W końcu ludzie zaczęli się rozchodzić do łóżek, tymbardziej, że Farrell z hukiem zatrzasnął im resztki drzwi przed nosem.
Przez kilka minut Batsford przeklinał Amerykę, Amerykanów i cały ród kobiecy. Tych dwoje w ogóle nie zwracało na niego uwagi. Gruchali niby otumanione miłością gołąbki, jakby jego wcale nie było w pokoju. Kiedy przypomniał sobie, ile pieniędzy stracił na poszukiwanie Regan i umizgi do niej, jego wściekłość jeszcze wzrosła. Ta kobieta wolała brutala, który kopniakiem wyważał drzwi, kretyna, wygadującego jakieś bzdury i robiącego z siebie pośmiewisko przed całym miastem. Ona chyba oszalała!
A poza tym, należała do niego, do Farrella Batsforda. Zadał sobie tyle trudu, żeby zdobyć jej pieniądze i teraz łatwo nie zrezygnuje.
Szybko narzucił szlafrok i poszedł szukać Margo. Wiedział, że ona nie jest kobietą, która da się publicznie znieważać. Może razem opracują jakiś plan.
Mmmm, Travis – zamruczała Regan, ocierając się o niego nogą. Poranne słońce kładło złote błyski na jej skórze.
– Znowu zaczynasz? Wczoraj w nocy zamęczyłaś mnie prawie na śmierć.
– Przecież widzę, że nie jesteś jeszcze całkiem zmęczony – roześmiała się, pocałowała go w szyję i przylgnęła do niego całym ciałem.
– Zachowuj się przyzwoicie chyba, że chcesz się skompromitować przed własną córką. Dzień dobry, kochanie! – zawołał.
Regan odwróciła się i zobaczyła Jennifer, która jednym skokiem wylądowała w łóżku, prosto na brzuchu Travisa.
– Tatusiu, wróciłeś! – krzyknęła uradowana – Będę mogła dzisiaj pojeździć na kucyku? Pójdziemy jeszcze raz do cyrku? Nauczysz mnie chodzić po linie?
– A może zamiast do cyrku, pojechalibyśmy do domu? Co prawda nie mam słonia, ale zobaczysz tam wiele różnych zwierząt i poznasz mojego braciszka.
– Czy Wesley wie, że tak o nim mówisz? – zapytała Regan, ale Travis nie zwrócił na nią uwagi.
– Kiedy możemy wyjechać? – zwróciła się Jennifer do matki.
– Za dwa dni? – spojrzała pytająco na Travisa. – Przed wyjazdem mam wiele do zrobienia.
– A teraz, kochanie, idź do kuchni i zjedz śniadanie – nakazał Travis córce. – Zaraz do ciebie przyjdziemy. Muszę jeszcze porozmawiać z twoją mamą.
– Porozmawiać? – zdziwiła się Regan, kiedy zostali sami i przysunęła się bliżej. – Bardzo lubię te nasze „rozmowy".
Przytrzymał ją na odległość wyciągniętego ramienia i spojrzał z powagą.
– Naprawdę musimy porozmawiać. Chciałbym się dowiedzieć, kim jesteś i co robiłaś tamtej nocy w portowej dzielnicy Liverpoolu, ubrana tylko w nocną koszulę.
– Wolałabym opowiedzieć ci o tym innym razem – odparła z wymuszoną beztroską. – Czeka na mnie mnóstwo zajęć.
Objął j% i przyciągnął do siebie.
– Posłuchaj mnie. Wiem, że masz za sobą bolesne doświadczenia. O nic cię nie pytałem od czasu, kiedy opuściliśmy Anglię, ale teraz znowu jesteś my razem i nic ci nie grozi. Nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić i pragnę wszystko o tobie wiedzieć.
Upłynęło kilka minut, zanim zdołała wydobyć z siebie głos. Wbrew woli przypomniała sobie dokładnie tę noc, kiedy spotkała Travisa i wszystko, co się przedtem zdarzyło. Już od lat była wolna poznała wielu ludzi, zobaczyła, jak żyją i nareszcie zrozumiała, że dzieciństwo spędziła w więzieniu. – Dorastałam pozbawiona wszelkiej wolności zaczęła, początkowo spokojnie, ale na wspomnienie tego, jak traktowano ją w dzieciństwie, wpadła w gniew.
