– Z całą pewnością prawdą jest, że moja niepewna sytuacja finansowa ma związek z pośpiechem, w jakim zawarliśmy małżeństwo, ale zapewniam cię, że romans to doprawdy ostatnia rzecz, o jakiej bym pomyślał, kiedy zdecydowałem, że chcę się z tobą ożenić.

Ellie prychnęła jak wielka dama.

– Wystarczy tylko spojrzeć na tę twoją listę, żeby wiedzieć, że kłamiesz.

– Ach, tak – powiedział Charles zjadliwie. – Ta niesławna lista!

– A skoro już mówimy o umowie małżeńskiej – powiedziała Ellie. – Czy zadbałeś o sprawy moich finansów?

– Prawdę mówiąc, dopiero wczoraj.

– Ale zrobiłeś to? – W głosie Ellie brzmiało zdziwienie.

– Tak

– Ale…

– Ale co? – spytał zirytowany tym, że nie spodziewała się po nim dotrzymania słowa.

– Nic. – Ucichła na chwilę, a potem dodała: – Dziękuję.

Charles skinął głową. Po kilku chwilach ciszy powiedział:

– Ellie, naprawdę musimy porozmawiać o naszym małżeństwie. Nie wiem, kiedy nabrałaś o mnie tak złego mniemania, lecz…

– Nie teraz – przerwała mu. – Jestem zbyt zmęczona i naprawdę nie zniosę twojego tłumaczenia tego, jak źle się znam na małżeństwach arystokratów.

– Wszystkie moje wyobrażenia na temat małżeństwa powstały, zanim poznałem ciebie – wyjaśnił.

– Już ci mówiłam, nie wierzę w to, że jestem dla ciebie tak interesująca, że dla mnie porzuciłbyś wszystkie swoje poglądy na temat, jakie powinno być małżeństwo.

Charles popatrzył na nią z uwagą. Powiódł wzrokiem wzdłuż długich rudozłotych włosów, sięgających jej za ramiona, i doszedł do wniosku, że słowo „interesująca" nie opisywało jej w odpowiedni sposób. Ciało aż bolało go z tęsknoty za nią, a serce? Cóż, nie miał zbyt wielkiego doświadczenia w sercowych kwestiach, niemniej jednak był pewien, że coś do niej czuje.

– Wobec tego mnie naucz – powiedział po prostu. – Naucz mnie, czym powinno być małżeństwo.

Spojrzała na niego wstrząśnięta.

– A skąd mam to wiedzieć? To dla mnie równie nowa sytuacja jak dla ciebie.

– Wobec tego może nie powinnaś tak od razu mnie łajać.

Żyłka na skroni Ellie o mało nie pękła, kiedy odpowiadała.- Wiem, że mężowie i żony powinni się przynajmniej nawzajem szanować na tyle, żeby nie śmiać się i nie nadstawiać drugiego policzka, gdy współmałżonek dopuszcza się cudzołóstwa.

– Widzisz? Wiedziałem, że i ty miałaś pewne wyobrażenia na temat małżeństwa – uśmiechnął się i opadł na poduszkę. -Nie potrafię wyrazić, jak bardzo jestem zadowolony z tego, że słyszę, że nie jesteś zainteresowana zdradzaniem mnie,

– Byłabym zachwycona, gdybym usłyszała to samo od ciebie – odparowała Ellie.

Charles uśmiechał się teraz szeroko. Chyba nigdy jeszcze nikt nie był tak zadowolony, widząc cudzą zazdrość.

– Charles… – W głosie Ellie zabrzmiało ostrzeżenie. Roześmiał się,

– Ellie, zapewniam cię, że odkąd cię poznałem, cudzołóstwo nawet przez myśl mi nie przeszło.

– To budujące – stwierdziła sarkastycznie. – Udało ci się kroczyć prostą ścieżką przez cały tydzień.

Charles miał ochotę przypomnieć jej, że to już osiem dni, doszedł jednak do wniosku, że zachowałby się dziecinnie. Zamiast tego powiedział;

– Wobec tego wydaje mi się, że twoja rola jako żony jest najzupełniej jasna.

