– Zechcesz nalać, kuzyneczko? – spytał. – Powinna już naciągnąć. Odczekałem kilka minut na schodach, abyście mogły spędzić więcej czasu tylko we dwie.

– To bardzo miłe z twojej strony – stwierdziła Ellie. – Sporo musiałyśmy sobie wyjaśnić.

– Naprawdę? – zdziwił się Charles. – Czy podzielicie się tym ze mną?

Ellie wymownie popatrzyła na Claire. Dziewczynka odpowiedziała jej przerażoną miną, Ellie więc zapewniła ją:

– Wszystko będzie dobrzej Claire.

Claire podała Charlesowi filiżankę na spodeczku i powiedziała:

– To dla Ellie.

Charles usiadł przy żonie i przyłożył jej filiżankę do ust.

– Uważaj – powiedział. – Gorące,

Ellie wypiła łyk i westchnęła uszczęśliwiona.

– Niebiański smak. W filiżance gorącej herbaty kryje się prawdziwy raj.

Charles uśmiechnął się i pocałował ją w głowę.

– A teraz – spojrzał na Claire – powiesz mi, o czym musiałaś porozmawiać z Ellie?

Claire najpierw podała mu herbatę, a dopiero potem szepnęła:

– Musiałam ją przeprosić.

Charles odstawił filiżankę na nocny stolik.

– Za co? – spytał, dając Ellie się napić.

Claire wyglądała tak, jakby zaraz miała uciec z pokoju.

– Po prostu mu to powiedz – zachęciła Ellie łagodnie.

– To moja wina, że Ellie się dzisiaj poparzyła – wyznała w końcu Claire ledwie słyszalnym głosem. – To ja przesunęłam garnek tak, żeby konfitury się przypaliły. Nie przyszło mi do głowy, że uchwyty też się tak bardzo nagrzeją.

Ellie aż jęknęła, widząc, jak twarz Charlesa zmienia się w nieruchomą maskę. Zdawała, sobie sprawę, że będzie zły, sądziła, że trochę pokrzyczy i się pozłości, lecz ten milczący gniew był doprawdy niepokojący.

– Charles – wydusiła z siebie Claire. – Proszę, powiedz coś.

Charles odstawił filiżankę Ellie na spodeczek powolnym, sztywnym ruchem człowieka, który zaraz straci kontrolę nad sobą.

– Staram się wymyślić przynajmniej jeden dobry powód, dla którego nie powinienem kazać ci się natychmiast pakować. A prawdę mówiąc – powiedział jeszcze głośniej – nie wiem, dlaczego miałbym cię nie zabić.

– Charles! – zawołała Ellie.

Ale on już wstał i szedł w stronę Claire.

– Co ty, u diabla, sobie myślałaś? – zażądał odpowiedzi. – Co ty, do stu diabłów, myślałaś?

– Charles! – powtórzyła Ellie.

– Ty się do tego nie wtrącaj – warknął.

– Z całą pewnością będę się wtrącać.

Charles zignorował ją, wysunął natomiast palec w stronę Claire.

– Przypuszczam, że jesteś odpowiedzialna również za pożar w kuchni?

Dziewczynka żałośnie skinęła głową, łzy płynęły jej po policzkach.

– I za ten gulasz – wydusiła z siebie. – To też moja wina. I to, co się stało w oranżerii.

– Ale dlaczego, Claire, dlaczego?

Claire zgięła się wpół, szlochając:

– Nie mogę powiedzieć.

Złapał ją za ramię i zmusił, by na niego popatrzyła.

– Wytłumaczysz się przede mną, i to już, w tej chwili!

– Nie mogę,

– Czy ty rozumiesz, czego narobiłaś? – Charles potrząsał nią i w końcu zmusił, by obróciła się do łóżka Ellie. – Spójrz na nią, popatrz na jej ręce, to twoja wina!

Claire szlochała tak mocno, że Ellie wydawało się, że upadłaby na ziemię, gdyby Charles nie trzymał jej za ramiona.

– Charles, przestań! – krzyknęła, ale mogąc dłużej na to patrzeć. – Nie widzisz, jak bardzo jej przykro!

