Idąc korytarzem, rozmyślała o tym, że dotąd wolała być sama. Cierpiała w niewoli i nie chciała nikogo widzieć.
Czytała książki, których miała mnóstwo do dyspozycji, poza tym Adiva dostarczała jej gazety i magazyny. Ale dwa dni temu, kiedy Kardal ją pocałował, cały świat stanął do góry nogami.
Po prostu czuła się cudownie w jego objęciach, całą sobą chłonęła pieszczoty i oddawała je. Pragnęła, by to się powtórzyło. Dotąd żaden mężczyzna nie dał jej nawet nędznej namiastki tej przyjemności, jakiej zaznała z Kardalem. Czy to on był wyjątkowy? A może działo się coś gorszego?
Od kiedy pojęła, jakiego rodzaju związki łączyły jej matkę z mężczyznami, obawiała się, że pewnego dnia może się stać taka sama jak ona. Sabrina jednak nie chciała, by jej życiem rządziła namiętność. Nie chciała podejmować błędnych decyzji tylko dlatego, że jakiś mężczyzna zaspokoi ją w łóżku. Jeżeli już miała się zakochać, to w kimś, kto będzie myślał tak samo jak ona. Pragnęła porozumienia dusz, a nie wyłącznie ciał. Chciała, aby jej kochanek był człowiekiem, którego będzie mogła szanować. Chciała też, by on szanował ją. Namiętność jawiła się jej jako coś przemijającego i niebezpiecznego.
Dotarła do miejsca, gdzie przy schodach korytarz się rozwidlał. Uznała, że idąc dotychczasową drogą, może znaleźć wyjście z zamku. Gdyby zaś zeszła schodami, miała szansę dotrzeć do miejsca, gdzie przechowywane są skarby pustynnych łupieżców.
Bardzo chciała się stąd wydostać i przestać myśleć o tym, co zaszło między nią i Kardalem, ale ponad wszystko pragnęła zobaczyć zgromadzone w zamku złodziejskie łupy. Mówiąc sobie, że zachowuje się jak idiotka, zaczęła zbiegać po schodach.
Od tamtego dnia, kiedy Kardal ją pocałował, widziała go tylko dwa razy, podczas wspólnego obiadu i kiedy zaproponował jej obejrzenie filmu. Ponieważ pokaz miał się odbyć w większym gronie, odmówiła, wstydząc się niewolniczych kajdan. Jednak za każdym razem, gdy koło niej pojawiał się Kardal, jej serce waliło jak oszalałe, a wspomnienia pocałunków i pieszczot wypierały wszystkie inne myśli. Sabrina wiedziała, że jeśli nie uodporni się na niego, będzie z nią naprawdę źle.
Stanęła na chwilę, aby przyjrzeć się przepięknemu siedemnastowiecznemu gobelinowi. Szybko jednak stwierdziła, że jest w złym stanie i wymaga oczyszczenia i fachowej konserwacji. Już się zorientowała, że Kardal nie ma pojęcia o profesjonalnym przechowywaniu dzieł sztuki i ich katalogowaniu. Będzie musiała mu to ostro i odważnie wypomnieć.
Wreszcie schody skończyły się i Sabrina zobaczyła przed sobą kilkoro masywnych, drewnianych drzwi zamkniętych na potężne zamki. A więc dotarła do skarbca Miasta Złodziei! Tylko drobiazg: jak dostać się do środka?
– Zwiedzasz czy kradniesz?
Przestraszona Sabrina krzyknęła, a gdy się obejrzała, zobaczyła, że na najniższym stopniu schodów stoi wysoki, potężnie zbudowany blondyn ubrany w ciemny mundur. W jego wzroku było coś, co napełniało strachem.
Przestraszona przyłożyła rękę do bijącego gwałtownie serca i starała się wyrównać oddech.
– Zwiedzam. Chciałabym zobaczyć legendarne skarby Miasta Złodziei. Zawodowo zajmuję się historią tego regionu. A ty kim jesteś?
– Rafe Stryker, szef służb bezpieczeństwa.
– Przecież jesteś Amerykaninem! – zdumiała się. – Jakim cudem powierzono ci taką funkcję w Mieście Złodziei?
