– Claire, co to jest rozwiązła kobieta?
– Judith, jesteś okropna! – zabrzmiała odpowiedź Claire.
– To znaczy, że wszystko jej się rozwiązuje? Buciki i wstążki?
Ellie nie była pewna, czy ma się śmiać, czy płakać.
– Bardzo cię za to przepraszam – powiedział Charles cicho, gdy pokój opustoszał.
– Nic nie szkodzi.
– Panna młoda nie powinna wysłuchiwać historii o przeszłości i przygodach nowego męża w dniu ślubu.
Ellie wzruszyła ramionami.
– Z ust sześciolatki nie są takie okropne.
Charles popatrzył na kobietę, która została jego żoną, i poczuł, że rozkwita w nim niewytłumaczalna duma. Wydarzenia tego poranka powinny ją przytłoczyć, a jednak potrafiła zachować wdzięk i godność. Dokonał właściwego wyboru.
– Cieszę się, że nie zakryłaś włosów – szepnął. Roześmiał się, gdy Ellie machinalnie podniosła rękę do głowy.
– Nie rozumiem, dlaczego pan mnie o to prosił – powiedziała nerwowo.
Charles dotknął loka, który wymknął się ze starannie ułożonej fryzury i wił się na szyi.
– Naprawdę?
Ellie nie odpowiedziała. Delikatnie nacisnął jej bark i spostrzegł, że nachyla się lekko ku niemu, a oczy zaczynają jej błyszczeć. I poczuł triumf, uświadamiając sobie, że uwodzenie żony wcale nie zapowiada się na aż tak trudne, jak przypuszczał. Nachylił się nad nią, żeby ją pocałować, żeby wsunąć palce w te wspaniałe rude włosy, a wtedy…
Ona się odsunęła.
Po prostu.
Charles zaklął pod nosem,
– To nie jest dobry pomysł, milordzie – oświadczyła z miną świadczącą o tym, że doskonale wie, co mówi.
– Mów mi po imieniu – zażądał.
– Nie wtedy, kiedy wygląda pan tak jak teraz.
– To znaczy jak?
– Jak…? Och, nie wiem. Raczej władczo. – Zamrugała. -A właściwie wygląda pan tak, jakby pan cierpiał.
– Bo cierpię – odparł.
Ellie zrobiła krok w tył.
– Bardzo mi przykro. Czy ciągle odczuwa pan ból po tym upadku z kariolki? Czy może dokucza panu kostka? Zauważyłam, że wciąż lekko pan utyka.
Przyglądał się jej, zastanawiając się, czy to możliwe., by rzeczywiście była aż tak niewinna.
– Nie chodzi o moją kostkę, Eleanor.
– Myślę, że powinien pan mówić do mnie Ellie, jeśli j a mam nazywać pana Charlesem.
– Na razie jeszcze się to nie zdarzyło.
– Chyba rzeczywiście. – Ellie odchrząknęła, myśląc, że ta konwersacja stanowi dowód na to, iż nie znała tego człowieka na tyle dobrze, aby zostać jego żoną. – Charles.
Uśmiechnął się.
– Ellie. Podoba mi się to, pasuje do ciebie.
– Tylko mój ojciec nazywa mnie Eleanor. – Zmarszczyła brwi w zamyśleniu. – Ach, i chyba również pani Foxglove.
– Wobec tego ja już nigdy nie zwrócę się do ciebie imieniem Eleanor – przyrzekł z uśmiechem.
– Owszem, kiedy się na mnie rozzłościsz.
– Dlaczego tak mówisz?
– Bo zawsze tak się dzieje, kiedy ktoś się na mnie złości.
– Dlaczego jesteś taka pewna, że ja się na ciebie rozzłoszczę?
Zastanowiła się.
– Doprawdy, milordzie, zawarliśmy małżeństwo na całe życie i nie potrafię sobie wyobrazić, że przez tak długi czas przynajmniej raz nie wzbudzę w tobie gniewu.
– Chyba powinienem się cieszyć, że poślubiłem realistkę.
– Zdaje się, że dobrze się dobraliśmy – odparła Ellie z chytrym uśmiechem. – Przekonasz się.