Travis nie ponaglał jej, tylko mocno objął i przytulił do siebie, żeby poczuła się bezpiecznie. Opowiedziała mu wszystko. Upłynęło dużo czasu, zanim doszła do tej nocy, kiedy podsłuchała rozmowę Farrella z wujem. Travis nie odezwał się ani słowem, tylko ścisnął ją jeszcze mocniej.
Ciągnęła dalej swoją historię. Powiedziała mu, jak się czuła, gdy go poznała, jak bardzo ją przerażał, ale mimo to nie chciała, żeby ją opuścił, nie wiedząc, czy próbować żyć o własnych siłach, czy schronić się pod opiekę jego silnych ramion. Wyznała, że plantacja budziła w niej przerażenie. Czasami śmiała się z tamtej wystraszonej małej dziewczynki, która bała się wydawać polecenia własnej służbie.
Zakończyła wyjaśnieniem, dlaczego od niego uciekła. Opowiedziała o tropach, które za sobą zostawiła i o przelanych łzach, kiedy myślała, że on jej nie szuka.
Wtedy, na plantacji, mogłem ci pomóc – odezwał się Travis, gdy zamilkła. – Wiedziałem jednak, że nie przyjęłabyś mojej pomocy. Tamtego dnia, kiedy sparzyłaś sobie rękę i odwiedziła cię Margo, miałem ochotę zamordować Malwinę. Spojrzała na niego zdziwiona.
– Nie miałam pojęcia, że o tym wiedziałeś.
– Wiem prawie o wszystkim, co dzieje się na plantacji – zapewnił. – Nie byłem tylko pewien, jak mam ci pomóc. Rozumiałem, że musisz sama stanąć na nogach.
– Czy ty zawsze masz rację, drogi mężu? – zapytała gładząc go po twarzy.
– Zawsze. Powinnaś o tym pamiętać i od dzisiaj we wszystkim mnie słuchać.
Uśmiechnęła się do niego najsłodziej jak umiała.
– Zamierzam ci się sprzeciwiać w każdej sprawie. Kiedy tylko wydasz mi jakieś polecenie, ja…
Zamknął jej usta energicznym pocałunkiem i zaraz wypchnął z łóżka.
– Wstawaj, ubierz się i zobacz, czy Brandy przy gotowała wystarczająco obfite śniadanie.
W tej samej chwili na jego twarzy wylądowała poduszka.
– Przed chwilą się dowiedziałeś, że jestem obrzydliwie bogata i w ogóle na to nie zareagowałeś. Inni mężczyźni chcieliby położyć rękę na moich pieniądzach.
Spoglądając na jej nagie ciało, uśmiechnął się leniwie.
– Właśnie patrzę na to, na czym chciałbym położyć rękę. A jeśli już mowa o twoich pieniądzach, to możesz zapłacić za ten cyrk, na którym tak ci zależało, a resztę daj naszym dzieciom.
– Mnie zależało na cyrku? – prychnęła. – To był twój pomysł.
– Domagałaś się, żebym się do ciebie zalecał.
– Ładne mi zaloty! To było najbardziej żałosne, nudne i nieudane widowisko, jakie kiedykolwiek widziałam. Pierwszy lepszy Anglik zrobiłby to lepiej.
Travis leniwie rozparł się na poduszkach.
– Ale to ty przyszłaś do mnie nocą, ubrana w przejrzystą szmatkę i błagałaś mnie, żebym się z tobą kochał, więc może te moje zaloty nie były wcale takie nieudane.
Przez chwilę parskała z gniewu, ale w końcu ze śmiechem zaczęła się ubierać.
– Jesteś nieznośny. Mam ci podać śniadanie do łóżka, czy wolałbyś zjeść w przytulnej, małej jadalni?
– Dobra dziewczynka. Takie podejście mi się podoba, nie zmieniaj go. Zjem w kuchni, dopilnuj tylko, żeby podali mi mnóstwo jedzenia.
Roześmiana Regan wyszła, a Travis zastanawiał się, jak każe mu zapłacić za te słowa. Cokolwiek by zrobiła, życie z nią będzie dla niego radością. Z pewnością była warta bólu, który przez ostatnie kilka lat wycierpiał.
Wolno, z zadowoleniem, zaczął się ubierać.