– Książę Kardal zatrudnia najlepszych ludzi.
– Rozumiem… – Pyszałkowate słowa aż prosiły się o ironiczna ripostę, jednak oczy Rafe'a Strykera były jak lodowiec, co nakazywało największą ostrożność. Kardal był niebezpieczny przez swój ognisty temperament, ale to Sabrina rozumiała znakomicie. Natomiast nie pojmowała i bała się chłodu.
– Rozumiem, że jesteś księżniczką, którą Kardal znalazł, gdy zabłąkała się na pustyni.
– Przynajmniej tak głosi jedna z wersji. – Spojrzała na kaburę z pistoletem wiszącą u jego pasa. – Czy masz za zadanie zaprowadzić mnie pod bronią do mojej komnaty?
– Ależ skąd! – Rafe wyjął z kieszeni klucze i zaczął otwierać drzwi. – Wydano mi polecenie, abym pokazał ci to, co cię zainteresuje.
– Och! Naprawdę zobaczę legendarne skarby?!
– Spójrz, księżniczko.
W zaciemnionym pomieszczeniu stało na postumentach kilkanaście szklanych gablotek oświetlonych żarówkami. Sabrina zauważyła z żalem, że przy eksponatach nie ma podpisów i muzealnych metryczek, a potem już tylko podziwiała wspaniałe eksponaty. Przez chwilę syciła wzrok wielkanocnymi jajkami Fabergego, prawdziwym cudem kunsztu złotniczego, następnie jej uwagę przykuła gablotka, w której leżało dwanaście wysadzanych brylantami diademów. W pozostałych gablotkach zgromadzono drogocenną i artystycznie doskonałą biżuterię pochodzącą z różnych stron świata, a także niewiarygodne wręcz okazy kamieni szlachetnych, w tym rubin wielkości niedużego melona.
– Tak nie można – wyszeptała. – Kardal powinien to natychmiast zwrócić.
– Musisz to sama omówić z szefem. Moje zadanie polega na tym, aby bez pozwolenia nikt niczego stąd nie zabrał.
Spojrzała na niego kpiąco.
– Rozumiem. Nie wolno okradać złodziei.
– Jak widać, nie wolno. – Gdy machnął ręką, rękaw bluzy przesunął się, odsłaniając tatuaż na prawym przegubie.
Sabrina chwyciła go za rękę.
– Nosisz na ręku książęcy symbol. – Zdumiona patrzyła na herb Miasta Złodziei przedstawiający zamek i pustynnego lwa. Wiedziała, że taki tatuaż mogli nosić tylko ci, którzy… Spojrzała w zimne oczy Rafe'a. – Narażając swe życie, uratowałeś Księcia Złodziei. W ten sposób zdobyłeś absolutne zaufanie Kardala oraz otrzymałeś tytuł szejka.
– Widzę, że znasz historię swojego kraju.
– Znam. Czy Kardal obdarował cię ziemią?
– Owszem, coś tam dostałem. – Wzruszył ramionami. – Mam też jakieś kozy i wielbłądy. Proponowano mi także kilka żon, ale odmówiłem.
– Kim jesteś?
– Pracuję tu.
Akurat, pomyślała. Rafe Stryker nie był zwykłym pracownikiem. Kardal będzie musiał jej odpowiedzieć na kilka pytań dotyczących jego zastępcy.
I najważniejsza sprawa. Trzeba coś zrobić z tymi skarbami, z owym łupem pustynnych złodziei…
Sabrina ruszyła do swojej komnaty.
ROZDZIAŁ 7
Tego wieczoru Kardal wyszedł ze swojego biura około szóstej. Na ogół pracował dłużej, ale odkąd Sabrina znajdowała się w zamku, kończył urzędowanie coraz wcześniej. Dziwne…
Wszystko, co robię, służy temu, by Sabrina zrozumiała, jak powinna się zachowywać, uspokajał się w duchu. Im lepiej zrozumie, czego się od niej oczekuje, tym większa szansa, że nasze małżeństwo będzie udane.
Oczywiście, o ile w ogóle do niego dojdzie. Bo Kardal jeszcze nie podjął w tej sprawie ostatecznej decyzji.
