Charles ucałował również jej drugą pierś.

– Doskonała!

– Charles, wiem, że nie jestem…

– Nie mów nic, chyba że chcesz się ze mną zgodzić -oświadczył.

Ellie uśmiechnęła się, tego uśmiechu nie mogła powstrzymać.

W chwili gdy już miała powiedzieć coś, żeby się z nim podrażnić, usta Charlesa odnalazły sutkę i zamknęły się wokół niej. Ellie była stracona. Niezwykłe uczucie przeniknęło przez całe jej ciało, nie była zdolna wydusić z siebie ani słowa bez względu na to, jak bardzo próbowała.

Ale wcale się nie starała.

Wygięta się tylko mocniej ku niemu, jakby chciała jeszcze mocniej przycisnąć się do jego ust.

– Jesteś wspanialsza niż w moich snach – szeptał Charles w jej skórę. – Nawet sobie tego nie wyobrażałem. – Uniósł głowę na tyle, by obdarować ją szelmowskim uśmiechem. -A mam naprawdę dużą wyobraźnię.

Ellie znów nie była w stanie powstrzymać czułego uśmiechu. Była wzruszona, że Charles tak bardzo się stara, aby to jej pierwsze naprawdę intymne doświadczenie całkiem jej nie przytłoczyło. Cóż, to jednak chyba nie była do końca prawda, on z całą pewnością starał się ją przytłoczyć, sprawić, by każdym nerwem poczuła tę magię, lecz jednocześnie za wszelką cenę chciał, aby nawet na chwilę z jej twarzy nie znikał uśmiech.

Był niezwykle miłym człowiekiem, chociaż starał się, by ludzie go za takiego nie uważali.

Ellie poczuła w sercu słodkie wzruszenie i w duchu zadała sobie pytanie, czy to może być pierwsze drżenie miłości.

Poruszona tymi nowymi uczuciami uniosła ręce, które dotychczas spoczywały wzdłuż jej boków, i zanurzyła ręce w jego rudobrązowe włosy. Były gęste i miękkie. Obróciła jego głowę tak, by mogła je poczuć na policzku.

Charles wytrzymał przez moment, zaraz jednak uniósł się o parę cali, by móc na nią patrzeć.

– Mój Boże, Ellie – powiedział dziwnie drżącym głosem. -Ależ ja cię pragnę! Nie wyobrażasz sobie nawet jak bardzo!

Przejęcie w jego głosie sprawiło, że Ellie do oczu napłynęły łzy.

– Charles – zaczęła i nagle urwała, drżąc, gdyż chłodny wiatr owionął jej skórę.

– Zimno ci – zauważył Charles.

– Nie – skłamała, nie chcąc, by cokolwiek, nawet pogoda, popsuło ten piękny moment.

– Ależ tak, zmarzłaś! – zsunął się z niej i zaczął zapinać jej suknię. – Jestem zwierzęciem – mruknął. – Chcę cię uwieść tutaj, gdy po raz pierwszy wyszliśmy na dwór. W dodatku powaliłem cię na ziemię.

– Jesteś dość miłym zwierzęciem – próbowała żartów Ellie.

Przysunął twarz do jej twarzy, w jego piwnych oczach płonęło uczucie, jakiego Ellie nigdy dotychczas w nich nie działa. Było gorące, ogniste i szalenie władcze.

– Sprawię, że będziesz moją prawdziwą żoną, ale musi się to stać jak należy. W naszym małżeńskim łożu. A potem… – Pochylił się i namiętnie pocałował ją w usta. – Potem nie będę cię wypuszczał przez tydzień, a może nawet przez dwa.

Ellie mogła jedynie wpatrywać się w niego w zdumieniu, wciąż niezdolna, by uwierzyć, że potrafiła wywołać w tym mężczyźnie taką namiętność. Wszak Charles obcował z najpiękniejszymi kobietami na świecie, a ona, zwyczajna wiejska panienka, potrafiła przyprawić go o takie bicie serca.