Większość mieszkańców Scarlet Springs odwiedziła tego dnia gospodę, żeby złożyć Regan najlepsze życzenia z okazji zbliżającego się ślubu i po-żegnać ją, ponieważ łatwo było odgadnąć, że wkrótce wyjedzie. Wbrew temu, co twierdziła Margo, nikt nie uważał Travisa za durnia. Kobiety uznały, że jest niesłychanie romantyczny, a mężczyznom podobał się jego upór w dążeniu do celu,
Wczesnym przedpołudniem Regan była całkowicie pochłonięta obowiązkami. Pokojówka skarżyła się, że ktoś pobrudził prześcieradło atramentem w jakimś dziwnym kolorze. Nie tylko ona jedna była tego dnia niezadowolona. Wszyscy mieli jakieś skargi i przybiegali z nimi do właścicielki A może tylko tak się Regan zdawało, bo sama była zasmucona tym, że musi opuścić wielką gospodę, którą zbudowały razem z Brandy.
– Smutno ci, prawda? – zapytał Travis, stając za jej plecami.
Wciąż ją zaskakiwała spostrzegawczość tego człowieka. Przed rozstaniem nie miała pojęcia, że on dobrze zna jej potrzeby i rozumie trudności. Jego wrażliwość była zdumiewająca.
– Kiedy przyjedziemy do domu, natychmiast poczujesz się lepiej. Potrzeba ci nowego wyzwania.
– A co będzie, kiedy poznam wszystkie tajniki zarządzania plantacją? – zapytała i odwróciła się do niego.
– To niemożliwe, bo ja również jestem częścią plantacji, a o mnie nigdy wszystkiego się nie dowiesz. Gdzie jest moja córka?
– O tej porze zwykle przebywa z Brandy. Nie sprawdzałam, bo myślałam, że ty się nią zająłeś. – Po chwili namysłu uśmiechnęła się. – Gdzie jest jej kucyk? Jestem pewna, że kręci się gdzieś koło niego.
– Sprawdzałem w stajni, ale Jennifer tam nie ma. Brandy też jej dzisiaj nie widziała.
– Nie zeszła nawet na śniadanie? – zdumiała się Regan, marszcząc brwi. – Travis! – zawołała z niepokojem.
– Zaczekaj – uspokoił ją. – Nie denerwuj się. Może poszła do koleżanki.
– Ależ ona zawsze mi mówi, gdzie idzie. Zawsze! Tylko w ten sposób mogę wiedzieć, gdzie jest moja córka, kiedy ja pracuję.
– No, dobrze – odparł cicho Travis. – Przeszukaj gospodę, a ja się przejdę po mieście. Zaraz ją znajdziemy. Idź już! – ponaglił ją z uśmiechem.
Pierwszą myślą, jaka przyszła Regan do głowy było to, że z powodu wczorajszych atrakcji Jennifer rozbolał brzuch i dziewczynka, nie mówiąc nic nikomu, wróciła do łóżka. Zaniepokojona przebiegła przez sypialnię i ostrożnie otworzyła drzwi do pokoju córki. Spodziewała się zastać małą w łóżku, pogrążoną we śnie, więc z początku nie mogła zrozumieć, dlaczego w sypialni dziecka panuje taki bałagan. Ubranka leżały w nieładzie, szuflady stały otworem, pościel na łóżku była wymięta a buty porozrzucano po całej podłodze.
– Ona się pakowała! – powiedziała głośno Regan, uspokojona tym widokiem.
Dopiero, kiedy się pochyliła, żeby podnieść bucik z dywanu, spostrzegła na poduszce jakąś kartkę. Ktoś napisał, że Jennifer nie wróci, jeśli za dwa dni suma pięćdziesięciu tysięcy dolarów nie zostanie umieszczona przy starej studni na południe od miasta.
Rozpaczliwy krzyk Regan słychać było w całej gospodzie.
Pierwsza nadbiegła Brandy, z rękami i fartuchem. ubrudzonymi mąką. Objęła ramieniem wstrząsane szlochem plecy Regan, posadziła ją na łóżku i wyjęła jej kartkę z rąk. Przeczytała ją i spojrzała na stojących w progu ludzi.
"Uciekinierka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Uciekinierka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Uciekinierka" друзьям в соцсетях.