Po ich pocałunkach wiedział, że fizycznie pasują do siebie wspaniale. Musiał przyznać, że w tych krótkich pieszczotach było coś więcej niż zwykła namiętność. Była w tym zapowiedź eksplozji, jakiej nigdy dotąd nie doświadczył, a zarazem coś ulotnie pięknego, wręcz wzruszająco rzewnego.
Czegoś takiego nigdy by się nie spodziewał. Takie odczucia były mu dotąd zupełnie obce.
W ogóle z Sabriną było zupełnie inaczej, niż początkowo zakładał, a sprawa jej dziewictwa wszystko wywracała do góry nogami. Był całkowicie przekonany, że ma do czynienia z rozpustną Amerykanką. Chciał sprawdzić, czy fama o jej erotycznym kunszcie odpowiada prawdzie, a potem zastanowić się, czy chce mieć taką żonę. Teraz jednak coraz więcej faktów wskazywało, że ma do czynienia z kobietą niewinną, a to znaczyło, że nie wolno mu jej posiąść aż do chwili, gdy zostaną małżeństwem. Gdyby zrobił to wcześniej, to nawet fakt, że są zaręczeni, nie uchroniłby go przed słusznym gniewem i zemstą jej ojca.
Kardal pchnął drzwi i wszedł do komnaty Sabriny. Jak zwykle była u siebie i czekała na niego. Tym razem jednak nie powitała go uśmiechem.
– Nie mogę w to uwierzyć! – Jej oczy ciskały błyskawice. – Nie należą do ciebie, nie wolno ci ich tu trzymać!
– Czyżbym miał więcej niewolnic? Dotąd wiedziałem tylko o tobie. – Był naprawdę zdumiony.
Prychnęła wściekle.
– Nie mogę uwierzyć, że zrabowane skarby nadal zamierzasz trzymać w ukryciu. Czyżbyś nie miał sumienia? To wszystko trzeba oddać prawowitym właścicielom.
– Ach tak, Rafe wspominał, że natknął się na ciebie w podziemiach.
Podszedł do barku, na którym Adiva przygotowała napoje. Szanując zwyczaje swego ludu, Kardal nigdy nie pił alkoholu w obecności rodaków, lecz gdy przebywał z ludźmi z Zachodu, czasami raczył się drinkiem, traktując to jako gest towarzyski. Sabina sprawiała jednak, że coraz częściej po prostu musiał sobie wypić.
– Te rzeczy bezwzględnie trzeba zwrócić – powtórzyła z mocą. – Przecież należą do historycznego dziedzictwa różnych narodów.
Kardal wrzucił do szklanki kostki lodu, nalał whisky i pociągnął spory łyk.
– Ciekawa uwaga. Ale komu tak naprawdę miałbym to oddać? Mijały lata, jedne państwa powstawały, inne znikały, przesuwały się granice. Wiele się zmieniło.
– Wiele, ale nie wszystko.
– Zmiany są ogromne. Weźmy na przykład jajka Fabergego. Od dawna nie ma już cara, dla którego były robione. Po caracie byli komuniści, którzy niedawno oddali władzę nowej formacji. Więc niby kto jest teraz prawnym właścicielem tych klejnotów? Potomkowie carskiej rodziny? A może obecny prezydent?
– Jest takie pojęcie jak „narodowe dziedzictwo", ale zostawmy to. Rzeczywiście z jajkami Fabergego jest pewien problem, lecz jeśli chodzi o diadem Elżbiety I czy drogocenne kamienie skradzione w Bahanii oraz El Baharze, to sprawa jest jasna.
– Niczego nie ukradłem. – Kardal uniósł ręce do góry. – Ja tylko przechowuję to, co na przestrzeni wieków zdobyli moi rodacy.
– Zrabowali…
– W porządku, zrabowali. A wiesz dlaczego? Bo ktoś tego źle pilnował. Więc jeśli potomkowie tych, którzy dopuścili do straty, pragną odzyskać narodowe skarby, to niech sobie je ukradną z mojego skarbca.
"Uprowadzenie księżniczki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Uprowadzenie księżniczki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Uprowadzenie księżniczki" друзьям в соцсетях.