– Rozumiem…
– No i jeszcze to moje dziewictwo na wagę racji stanu… – Uśmiechnęła się. – Mówiąc szczerze, doskwierało mi to. Stałam się przecież kobietą, żyłam w świecie, gdzie seks traktowany jest jako normalna sfera życia, panuje równouprawnienie i nie ma tego obłędnego kultu czystości. Jednak pamiętałam, że jestem księżniczką i nie zamierzałam zawieść ojca.
– I żaden facet nie próbował zmienić twojego zdania?
– Kilka razy się zadurzyłam. Randki, spacery, a potem… – Sabrina przygryzła wargę. – A potem dochodziło do rozmowy o seksie. Wtedy mówiłam, kim naprawdę jestem i że muszę zachować dziewictwo. Oraz że ten, kto mi je odbierze, narazi się na zemstę króla Hassana. Żaden z chłopaków nie wykazał się klasą. Uciekali, gdzie pieprz rośnie.
– Świetnie ich rozumiem. – Kardal był wyraźnie rozbawiony.
– A ty mówiłeś znajomym, kim jesteś?
– Istnienie Miasta Złodziei jest tajemnicą, więc nie miałem wyboru. Poza tym, gdybym powiedział, że jestem księciem, ludzie inaczej zaczęliby się do mnie odnosić.
– No właśnie. Też ukrywałam przed przyjaciółmi moje pochodzenie, co powodowało liczne niedopowiedzenia. Tak bardzo pragnęłam bliskości, ale bez wyznania prawdy była ona niemożliwa.
Kardal przewrócił się na plecy i pociągnął ją za sobą.
– Ja mogłem przynajmniej porozmawiać z dziadkiem. Świetnie mnie rozumiał.
– Wciąż za nim tęsknisz.
– Umarł cztery lata temu, a nie ma dnia, żebym o nim nie myślał. Mam tyle pytań, na które nikt nie zna odpowiedzi. Odkąd go zabrakło, nie ma nikogo, kto potrafiłby mnie zrozumieć.
Miał przecież ojca, lecz Givon wciąż był zakrytą kartą.
Sabrina wiedziała, że nawet gdyby okazał się człowiekiem mądrym i szlachetnym, musi wiele wody upłynąć, nim relacje między nim i Kardalem staną się bliskie.
– Szkoda, że twój ojciec tak się zachował.
– Źle postąpił wobec matki i mnie, to prawda, ale mądrze włada El Baharem.
– Żałuję, że nic nie mogę dla ciebie zrobić. Chciałabym ci jakoś pomóc – wyznała szczerze. – Jeśli to ci ulży, to chętnie cię wysłucham. Nie znam się na zarządzaniu miastem, ale sporo się domyślam, poza tym studiowałam historię, więc znam się trochę na polityce. No i płynie we mnie królewska krew. Wrodzony instynkt sprawia, że wiem więcej, niżbym chciała.
– Dziękuję ci. Dobrze jest mieć kogoś, z kim można porozmawiać o różnych sprawach. – Spojrzał na nią uważnie. – Teraz już wiem, że jesteś inna, niż początkowo sądziłem.
– Nie chcę nawet słuchać, co dawniej o mnie myślałeś. Paparazzi zrobili mi wielką krzywdę. A przecież jestem zupełnie inna.
– Tak… Książę trolli to najszczęśliwszy mężczyzna na świecie. – Gwałtownie wstał. – Dziękuję ci, Sabrino. – Pocałował ją w usta. – Uczyniłaś mi wielki zaszczyt. -Uśmiechnął się. – Żadna kobieta nie zdołała mnie tak podniecić. – Ruszył do drzwi.
Gdy została sama, wtuliła twarz w poduszkę. Co za dziwne spotkanie, pomyślała. Nie rozumiała Kardala, a mimo to go lubiła. Zastanawiała się, ile czasu minie, zanim znowu jej dotknie… i poczuła przenikający ciało dreszcz.
ROZDZIAŁ 10
Sabrina, Kardal, Rafe i Cala siedzieli wokół antycznego owalnego stołu w sali przylegającej do sali tronowej. Sabrina była tak pochłonięta podziwianiem wnętrza, że mimo wagi spotkania trudno jej było się skupić na wypowiedziach poszczególnych osób. Wspaniałe gobeliny, obrazy, arcydzieła sztuki złotniczej, nieocenionej wartości meble. Do tego dochodził cudowny widok przez okno. Nie, nie na pustynię, tylko na bujny ogród, pełen egzotycznych roślin i kwiatów z całego świata.
