Najdroższy Andreju!
Przepraszam, że opuszczam Cię w ten sposób, ale dłużej nie mogę z Tobą zostać. Za bardzo jesteś mi drogi. Najważniejsze dla mnie jest to, żebyś był szczęśliwy. Chyba nazywają to miłością?
Wyjeżdżam do Chateau Germaine, żeby się upewnić, czy Twojej wybrance nie grozi nic złego. Muszę wyznać, że nie mogę się doczekać spotkania z nią. Jestem o Svetle śmiertelnie zazdrosna już od chwili, kiedy wspomniałeś o niej po raz pierwszy. A dziś wieczorni płakałam z bezsilności, że ona jest taka wspaniała i zdobyła Twoją miłość, a ja jestem tylko zwyczajną współczesną dziewczyną, która utraciła swą niewinność. To nie w porządku z mojej strony, że oceniam ją, chociaż jej nie znam. Dlatego chcę być wobec niej sprawiedliwa i dać jej szansę. Być może naprawdę jest tak wspaniała, jak o niej mówisz, może ją polubię? Ale nie obawiaj się, nie będę jej dokuczać, nie powiem o Tobie, a tym bardziej o tym, co zdarzyło się dziś przed południem. Ty także musisz zapomnieć wszystkie te surowe słowa, które wyrzuciłam z siebie w gniewie. Zapomnij też o tym, co tu napisałam, obiecaj mi! Po prostu musiałam Ci wszystko wyjaśnić.
Kochany mój Andreju, nie obawiaj się, że mam wobec Ciebie niecne plany. Nie zamierzam cię uwieść (chociaż to może tak wygląda). Prosiłeś o moją przyjaźń i możesz na nią liczyć. W stu procentach! Drogi przyjacielu, kiedy Cię pierwszy raz ujrzałam, sądziłam, że jesteś wzorem męskości. Doskonałym superbohaterem, o którym marzy się w snach, który ma wszystko, wszystko potrafi i w każdej sytuacji sobie poradzi. Ale jakże się pomyliłam! Jednak bardzo się cieszę, że nie jesteś takim ideałem. Myślę, że nie podobałbyś mi się, gdybyś był wolny od wad. Cudza doskonałość przeraża i powoduje kompleksy niższości. Zawsze czułabym się przy Tobie niedoskonała i bałabym się, że wybić rzesz w końcu kogoś bardzie) odpowiedniego. (Jeżeli oczywiście w ogóle bierzesz mnie pod uwagę).
Opuszczam więc scenę, zanim moje serce zostanie poważnie zranione.
Zamierzam też poszukać kasety Jana.
Musisz mi obiecać, że pozostaniesz w domu przez te trzy dni i nie podążysz za mną, to dla Ciebie zbyt nic bezpieczne. Pomyślisz zapewne, że jestem nieodpowiedzialna, gdyż zostawiam Cię, mimo że nikt nie wic, gdzie jesteś. A jeśli w tym czasie będziesz miał atak? Ale mam dziwne przeczucie, że nic Ci się teraz nie stanic.
Kiedy przybędziesz do Chateau Germaine za trzy dni, już mnie tam nie zastaniesz. Wrócę tutaj. A Ty będziesz mógł żyć dalej w spokoju ze swoją Svetla i więcej nie będę Ci się naprzykrzać.
Życzę Ci wszystkiego najlepszego, najdroższy przyjacielu, i dziękuję, że mogłam Cię poznać.
Twoja oddana Malou.
Jechała dalej w stronę wzgórza. Nie wspomniała w liście ani słowem o wampiryzmie. Nie było sensu denerwować go takimi bzdurami.
Hrabina przeszyła ją lodowatym wzrokiem.
– Pani? Tutaj?
– Tak, moja pracodawczyni przekazała zakład pogrzebowy swojemu bratu i zostałam bez pracy. W urzędzie zatrudnienia dowiedziałam się, że państwo potrzebują pomocy domowej, pomyślałam więc…
– Ależ pani jest zakaźnie chora!
– Już nie. Lekarz dał mi zaświadczenie.
– Poszła pani do lekarza? – w głosie hrabiny brzmiał niepokój.
