– Zepsutego mleka? – powtórzyła Cordeiia, – Musiałoby już cuchnąć, żeby doprowadzić ją do takiego stanu.
Charles wiedział, że ciotka ma rację. Ellie była bliska śmierci. Czy taki stan mogło wywołać zwyczajne popsute mleko? Ale cóż innego mogło to być? Kto chciał otruć Ellie?
Helen w geście pocieszenia objęła Charlesa za ramiona.
– Chcesz, żebym przy niej posiedziała?
Zatopiony w myślach, odpowiedział dopiero po chwili:
– Słucham? Nie, ja z nią zostanę.
Helen przekrzywiła głowę.
– Oczywiście, ale jeśli będzie ci potrzebna jakaś pomoc.
Charles wreszcie wyrwał się z zamyślenia. -Oczywiście, bardzo dziękuję, Helen.
– Nie wahaj się i budź mnie w każdej chwili. – Ujęła córkę za rękę i pociągnęła ją w stronę drzwi. – Chodźmy, Claire. Ellie nie odpocznie, kiedy dookoła będzie tyle ludzi.
Cordelia też skierowała się do drzwi.
– Przyjdę za godzinę sprawdzić, jak ona się czuje. Wygląda jednak na to, że najgorsze już poza nią.
Charles spojrzał na uśpioną teraz żonę. Ellie rzeczywiście wyglądała teraz nieco lepiej niż przed dziesięcioma minutami. „Lepiej" nie znaczyło jednak „dobrze", a gorzej byłoby jedynie, gdyby zaczęła pluć krwią. Skórę wciąż miała przezroczystą i zielonkawą, ale oddychała równo i chyba nic ją nie bolało.
Podniósł rękę żony do ust, modląc się w duchu. Wiedział, że ma przed sobą długą noc.
20
Do południa następnego dnia na twarz Ellie wróciły prawie normalne rumieńce i Charles uspokoił się trochę, że z zatrucia nie wyniknie żadna kolejna choroba. Ciotka Cordelia też to przyznała, kazała jednak Charlesowi karmić Ellie chlebem, który wchłonie wszelkie resztki trucizny w jej żołądku.
Charles wziął sobie do serca radę ciotki i gdy nadeszła pora kolacji, Ellie musiała go błagać, żeby nie wciskał jej więcej chleba.
– Proszę cię, nie zmuszaj mnie już – prosiła. – Żołądek mi się od tego wywraca.
– Żołądek wywróciłby ci się od wszystkiego – odparł stanowczo. Dawno już przekonał się, że tylko taki ton może przekonać Ellie.
– Wobec tego nie zmuszaj mnie już do jedzenia w ogóle -jęknęła.
– Muszę. Chleb wchłonie truciznę.
– Ależ przecież to było tylko zepsute mleko! Z pewnością nie utkwiło na długo w żołądku!
– Zepsute mleko, zepsute jajka.,. Tak naprawdę nie wiadomo, co wywołało ten atak. – Patrzył na nią z dziwnym wyrazem twarzy. – Wiem tylko, że wczoraj wieczorem wyglądało na to, że umierasz.
Ellie milczała. Rzeczywiście ubiegłego wieczoru sama czuła się bliska śmierci.
– No dobrze – powiedziała cicho. – Wobec tego daj mi jeszcze kawałek.
Charles podał jej kromkę.
– Wydaje mi się, że Cordelia ma rację. Jesteś bardziej przytomna, odkąd zaczęłaś jeść ten chleb.
– To Cordelia sprawia wrażenie przytomniejszej od mojego zatrucia.
Charles zamyślił się.
– Mam wrażenie, że Cordelii potrzeba tego, by ktoś od czasu do czasu jej wysłuchał.
– Skoro już mówimy o słuchaniu… – Ellie ruchem głowy wskazała na drzwi.
– Dobry wieczór, Ellie – przywitała ją jasnym głosikiem Judith. – Przespałaś cały dzień.
– Wiem. Okropny ze mnie leń, prawda?
Judith tylko wzruszyła ramionami.
– Namalowałam ci obrazek.
– Śliczny! – zawołała Ellie. – Naprawdę śliczny… Śliczny… -Wzrokiem poszukała pomocy u Charlesa, ale on nic nie zrobił. – Królik?
