– Zaakceptowali cię, bo uznali, że jesteś niegroźny. Nikt przecież nie może cię nawet dotknąć, żebyś nie jęczał. A ja sypiam na kanapie w salonie.

– Jaka szkoda! Zmieścilibyśmy się tu oboje bez trudu. Ale oczywiście jeszcze nie teraz. – Popatrzył na nią i westchnął. – Nie, to w ogóle niemożliwe. Pospiesz się, Liv, dorastaj jak najszybciej!

Liv zaśmiała się uszczęśliwiona.

– A Tulla prosiła o wybaczenie za zachowanie na balu. Ojciec natomiast uważa, że jesteś nadzwyczajnym chłopcem… Jo, oni nas lubią!

– Oczywiście, że lubią, czyż mogło być inaczej?

Głucha detonacja wstrząsnęła domem.

– Zamek duchów wyleciał w powietrze – rzekł Jo.

– A ty tego nie widziałeś.

Przez chwilę patrzyli na siebie z powagą, a potem Liv zarzuciła ręce na szyję Jo, który wrzasnął z bólu. Puściła go pospiesznie i szepnęła:

– Ty moje fantastyczne życie… Ty mój cudowny Jo.

On powtórzył cichutko, z czułością w głosie:

– Ty cudowna Liv…

Margit Sandemo

  • 1
  • 32
  • 33
  • 34
  • 35
  • 36