Jednak odkąd poznała Kardala, wszystko się zmieniło. Sabrina zaczęła marzyć.
Ktoś zapukał do drzwi, a po chwili wszedł Rafe. Skinął głową Sabrinie, po czym przestał na nią zwracać uwagę i powiedział do księcia:
– Zbliża się pora telekonferencji.
– Zamówienie dwunastu odrzutowców nie jest wcale taką prostą sprawą. – Kardal spojrzał na Sabrinę. – Dziękuję ci za pomoc. – Delikatnie musnął ustami jej wargi i ruszył za Rafe'em do wyjścia.
Oszołomiona Sabrina usiłowała zrozumieć zachowanie Kardala. Czy ten pocałunek miał jakieś znaczenie? Czy też był nic nieznaczącym gestem?
Chciała, by coś znaczył. By się liczył.
I nagle poczuła, że jest szczęśliwa, choć nie było ku temu żadnego powodu.
Otrząsnęła się. Czekało ją dużo pracy. Na dzisiejszy wieczór zaplanowała lustrację pokoi gościnnych i wybór apartamentów dla króla. Musiała też się dowiedzieć, ile osób będzie liczyła jego świta, a w tym najlepiej orientowała się Cala.
Dlaczego matka Kardala po tylu latach zaprosiła Givona do Miasta Złodziei? Co czuła do mężczyzny, który zgodnie z ohydną tradycją uwiódł ją, gdy miała zaledwie osiemnaście lat, a potem przez trzydzieści lat ignorował?
Sabrina zmarszczyła czoło. Givon, gdy przyjechał do Cali, był już żonaty. O jednym z jego synów pisano niedawno w prasie, podając przy tym dokładną datę urodzenia. Wynikało z tego, że kiedy Givon przebywał w Mieście Złodziei, jego ukochana żona była w ciąży. Jak mógł się zgodzić na coś takiego? Co się za tym wszystkim kryło?
Zauważyła, że Kardal zapomniał zabrać swój płaszcz. Gdy podniosła go z łóżka, by powiesić w szafie, wyczuła w kieszeni coś niedużego i kanciastego. Był to telefon komórkowy. Sabrina roześmiała się. Pośrodku pustyni? Przecież tu na pewno nie ma zasięgu.
A jednak był. Sabrina przypomniała sobie, co Kardal mówił jej o polach naftowych i elektronicznych systemach monitoringu używanych do ich ochrony. A więc i do Miasta Złodziei dotarła nowoczesność, choć Sabrina, którą umieszczono w komnacie urządzonej jak w czternastym wieku, dotąd nie zdawała sobie z tego sprawy.
Szybko wystukała numer do biura swojego ojca.
– Mówi księżniczka Sabra – powiedziała do asystentki. – Chciałabym mówić z ojcem.
– Oczywiście, Wasza Wysokość. Proszę poczekać, już łączę.
Sabrina nie była pewna, czy dobrze robi, dzwoniąc do ojca. Co tak naprawdę chciała mu powiedzieć? Czy była gotowa, by wrócić do Bahanii? Czy w związku z jej porwaniem Kardal będzie miał kłopoty?
Co za głupie pytanie! Oczywiście, że będzie miał kłopoty. Ojciec jej nie kochał, ale wysoko cenił honor rodu i takiej hańby nie popuści.
Ale czy naprawdę chciała, żeby Kardal został ukarany? Jak się wtedy potoczą losy projektu połączonych sił powietrznych? Czy fakt, że została porwana, wszystko zniweczy? A jeśli jej ojciec naprawdę przybędzie do Miasta Złodziei, żeby ją ratować? Czy jest gotowa, by…
– Sabrina?
– Tak, ojcze, to ja. Jestem…
– Wiem, gdzie jesteś od chwili, kiedy tam przybyłaś. Co prawda miałem nadzieję, że wszystko ułoży się inaczej, ale nie jestem zaskoczony, że Kardal tak szybko chce się ciebie pozbyć. – Król westchnął ciężko. – Sama widzisz, że nikt cię nie potrzebuje i że nie ma z ciebie żadnego pożytku. Nie chcę cię z powrotem w pałacu. Zostaniesz w Mieście Złodziei, może wreszcie czegoś się nauczysz.
