I za to, że umarła i zostawiła pieniądze w twoim zasięgu. Czy nie tak powinien kończyć się ten toast? – Farrell przechylił kieliszek i spoważniał. Jesteś pewien testamentu szwagra? Nic nie pokręciłeś? Nie chciałbym się ożenić z twoją siostrzenicą i potem stwierdzić, że popełniłem wielki błąd.

Nauczyłem się go na pamięć! – zawołał Jonatan ze złością. – Przez ostatnie sześć lat prawie nie wychodziłem z kancelarii notariusza. Dziewczyna nie ma prawa tknąć tych pieniędzy, dopóki nie skończy dwudziestu trzech lat, chyba że przedtem wyjdzie za mąż, a i tego nie wolno jej było zrobić przed osiemnastym rokiem życia.

– Gdyby nie to zastrzeżenie, pewnie znalazłbyś jej męża, kiedy miała dwanaście lat?

Wuj parsknął śmiechem i odstawił kieliszek.

– Całkiem możliwe. Kto wie? Moim zdaniem od tamtego czasu wiele się nie zmieniła.

– Gdybyś nie więził jej w tym walącym się domu, być może nie byłaby teraz takim niedojrzałym, nudnym stworzeniem. Mój Boże! Kiedy pomyślę o nocy poślubnej! Na pewno będzie płakać i dąsać się jak dwuletnie dziecko.

– Przestań narzekać! – warknął Jonatan. – Będziesz miał wystarczająco wiele pieniędzy, żeby odnowić całe to swoje wielkie dworzyszcze, a mnie, po latach opiekowania się nią przypadną tylko nędzne grosze.

– Ładna opieka! Prawie cały czas spędzasz w klubie. Nie jestem nawet pewien, czy wiesz, jak wygląda twoja siostrzenica. – Farrell westchnął ciężko i mówił dalej: – Zawiozę ją do domu na wsi a sam pojadę do Londynu. Teraz przynajmniej będę miał za co się zabawić, chociaż to przykre, że nie będę mógł zapraszać do siebie przyjaciół. Może uda mi się wynająć kogoś, kto będzie spełniał obowiązki pani domu. Nie sądzę, żeby ta dziewczyna dała sobie radę z tak wielką posiadłością.

Kiedy podniósł wzrok, spostrzegł, że twarz Jonatana pobladła, a zaciśnięte na kieliszku palce zbielały. Odwrócił głowę i zobaczył Regan, stojącą tuż przy drzwiach. Odstawił kieliszek z obojętną miną, jakby nic się nie stało i ruszył w jej stronę.

– Regan! – przywitał ją ciepłym, delikatnym głosem. – O tej porze powinnaś już spać.

Ogromne oczy dziewczyny stały się jeszcze większe od wezbranych w nich łez.

– Nie dotykaj mnie – wyszeptała, zaciskając dłonie i sztywno prostując plecy. Ubrana w dziecięcą koszulę, z gęstymi, ciemnymi włosami spływającymi na plecy, wyglądała bardzo krucho.

– Regan, masz natychmiast iść na górę. Doskoczyła do niego gwałtownie.

– Nie mów do mnie takim tonem! Wydaje ci się, że możesz mi rozkazywać po tym, co tu o mnie powiedziałeś? – Spojrzała na wuja. – Nie dostaniecie moich pieniędzy. Zrozumieliście? Żaden z was nie dostanie ani grosza!

– Jonatan zdążył się już opanować.

A w jaki sposób ty chcesz je dostać? – zapytał z uśmiechem. -Jeśli nie wyjdziesz za mąż za Farrella, jeszcze przez pięć lat nie będzie ci wolno ich ruszyć. Dotychczas ja cię utrzymywałem, ale zapewniam, że jeśli się nie zgodzisz na małżeństwo z nim, wyrzucę cię na ulicę. Nie będziesz mi już potrzebna.

Dziewczyna przyłożyła dłonie do czoła i starała się zebrać myśli. Bądź rozsądna, Regan – przekonywał ją Farrell, kładąc jej rękę na ramieniu. Odsunęła się od niego. Jestem inna niż myślisz – wyszeptała. – Nie jestem naiwna. Umiem robić wiele rzeczy. Potrafiłabym dać sobie radę sama.

