– Umarł przed pięcioma laty.
– Och, nie wiedziałam. Tak mi przykro. Musiał być mądrym władcą.
– To prawda. Uważam, że odszedł przedwcześnie, tyle miał planów… Dopóki żył, miałem więcej swobody. Byłem tylko następcą tronu, a teraz jestem władcą i spoczywa na mnie wielka odpowiedzialność.
– W Mieście Złodziei jest monarchia konstytucyjna? Jaka jest struktura władzy?
– Działa jedynie Rada Starszych jako ciało doradcze. Miasto jest monarchią absolutną.
– Takie już moje szczęście…
– Zawsze możesz odwołać się do mojej matki. Liczę się z jej zdaniem.
– Zła to chwila na taką apelację. – Wskazała na siebie i wannę. – Twoja matka z pewnością wyciągnęłaby mylne wnioski.
– Świetnie zrozumiałaby, o co mi chodziło – szepnął uwodzicielsko.
Sabrina poczuła dziwny dreszcz, ale zaraz się opanowała.
– Chętnie porozmawiam z twoją matką, ale gdy będę inaczej ubrana.
Kardal ujął jej dłoń i położył sobie na piersi.
– Wolałbym, żebyś wcale nie była ubrana. Chciałbym obejrzeć swoją zdobycz.
To, co powiedział, było obraźliwe i poniżające. Sabrina chciała krzyczeć i uciekać stąd jak najdalej. Zarazem jednak w jego słowach była magnetyczna siła, wobec której czuła się bezbronna. Bezwiednie przesunęła palcami po piersi Kardala…
W jego oczach zapłonął ogień, Sabrina zaś czuła, jak jej opór słabnie. Nie wiedziała jednak, co zrobić, jak się zachować, była bowiem kompletnie niedoświadczona w tej materii. Dotąd nawet nigdy nie całowała się z żadnym mężczyzną…
Kardal ujrzał w jej oczach ciekawość i lęk, pożądanie i zakłopotanie. Co jest? – pomyślał. Tak może reagować tylko dziewica, a przecież Sabrina była kobietą rozpustną, choć z uporem twierdziła, że jest niewinna.
Kłamała. Przecież wychowywała się w Los Angeles i żyła w sposób tam przyjęty. Bale, przyjęcia, kameralne imprezy, wypady we dwoje… mnóstwo mężczyzn, z którymi Sabrina romansowała. Tak o niej plotkowano i pisano, dodając mnóstwo pikantnych szczegółów.
Ziarno wątpliwości zostało jednak zasiane. Kardal musiał poznać prawdę. By to osiągnąć, postanowił poddać Sabrinę swoistemu testowi. Jedną ręką pogładził jej policzek, a drugą ujął dłoń, wciągnął ją pod wodę i położył na swym członku.
Odskoczyła jak oparzona. Jej twarz płonęła, wargi drżały.
– Nie zgadzam się! – krzyknęła z rozpaczą. – Nie zgadzam… – dokończyła cicho.
Być może i nie była dziewicą, ale z całą pewnością miała niewielkie doświadczenie. Nie można udawać rumieńca, a ten wyraz oczu… Sabrina wyglądała jak zaszczute, przerażone zwierzątko, które jednak woli zginąć, niż ulec przemocy.
– Podaj mi ręcznik, Sabrino.
Nawet nie drgnęła.
– Ręcznik leży przy kominku. Mogę sam po niego pójść, ale jestem nagi. – Kardal westchnął. – Więc chyba lepiej będzie, gdy mi go podasz, dopóki leżę w wodzie.
Sabrina, odwróciwszy głowę, podała mu ręcznik, którym Kardal po wyjściu z wanny owinął biodra. Potem pozbierał swoje ubranie i ruszył w stronę drzwi.
– Wieczorem zjemy razem kolację, Sabrino.
Nie planował tego, jednak coś się zmieniło. Musiał bliżej poznać księżniczkę Sabrę, która zdawała się całkiem inną osobą, niż dotąd sądził.
Siedzieli naprzeciw siebie przy małym stoliku.
– Naprawdę chodziłaś do szkoły dla dziewcząt?