Połączenie zostało przerwane. Sabrina ciężko opadła na łóżko. Czuła się tak strasznie upokorzona. Nawet ojciec nie interesował się jej losem. Co prawda to całe porwanie było tylko jakąś grą Kardala, ale co by było, gdyby ją źle traktował? Gdyby zrobił jej krzywdę? Lecz ojciec nawet się nie spytał, jak jego córka się czuje. Wcale go to nie obchodziło. Nigdy mu na niej nie zależało. Co z tego, że wiedziała o tym od zawsze? Wcale przez to mniej nie bolało. Jest sama na tym świecie, nikt jej nie kocha. Nawet ojciec, nawet matka. Rozpłakała się bezradnie.
Nagle coś ciepłego musnęło jej policzek, a materac ugiął się pod jakimś ciężarem. To Kardal siedział na krawędzi jej łóżka.
– Co się dzieje? – zapytał łagodnie.
Próbowała odpowiedzieć, lecz jeszcze bardziej się rozpłakała. Kardal nie złościł się ani jej nie strofował, tylko objął Sabrinę i mocno ją przytulił.
– Wszystko będzie dobrze…
A ona bardzo pragnęła, by jego słowa się sprawdziły.
ROZDZIAŁ 9
– Jestem przy tobie – powiedział cicho i spokojnie i czekał aż Sabrina się uspokoi.
Pomyślał, że jej płacz i łzy powinny mu przeszkadzać, ale wcale tak nie było. Jego matka nigdy przy nim nie płakała, a jedyne kobiece łzy, jakie widział, należały do tych nielicznych dziewczyn, z którymi romansował. Miał jednak wrażenie, że w ten sposób próbowały nim manipulować. Jednak Sabrina nie mogła wiedzieć, że przyjdzie do niej akurat w tej chwili.
Budziła w nim dziwne instynkty opiekuńcze. Nigdy dotąd tego nie przeżywał. Poza tym martwił się, że jest nieszczęśliwa, a przecież chodziło tylko o kobietę. Mimo to wcale nie czuł się zniecierpliwiony jej szlochaniem. Nie miał również ochoty powiedzieć, że cokolwiek się wydarzyło, jest to jej prywatna sprawa, z którą musi sobie poradzić sama.
Wreszcie Sabrina uspokoiła się na tyle, że mogła mówić.
– Znalazłam twój telefon.
Kardal zaklął cicho.
– Zostawiłem go w płaszczu.
– Zadzwoniłam do Bahanii, do ojca.
Kardal zesztywniał. Co takiego Hassan jej powiedział? Czy wspomniał coś o zaręczynach? Czy teraz Sabrina odejdzie od niego i wróci do Bahanii lub Kalifornii?
Znowu się rozpłakała.
– Powiedz mi, co się stało.
– Mówiłeś, że czekasz, aż ojciec zapłaci za mnie okup. Pomyślałam więc, że jeśli z nim porozmawiam… Myślałam, że będzie się o mnie martwił, ale myliłam się. Nie wiem, co ci obiecał, ale wygląda na to, że nie zamierza za mnie zapłacić. Powiedział, że wcale go nie dziwi pośpiech, z jakim chcesz się mnie pozbyć, i że nie ma zamiaru przyjąć mnie z powrotem. Mam zostać w Mieście Złodziei i to ma być dla mnie nauczka.
Sabrina znów zaczęła płakać. Kardal zaklął pod nosem i mocno ją przytulił.
Uznał, że król Hassan paskudnie potraktował swoją córkę, chłodno i obojętnie. Nie miał do tego prawa, choćby nie wiedzieć jak mocno był nią rozczarowany. Ale przecież Hassan miał mnóstwo okazji, by dobrze poznać Sabrinę i dowiedzieć się, jaka jest naprawdę. Lecz nie wykorzystał tego.
Oczywiście musiał wiedzieć, że to, co pisały o niej gazety, nie było prawdą. Jednak Kardalowi chodziło o coś więcej. Hassan był pewien, że jego córka jest pusta, głupia i postrzelona. Miał ją za kobietę kompletnie bezwartościową.