– Ależ oczywiście – zapewnił ją pobłażliwie Farrell.

– Zostaw ją! – warknął gniewnie wuj. – Nie warto jej przekonywać. Żyje z głową w chmurach, tak samo jak jej matka. – Chwycił ją mocno za ramię, aż palce wbiły się w ciało. – Czy wiesz, co przeszedłem przez ostatnie szesnaście lat, od czasu śmierci twoich rodziców? Patrzyłem, jak jesz przy moim stole, nosisz ubrania kupione za moje pieniądze, a jednocześnie siedzisz na milionach! Na milionach, których nie mógłbym nawet dotknąć! Wiedziałem, że kiedy dorośniesz i wszystko odziedziczysz, nie dasz mi ani flinta!

– Przecież jesteś moim wujem! Podzieliłabym się z tobą!

– Ha! – Przyparł ją do ściany. – Zakochałabyś się w jakimś nic nie wartym, wystrojonym bawidamku, który przepuściłby wszystko w pięć lat. Postanowiłem dać ci, czego pragniesz i jednocześnie zapewnić sobie to, czego ja chcę.

– Chwileczkę! – Farrell niemal krztusił się ze złości. – Czy ty nazwałeś mnie… Bo jeśli tak, to…

Jonatan nie zwrócił na niego uwagi i mówił dalej:

– Co masz zamiar zrobić? Poślubić go czy wynieść się natychmiast z tego domu?

– Nie możesz… – zaczął Farrell.

– Właśnie że mogę i tak zrobię. Jeśli myślisz, że będę ją utrzymywał jeszcze pięć lat nie mając z tego żadnej korzyści, to chyba zwariowałeś.

Oszołomiona Regan patrzyła to na jednego, to na drugiego. Ze złamanym sercem powtarzała w myślach imię narzeczonego. Jak mogła się tak pomylić? Nie kochał jej, pragnął tylko jej pieniędzy. Małżeństwo z nią napawało go odrazą.

– Jak brzmi twoja odpowiedź? – zapytał Jonatan.

– Spakuję się – wyszeptała.

– Nie zabierzesz nic, za co ja płaciłem – wysyczał wuj.

Chociaż obaj mężczyźni sądzili, że jest inaczej, Regan Weston miała wiele dumy. Jej matka uciekła z domu i wyszła za mąż za urzędnika, biednego jak mysz kościelna, ale ponieważ wierzyła w niego i pracowała razem z nim, dorobili się wielkiego majątku. Regan urodziła się, kiedy jej matka miała czterdzieści lat. Dwa lata później oboje rodzice utonęli w czasie przejażdżki łodzią. Dziecko oddano pod opiekę jedynego krewnego, brata matki. Przez te wszystkie lata dziewczyna nie miała okazji wykazać się charakterem, jaki odziedziczyła po matce.

– Odchodzę – oznajmiła cicho.

– Bądź rozsądna, Regan – nalegał Farrell. – Dokąd pójdziesz? Nikogo nie znasz.

– Miałabym tu zostać i wyjść za ciebie za mąż? A nie wstydziłbyś się takiej niedouczonej żony?

– Nie zatrzymuj jej! Sama tu wróci – warknął Jonatan. – Niech no tylko skosztuje prawdziwego życia, a zaraz przybiegnie z powrotem.

Na widok nienawiści przepełniającej oczy wuja i pogardy w spojrzeniu Farrella, Regan zaczęła tracić odwagę. Zanim zdążyła zmienić zdanie i paść na kolana przed narzeczonym, odwróciła się na pięcie i wybiegła z domu.

Było już ciemno, a wiatr od morza poruszał gałęziami wysokich drzew. Zatrzymała się w progui podniosła wysoko głowę. Da sobie radę.

Choćby miało to być bardzo trudne, pokaże im, że nie jest taką ofermą, za jaką ją uważają. Oddalała się od domu, czując pod stopami zimne kamienie. Nie chciała myśleć o tym, że znalazła się w miejscu publicznym – chociaż po ciemku – w samej tylko koszuli. Kiedyś wróci do tego domu, ubrana w jedwabną suknię i z pięknymi piórami we włosach. Farrell padnie przed nią na kolana i powie jej, że jest najpiękniejszą kobietą pod słońcem. Rzecz jasna, do tego czasu zyska sławę jako gospodyni wspaniałych bali i ulubienica króla i królowej. Będą ją podziwiali za dowcip i inteligencję oraz za urodę.