– Powinno jej być przykro – burknął.

– Charles, już wystarczy! Przeprosiła mnie, a ja przyjęłam jej przeprosiny.

– A ja ich nie przyjmuję.

Gdyby Ellie nie miała zabandażowanych rąk i gdyby tak bardzo nie bolały, z całą pewnością by go uderzyła.

– Te przeprosiny to nie twoja sprawa – oświadczyła.

– A ty nie pragniesz żadnego wyjaśnienia?

– Ja już je otrzymałam.

Charles tak się zdumiał, że puścił Claire.

– Obiecałam jej, że ci o tym nie powiem.

– Dlaczego?

– To zostanie między Claire a mną.

– Ellie… – w głosie Charlesa pojawił się ton ostrzeżenia.

– Nie złamię danego słowa – oświadczyła z mocą. – A wierzę, że ty na tyle cenisz szczerość, że nie będziesz się tego domagał.

Charles westchnął z irytacją i przeczesał ręką włosy. Ellie zapędziła go w kozi róg.

– Ona musi zostać ukarana – oświadczył w końcu. – Nalegam na to.

Ellie kiwnęła głową.

– Oczywiście. Claire zachowała się bardzo źle i musi ponieść konsekwencje. Ale to ja wyznaczę jej karę, nie ty.

Charles przewrócił oczami. Ellie miała tak miękkie serce, że prawdopodobnie skończy się na odesłaniu dziewczynki do jej pokoju.

Jednakże jego żona zdumiała go, zwracając się do Claire, która siedziała na podłodze w miejscu, gdzie osunęła się, kiedy Charles ją puścił.

– Claire, jaką, twoim zdaniem, powinnaś ponieść karę?

Claire była tym najwyraźniej tak zdumiona, że nie powiedziała nic. Siedziała tylko, na przemian otwierając i zamykając usta jak ryba.

– Claire – powtórzyła Ellie delikatnie,

– Mogę posprzątać w oranżerii.

– Świetny pomysł! – stwierdziła Ellie. – Zabrałam się do tego dzisiaj rano razem z Charlesem, lecz niewiele zdziałaliśmy. Będziesz musiała też przesadzić sporo roślin, wiele uschło w ciągu ostatnich dwóch tygodni.

– Mogę też posprzątać konfitury w kuchni.

– To już zostało zrobione – oświadczył ostrym głosem Charles.

Do oczu Claire napłynęły kolejne łzy. Odwróciła się do Ellie, błagając o moralne wsparcie.

– Najbardziej ze wszystkiego chciałabym – powiedziała Ellie miękko – żebyś poinformowała wszystkich domowników, że te nieszczęsne wypadki, jakie miały miejsce ostatnio, nie wydarzyły się z mojej winy. Starałam się znaleźć swoje miejsce tu, w Wycombe Abbey, i nie mogę się pogodzić z tym, że wszyscy traktują mnie jak głupią niedojdę.

Claire zamknęła oczy i kiwnęła głową.

– To nie będzie dla ciebie łatwe – ciągnęła Ellie. – Ale przyjście tutaj z przeprosinami również nie było proste. Jesteś silną dziewczynką, Claire. Silniejszą niż ci się wydaje.

Claire po raz pierwszy tego wieczoru uśmiechnęła się leciutko i Ellie wiedziała już, że wszystko dobrze się skończy.

– Claire, wydaje mi się, że Ellie miała już dość przeżyć jak na jeden dzień.

Ale Ellie zgiętym palcem kiwnęła na Claire.

– Podejdź na moment!

A gdy dziewczynka stanęła przy jej łóżku, Ellie szepnęła jej do ucha:

– I wiesz, co jeszcze myślę?

Claire pokręciła głową.

– Wydaje mi się, że pewnego dnia będziesz się bardzo cieszyć z tego, że Charles nie mógł na ciebie czekać.

Claire szeroko otworzyła oczy.

– Miłość znajdzie cię w chwili, gdy będziesz się tego najmniej spodziewała – powiedziała Ellie miękko. – I gdy będziesz już dostatecznie duża – dodała.