– Nie mam co do tego wątpliwości.
Na moment zapadła cisza, aż w końcu Ellie oświadczyła:
– Chyba powinniśmy iść na śniadanie.
– Rzeczywiście – szepnął, wyciągając rękę, żeby pogłaskać ją pod brodą.
Ellie natychmiast odskoczyła.
– Nie próbuj tego!
– Czego? – W głosie Charlesa wyraźnie było słychać rozbawienie.
– Pocałować mnie!
– Dlaczego nie? Taka była przecież część naszej umowy, nieprawdaż?
– Owszem – przyznała Ellie. – Ale dobrze wiesz, że nie mogę zebrać myśli, kiedy to robisz. – Przypuszczała, że powinna zachować ten fakt dla siebie, ale jaki to właściwie ma sens, skoro on wiedział o tym równie dobrze jak ona?
Usta Charlesa rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
– Właśnie o to chodzi, moja droga.
– Może dla ciebie – odparowała, – Ale ja chciałam mieć szansę, żeby lepiej cię poznać, zanim wejdziemy… w tę fazę naszego związku.
– A więc dobrze. Co chcesz wiedzieć?
Ellie przez moment się zastanawiała, nie mając pojęcia, jak na to odpowiedzieć. W końcu oświadczyła:
– Chyba cokolwiek.
– Cokolwiek?
– Cokolwiek, co twoim zdaniem pozwoliłoby mi poznać hrabiego Billington, to znaczy Charlesa, lepiej.
Charles na chwilę się zamyślił, a w końcu uśmiechnął się i powiedział:
– Obsesyjnie sporządzam rozmaite spisy. Czy to interesująca informacja?
Ellie nie miała pewności, jakich prawd o sobie oczekuje z jego strony, lecz z pewnością nie spodziewała się czegoś takiego. Obsesyjnie sporządza spisy? To powiedziało jej o nim więcej niż jakiekolwiek hobby czy ulubiona rozrywka.
– Jakiego rodzaju spisy sporządzasz? – spytała.
– Rozmaite. Dotyczące wszystkiego.
– Czy zrobiłeś jakąś listę dotyczącą mnie?
– Oczywiście.
Ellie czekała moment z nadzieją, że Charles powie coś więcej, ale w końcu spytała niecierpliwie:
– Co na niej było?
Charlesa rozbawiła jej ciekawość.
– To była lista powodów, dla których uważałem, że będziesz dobrą żoną.
– Rozumiem. – Ellie bardzo chciała wiedzieć, jak długa była ta lista, pomyślała jednak, że takie pytanie mogłoby świadczyć o złym wychowaniu.
Charles pochylił się do niej, a w jego piwnych oczach błysnęły diabelskie ogniki.
– Lista miała sześć punktów.
Ellie odchyliła się.
– Jestem pewna, że nie spytałam cię o ich liczbę.
– Ale chciałaś.
Milczała.
– A teraz – oświadczył Charles. – Teraz ty musisz mi coś opowiedzieć o pannie Eleanor Lyndon.
– Ja już nie jestem panną Lyndon – przypomniała. Roześmiał się z tej pomyłki.
– Wobec tego o hrabinie Billington. Jaka ona jest?
– Często nie może utrzymać języka za zębami i to nie jest dla niej dobre – odparła.
– O, to już wiem!
Ellie skrzywiła się.
– Bardzo dobrze. – Przez moment się zastanowiła. – Kiedy jest ładna pogoda, lubi wziąć książkę i czytać na dworze. Często wraca dopiero po zachodzie słońca.
Charles ujął ją za rękę.
– Taką rzecz mąż powinien wiedzieć – stwierdził miękko. -Będę wiedział, gdzie cię szukać, jeśli kiedykolwiek mi zginiesz.
Podeszli w stronę jadalni. Po drodze Charles powiedział jeszcze:
– Wygląda na to, że suknia bardzo ci pasuje. Czy ci się podoba?
– O tak, to najpiękniejsza suknia, jaką kiedykolwiek nosiłam. Wymagała tylko bardzo drobnych poprawek. Jak zdołałeś zdobyć ją w tak krótkim czasie?