– Tak, ale powiedziałam mu, że byłam za granicą. – I co on na to?
– Że nie widzi żadnych objawów choroby.
Łgała jak z nut. Nie odwiedziła przecież żadnego lekarza! Hrabina nie była zdecydowana i najwyraźniej niechętna.
– To wspaniała okazja, Wando – usłyszały nagle głos hrabiego. – Teraz, kiedy tak trudno jest znaleźć kogoś do pomocy.
W jego tonie wyczuwało się jednocześnie ostrzeżenie i władczość. Hrabina także to dostrzegła.
– Oczywiście, masz rację, Matthieu. A więc, co pani potrafi?
– Najbardziej lubię gotować, madame, ale z chęcią przyjmę każdy inny rodzaj pracy.
– Kucharkę mamy. Lecz potrzebujemy kogoś w charakterze pomocy domowej i damy do towarzystwa.
– Postaram się jak najlepiej wywiązywać z tych obowiązków, madame.
Świetnie, jeżeli zostanie pomocą domową będzie mogła poruszać się po całym domu! Co za bezmyślność mówić o pracy w kuchni!
Służący Joseph stał nieco z tyłu. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Marie – Louise już dawno byłaby martwa. Wiedziała, że przynajmniej jedna osoba nie życzy sobie jej obecności w tym domu. Omówiono warunki i została zatrudniona.
Kiedy opuściła pokój, aby rozpakować rzeczy, a potem zabrać się do pracy, usłyszała za sobą wymianę zdań.
– Oszalałeś, Matthieu! Widziała nas przecież w parku. Nie może tu zostać!
– Właśnie, że powinna, Wando. Nie wiemy, czy to ona była w parku. A teraz mamy szansę się dowiedzieć, gdzie spędziła tych kilka ostatnich dni i ile właściwie wie.
Chyba mam zbyt dobry słuch, pomyślała Marie Louise. To nie było przeznaczone dla moich uszu.
Praca okazała się cięższa, niż się spodziewała, i nie zostawało jej zbyt wiele czasu na poszukiwania. Głównie hrabina starała się o to, by dziewczynie jak najbardziej wypełnić czas. Natomiast Joseph najwyraźniej postano wił, że skoro już mimo wszystko tu została, to powinien uprzykrzyć jej życie. Wynajdywał jej najgorsze prace.
Ostatni z rodzeństwa, Karel i Svetla, jeszcze nie przyjechali. Svetli spodziewano się w każdej chwili, o ile Marie – Louise zrozumiała. Nie mogła się już doczekać tego spotkania.
Szybko poznała psychikę hrabiny. Epizod z pierwszego dnia był typowy dla atmosfery panującej w Chateau Germaine. Tego wieczoru hrabia miał ochotę pójść do miasta, żeby spotkać się z przyjacielem.
– Idź, idź – westchnęła hrabina z wyrazem cierpienia na twarzy. – Nie przejmuj się mną, mam tu swoje lekarstwo, a w razie czego, jest też przecież Marie – Louise, moja dama do towarzystwa – dodała dumnie.
Hrabia zawahał się w drzwiach.
– A może jednak powinienem zostać… Nie, nie musisz – zabrzmiał flegmatyczny głos Etienne'a, który właśnie układał domek z kart. – Kiedy ostatni raz gdzieś wychodziłeś?
Hrabia mruknął coś jeszcze pod nosem i po cichu wymknął się z domu. Marie – Louise, przynieś mi kieliszek wina – poprosiła zbolałym głosem hrabina. – Takie pragnienie nie jest chyba normalne, muszę poradzić się lekarza…
Etienne chrząknął wymownie.
– Nie masz za grosz zrozumienia, Etienne. Nawet ci do głowy nie przyjdzie, że mogę umrzeć!
– A co? Myślisz może, że jesteś nieśmiertelna? Hrabina spojrzała na niego z poczuciem krzywdy.
– Chodzi mi o to, że już wkrótce.
– Obiecujesz już od lat. To szantaż! Wujek Matthieu jest na tyle głupi, że w to wierzy. Dwoi się i troi, żeby ci dogodzić, przynosząc bombonierki, czasopisma i drinki, z chronicznym poczuciem winy z powodu twoich ciągłych narzekań. Teraz, kiedy on jest zmęczony, dostałaś Marie – Louise. To bardzo praktyczne!