– Przepraszam?

– Mimo wszystko nie mam ochoty błądzić.

– Nie podoba mi się to oświadczenie – mruknęła.

– Niczego bardziej nie pragnę, niż spędzić całe życie w twoich objęciach.

– Nie chcę nawet myśleć, milordzie – prychnęła Ellie – ile razy wcześniej już pan to mówił.

Charles zsunął się z lóżka z gracją kota. Wykorzystał chwilę zamyślenia Ellie i podniósł ją.

– Jeśli próbujesz mnie uwieść – powiedziała wprost – to i tak ci się to nie uda.

Wykrzywił się diabelskim uśmiechem.

– Wcale nie próbuję cię uwodzić, najdroższa Eleanor. Nigdy nie podjąłbym się takiego heroicznego zadania. Przecież jesteś szlachetna, dobrze wychowana, z mocnej materii.

Ellie w duchu uznała, że te określenia pasują raczej do pnia drzewa.

– O co ci chodzi? – wyrzuciła z siebie.

– Cóż, to dość proste, Ellie. Wydaje mi się, że to ty powinnaś uwieść mnie.

11

Zaczęła uderzać go w pierś pięściami, tak że aż przewrócił się na łóżko.

– Czyś ty oszalał? – krzyknęła. Charles tylko się uśmiechał.

– Zapewniam, że nie musisz uciekać się do przemocy, żeby mnie zaciągnąć do łóżka, kochana żono.

– Dla ciebie to wszystko jest zabawą!

– Nie, Ellie, to małżeństwo.

– Ty nie wiesz, co to jest małżeństwo.

– Za pozwoleniem, ty również tego nie wiesz. – Sięgnął po jej rękę. – Sugeruję, żebyśmy razem się tego nauczyli.

Ellie mu się wyrwała.

– Nie dotykaj mnie. Nie mogę się skupić, kiedy mnie dotykasz.

– To brzmi bardzo zachęcająco – mruknął. Ellie zgromiła go wzrokiem.

– Nie zamierzam próbować cię uwieść.

– To wcale nie będzie takie trudne. A sukces zawsze jest przyjemny i stanowi ukoronowanie wysiłków.

– To będzie bardzo, ale to bardzo trudne – oświadczyła Ellie. – Nie wywołasz we mnie pożądania wystarczającego, by wyszło z tego coś dobrego.

– Och! Doskonały cios, milady, lecz jakże fałszywy.

Ellie chciała się jadowicie odciąć, ale nic mądrego nie przychodziło jej do głowy. Cały kłopot polegał na tym, że również ona zdawała sobie sprawę z tego, że mówi nieprawdę. Przecież wystarczyło, żeby na nią spojrzał, a już kolana się pod nią uginały. Gdy jej dotykał, ledwie była w stanie ustać.

– Ellie – powiedział miękko. – Chodź do łóżka.

– Zamierzam prosić, żebyś wyszedł – oświadczyła cierpko.

– Nie chcesz nawet wypróbować mojego planu. To nieładnie odrzucać moje pomysły z góry.

– Nieładnie? Nieładnie? Czy ty naprawdę oszalałeś?

– Momentami się nad rym zastanawiam – mruknął.

– Widzisz? Tak samo dobrze jak ja wiesz, że to szaleństwo.

Charles przeklął pod nosem i burknął coś o tym, że Ellie ma lepsze uszy niż królik. Ellie natomiast skorzystała z momentu względnej ciszy i przypuściła kolejny atak.

– A cóż niby miałabym mieć z uwiedzenia ciebie?

– Powiedziałbym ci – rzekł drwiąco. – Ale nie jestem pewien, czy twoje delikatne uszy to wytrzymają.

Ellie zrobiła się jeszcze bardziej czerwona niż jej włosy i próbowała powiedzieć „dobrze wiesz, że nie to miałam na myśli", ale zęby miała zaciśnięte tak mocno, że spomiędzy nich wydobył się jedynie syk.

– Ach, moja żona żmija! – westchnął Charles.

