co za szumne frazesy! Lecz Marie – Louise była do Svetli uprzedzona i być może dlatego trochę niesprawiedliwa. Nareszcie Andrej odzyskał mowę.

– Czy miałaś dobrą podróż?

– Ach, wiesz, zbyt wyczerpującą, jak dla mnie. Czy mógłbyś mnie zaprowadzić do mojego pokoju? Jestem taka zmęczona.

Jakie to żałosne!

Kobieta położyła dłoń na ramieniu Andreja i odwrócili się, żeby pójść dalej.

Marie – Louise wytrzeszczyła oczy ze zdumienia i omal nie spadła na dół. Znała przecież tę twarz! Te duże brązowe oczy, dołeczki w policzkach.

Ale skąd?

Siostra Claire!

Siostra Claire ze szpitala w Cannes!

Imię Svetla nie miało odpowiednika we francuskim. Najbliższe, jakie się z nim kojarzyło, to chyba właśnie Claire.

W holu pojawił się Etienne i Andrej zostawił z nim nowo przybyłą.

– Muszę coś jeszcze załatwić – mruknął usprawiedliwiając się.

Svetla spojrzała na niego zdumiona i odwróciła się z głośnym śmiechem w stronę tamtego, wyraźnie urażona.

– Chodźmy, Stefan! Razem na pewno znajdziemy mój pokój!

Marie – Louise zobaczyła, że Andrej udał się w stronę wejścia do piwnicy, szybko więc zeszła na dół i dotarła do podziemi mniej więcej w tym samym czasie co on. Od razu udali się do pokoiku wuja Mateja.

Andrej wydawał się zmieszany jak nigdy przedtem. Oparł się plecami o drzwi, jak gdyby nie mógł stać O własnych siłach.

Zacisnął zęby, oddychał ciężko jak człowiek, któremu brakuje powietrza.

Marie – Louise czekała. Ze strachu nie potrafiła wydobyć z siebie ani słowa.

W końcu zauważył jej zdziwione spojrzenie.

– Czy było bardzo trudno? – spytała cicho.

Odetchnął.

– Nie chcę być z nią, Malou! Nie chcę jej! – prawie krzyczał. – Trzy lata marzeń i tęsknoty i nagle przejrzałem na oczy. Ona jest tylko rozpieszczoną i samolubną lalką! Tak mizdrzy się i kokietuje, że wstydziłem się za nią i za siebie. Jestem pewien, że nie ma pojęcia, co to znaczy kochać. Boi się, że pogniecie sobie ubranie lub potarga włosy przy pocałunku! Chce być ubóstwiana jak bogini czystości. Nie starcza jej serca na nic więcej. Trzy zmarnowane lata!

– Nie – uśmiechnęła się Marie – Louise. – Wcale nie zmarnowane. Całkowicie zaprzątała twoje myśli, tak że nie zwracałeś uwagi na inne kobiety. Za to jestem jej wdzięczna. Teraz mam bowiem szansę zachować twoją przyjaźń.

– Przyjaźń? – spytał Andrej i spojrzał na Marie – Louise tak, jakby jej nigdy przedtem nie widział. – Tam na górze zatęskniłem nagle za twoją opaloną twarzą, ciepłym uśmiechem, za samą twoją bliskością. Myślałem, że oszaleję! Byłem ślepo zapatrzony w jakiś idealny obraz. I walczyłem ze swymi uczuciami dla ciebie, bo nie chciałem dopuścić się zdrady.

– Jesteś z natury bardzo wierny, prawda? – spytała Marie – Louise, tak bardzo uszczęśliwiona jego słowami, że głos wiązł jej w gardle. – Jesteś mężczyzną jednej kobiety.

– Tak, chyba tak.

– To dobrze.