– Czego jego zdaniem miałabym się tutaj nauczyć? Czy ojciec chce, żebym się nauczyła, jak być dobrą niewolnicą? – Sabrina pokręciła głową. – Przecież jestem jego rodzoną córką. Dlaczego to się dla niego nie liczy?
– Obaj nasi ojcowie to idioci – oświadczył Kardal. – Ktoś powinien popracować nad ich charakterami.
Sabrina wreszcie lekko się uśmiechnęła.
– Zawsze wiedziałam, że mu na mnie nie zależy. Liczyli się tylko moi bracia i oczywiście koty. Próbowałam się z tym pogodzić, ale to zawsze boli tak samo.
Gdy Kardal odgarnął włosy z jej twarzy, rude loki owinęły się wokół jego palców. Przesunął kciukami po policzkach Sabriny, ocierając łzy.
– Król Hassan nie wie, jak wiele stracił przez to, że nie chciał cię lepiej poznać. Minął zaledwie tydzień, a ja już wiem, że prasa napisała o tobie same kłamstwa. Wiem też, że jesteś inteligentna i uparta. Choć brak ci rozrywek, nie narzekasz z powodu pobytu w mieście. Dobrze znasz i rozumiesz historię naszych krajów. Nauczyłaś się nawet języka starobahańskiego.
– Niezbyt dobrze, jak widziałeś.
– A ja nie znam go w ogóle. – Uśmiechnął się. Sabrina spojrzała na niego ciepło.
– Dziękuję ci. Ani moi rodzice, ani bracia nie potrafią tak ze mną rozmawiać. Twoje słowa wiele dla mnie znaczą. Niestety moja rodzina, a szczególnie ojciec, ma inną opinię o mnie. Gdyby wyżej mnie cenił, być może nie zaręczyłby mnie z mężczyzną, którego nawet nie widziałam na oczy.
Kardal zesztywniał.
– Czy teraz, jak do niego zadzwoniłaś, rozmawialiście o zaręczynach?
– Nie. – Sabrina wysunęła się z jego objęć i wzruszyła ramionami. – Bo o czym tu rozmawiać? Mądry król zdecydował, głupia księżniczka ma się słuchać. A przecież tu chodzi o moje życie! Jak mam polubić, nie mówiąc już o miłości, człowieka, którego poznam w dniu ślubu. Wszystkim ludziom wolno marzyć o szczęściu i do niego dążyć, lecz mnie to jest odebrane. – Zamrugała, by powstrzymać napływające do oczu łzy. – Mam poślubić starego, odrażającego dziada z trzema żonami.
– Księcia trolli – mruknął Kardal.
– Tak, obrzydliwy książę trolli. – Wzdrygnęła się.
– Twój ojciec nie zgodziłby się na taki związek.
– Wręcz przeciwnie, już to zrobił. Z tego małżeństwa mają wyniknąć jakieś korzyści polityczne dla Bahanii, a moje szczęście nie ma żadnego znaczenia.
Siedziała pośrodku łóżka, wyprostowana, z uniesioną głową. Mimo zapuchniętych oczu i wilgotnych od łez policzków, biła z niej prawdziwie książęca godność i duma.
Chciał wyznać Sabrinie, że los, który ją czeka, nie będzie aż tak okropny. Jej przyszły mąż ani nie ma żon, ani nie jest stary. Lecz Kardal nie był jeszcze gotowy, by zdradzić jej prawdę. Musiał być całkiem pewien.
– Wszystko, czego pragnęłam, to znaleźć kogoś, komu będzie na mnie zależało. Kogoś, dla kogo będę ważna, i kto będzie lubił przebywać ze mną – powiedziała cicho. – Nikt nigdy mnie nie chciał, nigdy nikomu nie byłam potrzebna. Ani moim rodzicom, ani moim braciom. Nikomu.
Mógłby teraz wyznać, jak bardzo jej pragnie, lecz nie zrobił tego. Sabrinie chodziło nie o fizyczne pożądanie, lecz o uczucia. Musiał się z tym liczyć, choć zarazem nie pojmował, dlaczego kobietom tak bardzo zależy na miłości. Nie rozumiały, że wzajemny szacunek i wspólne cele są dużo ważniejsze.
"Uprowadzenie księżniczki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Uprowadzenie księżniczki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Uprowadzenie księżniczki" друзьям в соцсетях.