– Naprawdę. – Oczy Sabriny wesoło rozbłysły. – Nie tylko ojcowie z krajów arabskich dbają o bezpieczeństwo swoich córek, bogaci Amerykanie postępują podobnie. Poza tym badania wykazały, że dziewczęta z żeńskich szkół osiągają lepsze wyniki w nauce.
– Nie o tym mówię. – Machnął ręką. – Nigdy nie słyszałem, że chodziłaś do takiej szkoły.
– I tak byś w to nie uwierzył – powiedziała cierpko. – Natomiast wierzyłeś bez zastrzeżeń, że co noc puszczałam się z innym facetem, brałam udział w różowych balecikach i tak dalej. Cóż, to dużo ciekawsze od prawdy.
Kardalowi wciąż było głupio, że bezkrytycznie uwierzył brukowcom, ignorował zaś to, co mówiła Sabrina. Teraz patrzył na nią, doznając wręcz zmysłowej przyjemności. Ulegając jej prośbie, pozwolił, by włożyła skromną, kobaltową sukienkę, długą do kostek, wysoko zapiętą pod szyją. Lecz miękko układający się jedwab jedynie osłaniał kuszące krągłości, nie kryjąc ich istnienia.
Sabrina rozpuściła długie włosy, które swobodnie opadły na ramiona. Kardal chciałby zanurzyć w nich dłonie, przekonać się, jak bardzo są miękkie i puszyste.
– Nie żyłaś więc na modłę rozpustnych kobiet z Zachodu? – Kardal sięgnął po truskawkę do misy stojącej między nimi na stoliku.
Sabrina ciężko westchnęła.
– Wszystkie te bzdury o mnie i o mężczyznach wymyślili dziennikarze, którzy uznali, że jestem taka sama jak matka.
– To znaczy?
– Mama była, i nadal jest atrakcyjną kobietą, do tego bogatą. Od kiedy przyjechałyśmy do Stanów, wciąż otaczają ją liczni mężczyźni. Matka preferuje krótkie romanse, nigdy po raz drugi nie wyszła za mąż, czego bardzo pragnęłam, marzyłam bowiem o normalnym, stabilnym domu. Jednak matka powiedziała mi kiedyś, że była już mężatką i wystarczy, bo to było okropne. Rodzice po prostu się nienawidzili. Gdy byłam z matką, nie wolno mi było wspominać ojca, on z kolei zabraniał mi mówić o matce.
– To musiało być dla ciebie trudne.
– Ani ojciec, ani matka specjalnie się mną nie przejmowali i szybko zrozumiałam, że mogę liczyć tylko na siebie. Mama też tak uważała. Chciała, bym jak najszybciej się usamodzielniła. Kiedy skończyłam czternaście lat, stwierdziła, że powinnam znaleźć sobie faceta i zacząć dorosłe życie. „Jesteś ładna, bogata, korzystaj z życia. Tylko raz jest się młodym".
– Przecież byłaś dzieckiem! I co jej powiedziałaś?
– Że w życiu liczy się nie tylko seks. A ja miałam już swój cel. Chciałam się uczyć, zamierzałam poświęcić się badaniom naukowym. Mama tego nie rozumiała, ale ja twardo poszłam tą drogą. Najlepiej zdałam maturę, studia ukończyłam też z pierwszą lokatą, mam już za sobą pierwsze publikacje w prestiżowych pismach naukowych. Niestety, nikt się nie zastanowił, jak to wszystko można osiągnąć, gdy się baluje co noc, a co tydzień zmienia kochanka – zakończyła z goryczą.
– Hm… być może warto ci jednak było ratować życie na pustyni.
Sabrina wzniosła oczy do sufitu.
– Dzięki, szczególnie za to „być może".
ROZDZIAŁ 6
– Nie aprobuję u niewolnic sarkazmu.
– A ja u nikogo nie aprobuję porywania.
Tym razem Kardal wzniósł oczy ku niebu.
– Jesteś strasznie pyskata. – Westchnął ciężko. – A tak miło spędzasz czas w moim mieście, szczególnie gdy ci towarzyszę.
– Skąd wiesz, że miło? Nic nie wiesz, co czuję.
– To prawda, więc może chciałabyś spotkać się ze swoim narzeczonym?
– Co?! Z nim? A w ogóle skąd wiesz o księciu trolli?
