– Aha, świetnie, zaczynasz stosować ciosy poniżej pasa i próbujesz mi grozić… znakomicie! A czego się spodziewałeś? Że zostaniesz oprowadzony po domu, poczęstowany czymś do picia… Czyste konwenanse? Co za banał! – Głos przechodzi jej w falset. – Czego sobie życzysz, Stefano? Może aperitif? I do tego pewnie jeszcze coś na zakąskę… – I bezbłędnie udaje, że zanosi się śmiechem: – Ha… Ha!
– Uwierz mi, że nadajesz się w sam raz na zakąskę. Wciąż zwraca się do mnie falsetem.
– Och, aż mi się wierzyć nie chce. Cóż za fantastyczny tekst! Nawet sam Woody Allen i to w czasach swojej świetności…
– Owszem, chyba że zaraz po tym, jak przeleciał swoją koreańską niby-córkę!
– Ale dlaczego musisz być zawsze taki chamski? Nie sądzisz, że mogli się po prostu w sobie zakochać? To się zdarza, wiesz.
– Jasne, w bajkach, i to prawie we wszystkich, o ile się nie mylę, co?
– We wszystkich!
– Znasz je na pamięć.
– Pewnie, postanowiłam przeżyć swoje życie, jakby to była bajka. Tylko że ta moja jeszcze nie została napisana. To ja decyduję, krok po kroku, chwila po chwili, sama piszę swoją bajkę.
Postanawiam się nie odzywać. Rozglądam się po pokoju. Kilka maskotek, zdjęcia Ele, a przynajmniej tak mi się zdaje, i jakichś innych dziewczyn, a oprócz tego jeszcze paru superkolesi. Orientuje się, na co patrzę.
– To modele z reklamy. Pracowaliśmy razem, nic więcej. – Takiej jak ona nic nie umknie.
– A kto by się tam w ogóle pytał.
– Wyglądałeś mi na zmartwionego.
– W życiu, już samo to słowo jest mi całkiem obce.
– Och, jasne, kompletnie zapomniałam, przecież ty jesteś twardzielem. Brr, aż strach się bać!
Wstaję i przemierzam pokój.
– Wiesz, że można przejrzeć kobietę na wylot, zaglądając jej do szafy? Pokaż, co tam masz!
– Nie!
– Czego się boisz, trupa? A niech mnie szlag trafi, ej, ile ty tego masz? I to wszystko nowiusieńkie! Przy każdej rzeczy jest jeszcze metka. A na dodatek same markowe ciuchy, no, no, panienko! Najwyraźniej możesz się pochwalić nie tylko ponętnym ciałem, co?
– Widzisz, jaki z ciebie głupek? Na dodatek w ogóle nic nie kumasz. Ani grosza na to wszystko nie wydałam.
– Tak, oto ona we własnej osobie, dziewczyna będąca twarzą kampanii reklamowej kilku słynnych marek.
– Nie. Mam to za pośrednictwem Yoox. Zamawiam wszystko w Internecie, właśnie na ich stronach, to taki outlet. Mają wszystkie najważniejsze marki. Wybieram, co chcę, zamawiam to sobie z dostawą do domu. Noszę to przez kilka dni, zachowując wszelkie środki ostrożności, żeby niczego nie uszkodzić i nie odrywam metki. Po czym odsyłam im to przed upływem dziesięciu dni, mówiąc, że nie jestem zadowolona, że na przykład rozmiar mi nie odpowiada.
Wciąż przeglądam jej ciuchy. Jest tam wszystko: topy od Roberto Cavalli i Costume National, wąska sukienka za kolano Jil Sander, spódnice Haute, dwie torebki D & G, jasny kaszmirowy sweter Alexandra McQueena, dżinsowy płaszczyk Moschino, śmieszna kurtka z kwadratów Vivienne Westwood, bluza Miu Miu, dżinsy Miss Sixty Luxury…
– Markowa diablica.
– Właśnie.
Jest niesamowita. Piękna, zabawna, nieustraszona. Wie, jak żyć z rozmachem. Popatrz no tylko, jak to sobie wykombinowała. Oto dziewczyna, która surfuje z głową na karku. Yoox, żeby wciąż mieć na sobie coś innego, zawsze modnego, i to nie wydając ani grosza. Podoba mi się.
– Tylko się nie ruszaj! Masz absurdalny wyraz twarzy! O czym myślisz?!