– Sabrina? – W głosie Kardala brzmiało zniecierpliwienie.
– Tak? Och, przepraszam. – Oderwała wzrok od portretu królowej Wiktorii.
– Kardal i ja wychowaliśmy się w tym zamku, więc jesteśmy przyzwyczajeni do tych wszystkich wspaniałości. Zdaję sobie jednak sprawę, że zgromadzone tu bogactwo może przytłaczać kogoś, kto widzi to pierwszy raz. – Cala uśmiechnęła się do Sabriny.
– Nie tylko o to chodzi – odpowiedziała z przejęciem i złością. – Wiele z tych skarbów znajduje się w fatalnym stanie i grozi im całkowite zniszczenie. Na przykład światło słoneczne to dla gobelinów powolna śmierć, a te wiszą na wprost okien.
– Do diabła, gobelinami zajmiesz się później. – Kardal zgromił ją złym wzrokiem. – Teraz mamy zająć się wizytą króla El Baharu.
Dyplomatycznie skinęła głową, rezygnując z kłótni. Był to mądry ruch, choć Kardal zachował się skandalicznie. Jednak od kiedy zgodził się na wizytę króla Givona, na ogół tak się zachowywał. Chodził wściekły i ryczał na wszystkich jak lew, ponieważ jednak rozumieli, w jakim jest stanie ducha, wybaczali mu to.
Sabrina wzięła do ręki blok z notatkami.
– Ile osób będzie liczyła świta króla Givona? Czy zamkowe stajnie pomieszczą ich wielbłądy i konie?
– Zapewniam cię, że król El Baharu nie zjawi się tu na wielbłądzie – zadrwił Kardal.
Sabrina miała ochotę pokazać mu język, ale się opanowała.
– A niby skąd miałabym to wiedzieć? – burknęła. – O ile wiem, do zamku nie prowadzą żadne utwardzone drogi, tylko tradycyjne pustynne szlaki, więc konwój samochodów miałby trudności z poruszaniem się w takim terenie. Poza tym zwracałby na siebie uwagę i mógłby zdradzić lokalizację miasta.
Siedziała obok Kardala, z Rafe'em po prawej ręce, a Cala zajęła miejsce na wprost nich. W towarzystwie matki Kardala Sabrina czuła się swobodnie, ale obecność Rafe'a denerwowała ją i napełniała niepokojem. Wydawał się jej niebezpieczny nawet wtedy, kiedy spokojnie siedział na krześle.
– Masz rację – powiedział Kardal. – Zmotoryzowany konwój byłby niebezpieczny. Dlatego król Givon przyleci helikopterem. Towarzyszyć mu będzie pilot i agent ochrony, tak więc za jego bezpieczeństwo odpowiadają nasze służby.
– Żadnej świty? – zdumiała się Sabrina, na co Kardal aż zesztywniał, jej pytanie bowiem dotknęło bardzo delikatnej sprawy. Wręcz wiedziała, o czym książę myśli w tej chwili. Givon, przyjeżdżając bez znamienitej świty i obstawy, albo demonstracyjnie chce okazać pełne zaufanie władcy Miasta Złodziei, albo też, równie demonstracyjnie, sygnalizuje brak szacunku. Sprawa rozstrzygnie się dopiero po przybyciu króla. – Mój ojciec zawsze podróżuje w towarzystwie co najmniej kilkunastu osób, nawet gdy jedzie na wakacje. – Spojrzała na Kardala. – A może król Givon ograniczył liczbę osób ze względu na osobisty charakter wizyty? Ma przecież poznać swojego syna.
– Właśnie – przytaknęła szybko Cala i z wdzięcznością uśmiechnęła się do Sabriny. – Zależało mu, aby wizyta miała ściśle prywatny charakter, a zbyt liczne grono by to uniemożliwiło. Podczas telefonicznej rozmowy doszliśmy do wniosku, że najlepiej zrobi, gdy przyjedzie sam.