Charles nonszalancko wzruszył ramionami.
– Zapłaciłem krawcowej nieprzyzwoicie dużo.
Zanim Ellie zdążyła odpowiedzieć, dotarli do drzwi jadalni. Czekała tam już grupka gości, aby powitać młodą parę.
Weselne śniadanie minęło bez większych wydarzeń, jeśli nie liczyć przedstawienia Ellie ciotecznej babki Cordelii, która w tajemniczy sposób przepadła gdzieś na samą ceremonię i większą część śniadania. Ellie nie mogła się powstrzymać od spoglądania na puste miejsce, zastanawiając się, czy krewna męża ma jakieś obiekcje co do tego małżeństwa.
Charles przyłapał ją na tym i szepnął:
– Nie martw się. Ciotka Cordelia to ekscentryczka, lubi chadzać własnymi drogami. Jestem pewien, że wkrótce się pojawi.
Ellie nie wierzyła mu, dopóki starsza kobieta w sukni o kroju modnym co najmniej przed dwudziestoma laty wpadła do jadalni z krzykiem: „W kuchni się pali!".
Ellie i jej rodzina poderwali się z krzeseł (pani Foxglove była właściwie już w drzwiach), zorientowali się jednak, że Charles i jego rodzina nawet nie drgnęli.
– Ależ, Charles! – zawołała Ellie. – Nie słyszałeś? Coś trzeba zrobić!
– Ciotka Cordelia zawsze twierdzi, że gdzieś się pali – odparł Charles. – Wydaje mi się, że lubi dramatyczne sytuacje.
Cordelia podeszła do Ellie.
– To ty musisz być panną młodą – oświadczyła bez ogródek.
– Tak.
– To dobrze. Przyda nam się ktoś taki. – Obróciła się i odeszła, pozostawiając Ellie z ustami otwartymi ze zdumienia.
Ellie usiadła z powrotem na krześle, zastanawiając się, czy w każdej arystokratycznej rodzinie jest niezamężna ciotka wariatka, ukrywana na strychu.
– Czy są jeszcze jacyś inni krewni, którym chciałbyś mnie przedstawić? – spytała słabym głosem.
– Jeszcze tylko mój kuzyn CeciI – odparł Charles, wyraźnie powstrzymując śmiech. – Ale on tu nie mieszka. To prawdziwa ropucha.
– Ropucha w rodzinie? – szepnęła Ellie z cieniem uśmiechu. -To bardzo dziwne. Nie sądziłam, że Wycombe'omc mają odgałęzienie do płazów.
Charles chichotał.
– Owszem, wszyscy jesteśmy doskonałymi pływakami!
Tym razem to Ellie się roześmiała.
– Będziesz mnie musiał kiedyś nauczyć pływać. Nigdy nie opanowałam tej sztuki.
Ujął jej rękę i podniósł do ust.
– To będzie dla mnie zaszczyt. Pojedziemy nad staw, gdy tylko zrobi się ciepło.
Dla wszystkich obserwatorów wyglądali na młodą, do szaleństwa zakochaną w sobie parę.
Kilka godzin później Charles siedział w swoim gabinecie na przechylonym krześle, z nogami opartymi o brzeg biurka. Czuł, że Ellie potrzebuje odrobiny samotności, chociażby po to, żeby się rozpakować i zapoznać z nowym otoczeniem. Przyszedł więc tutaj, tłumacząc się, że ma kilka spraw do załatwienia. Administrowanie posiadłością wymagało sporo czasu, zwłaszcza gdy ktoś chciał robić to uczciwie. Postanowił, że popracuje trochę w gabinecie i upora się ze sprawami, które nagromadziły się w ciągu ostatnich paru dni. Zajmie się swoimi interesami, podczas gdy Ellie będzie się zajmować swoimi.
Westchnął głośno, z całej siły starając się zignorować fakt, że wprost płonie z pożądania do żony.
"Urodzinowy prezent" отзывы
Отзывы читателей о книге "Urodzinowy prezent". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Urodzinowy prezent" друзьям в соцсетях.