Bierze coś ze stołu i wycelowuje to we mnie. – Uśmiechnij się, twardzielu! – To polaroid. Unoszę brew dokładnie w chwili, kiedy robi mi zdjęcie. – No już, w gruncie rzeczy będziesz tu idealnie pasował, umieszczę cię między tymi dwoma modelami. Jasne, nie przeżyli tyle, co ty, ale będą szczęśliwi, mogąc trwać u boku „żywej legendy"!
– No, owszem, niczym ci dwaj łotrzy ukrzyżowani obok Jezusa.
– Bo ja wiem, porównanie wydaje się nieco na wyrost.
– Tak, ale zauważ, że oni również stali się sławni.
– Ale z całą pewnością nie zaznali szczęścia! W końcu nie znaleźli się tam dla przyjemności.
Wyrywam jej polaroida i jej też robię zdjęcie.
– Ja też!
– Przestań, stój! Nieładnie wychodzę na zdjęciach! Pstrykam i natychmiast zabieram dopiero co zrobioną odbitkę.
– Nieładnie wychodzisz na zdjęciach? A niby na żywo to jak?
– Palant, kretyn, oddawaj, ale już. – Za wszelką cenę stara mi się wydrzeć fotografię. Za późno. Wkładam ją sobie do kieszeni kurtki. – Zobaczysz tylko, jeśli będziesz niegrzeczna i zaczniesz rozgadywać historię z szafą, to natkniesz się na swoją twarz porozlepianą po całym Rzymie.
– Dobra, tak sobie tylko żartowałam!
– A ten wykaz co oznacza? – Wskazuję arkusz z pieczołowicie pozaznaczanymi dniami, tygodniami i miesiącami, umieszczony nad stołem, z wypisanymi na nim nazwami różnych siłowni.
– Ten? A to są siłownie w Rzymie, widzisz, po jednej na każdy dzień. Podział uwzględnia trenerów, zajęcia i strefy. Kumasz?
– Tak i nie.
– O rany, Step, co z ciebie za mistrzuniu?! Rusz głową, przecież to takie proste. Próbne zajęcia na każdej z siłowni, codziennie gdzie indziej, a jest ich w Rzymie ponad pięćset, i to wcale nie tak daleko. Możesz trenować sobie do woli i to gratis!
– Czyli na przykład jutro…
Patrzę na rozpiskę, najeżdżam palcem na odpowiedni dzień, jakbym grał w okręty.
– Masz zajęcia z Urbanim i nie wydajesz na to ani grosza.
– Świetnie, trafiony zatopiony. I tak dalej! Sama opracowałam ten system. Dobre, co?
– Tak, zupełnie jak tankowanie z kłódką.
– Dokładnie, to wszystko składa się na mój wielki podręcznik, jak być oszczędną. Nienajgorzej, sam przyznasz? Ej, zobacz tylko, jak ładnie wyszedłeś.
Zdjęcie z polaroida jest teraz wyraźniejsze. – Patrz, postawię je pomiędzy tymi dwoma. Nawet tak bardzo nie odstajesz. Coś mi się zdaje, że nie możesz oderwać wzroku od mojego grafiku. Co jest, mistrzuniu, też masz ochotę potrenować sobie za friko? Od razu cię przejrzałam, co… dobra, tobie też zrobię taki grafik, przesunę wszystko o jeden dzień i będziesz mógł sobie kursować do woli, bez ryzyka, że kiedykolwiek nasze drogi się ze sobą skrzyżują.
– Nie jest mi to potrzebne.
– A co, bogaty?
– Skąd! Tyle że siłownie same o mnie zabiegają, chodzi im o reklamę!
– Tak, pewnie, jakżeby inaczej! I ja miałabym się na to nabrać. No, koniec wycieczki z przewodnikiem. Odprowadzę cię, bo niedługo moi starzy wracają, chyba że znów wolisz się schować do szafy? W gruncie rzeczy zdążyłeś już nabrać wprawy. – Mija mnie i przygląda mi się, unosząc brew. – Spoko. Już ci powiedziałam, nikomu o tym nie opowiem.
Odprowadza mnie do drzwi i przez chwilę stoimy obok siebie w milczeniu. Po chwili ona zagaduje. – No, postarajmy się, by to pożegnanie nie było zbyt rozdzierające. To cześć, taksiarzu, wkrótce się spotkamy, nie?
– Jakżeby inaczej.
Chciałbym coś powiedzieć. Ale sam nie bardzo wiem co. Coś ładnego. Czasami, kiedy brakuje słów, lepiej postąpić właśnie tak.
