Masz bardzo zadowoloną minę – stwierdziła Brandy.
Regan nie słyszała, kiedy przyjaciółka weszła do pokoju.
– Właśnie myślałam o Travisie.
– Mnie również takie myśli przywołałyby uśmiech na twarz. Kiedy wyjeżdżacie?
– Skąd ci przyszło do głowy, że… – zaczęła Regan, ale przerwał jej śmiech Brandy. – Wiem, co myślisz, i nie mylisz się. Tak długo bałam się Travisa. Obawiałam się, że przytłoczy mnie jego osobowość i przestanę istnieć jako ja.
Ale teraz już wiesz, że potrafisz się przed nim obronić i być sobą.
Tak. i zdałam sobie sprawę, że on ma rację. Jego plantacja to najlepsze miejsce dla Jennifer. A co z tobą? Co zrobisz, kiedy ja wyjadę ze Scarlet Springs? Czy mam znaleźć kogoś, kto pomoże ci prowadzić gospodę?
O to się nie martw – odparła Brandy unosząc dłoń. – Już wszystko z Travisem ustaliliśmy. Nie będzie żadnych kłopotów.
Z Travisem! To znaczy, że ty… i mój mąż… Za moimi plecami?
– Ostatnio słyszałam od ciebie, że to już nie jest twój mąż. Od początku się domyślałam, że stąd wyjedziesz. Takiemu mężczyźnie jak Travis żadna kobieta nie może się długo opierać. Czy wiesz, przez jakie piekło przeszedł, kiedy od niego uciekłaś? Odkąd go opuściłaś, nie zbliżył się do żadnej kobiety.
– Co takiego? – zapytała Regan, czując jak zalewa ją jakaś fala ciepła. – Skąd to wszystko wiesz.
– Kiedy ty pracowałaś, ja spędziłam trochę cza su z Travisem i Jennifer. Może ty nie byłaś ciekawa, co się z nim działo, ale ja z pewnością tak. Może chciałabyś usłyszeć, co ten wspaniały człowiek wycierpiał przez ostatnie kilka lat?
Brandy nie czekała na odpowiedź przyjaciółki, tylko od razu zaczęła długą opowieść o przejściach Travisa. Większość jego przyjaciół uważała, że Regan się utopiła, ale on cały czas jej szukał, mimo że wszyscy go zniechęcali. Kiedyś nawet pastor namawiał go, żeby wyprawił symboliczny pogrzeb nieobecnej żonie, w nadziei, że to wyzwoli Travisa z obsesji na punkcie żony.
Godzinę później Regan wyszła z biblioteki z głową w chmurach. Ignorując Farrella, który coś za nią wołał, szukała Travisa. Nie mogła się doczekać, kiedy mu powie, że go kocha, chce wyjść za niego za mąż i wrócić z nim do domu.
Pod koniec dnia, kiedy Travis wciąż się nie pokazywał, jej entuzjazm osłabł. Z roztargnieniem odrzuciła zaproszenie Farrella na kolację i spędziła cały wieczór z córką. Minęła kolejna noc bez Travisa i radość opuściła ją całkowicie. Jennifer chodziła naburmuszona i obrzucała matkę złym spojrzeniem. Farrell coraz mocniej nalegał na spotkanie, a Margo wciąż ją pytała, gdzie jest Travis.
Trzeciego dnia żałowała, że los zetknął ją z Travisem Stanfordem. Czy mógł ją zostawić, po tym wszystkim, co przeszedł, żeby ją odnaleźć? A jeśli to prawda? Zdesperowana Regan rzuciła się na łóżko, modląc się, żeby Bóg nie pozwolił mu odejść z jej życia. Po raz pierwszy od lat rozpłakała się, przeklinając w duchu Travisa. Ile łez jeszcze wyleje przez tego człowieka?
18
Następnego dnia o piątej rano zbudziło Regan pukanie do drzwi. Półprzytomna wyszła z łóżka i założyła szlafrok.
W korytarzu stał Timmie Watts, syn farmera, jednego z dzierżawców jej ziemi. Zanim powiedziała choć słowo, chłopiec wręczył jej czerwoną różę na długiej łodyżce i zniknął w głębi budynku.