– Jak go nazwałaś? – Z miejsca wpadł we wściekłość.
– Książę trolli. Już sobie wyobrażam, kogo naraił mi ojciec. Jakiś ohydny dziadyga z cuchnącym oddechem, pustą głową i paskudnym charakterem.
– Skąd wiesz, że jest taki straszny?
– Ojciec nigdy nie przejmował się moim dobrem, a kiedy powiedział, że będzie to małżeństwo polityczne, dośpiewałam sobie resztę. – Spojrzała krytycznie na Kardala. – Choć jesteś porywaczem i tyranem, i w ogóle potworem, jednak książę trolli jest od ciebie jeszcze gorszy. Trudno w to uwierzyć, ale taka jest prawda.
– Dzięki za komplement.
– Nie odpowiedziałeś mi jeszcze, skąd wiesz o moich zaręczynach.
– Słyszałem jakieś plotki. – Machnął ręką. – Sabrino, brałaś udział w przyjęciach twojej matki? O nich to dopiero krążą plotki…
– Wykręcałam się, jak tylko mogłam, a nawet jeśli musiałam się zjawić, gdy atmosfera robiła się zbyt… frywolna, ulatniałam się. To mnie po prostu nie bawiło. Odziedziczyłam po matce wygląd, ale nic poza tym. To przykre, ale jesteśmy sobie zupełnie obce.
– Widziałem jej zdjęcia. To prawda, jest urodziwa, ale gdzie jej do ciebie.
Ten komplement bardzo ją ujął. Poczuła się cudownie… a przecież nie powinna. Kardal ją porwał, poniżył, zmusił do noszenia stroju prostytutki, podczas kąpieli znieważył lubieżnym gestem, dotąd na jej rękach tkwiły niewolnicze kajdany, a jakie jeszcze tortury dla niej planował, tylko on wiedział. Jesteś w niewoli, powtórzyła sobie, a to twój oprawca.
Dlatego nawet nie podziękowała za komplement.
Siedzieli przy kominku w jej sypialni. Kolację podano na niskim stoliku, wokół którego zamiast krzeseł porozkładano poduszki.
Kiedy Adiva oznajmiła z namaszczeniem, że książę Kardal raczy zjeść kolację z niewolnicą Sabriną, rzeczona niewolnica pomyślała, że najlepiej wyrazi swą wdzięczność, rozbijając talerz na szanownym książęcym łbie. Jednak nie było ku temu sposobnej chwili, bo kolacja przebiegała w całkiem miłej atmosferze, a Sabrina spragniona była normalnej pogawędki.
– Czy przyjeżdżając w odwiedziny do ojca, kontynuowałaś swe historyczne studia?
– Nie miałam na to szans. Nie uzyskałam zgody na spenetrowanie archiwów państwowych, nie pozwolono mi też zajrzeć do skarbca, gdzie są schowane najcenniejsze zabytki kultury Bahanii. – W jej głosie pobrzmiewał żal. – Przyjeżdżałam do ojca na letnie wakacje i mogłam zrobić wiele dobrego, ale jakoś nikt nie potrafił w to uwierzyć.
– A kiedy byłaś młodsza?
– Ojciec witał mnie, gdy przyjeżdżałam, a potem oddawał w ręce opiekunek – powiedziała ze smutkiem. – Szczęśliwie często były to cudzoziemki, więc dowiadywałam się o ich krajach. Zawsze też prosiłam, by nauczyły mnie swojego języka, a one robiły to z radością. Bardzo mi się to później przydało na studiach. – Zadumała się na chwilę. – Komuś, kto tego nie przeżył, trudno zrozumieć, jak było mi ciężko balansować między światem ojca i matki. Kalifornia i Bahania, liberalna Ameryka i tradycyjny Bliski Wschód. Kiedy po raz pierwszy przyjechałam do ojca, wszystko było tu dla mnie obce i nieznane. Ojciec nie miał dla mnie czasu, pochłaniały go sprawy państwowe i wychowywanie moich braci. Nigdy nie okazał radości, że jestem w Bahanii. Tak naprawdę mu zawadzałam.
"Uprowadzenie księżniczki" отзывы
Отзывы читателей о книге "Uprowadzenie księżniczki". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Uprowadzenie księżniczki" друзьям в соцсетях.