Przyciągam ją do siebie i całuję, Gin przez moment się opiera, ale już po chwili daje się ponieść. Równie spragniona jak wcześniej. A nawet bardziej. Ktoś zachodzi nas od tyłu…
– Przepraszam, co? Musicie się żegnać akurat w samych drzwiach…
To jej brat, Gianluca, dopiero co wysiadł z windy. Gin jest wyraźnie speszona. A wręcz poirytowana.
– Nie ma co, zawsze zjawiasz się w kluczowym momencie.
– A, że teraz to niby moja wina? Fajną mam siostrę. Słuchaj, Step, wyświadcz mi przysługę. Między jednym a drugim pocałunkiem, weź, ty ją przywołaj do porządku!
I przepycha się między nami, chcąc dostać się do środka. Gin wykorzystuje okazję i uderza mnie pięścią w klatkę piersiową.
– Wiedziałam, że z tobą to nic tylko same kłopoty.
– Ała! A teraz to niby moja wina?
– A czyja, jak nie twoja? Jeszcze jeden pocałunek i jeszcze, i jeszcze. Co z tobą, nie możesz się powstrzymać? Już tak się ode mnie uzależniłeś? Wiecie co… – I zatrzaskuje mi drzwi przed nosem. Rozbawiony wsiadam do windy.
Gianluca wchodzi do pokoju Gin.
– Step to jest gość, ale to wy już na stałe jesteście parą, co?
– Co ty wygadujesz? Jaki niby gość?
– No bo nic tylko się w kółko całujecie.
– Coś podobnego i to wszystko z powodu jednego pocałunku…
– Dwóch, z tego co ja się mogłem doliczyć.
– A to co, czyżbyś i tutaj zabawiał się w członka komisji wyborczej? To już ci nie wystarczy podliczanie kart wyborczych, byle tylko sobie dorobić.
– Ale polityka to zupełnie co innego.
– Step to według mnie pic na wodę, i tyle.
– Co chcesz przez to powiedzieć?
– Że nie ufam komuś takiemu jak on, sympatyczny, nawet zabawny, ale kto go tam wie, co ukrywa.
– Skoro ty tak twierdzisz.
– Pewnie, Luke. Po tym jak ktoś całuje, można poznać wszystko. A on jest… jakiś dziwny.
– To znaczy?
– Sam do siebie nie dopuszcza, jest nieufny, a kiedy ktoś jest nieufny, oznacza to tyle, że sam po pierwsze nie zasługuje na zaufanie.
– Może i tak.
– Tak i już!
Gianluca wychodzi i wreszcie zostawia mnie samą. OK. Dosyć. Wreszcie chcę uporządkować myśli. Kręcę głową i macham włosami. Gin, proszę cię, bądź taka jak dawniej. Nie mogę w to uwierzyć, że się zabujałaś w kolesiu okrzykniętym mianem boskiego, w żywej legendzie. Step nie jest dla ciebie. Problemy, tarapaty, kto wie, co takiego ma naprawdę za sobą? A poza tym zauważyłaś jedną rzecz? Za każdym razem, kiedy się z nim całujesz, w najpiękniejszym momencie, a właściwie, gwoli ścisłości, w najcudowniejszym momencie, wręcz najfantastyczniejszym, najbardziej megabajkowym, zawsze pojawia się Luke, twój brat we własnej osobie. O co tu może chodzić? Palec boży, święty zesłany prosto z raju, który chce cię ocalić przed piekłem, twoje koło ratunkowe. A może zwyczajny pech? Cholera jasna, moglibyśmy się tak całować godzinami. Jakżeż on całuje. Jakżeż on to robi. Jakby to powiedzieć… nie mam zielonego pojęcia! Pocałunek to wszystko. Pocałunek to prawda. Bez nadmiernych wprawek stylistycznych, bez przesadnie zawiłych wygibasów i karkołomnych ewolucji. Naturalny i przez to najpiękniejszy. Całuje tak, jak lubię. Wcale nie chce się przy tym popisać, niczego nie musi udowadniać, po prostu. Robi to pewnie, delikatnie, spokojnie, bez pośpiechu, zabawnie, nic sobie nie robiąc z techniki, ze smakiem. Mogę? Z miłością! O Boże! Nie, co to to nie. Spierdalaj, Step!
"Tylko ciebie chcę" отзывы
Отзывы читателей о книге "Tylko ciebie chcę". Читайте комментарии и мнения людей о произведении.
Понравилась книга? Поделитесь впечатлениями - оставьте Ваш отзыв и расскажите о книге "Tylko ciebie chcę" друзьям в соцсетях.