Ziewając, nie całkiem rozbudzona, spojrzała na wspaniały, wonny kwiat. Przyczepiono do niego małą karteczkę. Rozłożyła ją i przeczytała: „Regan, czy zostaniesz moją żoną? Travis."
Upłynęła cała minuta, zanim Regan zrozumiała, co trzyma w ręku. Wydała z siebie radosny pisk, przytuliła różę do piersi i trzy razy podskoczyła wysoko w górę. A więc mimo wszystko o niej nie zapomniał!
Mamusiu – odezwała się Jennifer przecierane zaspane oczy. – Czy tatuś już wrócił?
Prawie – roześmiała się, chwyciła córkę w ramiona i zawirowała z nią po pokoju. – Tę cudowna, wspaniałą różę dostałam od twojego tatusia. Chce, żebyśmy z nim zamieszkały.
Zrobimy to! – oznajmiła radośnie dziewczynka i mocniej chwyciła się matki, bo się jej zakręciło w głowie. – Będziemy jeździć na koniku.
– Codziennie i po wsze czasy! – zawołała ze śmiechem matka. – Teraz szybko się ubierzmy, bo twój tatuś z pewnością zaraz się tu zjawi.
Zanim Regan się zdecydowała na suknię ze złocistego aksamitu, wyrzuciła z szafy na łóżko wszystkie stroje. W środku tego zamieszania znowu usłyszała pukanie. Podbiegła do drzwi w nadziei, że to Travis, i otworzyła je z rozmachem.
W progu stała Sara Watts, siostra Timmiego. Trzymała w ręku dwie jasnoróżowe róże. Zdziwiona Regan wzięła od niej kwiaty a dziewczynka szybko się oddaliła.
– Czy to tatuś? – zapytała Jennifer.
– Nie, ale przysłał nam jeszcze dwie róże. – Do każdej z nich przymocowano niewielką karteczkę. Na obu ręką Travisa było napisane: „Regan, czy zostaniesz moją żoną? Travis."
– Mamusiu, czy coś się stało? Dlaczego tatuś nie chce do nas przyjść?
Nie bacząc na rozrzucone ubrania, Regan usiadła na łóżku. Obudziła się w niej iskierka podejrzliwości. Te dwie róże kazały się jej zastanowić, co też Travis tym razem wymyślił. Zerknęła na zegar i zobaczyła, że jest wpół do szóstej. Jedną różę dostarczono o piątej, dwie o piątej trzydzieści. Wątpiła, czy to przypadek.
– Nic się nie stało, kochanie – odpowiedziała córce. – Chciałabyś wziąć te kwiaty do swojego pokoju?
– One są od tatusia?
– Z całą pewnością.
Jennifer chwyciła kwiaty, przytuliła je do siebie jak bezcenny skarb i zaniosła je do siebie.
O szóstej, kiedy matka i córka były ubrane i schodziły na śniadanie, przyniesiono Regan trzy róże.
– Jakie piękne – zachwyciła się Brandy, która była już na nogach i krzątała się przy kuchni. Zanim Regan zdążyła zaprotestować, przyjaciółka wstawiła kwiaty do flakonu. – Nie wyglądasz na uszczęśliwioną. Myślałam, że ucieszy cię wiadomość od Travisa, bo przez ostatnie dni chodziłaś jak struta. Ja z pewnością byłabym zadowolona, gdyby ktoś mi przysłał trzy róże z bilecikami.
– Dostałam już pięć róż – oświadczyła poważnie Regan. – Jedną o piątej, dwie o wpół do szóstej i trzy o szóstej.
– Nie sądzisz chyba… – zaczęła Brandy.
– Już o tym zapomniałam, ale niedawno pokłóciliśmy się z Travisem na temat zalotów. Powiedziałam mu, że Amerykanie nie wiedzą, jak należy zdobywać kobietę.
– To nie było zbyt miłe – oświadczyła wspólniczka, czując przypływ narodowej dumy. – Pięć róż przed śniadaniem chyba cię przekonało, na co stać nas, Amerykanów. – Z tymi słowami wróciła do gotowania.
Mając świadomość, że uraziła najbliższą przyjaciółkę, Regan poszła do jadalni, żeby sprawdzić, czy wszystko było gotowe na przyjęcie pierwszych klientów. Wychodziła właśnie z sali, kiedy syn drukarza podał jej cztery żółte róże, wszystkie z przyczepionymi liścikami.