– Tak.
Ellie odetchnęła z ulgą.
– Widziałam królika w ogrodzie. Pomyślałam że spodobają ci się jego uszy.
– Bo to prawda, są takie duże i sterczące.
– Mama mówiła mi, że wypiłaś popsute mleko – powiedziała Judith z poważną miną.
– Tak, i okropnie mnie od tego rozbolał brzuch.
– Zawsze trzeba wąchać mleko, zanim się wypije – pouczyła ją Judith. – Zawsze.
– Od tej pory będę tak robić. – Ellie poklepała dziewczynkę po rączce. – To bardzo cenna rada.
– Ja zawsze daję dobre rady – stwierdziła Judith.
– Chodź, uściskaj mnie, kochanie – powiedziała Ellie, tłumiąc śmiech. – To będzie dla mnie najlepsze lekarstwo.
Judith wdrapała się na łóżko i wsunęła w objęcia Ellie.
– Masz ochotę na całusa?
– O, tak!
– To ci dobrze zrobi – stwierdziła Judith i pocałowała Ellie w policzek. – Chociaż może nie tak od razu.
Ellie pogłaskała ją po włosach.
– Na pewno, kochanie. Już się lepiej czuję.
Charles stał w kącie, obserwując żonę i kuzyneczkę, i poczuł, że serce rośnie mu w piersi. Przecież Ellie wciąż jeszcze była słaba po wczorajszym zatruciu, najstraszniejszym, jakiego kiedykolwiek był świadkiem, lecz znalazła w sobie dość sił na pieszczoty z dziewczynką.
To doprawdy niezwykła kobieta, inaczej nie dało się tego opisać. Poza tym ponad wszelką wątpliwość Ellie będzie najlepszą matką, jaką kiedykolwiek widziała Anglia. Przecież już była najlepszą żoną, jaką mógł sobie wyobrazić.
Poczuł, że oczy podejrzanie mu wilgotnieją, i nagle uświadomił sobie, iż musi jej powiedzieć, że ją kocha. W dodatku musi to zrobić teraz, w tej chwili, inaczej serce mu pęknie, był tego pewien. Albo krew zacznie się gotować, albo wypadną mu wszystkie włosy. Czuł, że słowa „kocham cię" wzbierają w nim i że musi wypowiedzieć je na głos. Nie mógł ich już dłużej skrywać.
Nie był pewien, czy Ellie odwzajemnia jego uczucia, chociaż podejrzewał, że nawet jeśli tak nie jest, to darzy go uczuciem bliskim miłości, i wiedział, że przynajmniej na razie mu to wystarczy. Miał dużo czasu na to, by go pokochała. Całe życie.
Zaczynał akceptować nierozerwalną trwałość małżeńskich więzów.
– Judith! – oświadczył zdecydowanie. – Muszę w tej chwili porozmawiać z Ellie.
Dziewczynka odwróciła się w jego stronę, nie wysuwając się z objęć Ellie.
– No, to mów.
– Ale muszę z nią porozmawiać na osobności.
Judith prychnęła urażona. Zeszła z łóżka i, nie obdarzając Charlesa ani jednym spojrzeniem, oznajmiła Ellie:
– Znajdziesz mnie w pokoju dziecinnym, gdybyś mnie potrzebowała.
– Będę pamiętać – odparła Ellie ze śmiertelną powagą. Judith ruszyła ku drzwiom, ale nagle się odwróciła, podbiegła do Charlesa i pocałowała go prędko w rękę.
– To dlatego, że masz taką kwaśną minę, a powinieneś mieć słodką.
Charles pogładził dziewczynkę po głowie.
– Dobrze, kochanie, postaram się zachowywać jak należy.
Judith uśmiechnięta wybiegła z sypialni, beztrosko zatrzaskując za sobą drzwi.
Ellie popatrzyła na Charlesa.
– Wyglądasz bardzo poważnie.
– Bo jestem poważny – wybuchnął. Usłyszał, że jego głos brzmi śmiesznie. Do diabla, czuł się jak młody, niedoświadczony chłopak. Nie wiedział, dlaczego jest taki zdenerwowany. Ale też i nigdy nie próbował nikomu wcześniej wyznać miłości.