– Tylko tak wiele czasu zabrała mi zmiana partnerki – westchnął. Zaczerpnął powietrza i mówił dalej. – Malou, jestem wolny! Uwolniłem się od strasznego jarzma! Miałaś absolutną rację. Svetla przejęła po mojej matce panowanie nade mną. „Zrób to, zrób tamto, zachowuj się przyzwoicie, Andrej, bo zostaniesz ukarany”.

Zakończyłem walkę o wyzwolenie się z pełnego zakazów wychowania. Wreszcie jestem wolny. I zawdzięczam to tobie. Podejdź tu, Malou! Natychmiast usłuchała, a on mocno przytulił ją do siebie.

– Och, Andrej – szepnęła mu do ucha. – Tak bardzo cię kocham! Ale jestem nikim. Odsunął ją nieznacznie od siebie.

– Jesteś najpiękniejsza! A także najmądrzejsza. I tak wspaniale gotujesz!

Pochylił się nad nią, aby ją pocałować, lecz nagle się wyprostował.

– Co to za ślady? – spytał, dotykając jej szyi.

Marie – Louise przymknęła oczy. Chciała mu teraz wszystko opowiedzieć, podzielić się swymi wątpliwościami.

– Nie wiem, Andrej – odparła zmęczona. – Mam je od czasu, kiedy zostałam napadnięta koło domu wdowy. Doktor Monier stwierdził, że cierpię na poważną niedokrwistość. Podobne ślady pojawiły się znowu w dzień później, kiedy zamieszkaliśmy w moim nowym domu. Nie były większe, tylko bardziej wyraźne. Wtedy śniło mi się, że do mnie przyszedłeś. Uczucie było cudowne i jednocześnie przerażające. Kiedy się obudzi łam, byłam taka słaba, że ledwo trzymałam się na no gach. W dodatku dziś w nocy widziałam wampira.

– Co?!

– Tak. Usiłowałam sobie wmówić, że to był tylko sen, ale on przyszedł naprawdę.

– Co ty wygadujesz? – wyszeptał niemal bezgłośnie, blady na twarzy jak kreda. – Był w moim pokoju. Zbliżał się w moją stronę, ale zniknął, kiedy wyciągnęłam krucyfiks. Śniło ci się, że przyszedłeś do mnie, ale ja cię odtrąciłam, prawda?

– Tak, ale… O Boże, nie wierzysz chyba…?

– Sama nie wiem – westchnęła, tłumiąc płacz. – Ta istota zwróciła się do mnie profilem i to byłeś ty, Andrej. Z tą różnicą, że miałeś… kły.

Stał bez ruchu.

– Dlaczego mi o tym wcześniej nie powiedziałaś?

– Ponieważ cię kocham i nie chcę ci sprawiać bólu. I nie mogę w to uwierzyć. Dlatego właśnie nic z tego nie rozumiem.

– W którym pokoju teraz mieszkasz?

Wytłumaczyła mu.

– A więc to tak! Ciekaw jestem… Malou, wcale nie sądzę, abyś mnie próbowała okłamać. Wiem, że mówisz prawdę, ponieważ mam wszelkie powody ku temu, by sądzić, iż wokół mnie dzieje się coś niedobrego. Już w zamku dziadka słyszałem zarzuty, jakobym był równie przerażający jak pewien nasz przodek, który żył w siedemnastym wieku i uważany był za wampira. Nie mogę jednak uwierzyć, abym miał… To prawda, że tamtej nocy przeniosłem cię do łóżka i że… pieściłem cię, może zbyt odważnie, ale bardzo delikatnie. Nie zrobiłem niczego niestosownego i bynajmniej nie zachowałem się jak wampir! Przecież cię kocham, Malou! Czy pomożesz mi znaleźć wyjście z tego koszmaru?

– Pragnę tego z całego serca!

– Niezależnie od tego, co się może okazać?

– Niezależnie od wszystkiego.

Ostrożnie przytulił ją. Trwali tak przez dłuższą chwilę w milczeniu, myśląc z lękiem o tym, co ich czeka.

ROZDZIAŁ X