Dokuczliwe zimno nie pozwoliło jej dłużej marzyć. Przystanęła pod żelaznym ogrodzeniem i roztarta ramiona. Gdzie się znalazła? Przypomniała sobie jak Farrell mówił, że była więźniem w Weston Manor. Miał rację. Od kiedy skończyła dwa lata, prawie nie opuszczała posiadłości. Towarzystwa dotrzymywały jej tylko wciąż zmieniające się pokojówki i wystraszone guwernantki. Ogród był jedynym miejscem zabaw. Chociaż większość czasu spędzała sama, rzadko czuła się samotna. To uczucie zawładnęło nią dopiero kiedy poznała Farrella.

Oparła się o zimne metalowe pręty i ukryła twarz w dłoniach. Kogo chciała oszukać? Co mogła zrobić sama, w środku nocy, mając na sobie jedynie koszulę?

Podniosła głowę słysząc odgłos zbliżających się kroków. Radosny uśmiech rozjaśnił jej twarz. Farrell przyszedł tu za nią! Kiedy odsuwała się od ogrodzenia, zaczepiła rękawem o żelazo i rozdarła koszulę na ramieniu. Nie zwróciła na to uwagi i zaczęła biec w stronę, z której dochodziło stąpanie.

– Witam, panienko – odezwał się biednie ubrany młody człowiek. – Widzę, że wyszłaś mnie powitać, gotowa, by wskoczyć do łóżka.

Cofając się w popłochu, Regan nadepnęła na skraj długiej koszuli i z trudem utrzymała równowagę.

– Nie trzeba się bać Charliego – mówił nieznajomy. – To, co zrobię, na pewno ci się spodoba.

Dziewczyna zaczęła biec ile sił w nogach. Serce waliło jej jak oszalałe, a przy każdym ruchu pęknięty rękaw odrywał się coraz bardziej. Nie wiedziała, dokąd pędzi, czy ucieka do kogoś, czy przed kimś. Nawet kiedy pierwszy raz upadła, nie zwolniła biegu.

Wydawało się jej, że upłynęły całe godziny, zanim dotarła do jakiegoś zaułka i ukryła się w nim. Poczekała, aż rozdygotane serce trochę się uspokoi i nasłuchiwała kroków mężczyzny. Kiedy stwierdziła, że wokół panuje cisza, oparła głowę o wilgotny ceglany mur i wciągnęła w nozdrza słony odór ciągnący tu znad morza. Usłyszała, że gdzieś na prawo od niej ktoś się roześmiał, trzasnęły drzwi i szczęknęło żelazo. Dochodziło pokrzykiwanie mew.

Spojrzała na siebie i stwierdziła, że jej koszula jest podarła i zabłocona. Czuła błoto we włosach i na policzku. Postanowiła nie myśleć o swoim wyglądzie i siłą woli starała się opanować strach. Musi wydostać się z tej cuchnącej okolicy i jeszcze przed świtem znaleźć jakieś schronienie, gdzie mogłaby odpocząć z dala od niebezpieczeństw.

Przygładziła włosy najstaranniej jak umiała, zebrała rozdarte strzępy koszuli i opuściła zaułek. Szła tam, skąd dobiegał śmiech. Może znajdzie pomoc, której tak bardzo potrzebuje.

Już po kilku minutach jakiś mężczyzna chwycił ją ramię. Kiedy mu się wyrwała, dwóch następnych złapało ją za koszulę, rozrywając materiał w trzech miejscach.

– Nie – wyszeptała i rzuciła się w tył. Ciężki odór ryb unosił się wokół, a ciemności otaczały ją jak ciężka, aksamitna zasłona. Znowu zaczęła uciekać. Mężczyźni podążali tuż za nią.

Obejrzała się i stwierdziła, że goni ją już kilku nieznajomych. Chociaż nie śpieszyli się zbytnio, byli i tuż za nią. Zdawało się, że się z nią drażnią i ta zabawa sprawia im przyjemność.