– Rozmawiałaś z nim?! – Ton głosu Kardala sugerował, że Cala porozumiała się za plecami księcia z największym wrogiem państwa.
– Nawet kilka razy – stwierdziła spokojnie. – Przecież inaczej nie doszłoby do tej wizyty.
Zapadła pełna napięcia cisza. Sabrina spojrzała błagalnie na Rafe'a. Tylko on w tym gronie jeszcze nie naraził się Kardalowi, więc mógł uratować sytuację. Ku jej zdumieniu poszedł za jej sugestią.
– Z zapewnieniem bezpieczeństwa podczas pobytu króla nie będzie żadnych kłopotów – powiedział gładko. – Jak zrozumiałem, Sabrina ma zaplanować przebieg wizyty, więc kwestie bezpieczeństwa będę ustalał bezpośrednio z nią. – Spojrzał na Kardala. – Jak już wiem, zamierzasz mu pokazać nasze centrum dowodzenia. Może to rozszerzyć również na bazę lotniczą?
Sabrina od tygodnia wciąż o nich słyszała.
– Gdzie one się znajdują? – zapytała. – To znaczy czy są daleko od miasta?
– Przykro mi, ale tej informacji nie mogę ci udzielić. – Rafe ledwie zauważalnie uśmiechnął się.
– Ponieważ stanowię poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa lotniczych eskadr – ironizowała Sabrina, patrząc na Kardala. – Niech no zgadnę. Jeżeli Rafe zdradzi mi lokalizację bazy, to zaraz potem będzie mnie musiał zabić, tak?
Kardal spojrzał na Sabrinę. Zauważyła, że nie był już taki wściekły jak przed chwilą.
– Tak, a to sprawiłoby mi przykrość.
– Również nie byłabym tym specjalnie zachwycona. Zapytam więc inaczej: ile czasu zajmie wam obejrzenie tej tajnej bazy lotniczej i centrum ochrony?
Kardal zaczął się wiercić na krześle, jak ktoś, kto nagle poczuł się niezręcznie.
– Na bazę lotniczą wystarczy nam jedno popołudnie – wyjaśnił Rafe. – Jeśli zaś chodzi o centrum ochrony, możemy tam pójść w każdej chwili. Godzina będzie aż nadto, by z grubsza wszystko objaśnić. Sabrino, jakoś to umieść w harmonogramie.
Kardal miał jeszcze bardziej niepewną minę, natomiast Sabrina była bliska furii.
– A więc centrum dowodzenia znajduje się w zamku – stwierdziła lodowato.
– Oczywiście, że w zamku. – Rafe wzruszył ramionami.
– Pozwól, że zgadnę. – Sabrina odwróciła się do Kardala. – W centrum jest prąd, komputery, faksy, telefony i dostęp do Internetu.
– Chciałem ci o tym powiedzieć – mruknął niepewnie.
– Kiedy?! Jak już mnie tu nie będzie?
– Wcale nie. Na początku rzeczywiście nie chciałem, żebyś o tym wiedziała, a później zwyczajnie zapomniałem. – Wreszcie podniósł wzrok. – Jestem Księciem Złodziei, a ty jesteś moją niewolnicą i nie masz prawa mnie wypytywać. W obrębie tych murów moje słowo jest prawem.
– Ty wstrętny draniu! – wrzasnęła. – Trzymałeś mnie w pokoju, w którym nie ma nawet bieżącej wody, jak jakąś czternastowieczną nałożnicę. Czy zdajesz sobie sprawę, że…
Urwała, poczuwszy na sobie intensywny wzrok zgromadzonych osób. No tak, użyła słowa „nałożnica". Sabrina gwałtownie się zaczerwieniła.
Starała się zapomnieć, co trzy dni temu zaszło między nią a Kardalem. Aż do tej pory uważała, że całkiem dobrze sobie z tym poradziła, choć co prawda nocami przychodziły dziwne sny i czasami zdarzało się jej zamyślić, coś jej się z czymś kojarzyło, powracały niechciane wspomnienia. W obecności Kardala też nie zawsze zachowywała wewnętrzny spokój. Poza tym jednak nic się nie zmieniło, jakby tamto wydarzenie nie miało miejsca.
"Uprowadzenie księżniczki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Uprowadzenie księżniczki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Uprowadzenie księżniczki" друзьям в соцсетях.