Nagle Charles pociągnął ją za rękę z całej siły. Ellie krzyknęła;

– Zaczekaj, co ty robisz? Dokąd idziemy?

– Do domu, natychmiast!

– Nie możemy.

Obrócił się bardzo powoli.

– Właśnie, cholera, że możemy!

– Charles, twój język! Charles zignorował jej uwagę.

– Eleanor, każdy przeklęty cal mojego ciała płonie z tęsknoty za tobą i nie zaprzeczysz, że z tobą jest tak samo. Czy możesz mi więc przedstawić chociaż jeden powód, dla którego nie miałbym natychmiast zaciągnąć cię do Wycombe Abbey i kochać cię, dopóki oboje nie stracimy przytomności?

Ellie zaczerwieniła się, słysząc jego szczerą przemowę.

– Dzierżawcy. Mieliśmy odwiedzić ich po południu.

– Niech diabli wezmą dzierżawców! Mogą poczekać.

– Ależ ja już posłałam wiadomość Sally Evans, że przyjdziemy wczesnym popołudniem sprawdzić, jak postępują prace przy jej kominie.

Charles, który cały czas ciągnął ją w stronę domu, nie zatrzymał się nawet na moment.

– Ona nie będzie za nami tęsknić.

– Owszem, będzie – upierała się Ellie. – Prawdopodobnie wysprzątała cały dom i przyszykowała herbatę. Postąpilibyśmy ogromnie nieuprzejmie, gdybyśmy się tam nie pokazali. Zwłaszcza po tym skandalu w jej chacie, który urządziliśmy parę dni temu.

Charles pomyślał o scenie, jaka miała miejsce w kominie, lecz to wcale nie poprawiło mu nastroju. Przypominanie sobie odczuć, jakie ogarnęły go, gdy znalazł się razem z żoną w ciasnym przesmyku, były ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował.

– Charles – oświadczyła Ellie po raz ostatni. – Musimy się z nią zobaczyć. Nie mamy innego wyboru.

– Ale ty mnie nie odrzucasz, prawda?

– Ależ nie – odparła Ellie głośno i z uczuciem.

Charles zaklął głośno, a potem mruknął coś jeszcze pod nosem.

– A więc dobrze, pójdziemy z wizytą do Sally Evans, to wszystko. Zostaniemy piętnaście minut w jej chacie i zaraz wracamy do Abbey.

Ellie pokiwała głową na zgodę.

Charles przeklął jeszcze raz, starając się nie zastanawiać nad faktem, że wciąż jeszcze się nie odprężył. Przewidywał, że czeka go bardzo nieprzyjemne popołudnie.

14

Ellie uznała, że Charles całkiem dobrze przyjął taką kolej rzeczy, Oczywiście trochę się naburmuszył, z całą pewnością jednak starał się okazywać wielkoduszność, chociaż nie zawsze mu się to udawało.

Jego zniecierpliwienie przejawiało się na tysiąc sposobów. Ellie wiedziała, że nigdy nie zapomni wyrazu twarzy Sally Evans, kiedy Charles wypił całą filiżankę herbaty jednym haustem, z hałasem odstawił ją na spodeczek, oświadczając, że to najpyszniejszy napój, jakiego kiedykolwiek miał okazję skosztować, a potem złapał Ellie za rękę i niemal pociągnął ją w stronę frontowych drzwi. Wszystko to nie trwało dłużej niż dziesięć sekund.

Ellie chciała się na niego gniewać, naprawdę chciała, nie wychodziło jej to jednak, gdyż zdawała sobie sprawę, że całą jego niecierpliwość wywołała właśnie ona i fakt, że tak bardzo jej pragnął. Okazało się to zbyt emocjonujące, by móc to zignorować.

Dla niej jednak bardzo ważne było również zrobienie dobrego wrażenia na dzierżawcach, kiedy więc Sally spytała, czy mają ochotę zobaczyć, jak postępują prace przy jej kominie, Ellie mocno uścisnęła męża za rękę i powiedziała, że obejrzą komin z wielką przyjemnością.