– Tracę cierpliwość, milordzie.

– Doprawdy? Nie zauważyłem.

Ellie przez całe swoje życie nigdy nie miała ochoty uderzyć kogoś w twarz, ale teraz przyszło jej do głowy, że chyba pora, by to zrobić. Nie mogła już dłużej znosić tego kpiącego tonu, przesyconego jednocześnie intymnością.

– Charles…

– Zanim powiesz coś jeszcze – przerwał jej – pozwól mi wyjaśnić, dlaczego powinnaś na poważnie rozważyć uwodzenie mnie.

– Czyżbyś sporządził kolejną listę? – zakpiła. Charles nonszalancko machnął ręką.

– Nie przygotowałem niczego aż tak formalnego, zapewniam cię. Ale ja po prostu myślę w punktach. Tak już jest z ludźmi, którzy układają listy, to dość naturalne, że mam to jakoś poukładane w głowie.

– Naturalnie.

Uśmiechnął się, słysząc, że Ellie sili się na sarkastyczny ton.

– Oczywiście punkty nie są poukładane według znaczenia. -A ponieważ Ellie nie była w stanie nic powiedzieć, dodał: -Wspominam o tym, żeby nie było żadnych nieporozumień co do losów starej dobrej Anglii i możliwości zwalenia się niebios na ziemię.

Ellie najbardziej ze wszystkiego chciała go wyrzucić ze swojego pokoju. Wbrew sobie jednak powiedziała:

– Kontynuuj!

– Bardzo dobrze, zobaczmy więc.

Charles złożył ręce jak do modlitwy, starając się zyskać na czasie. Przygotowanie takiej listy nawet nie wpadło mu do głowy, to Ellie ją wymyśliła. Spojrzał na żonę niecierpliwie stukającą stopą.

– A więc dobrze, najpierw musimy tę listę zatytułować.

Ellie popatrzyła na niego z powątpiewaniem i Charles domyślił się, że podejrzewa, iż stara się sklecić coś naprędce. Doszedł jednak do wniosku, że to nie będzie żaden problem. Nie powinien mieć z tym najmniejszych trudności.

– Jaki więc jest ten tytuł? – dopytywała się Ellie.

– Ach, tak? „Powody, dla których Ellie powinna uwieść Charlesa". Ale właściwie powinienem ją zatytułować „Powody, dla których Ellie powinna próbować uwieść Charlesa" -dodał zamyślony. – Jednakże wynik tych działań jest dla mnie jednoznaczny.

Ellie posłała mu tylko kamienne spojrzenie, ciągnął więc:

– Miałem na myśli, iż nie ma powodu się obawiać, że coś ci się nie uda.

– Dobrze wiem, o co ci chodziło.

Uśmiechnął się przebiegle.

– Oczywiście, że wiesz. Czy możemy przejść do punktu pierwszego?

– Tak, proszę.

– Zacznę od rzeczy najbardziej podstawowej. Punkt pierwszy: Będziesz miała z tego przyjemność.

Ellie bardzo chciała się sprzeciwić, podejrzewała jednak, że protest byłby po prostu kłamstwem.

– Punkt drugi: Ja będę miał z tego przyjemność. – Podniósł na nią wzrok i uśmiechnął się szeroko, – I co do tego jestem najzupełniej przekonany.

Ellie oparła się o ścianę, czując, że robi jej się nieco słabo. Charles odchrząknął.

– Od tego już prosta droga do punktu numer trzy: Ponieważ będę miał z tego przyjemność, nigdzie więcej nie będę jej szukał.

– Fakt, że ożeniłeś się ze mną, powinien już być ostatecznym powodem.

– Owszem, powinien – zgodził się Charles. – Ale jestem pierwszą osobą, która przyzna, że nie zaliczam się do najbardziej szlachetnych i bogobojnych mężczyzn. Muszę na własnej skórze poczuć, jak wspaniałe i satysfakcjonujące może być małżeństwo.

Ellie prychnęła z pogardą.

– A kiedy już to nastąpi – ciągnął Charles – jestem pewien, że będę wzorowym mężem.