Z głębokim westchnieniem Regan spojrzała pogodnie na kwiaty i pokręciła głową. Czy Travis nie potrafi zrobić nic na przeciętną skalę? Wsunęła liściki do kieszeni i poszła szukać flakonu.
O dziesiątej uśmiech zniknął z jej twarzy. Co pół godziny dostarczano jej coraz więcej róż. Teraz było ich razem sześćdziesiąt sześć. Sama ilość nie byłaby tak niepokojąca, gdyby nie poruszenie, jakie wywołały w miasteczku. Aptekarz i jego żona przyszli na śniadanie do gospody, chociaż przedtem nigdy im się to nie zdarzyło. Wychodząc, zatrzymali Regan i zadali jej mnóstwo pytań. Przede wszystkim chcieli wiedzieć, kim jest ten Travis, który wynajął ich dzieci, żeby co pół godziny dostarczały kwiaty. Nie chcieli zdradzić, skąd dzieci brały róże i kto je do tego namówił. Nie mówili też wiele o liścikach, których treść dobrze znali, ale zżerała ich ciekawość.
Kiedy w południe dostarczono bukiet z piętnastu róż, które do każdej łodyżki miały przymocowaną karteczkę, Regan postanowiła się ukryć. Jednak zdawało się, że całe miasto się zmówiło przeciwko niej. Zawsze na pięć minut przed terminem doręczenia kolejnej wiązanki, ktoś miał jej coś ważnego do powiedzenia i to w miejscu, gdzie wszyscy mogli widzieć, jak odbiera kwiaty. O czwartej dostała dwadzieścia trzy róże.
– Razem jest ich dwieście siedemdziesiąt sześć – oznajmił sklepikarz i wypisał liczbę na tablicy za barem.
– Nie ma pan dzisiaj żadnych klientów? – zapytała Regan znacząco.
– Ani jednego – odparł z szerokim uśmiechem.
– Wszyscy są tutaj. – Wskazał głową na zatłoczony bar. – Kto chce się założyć, ile ich będzie razem? – zawołał.
Regan odwróciła się na pięcie i wyszła, wpychając bukiet w ramiona Brandy.
– Róże? – szepnęła przyjaciółka. – Co za wspaniała niespodzianka. Któż to mógł je przysłać?
Regan skrzywiła się, syknęła ze złości i bez słowa poszła dalej. Bardzo możliwe, że ktoś taki jak Travis mógł specjalnie namówić ludzi, żeby interesowali się różami. Przecież z pewnością mieszkańcy miasteczka mieli ważniejsze rzeczy na głowie, niż bezczynne siedzenie cały dzień w barze i obserwowanie, jak ona odbiera kolejne bukiety. Rzecz jasna, zatrudnił wszystkie dzieci z miasteczka przy dostarczaniu kwiatów, tylko po to, żeby wzbudzić ciekawość ich rodziców.
O siódmej przyniesiono j ej dwadzieścia dziewięć róż a o ósmej trzydzieści jeden Do dziewiątej dostała razem pięćset sześćdziesiąt jeden kwiatów, w kolorach, jakie tylko udało się wyhodować na świecie. Liściki Travisa, wszystkie jednakowej treści, szeleściły w kieszeniach Regan wysypywały się z szuflad i pudełek na jej toaletce. Trafiły nawet do miedzianego rondla w kuchni. Mimo. narzekań, Regan nie zdobyła się na to by wyrzucić, choć jeden.
O dziesiątej zaczęła się zastanawiać, czy ta rzeka kwiatów nigdy się nie skończy. Była zmęczona i marzyła tylko o tym, żeby wejść do łóżka i zasnąć. Otwierała właśnie drzwi sypialni, kiedy jakieś dziecko włożyło jej w ramiona wiązankę z trzydziestu pięciu róż. Weszła do środka, odwiązała od łodyżek wszystkie karteczki, przeczytała je i ukryła w szufladzie pod bielizną. -Travis – wyszeptała.
"Uciekinierka" отзывы
Отзывы читателей о книге "Uciekinierka". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Uciekinierka" друзьям в соцсетях.