– Okazuje się, że rzecz jest nieco bardziej skomplikowana niż zwykłe czyszczenie komina – powiedziała Sally, gdy wyszli frontowymi drzwiami. – Coś było wciśnięte do środka, nie do końca jestem pewna, co.

– Najważniejsze, żeby się udało – odparła Ellie. – Już ostatnio było chłodno, a będzie przecież jeszcze zimniej. – Dostrzegła drabinę, przysuniętą do ściany chaty, – Och, chyba wejdę i sama tam zajrzę!

Już się kierowała w tę stronę, kiedy poczuła ręce Charlesa w pasie. Wiedziała, że jeszcze moment, a znajdzie się na ziemi.

– Chyba lepiej będzie, jak tu zostaniesz – stwierdził.

– Ale ja chcę zobaczyć…

– Sam zobaczę, skoro już któreś z nas musi to obejrzeć.

Wokół chaty Sally zebrała się gromadka gapiów. Wszystkim wyraźnie zaimponowało to, iż lord osobiście zajmuje się takimi sprawami. Ellie czekała wśród nich w czasie, gdy Charles wspinał się po drabinie, i puchła z dumy, słysząc komentarze wieśniaków.

– O, to dobry pan.

– Nie zadziera nosa i nie boi się roboty.

Charles przesunął się wzdłuż dachu i zajrzał do komina.

– Wygląda na to, że wszystko w porządku! – zawołał w dół. Ellie zastanawiała się, czy Charles miał właściwie jakieś wcześniejsze tego rodzaju doświadczenia, na których mógłby opierać taką opinię, doszła jednak do wniosku, że to tak naprawdę bez znaczenia. Charles mówił tak, jak gdyby naprawdę wiedział, o co chodzi, a dla dzierżawców tylko to się liczyło. Poza tym mężczyzna, który czyścił komin, stał tuż przy niej i zapewniał ją teraz, że komin jest w doskonałym stanie, jak nowy.

– To znaczy, że Sally tej zimy nie będzie miała żadnych kłopotów z ogrzewaniem?

John Bailstock, murarz i kominiarz w jednej osobie, odparł:

– Żadnego. A faktycznie ona…

Jego słowa przerwał nagły krzyk:

– Boże Wszechmogący, hrabia!

Ellie przerażona uniosła wzrok i zobaczyła męża chwiejącego się na wierzchołku drabiny. Zmartwiała. Miała wrażenie, że wszystko odbywa się w zwolnionym tempie. Potem rozległ się głośny trzask i zanim Ellie zdołała jakkolwiek zareagować, Charies leciał przez powietrze w dół z drabiny, która na oczach Ellie rozsypała się w pył.

Z krzykiem rzuciła się ku niemu, zanim jednak do niego dobiegła, Charles już spadł na ziemię i leżał nieruchomo.

– Charles? – wydusiła z siebie, padając obok niego na kolana. – Czy wszystko w porządku? Ach, proszę, powiedz, że tak!

Dzięki Bogu otworzył oczy.

– Dlaczego tak jest – powiedział słabym głosem – że zawsze gdy jesteś blisko mnie, muszę się zranić?

– Ależ ja nie miałam z tym nic wspólnego – odparła przerażona jego uwagą. – Wiem, że uważasz, że popsułam piec, zniszczyłam oranżerię i…

– Już dobrze – przerwał jej. Mówił ledwie słyszalnym głosem, lecz zdołał wysilić się na lekki uśmiech. – Żartowałem.

Ellie odetchnęła z ulgą. Skoro potrafił z niej żartować, to chyba nie był aż tak ciężko ranny, prawda? Nakazała sobie spokój, a sercu zwolnienie rytmu. Nigdy jeszcze nie odczuwała tak paraliżującego lęku, a przecież musi być silna, taka jak zwykle, skuteczna, spokojna i zręczna.

Nabrała głęboko powietrza w płuca i spytała:

– Gdzie się zraniłeś?

– Czy uwierzysz mi, jeśli odpowiem, że wszędzie?

Ellie odkaszlnęła.

– Chyba wyjątkowo tak. To był niezły upadek.