– Andrej był o wiele bardziej uprzejmy niż ty! Jakże mi go brakuje!
– Andre! Kilka pięknych słów i kobiety już się rozpływają.
– On nie robił sobie żartów z mojej choroby.
– On nie pasuje do naszych czasów, wiesz o tym dobrze – mruknął Etienne. – A twoja choroba? Hipochondria! Lubisz, żeby ci współczuć.
Kobieta wykrzywiła twarz i położyła rękę na piersi.
– Och, moje serce.
– Jest jak u konia! Nie, Marie – Louise, nie przejmuj się hrabiną! Przynieś wino, niech sobie trochę popije.
– To będzie twoja wina, Stefan, jeżeli ja umrę.
– Wcale by mnie nie zdziwiło, gdybyś zrobiła to z czystej złośliwości. Poza tym mam na imię Etienne. Myślałem, że już to uzgodniliśmy.
Marie – Louise pomyślała, że jest zbyt surowy, i wtrąciła trochę nieśmiało:
– To, czy ktoś jest chory czy nie, to zupełnie odrębna sprawa. Ważne, co leży u podstaw złego samopoczucia. Istnieje bardzo wiele powodów, dla których ktoś się czuje niezdrów. A przyczyny mogą być o wiele poważniejsze niż same symptomy.
– Patrzcie tylko! Dostała ci się pomoc domowa o nic zależnych poglądach, ciociu Wando – stwierdził Etienne ironicznie.
Hrabina rzekła z rezerwą:
– Dziękuję, na razie nie będziesz mi potrzebna, Marie – Louise.
Do licha! pomyślała dziewczyna, opuszczając ponury salon. Że też nigdy nie potrafię utrzymać języka za zębami!
Dzień pracy okazał się męczący i długi, hrabiostwo bowiem długo pozostawali bez pomocy domowej. Poza tym hrabina ciągle potrzebowała asysty przy najdrobniejszych czynnościach, które z powodzeniem mogłaby wykonać samodzielnie. Najwyraźniej jednak była zachwycona tym, że ma damę do towarzystwa, i wykorzystywała to do granic przyzwoitości. Marie – Louise nie miała więc zbyt wielu okazji do prowadzenia poszukiwań na własną rękę.
I kiedy wreszcie wieczorem uporała się ze swymi obowiązkami, była tak wykończona, że zrezygnowała I własnych planów i powlokła się do swego pokoju na poddaszu.
Kiedy dobrnęła do ostatniego stromego stopnia, miała niejasne uczucie, że coś się w ciągu dnia zmieniło. Dopiero gdy znalazła się na samej górze i otwierała drzwi do swojej klitki, uzmysłowiła sobie, co to takiego. Coś ciążyło w kieszeni jej fartucha.
Nie nosiła go na sobie przez cały dzień, zdejmowała go w jadalni, a potem jeszcze kiedy wychodziła do ogrodu narwać kwiatów do wazonów.
Marie – Louise sprawdziła zawartość kieszeni. Leżał i.mi jakiś przedmiot. Wiedziała, co to jest, jeszcze zanim go wyjęła.
Tak, miała rację.
Kaseta. Taka sama jak Andreja. Zapaliła światło i przeczytała napis: „Rondo na kwintet smyczkowy, R. Legini”. Obracała plastikowy przedmiot na wszystkie strony, lecz nie dostrzegła nic, co odróżniałoby go od „klucza” Andreja. Gdyby tylko miała magnetofon!
Czy to przypadek? Czyżby ktoś pośpiesznie próbował ukryć kasetę i niechcący umieścił ją właśnie tutaj? Nie, to niemożliwe.
Hrabia? Nie lubił jej.
Hrabina była zbyt ograniczona i zbyt zajęta sobą, raczej nie wchodziła w grę.
"W Cieniu Podejrzeń" отзывы
Отзывы читателей о книге "W Cieniu Podejrzeń". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "W Cieniu Podejrzeń" друзьям в соцсетях.