Claire roześmiała się, czym jeszcze bardziej zdenerwowała Charlesa.

– O czym wy dwie tak szepczecie?

– O niczym – odparła Ellie. – A teraz niech Claire już ucieka, ma sporo roboty.

Charles wypuścił dziewczynkę, a gdy drzwi się za nią zamknęły, powiedział do Ellie:

– Okazałaś jej zbyt dużą wyrozumiałość.

– To była moja decyzja, nie twoja – stwierdziła Ellie dziwnie słabym głosem. Sporo sił, zabrało jej znoszenie wściekłości męża i szlochu kuzynki.

Charles zmrużył oczy.

– Tak cię boli?

Ellie kiwnęła głową.

– Czy mogłabym dostać teraz kolejną porcję laudanum?

Charles czym prędzej przysunął żonie kieliszek do ust i gładził ją po włosach, gdy przełykała zawartość.

Ellie ziewnęła i oparła się na poduszkach, a zabandażowane ręce ułożyła na kołdrze.

– Wiem, że twoim zdaniem nie zachowałam się dostatecznie surowo wobec Claire, ale wydaje mi się, że i tak dostała niezłą nauczkę.

– Muszę wierzyć twoim słowom, skoro nie chcesz mi zdradzić, co miała na swoją obronę.

– Ona wcale nie próbowała się bronić. Dobrze wie, że bardzo źle postąpiła.

Charles wyciągnął nogi na łóżku, a głowę oparł o podgłówek.

– Dziwna z ciebie kobieta, Eleanor Wycombe.

Ellie znów sennie ziewnęła.

– Wcale mi nie przeszkadza, że tak mówisz.

– Większość ludzi by jej nie wybaczyła.

– Niech to ci nie zamydli oczu. Potrafię być bardzo wojownicza, kiedy trzeba.

– Naprawdę? – spytał z rozbawieniem.

Ellie znów ziewnęła i ułożyła się obok niego.

– Zostaniesz tu na noc? Przynajmniej dopóki nie zasnę.

Pocałował ją w skroń.

– To dobrze. Cieplej, kiedy tu jesteś.

Charles zdmuchnął świecę i położył się na kołdrze. A kiedy już miał pewność, że Ellie zasnęła, przyłożył rękę do serca i szepnął:

– Tutaj też jest cieplej.

17

Cały następny ranek Ellie spędziła, odpoczywając w łóżku. Charles opuszczał ją rzadko, a gdy tylko odchodził, zaraz zastępowała go któraś z pań Pallister, najczęściej Helen lub Judith, ponieważ Claire była zajęta uprzątaniem bałaganu, którego narobiła w oranżerii.

Wczesnym popołudniem jednak Ellie zaczęła tracić cierpliwość do Charlesa i jego nieodłącznej buteleczki laudanum.

– To bardzo miło z twojej strony, że tak się martwisz moimi poparzeniami – próbowała mu schlebiać – ale naprawdę ból nie jest taki okropny jak wczoraj. A kiedy to zażywam, to nie mogę dokończyć żadnej rozmowy, gdyż zasypiam w pół słowa,

– Nikt ci nie ma tego za złe – zapewniał Charles.

– Ale mnie to przeszkadza.

– Przecież już pozwoliłem ci zmniejszyć dawkę o połowę.

– Przez co mam tylko pół świadomości. Potrafię znieść trochę bólu, Charles. Nie jestem słabeuszem.

– Ale nie musisz też być męczennicą, Ellie.

– Wcale nie chcę być męczennicą, chcę być po prostu sobą.

Popatrzył na nią z powątpiewaniem, ale odstawił buteleczkę na stolik przy łóżku.

– Kiedy ręce zaczną cię boleć…

– Wiem, wiem, ja… – Ellie odetchnęła z ulgą, ponieważ ktoś zastukał do drzwi, skutecznie kładąc kres tej rozmowie. Charles wciąż wyglądał tak, jakby w każdej chwili mógł zmienić zdanie i przy najmniejszym grymasie bólu na twarzy Ellie siłą wlać jej laudanum do gardła.