Cóż, nie spodziewał się, że zapłonie do własnej żony takim uczuciem.
– Ellie – zaczął.
– Czy ktoś jeszcze się rozchorował? – przerwała mu z zatroskaną miną. – Czy ta legumina…
– Nie, nie, nie o to chodzi. Po prostu muszę ci coś powiedzieć.
Poczuł, że głupieje.
– Po prostu nie bardzo wiem, jak się do tego zabrać.
Ellie przygryzła wargę w nagłym zdenerwowaniu. Ich małżeństwo zapowiadało się tak dobrze, a tymczasem Charles wyglądał tak, jakby chciał prosić ją o rozwód. To oczywiście wykluczone w wypadku człowieka o jego pozycji, Ellie jednak nie mogła pozbyć się wrażenia, że chodzi mu właśnie o to.
– Kiedy się pobieraliśmy – zaczął Charles – wiedziałem, jakie warunki musi spełnić to małżeństwo.
– Wiem – przerwała mu Ellie, czując, że ogarnia ją panika. -Przecież te warunki były całkiem jasne. Ale jeśli zastanowisz się nad nimi, to zdasz sobie sprawę, że…
– Proszę, pozwól mi skończyć! – Charles podniósł rękę do góry. – To dla mnie bardzo trudne.
Dla mnie też, pomyślała Ellie ponuro. Zwłaszcza że to ty chcesz mnie zostawić.
– To, co próbuję ci powiedzieć…, Do diaska! – Przeczesał ręką włosy. – To trudniejsze niż przypuszczałem.
O nie, pomyślała Ellie. Jeśli on ma zamiar złamać mi serce, z pewnością mu tego nie ułatwię.
– Próbuję powiedzieć, że się pomyliłem. Nie chcę żony, która…
– Nie chcesz żony? – wydusiła z siebie Ellie.
– Nie! – krzyknął, a potem ciągnął już normalnie: – Nie chcę żony, która będzie odwracać wzrok, gdy będę ją zdradzał!
– Chcesz, żebym się przyglądała?
– Nie, chcę, żebyś wpadła w furię!
Ellie była już teraz bliska łez.
– Próbujesz mnie celowo rozgniewać? Starasz się mnie zranić?
– Na Boga, nie! Wszystko źle zrozumiałaś! Nie chcę być niewierny, nie chcę cię zdradzać! Chcę tylko, żebyś kochała mnie tak mocno, że gdybym cię zdradził, czego nie zrobię, że chciałabyś mnie poćwiartować!
Ellie przez moment patrzyła na niego, aż w końcu szepnęła:
– Rozumiem.
– Naprawdę rozumiesz? Bo chcę przez to powiedzieć, że cię kocham. I chociaż mam wielką nadzieję na to, że odwzajemniasz moje uczucia, to nawet jeśli na razie tak nie jest, pogodzę się z tym, ale musisz mi powiedzieć, że mogę liczyć, że to się zmieni. Że chociaż trochę cię obchodzę.
Ellie zdusiła jęk i zakryła twarz dłońmi. Drżała tak, że Charles nie wiedział już, co o tym myśleć.
– Ellie? – spytał zaniepokojony. – Ellie, kochana, powiedz coś! Proszę, odezwij się do mnie.
– Ach, Charles! – wydusiła z siebie wreszcie. – Jesteś takim głupcem!
Charles aż się cofnął, czując, że serce ściska mu się do bólu.
– Oczywiście, że cię kocham. Równie dobrze mogłabym to sobie napisać na czole.
– Naprawdę? – zdumiał się.
– Naprawdę. – Głos Ellie z trudem było słychać, bo mówiła, śmiejąc się i płacząc jednocześnie.
– Wydawało mi się, że tak może być – przyznał i aby ją rozdrażnić, przybrał swoją ulubioną minę uwodziciela. -Jeszcze nigdy nie miałem takich kłopotów z kobietami.
– Przestań! – krzyknęła Ellie i rzuciła w niego poduszką. -Nie psuj tego cudownego momentu udawaniem że ułożyłeś cały scenariusz!
"Urodzinowy prezent" отзывы
Отзывы читателей о книге "Urodzinowy prezent". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Urodzinowy prezent" друзьям в соцсетях.